„Kontury” Sławomira Kuźnickiego

Категория: z dnia na dzień Опубликовано: 17.05.2018 Печать E-mail

Anna Łozowska-Patynowska

GDYBY NIE KATASTROFA…

„Kontury” to tom do trzewi pesymistyczny, stający się w rezultacie rozpaczą nad rzeczywistością. Wyprawa „w nic” w „Odmowie dostępu” to wędrówka bez wyraźnie określonej ścieżki, uwydatnionej na szlaku życia, to uczestnictwo w „niemożliwej misji”.
Świat poetycki Kuźnickiego, choć zdający się bez granic, bez punktów topograficznych, jest światem zamkniętym, niewolą zakreślana przez kontury, które mogą być pojmowane jako rysy, podkreślenia, uwydatnienie krzywizn, niedoskonałości. „Odwrotna rzeczywistość” Kuźnickiego wydaje się mieć wiele wspólnego ze światem stworzonym przez Marka Hłaskę, rozprawiającego się w Pięknych dwudziestoletnich z rzeczywistością PRL-u. Intertekstualna przeprawa Kuźnickiego przez świat autocenzuruzy, kontrolowania siebie, by „oszczędzić” na „każdym niezbędnym słowie” sygnalizuje zawierzenie istnieniu innej formy świata, który zdaje się być tylko konturami prawdziwości.

Kuźnicki w „Pięknych trzydziestoletnich” to „drugi Hłasko” starający się zrozumieć, dlaczego człowiek zmuszony jest nieustannie brnąć „pod górkę”, rozprawiać się z samym sobą, swoimi wyobrażeniami o świecie, pragnieniami i misyjnością. Ten człowiek, a z perspektywy poety właściwie „osobnik”, skazany jest na brutalne skonfrontowanie się z granicą, z zakazanym, jak zdaje się nazywać go Kuźnicki, odwołując się do świadomości potocznej. Jego „Mind the gap” z jednej strony wydaje się ocaleniem – ostrzeżeniem, z drugiej odebraniem człowiekowi wyboru, jego wolności.

Taką interpretację zdaje się otwierać już pierwszy liryk zbioru pt. „Biegnij”, odwołujący się Herbertowego zawołania „idź”. Tematyka „pozycji wyprostowanej” w społeczeństwie wobec tych, którzy trwają „na klęczkach”, zdaje się centrum poetyckiej refleksji Kuźnickiego, który pragnie rozprawić się z niewątpliwie najtrudniejszym ludzkim dylematem – istnienia w świecie, który może nie odpowiadać człowiekowi sprawiedliwemu. Wrzucenie człowieka w rzeczywistość „martwego miasta” pogłębia jego dystans do rzeczywistości, ujawniając postępujący w nim proces powolnej alienacji.

Wędrówka człowieka, tkana na kanwie liryki Margaret Atwood, na co wskazuje motto z pochodzące z wiersza poetki, Eating fire, odbywa się w przestrzeni świata tekstów, ukierunkowując na konkretne odczytanie przesłania zbioru. Rzeczywistość w „Świniobraniu” wydaje się niewspółmierna do człowieka, którą Kuźnicki nazywa „krainą w której im więcej ciebie tym mniej”. Wydaje się ona niepokojąca, a traktować ją można jako przesiąkniętą nie tylko zwątpieniem w jej prawdziwość, ujawniającą grę pozorów, lecz także przepełnioną „zgrzytem szczęk”, a będącą omenem czyhającego na człowieka nieszczęścia. „Lustrzany świat” jest jednak rzeczywistością najlepszą z możliwych, bowiem jedyną, jaką mamy tu i teraz.

Chociaż nie ma w liryce Kuźnieckiego nadziei na odnalezienie świata lepszego, nawet w samym sobie, to cel ponownego poszukiwania stawia poeta w swoi zbiorze wielokrotnie. „Cudowne przemienienie” świata (jak w wierszu „Powietrze stałe”) najprawdopodobniej nie nastąpi. Człowiek zmuszony jednak zostaje do dalszego trwania, czy tego pragnie, czy też sceduje swoją wolę istnienia na jakiś inny podmiot. Wezwanie „a ty oddychaj oddychaj” wydaje się jeszcze jedną wersją wezwania człowieka do trwania w systemie ludzkobójczych zależności. Co w takim razie zdaje się oznaczać według Kuźnieckiego być człowiekiem? Człowieczy oddech w czasach kultywowania wartości ogólnoludzkich, rozważania nad ich prawami, nie wydaje się, paradoksalnie, pożądany. Bo o jaki oddech mu chodzi? Jeżeli potraktujemy człowieka jako oddychające ciało to będzie to istota niekompletna. Człowiek oddychający wolnością istnienia, w pełni zrealizowany, chyba nie „z wapnia”, to ideał, do którego powinniśmy zmierzać.

Wobec tego zbiór „Kontury”, wbrew pozorom, nie jest pesymistyczny, a jego nuta odgrywana na kanwie lirycznej nie jest wcale smutna. To jest prawdziwa rozpacz nad człowiekiem, który nie znajduje już innej możliwości werbalizacji swoich emocji. Ironiczność wpleciona w wiersze Kuźnickiego, na pierwszy rzut oka niedostrzegalna, zdaje się mówić jednak więcej niż lapidarne teksty. Drwina poszerza przestrzeń odczytania tekstu, organizuje go, przelewając się w jego centrum i przepełniając niczym czara goryczy.

Ludzka egzystencja w przestrzeni względności, gdzie „prawda zależy” właściwie od czego, od zdolności wykorzystania tych zależności, czy może od odkrywanej roli na scenie świata, jak zdaje się na to wskazywać „Operetka”, to najbardziej nadwątlony obszar dla człowieka XXI wieku. Poszukiwanie „głębi”, a przynajmniej jej „fasadowości” zdaje się penetracją nieprawdziwą, bowiem jest sposobem poznawania rzeczywistości tylko oddolnie. Zdejmowanie masek niczego nie zmienia, jeśli pod nią odnajdziemy maskę kolejną.

Wielowymiarowe potraktowanie świata przez Kuźnickiego przy przyjęciu różnych odcieni prawdy zdaje się nie tylko świadczyć o polisemantyczności interpretacji jego, co mogłoby zostać poczytywane za zjawisko jak najbardziej pozytywne, lecz braku prawdy jedynej, której odnalezienie „po konturach” jest już nierealne. Dlatego spotkanie ze swoim człowieczeństwem „w lewej komorze z gazy” zdaje się aż tak nierealne. „Watowata” struktura rzeczywistości, będąca iluzją rozciągającą się od tu i teraz „do słodkiej faktury do pierwszej gładkości”, to kreacja świata niby-prawdziwego, istniejącego na wzór snu z zarysem konturów.
Świat Kuźnickiego zdaje się potrzebować wyraźnego oczyszczenia, czego doskonałym przykładem jest „Elegia dla przyjaciela”.

Apokaliptycznie skrojona wizja końca obecnej rzeczywistości to kolejna przyczyna rozpaczy bohatera lirycznego, który ubolewa nad stratą prawdziwości świata, idealnego człowieka, aż w końcu nad nieuniknionym „zamknięciem się” wszystkiego, co jeszcze prawdziwe pozostało. „Obrót o sto osiemdziesiąt stopni” może stać się przyczyną kryzysu mentalnego człowieka o kredowym „kręgosłupie moralnym”. Bo skoro już stracił wszystko, zwątpił w istotę rzeczy, to dlaczego ma również poczuć brak tego, co nieskalane ludzką ideologią, nieprzesiąknięte kłamstwem? To jest przyczynek do snucia głębokiej pieśni żałobnej nad stratą tego, co jedynie istotne. Nowa wartość quasi-starotestamentowa (ujawniająca się w przywoływaniu przez Kuźnickiego tradycji biblijnej) zdaje się konstytuować „zarzewie pokoju”, wyraźnego kompromisu siebie z samym sobą.

Co dzieje się w człowieku, który ma tylko „lewą komorę z gazy”? Okazuje się, iż to nie człowiek jest całkowicie zainfekowany obojętnością, jak zdaje się wskazywać na to Kuźnicki w „Intymnościach”, bo przecież odczuwa, komunikuje się „zwężaniem i rozszerzaniem” swoich „źrenic” z drugim człowiekiem, lecz to coś istniejące ponad nimi nadwyręża, ogranicza ich relacje. W jego mniemaniu człowiek nie jest pustką do wypełnienia, lecz czymś już kompletnym i ukonstytuowanym. Potoczne sformułowanie „oczy są zwierciadłem duszy” nabiera jego zdaniem istotnego znaczenia, bo to zwierciadło można łatwo stłuc, zasłonić, odstawić na strych z uwagi na jego starość.

Preparowanie ludzkich emocji, pozbawianie ich udziału w „komunii” dusz, a odsłanianie somatycznego wymiaru jego istnienia wydaje się u Kuźnickiego zabiegiem celowym. Bo przecież obok „komunii kongregacji” pojawi się reminiscencja „Lekcji anatomii doktora Tulpa”: „cisza że oko wykol w tej ciszy kładą cię na stół rzezają rzęsy”. Poszukiwanie w człowieku duszy, której być może nie ma, zostaje strywializowane. „Badanie drugiego dna oka” zdaje się wiwisekcją człowieka dokonywaną bez skrupułów, bez zwrócenia uwagi na emocje, związane paradoksalnie z ludzką duchowością.

Ten sam dramat mówienia o człowieku, o którym się nie mówi, rozgrywa się w „Białej myszy”. Również tam stawia Kuźnicki pytanie, dlaczego regresja refleksji ogólnoludzkiej postępuje tak gwałtownie, mimo rzekomego ponawiania tego problemu w przestrzeni kulturowej? „Tekturowość” świata zdaje się wielokrotnie sygnalizowana przez poetę, stając się równolegle odpowiedzią na to pytanie. Jak poradzi sobie z tym czytelnik to kolejne postpytanie domagające się odpowiedzi.

Sławomir Kuźnicki „Kontury”, Wydawnictwo FORMA i Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin 2018, str. 48

Anna Łozowska-Patynowska