Wiejski ogród rozkoszy
Elżbieta Juszczak
NA WSI
Na wsi pełno czerwonych obór, bo z cegły.
Słońce jak plaster przykleja tam miód.
Chciałabym nieść mleko w kance,
przyglądać się kawce i milczeć.
Nawet nie wiem, czy jestem tym plastrem,
słońcem, czy tylko dzwoneczkiem,
który ciągle dzwoni: ty, ty, ty.
SZCZĘŚCIE
Ile szczęścia z powodu czerwonej dachówki,
z powodu jabłoni, co stoi w cudzym ogrodzie.
Ile szczęścia, gdy patrzę to w pole, to w niebo,
z powodu kamienia, o który się potykam.
Ile szczęścia, że powietrze ostre
chwytamy zachłannie pierwszy raz tej wiosny.
I choć ziemia się kręci niczym bąk w przestworzach,
nie zbywa nam miejsca ani darów ziemi.
SUKIENKI
W dzieciństwie miałam modry płaszczyk
z zawiązywanymi pomponami.
Być może motyl robił sobie z nich zabawkę,
kiedy brodziłam w trawach jak bocian.
Któregoś lata moja sukienka była bardzo kolorowa.
Może dlatego kochało mnie kilku chłopców.
Nawet nie wiem, czy o tym wiedziałam,
śmiałam się i biegałam aż błyskały kolana.
Mam teraz bardzo piękną sukienkę
ani dla dzieciństwa ani dla starości.
No i co, podobam się, co nie ma znaczenia.
Świat taki duży, a ja ciągle mała.
Kto by przypuszczał, że nie wypada już
założyć białych pończoch i ust umalować zbyt różowo.
Świat ciągle jest zagadką,
kołyszą się drzwi, kołysze się dzwonek .
WYJŚĆ Z DOMU
Jakie ludne miasta, jakie ciche wsie,
jaki żuczek pod baldachimem łopianu.
Jakie drobne ręce, jakie ciche oczy
na końcu świata, w zapadłej głuszy.
Jaka cisza we mnie z powodu lasu i pól
i twojej sukienki jak płomień makowy.
Niewiele rozumiem, pochylam się nad kartką
i widzę drobną zieleń brzozy.
I ciebie jak wytrwale pracujesz,
pochylasz się nad kartką, zaczerniasz ją, piszesz.
CUDA
Wiejskie życie, oto co mi przeznaczone,
bez wygód i bez specjalnych uniesień.
Ciche i skromne,
gdzie jedyną rozkoszą zaglądanie w oczy żonkilom.
Oto w dzień czy w noc rozchyla się świat
ścianą drzew , mocnym wiatrem w rozłogach.
Nie takiego życia chciałam, nie takiego pragnęłam,
narodzona nago, zakrzepła w ciemności.
Trzeba się pogodzić i przyjąć należne miejsce
w życiu darowanym cudami.
Cud kwitnącej jabłoni, cud wiejskiego kwiatka,
cud ptaka krzyczącego ochryple.
JEZIORO
Ulubione jezioro patrzyło w twarz nieba,
dzieci wypływały na środek i skakały
z pontonów. Jaka cisza, jaki świergot.
Jagody wisiały na drobnych gałązkach
kołysał się motyl. Świat zastygł,
płynęły obłoki.
Dzień był zwyczajnie piękny, a świat podzielony
na islam i chrześcijaństwo.
Ani dobry ani zły.
Człowiek z Tybetu spoglądał w przepaść,
nie dochodziły go jęki Afryki
ani rozmowy rolników i ludzi korporacji.
Nie znałam go, nie mówiłam jego językiem.
Wiedziałam, że świat ciągle stawał się, przemieniał
i wygrywają ludzie opętani.
Byłam jednak po stronie ludzi mrówczej pracy, silnych.
Wierzyłam, że nie stoczymy się w otchłań.
Tu nad jeziorem, w ten zwyczajny dzień.
SZMACIARKA
Natura ludzka zła jest,
a plemię ludzkie podłe i zapalczywe.
Po trawach rozległych przechadza się żuk
w zielonej pelerynie.
Żuku łaziku,
podaj mi rękę – zatańczymy.
Przy ciemnym rowie niezapominajka,
niebieska, bo umyła się w niebie.
Niezapominajko niebieska
podaj m i rękę – zatańczymy.
W wiejskim ogrodzie łatanie butów,
cerowanie szmat, wiązanie sznurów.
Mam dziurę w głowie,
Napcham tam szmat i zabiję na głucho.
Elżbieta Juszczak
Przeczytaj też wcześniejsze wiersze E. Juszczak w dziale ‘poezja'