Tylko dla dorosłych
Wojciech Czaplewski
Pełno ran, pełno śmierci; wiązną konie w mięsie,
Krew się zsiadła na ziemi galaretą trzęsie;
Ludzie się nie dobici w swoich kiszkach plącą;
Drudzy chlipią z paszczęki posokę gorącą -
tak opiewał wojnę z Turkami siedemnastowieczny poeta Wacław Potocki. I nie była to żadna nowość. O sześćset lat starsza Pieśń o Rolandzie śpiewa: Strzaskał mu tarczę całą w złociste kwiaty, wysadził mu ślepia i mózg spływa mu aż do stóp. Czy mam się cofać aż do Iliady, do czynów Hektora w bitwie z Grekami? Przecież wiadomo, że krwawa przemoc, tak jak w życiu, w sztuce obecna była od jej początków. A jednak coś się zmieniło.
Przemoc jest już nie tylko – jak dawniej – tematem, lecz także – dziś – tworzywem sztuki.
Goya malujący egzekucję (lufy karabinów półtora metra od białej, jakby świecącej własnym światłem koszuli, człowiek o wielkich oczach), czy Breughel tortury (encyklopedyczny zestaw scen mąk i różnorakich form kaźni), pokazują zło, portretują swój sprzeciw, używają swego talentu i umiejętności, żeby nazwać nikczemność świata, ludzką podłość, skażenie ludzkiej natury. Tarantino w „Pulp Fiction” używa przemocy jak intelektualnych barwnych puzzli, jak farby, maluje przemocą pełen uroku, dowcipny obraz, podobnie jak autorzy „Lobo”, modnego, ociekającego krwią komiksu.
Przemoc jest wyrządzaniem krzywdy w celu osiągnięcia przewagi. Zarówno wtedy, kiedy pan wychodząc na posiedzenie senatu każe wychłostać niewolnika, jak i wtedy, gdy niewolnik okręca swój łańcuch wokół szyi ulubionego pańskiego psa. Przemoc stosuje się dla korzyści: cezar mordujący arystokratów w celu przejęcia ich majątku, nastolatek podrzynający gardło koledze z klasy w celu przejęcia jego walkmana. Przemoc stosuje się dla władzy: „fala” w szkole i w wojsku, więzienia polityczne, wojna i aborcja. Dla czystej ekspresji, jako akt samorealizacji: mordobicie na dyskotece, komornik u nędzarza, gwałt. Dla radosnej destrukcji: kibice po meczu, niszczyciele ławek w parku, uczniowie z karabinami maszynowymi, niektórzy samobójcy.
Przemoc może być jawna i brutalna jak cios kastetem, bądź ukryta, przywdziewająca maskę miłosierdzia, jak kuszenie diabła. Jej narzędziem może być siła albo kłamstwo. Realizowana przez śmierć, ból, lęk i kontrolę myślenia, zwaną też praniem mózgu. Na co dzień najbardziej boimy się tej najprostszej: ciosu szyjką od butelki w gardło dla paru złotych na wino, zglanowania przez bandę skinów dla czystej przyjemności. Podtrzymują w nas ten lęk codzienne rewelacje o bestialskich mordach, topieniu niemowląt, gwałceniu uczennic, mafijnych porachunkach i bójkach na meczach.
Za terapię służy nam druga twarz lęku – nienawiść. Pukaniem w czoło kwitujemy naukę o drugim policzku i miłości nieprzyjaciół, a jednocześnie z uległą radością poddajemy się przemocy najbardziej wyrafinowanej, sączącej się w kłamstwach reklam, socjotechnice władzy, namowach komiwojażerów, przymusie przepisów, protezach wolności. Oburza nas jej forma najprostsza, zabijanie dla zysku lub przyjemności. Bez oporu poddajemy się najbardziej wyrafinowanej, praniu mózgu dla władzy lub czystej destrukcji.
A w sobotnie wieczory uruchamiamy magnetowidy, i w wesołym towarzystwie, dowcipnie komentując, paluszkami przegryzając, popijając piwkiem, oglądamy własną ciemną stronę: w zwolnionym tempie kij od palanta wgniatający się w twarz, skwierczące genitalia podczas przesłuchania, tapety zabryzgane krwią, wnętrzności na torach. Strach – para szklanych kul rozsadzających oczodoły.
Zawsze, wszędzie.
Wojciech Czaplewski
Przeczytaj też u nas inne felietony i prozy W. Czaplewskiego, a także w „porcie literackim” recenzje jego tomu esejów filozoficzno-literackich Pochwała niezrozumiałości (2013) oraz zbioru wierszy Próba czytania (2014)