„Późne popołudnie” Artura D. Liskowackiego

Категория: z dnia na dzień Опубликовано: 18.09.2017 Печать E-mail

Leszek Żuliński

DOJRZAŁE OWOCE

Artur Daniel Liskowacki to ktoś dla mnie ważny. Jego energetyczność twórcza jest godna podziwu, a na dodatek wszystko, co dotychczas wydał, to solidna robota literacka. Jest „wielowarsztatowcem”, to znaczy: poetą, prozaikiem, eseistą, autorem słuchowisk radiowych, krytykiem teatralnym… M.in. autorem wyjątkowej powieści Eine kleine (rok 2000). A także „fanatycznym obywatelem” Szczecina, któremu poświęcił wiele tekstów. W naszym pokoleniu Liskowacki to „firma wyjątkowa”. Jakby pokłosie dawnej solidności literackiej i szczególnego etosu, które dzisiaj powoli zamierają.

Lecz wystarczy tej preambuły, bo musimy kilka słów powiedzieć o najnowszym tomie poetyckim Artura pt. Późne popołudnie.

Wiersz tytułowy zbioru brzmi tak: Musisz stąd wyjść, póki wszystko zamknięte. / Musisz o tym zapomnieć, póki jeszcze pamiętasz. / Zostało już tak niewiele do milczenia, ocal / to, czego nie wiesz, przed próżnym słowem. // Musisz pozostawić to, co niosło się lekko. / Musisz wybrać miejsce, jeśli cie tu nie ma. / Nie lekceważ konieczności, tylko dzięki niej / masz prawo do tego, by odmówić i odejść. // Musisz odpowiedzieć, jeśli nie ma pytań. / I zaczerpnąć tchu, gdy wstrzymują oddech. / Przyjmij to, czego się dawno spodziewasz, / jak niespodziankę, od której bije serce. Hm, takie wiersze nazywano dawniej „przesłaniem”. Wiersz-przesłanie musi w nas długo dorastać; owoce z takiego drzewa można zrywać dopiero, gdy dojrzeją. Zabierając się do lektury tego tomiku, weźcie duży koszyk na plon poetyckiej mądrości i licznych przesłań. Zresztą nie belferskich, nie mentorskich, a raczej wyrwanych z trzewi behavioru.

Znalazłem i inne, osobliwe teksty. Do nich należy wiersz pt. Creme brulée, który wpadł Arturowi do głowy po naszej wspólnej kawce w kawiarence w Konstancinie (pobliski pensjonat literacki w Oborach jeszcze funkcjonował; Artur przyjeżdżał tu co roku). Oto on, ten wiersz: Piliśmy czarną kawę w białych filiżankach, / w słodkiej kawiarni, pośród pustych krzeseł. Było / ledwie parę minut po końcu świata, nie spóźnił się / na umówione spotkanie. Żaden z nas. Ale to on // miał dla mnie niespodziankę wspak. Idzie rak / i jasna panna w małej czarnej, niosąc nam / creme brulée. Cudnie, powiedział, i obrócił ją / ogonkiem na południe. Zna pani ten wierszyk. // Wzruszyła się tylko ramionami. W końcu był to / cudzy koniec. i nie miała dla nas nic oprócz / rachunku równych białych ząbków. Trwaliśmy / wniebowzięci, w usta, święty karmel kremu.
W rzeczy samej tak było! Ot, drobiażdżek taki, poniekąd „wierszyk okolicznościowy”, może nawet „towarzyski”, ale Artur tamto zdarzenie trawił i przerobił na coś nadrealnego i z lekka metafizycznego. Wdzięczna opowiastka, ale przekraczająca realizm.
W tym wielka siła Artura. On nie opowiada świata, on raczej prześwietla to, co w tym świecie osobliwe.

Tak, te wiersze mają osobliwą aurę. Są komunikatywne, a jednak tak „gęste”, że trzeba się w nie z uwagą wsłuchiwać. Bo Autor wchodzi pod podszewkę reizmu i zwyczajności. Tam, po drugiej stronie słów, dzieje się świat „głębi ontologicznej” (przepraszam za takie górnolotne sformułowania, ale diabli wiedzą, jak to nazwać). Nawet w zdarzających się tu epigramatach, jak na przykład w wierszu pt. Jednym słowem jest tu ogrom istotnej treści: To, o czym milczałem, / to wszystko nieprawda. / Chciałem być lepszy / niż mnie nie ma. Z pokorą / zmrużyłem usta do snu, / który po mnie przyszedł. / Otworzył mnie jednym / słowem, broczyłem całą noc. Proszę zauważyć, jaki tu ładunek emocji! A to „zmrużenie ust” to niby drobiażdżek, ale znakomity. Dlatego te wiersze trzeba czytać powoli i ze sporym zaangażowaniem własnego słuchu, będąc przygotowanym na „dramat” i „lingwistyczne cacuszka”.

Jest w tych wierszach coś awangardowego, czego zdefiniować nie umiem. Bo one niby czytają się „normalnie”, ale na tę pułapkę nie dajcie się nabrać. Liskowacki ma swoją dykcję i z nią tu należy się pobratać. Czasami zaskakuje nas też „zamierzony tradycjonalizm”. Dla przykładu taka oto strofa: Bawię się wierszami, maj mi wchodzi w usta / żuk mi włazi w oczy, rak w Lucynie został. / Forsycje się gryzą ze świerkiem w ogrodzie, / Ciebie także nie ma, który milczysz co dzień. No!, czysty postskamandrytyzm, ale tylko w wierszowym metrum – reszta już znowu „zliskowaćkała”.

Artur ingeruje także w społeczną i historyczną sytuację naszego pokolenia. Trudno doszukać się tu – na szczęście – jakiejkolwiek agitacji politycznej, ale mądrość jego „komentarzy” znowu wzbudza atencję. Między innymi polecam wiersz pt. Piosenka pożegnalna chłopców, który dla czytelników naszego pokolenia będzie czymś ważnym. Oto wyimek: …Chłopcy / trący prącie termometru, synowie Bahdaja, // Niziurskiego, Szklarskiego, i Liskowackiego / a jak! sobie poradzić z piaskiem, który nas /zasypał przed starymi, co nam wyrośli z ust / i kieszeni, gdzie zlepiona landrynka żuje tytoń. / Kto pierwszy się przyzna, że go nie ma, będzie / Szurkowskim, Jankiem Kosem, co znalazł ojca / w partyjnej legitymacji, granitem na centralnym / dworcu brzydszym od pociągu do nagrobków.
Arturze, tak!, pokolenie naszych ojców i nasze będzie – jak zawsze – rozpamiętywać swój czas. Na nic to się zda, niczego nie nauczy naszych synów. Żyjemy urodą poezji, ale w lustrze widzimy bazyliszka naszego czasu. Cóż nam zostało? Niewiele. Ale wykrzyczmy to, czego usta zatrzymać nie mogą.
Tak, to piękny, mądry, poruszający zbiór wierszy. Chyba ważny w dorobku Artura Daniela Liskowackiego.

Artur Daniel Liskowacki „Późne popołudnie”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2017, str. 94

Leszek Żuliński



Przeczytaj też na naszym portalu recenzje dwóch wydań zbioru opowiadań Capcarap (2008, 2014) A.D. Liskowackiego, jego opowiadania (dział "proza"), zapis słuchowiska Dwie bez cukru (dział „dramat”) a także recenzje zbiorów poetyckich To wszystko (2006), Po sobie (2010), Elegijki (2013), jak również książek prozatorskich: Mariasz (2007), Eine kleine (wyd. II - 2009), Scerco (2011), Murzynek B. (2011), Kronika powrotu (2012), Ulice Szczecina (ciąg bliższy) (2015) - w "porcie literackim"