Wiesława Urszula Kurek "Oddech Boga", Poznańska Fundacja Pomocy Twórcom, Poznań 2005, str. 72.

Категория: port literacki Опубликовано: 24.02.2010 Печать E-mail


Wanda Skalska


Są książki, z którymi nie wiadomo co zrobić. Mimo że na pierwszy rzut oka wyglądają pięknie – przynajmniej od strony edytorskiej.
Oto leży przede mną taki tom wierszy. Wydany solidnie: z twardą oprawą, wyklejkami, wykwintnym papierem, zupełnie niezłymi grafikami, ba – nawet z dołączoną płytą CD (z muzyką stanowiącą podkład dla czytelnika utworów). Więcej. Każdemu utworowi towarzyszy – uwaga! - tłumaczenie aż na trzy języki: angielski, francuski i szwedzki.
Przyjrzyjmy się jednak samym utworom. Jakie są? Ano – bez owijania w bawełnę - przyprawiające o cierpnięcie zębów. Przez rozpowszechniony między strofami banał i czułostkowy sentymentalizm. Przez zużyte do cna obrazowanie. To raczej sztambuchowe zapiski, niźli poprawnie napisane wiersze. Pełno tu „łez matowiejących” (albo „łez pełnych zachwytu”), „perlenia się ptasiego śpiewu”, „wspólnych rytmów serc”. Rozhuśtana autorka „w tęczowym rozbłysku mandali wieczności” chyba posiadła nieosiągalny stopień (parapsychicznych?)wtajemniczeń i wie sporo o „mądrości kamienia zaklętej w milczenie”. Nie wspomnę o pompatycznym tytule.
Złośliwie wyjmuję z kontekstu tylko słabsze wersy? Czepiam się dla samego czepiania? To nie leży w mojej naturze. Oto początkowy fragment jednego z wierszy:

Ziemianie czują się
pępkiem wszechświata
swoją żywicielkę
zamieniają w śmietnisko
zbroczone krwią
ruch Ziemi zakłócają
oceany łez
czy starczy dobroczynności
naszego słońca
księżyce innych planet
wypełnia niepokój (...)

Mnie także po lekturze tego zbioru zaczął wypełniać niepokój. Poważny niepokój.
To kliniczny przykład przerostu edytorskiej formy nad treścią.
Przykra sprawa. Z książki telefonicznej wydanej w ten sposób byłby większy pożytek.


Latarnia Morska 3/2006