Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
„Moje listy do M.” Poliny Juckiewicz
Leszek Żuliński
AUTORKA BEZ „CERTYFIKATU” – NIEZNANA!
W absolutnej większości Autorzy drukują tomiki na różnych znanych portalach i u rozmaitych wydawców, których mamy sporo.
W zasadzie każdy tomik posiada certyfikat ISBN, czyli międzynarodowy znormalizowany numer książki służący do identyfikacji publikacji.
Tym razem nic to Autorki – Poliny Juckiewicz – nie obchodziło i wystarczył Jej tomik własny, pomijający wszelkie certyfikaty.
Jednak gdy te wiersze przeczytałem, to coś mnie w nich pociągnęło... Chyba ich znajomi – Ewa Lachowska-Żarska oraz jej małżonek Kazimierz Żarski – prawdopodobnie skusili Autorkę do samodzielnej książkowej publikacji, a nie do szukania wydawcy.
Koniecznie posłuchajcie jak Ona o sobie mówi: Jest we mnie wiele niejednoznaczności. Zaczynając od imienia – w dokumentach jest Polina, a chrzczona byłam jako Pelagia – „morska”, może dlatego uwielbiam wodę i najchętniej bym z niej nie wychodziła. Ale wyszłam, w Kijowie, co utrudniało mamie skończenia konserwatorium. Wyrosłam na piosenkach ukraińskich, na co dzień w rodzinie mówili po rosyjsku, przez ponad dwadzieścia lat uczyłam białoruskiego w szkole i na uniwersytecie, teraz nawet we śnie najczęściej myślę w języku polskim. Moja „przygoda” z polskim zaczęła się od śpiewania w polskim chórze i dziennikarstwa w Związku Polaków na Białorusi, a potem studiowania na Uniwersytecie w Białymstoku. Przez dziesięć lat byłam dyrektorem polskiej szkoły w Mińsku. Uwielbiam podróżować i robić zdjęcia. Nie mogę żyć bez poezji i muzyki, są mi potrzebne jak powietrze, lecz nigdy nie myślałam, że sama potrafię coś napisać. Potrafiłam, bo się zakochałam.
„Słowa i liczby (poemat podróżny)” Bogdana Jaremina
Klaudia Jeznach
GDY SŁOWO POŁĄCZY SIĘ Z LICZBĄ….
Nasze poszukiwania i nasza praca potrzebują idei wiodącej,
fundamentalnej wartości, która by nadała sens
i połączyła w jeden nurt badania uczonych,
refleksje historyków, twórczość artystów
i rozwijające się w zawrotnym tempie odkrycia techników.
Jan Paweł II
I.
B. Jaremin po raz kolejny dowodzi, że nauki o duchu i nauki przyrodnicze są ze sobą zespolone. Pytanie o człowieka jest także pytaniem o liczbę. Zcyfryzowany świat staje się niejako wykładnią słowa, a może nawet słowa zostają zdystansowane przez nachalne liczby? Jak w wierszu chaos, gdy „pasażerowie 8A i 8B od początku niby wiedzą, dokąd i po co zmierzają w nocnym locie P 8793 nad Europą”.
Czym więc jest rzeczywistość? Czy Jaremin próbuje ocalić słowa przed całkowitą ich destabilizacją? A może tworząc gęste sieci znaczeń, ukrywając słowa w egzystencjalnym rozgardiaszu, nakazuje zatrzymać się czytelnikowi nad każdym słowem i każdą liczbą? Aby w sposób sobie najwygodniejszy, łącząc to, co matematyczne i to, co humanistyczne próbować objaśnić świat? Być może autor w poetycki sposób sprawdza możliwość odnalezienia arche – jedynej, prostej i niepodzielnej zasady. A może jest to próba uchwycenia odwiecznie poszukiwanej Jedności? Jedno jest pewne: jest to zbiór bogaty w metafizykę, zaskakujący, niebagatelny, a jednocześnie bardzo subtelny.
może życie to woal, a podróż to powrót do siebie, jamais vu
Read more: „Słowa i liczby (poemat podróżny)” Bogdana Jaremina
Międzynarodowy Konkurs na Rysunek Satyryczny
Organizatorem konkursu jest Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Cypriana Kamila Norwida w Zielonej Górze.
Konkurs jest adresowany do osób, które amatorsko lub zawodowo zajmują się rysunkiem satyrycznym.
Tematem konkursu jest MASKA.
Ludziom żyjącym w 2021 roku, w czasie pandemii, hasło tegorocznego konkursu skojarzy się raczej zupełnie inaczej niż choćby jeszcze trzy lata temu. Teraz „maska” to najpewniej po prostu maseczka czyli ta chirurgiczna, FFP2, FFP3, N95, przyłbica, a nawet bandana i „komin”.
Nie zapominajmy, że temat „maska” to także punkt wyjścia do wielu innych skojarzeń i interpretacji. Stosowanie masek to bardzo stara, ludzka praktyka na całym świecie, wykorzystywana w rytuałach, ceremoniach, polowaniach, na ucztach, wojnach, w sporcie, teatrze. Maski teatralne, „upiór w operze”, pośmiertne maski, Zorro, Batman i Spiderman, maski karnawałowe, maskarada, maski przeciwgazowe, antysmogowe, weneckie, afrykańskie, na Halloween – to niektóre tylko skojarzenia z hasłem „maska”.
Praktyka stosowania masek nie obca jest zwierzętom, a nawet roślinom. Wszyscy więc stosujemy kamuflaż, grę pozorów, stroimy miny, przybieramy pozy, maskujemy się.
Rysownicy mają zatem całkiem sporą paletę skojarzeń do wyboru i liczymy bardzo na ich poczucie humoru, którego bardzo teraz potrzebujemy.
„I co dalej?” Wojciecha Kudyby
Stanisław Chyczyński
I TAK DALEJ…
Zastępca redaktora naczelnego miesięcznika „Twórczość”, profesor literaturoznawstwa i kierownik Katedry Polskiej Literatury Współczesnej i Krytyki Literackiej UKSW, Wojciech Kudyba, jak sam wyznaje: „od początku usiłuje godzić zainteresowania naukowe z pasją krytyka literatury i pisarza”. Jako poeta wydał siedem tomików poetyckich, a jako prozaik – pięć książek prozatorskich. Za ten spory dorobek twórczy zgarnął już kilka prestiżowych laurów (np. II nagrodę im. Rilkego w Sopocie oraz nagrodę im. Mackiewicza w W-wie). Teraz zaś, jakby dla ugruntowania swojej wysokiej pozycji pisarza, wydał zbiór opowiadań „I co dalej?”.
Zbiór „I co dalej?” mieści pięć opowiadań współczesnych, z czego niektóre były wcześniej drukowane w różnych czasopismach (np. w „Arcanach”). Tytuł jest wyrażeniem, jakie nie pada (bezpośrednio) w żadnej ze składowych opowieści, ale wyeksponowany na okładce z reprodukcją symbolicznego obrazu Cezarego Sienkiela nabiera dodatkowej mocy intelektualnej. Trzeba przyznać, że tytuł ten to kapitalny pomysł autorski, gdyż: intryguje, pobudza do osobistej refleksji, wreszcie – wyraża filozoficzny niepokój o dalsze losy postchrześcijańskiej kultury Zachodu. Komuś może się kojarzyć nawet z głosem wołającego na puszczy, świetnie – wszak nie jest to zapewne chybiony trop hermeneutyczny. Wydaje się, że najwyraźniejszą przesłanką do wysnucia takiej konkluzji jest tutaj końcowe opowiadanie „Niech im świeci”, które wywarło na mnie największe wrażenie (może dlatego, że d l a m n i e premierowe, w przeciwieństwie np. do „Jest, jak jest”). Autor, w sposób niezwykle sugestywny, naprawdę po mistrzowsku, namalował deprymującą scenkę rodzajową (z francuskich realistów rodem), czyli współczesny pogrzeb katolicki, legitymując się przy tym imponującym znawstwem tematu tak od strony liturgicznej, jak i psychologicznej.
„Śmiech Chryzypa” (odcinek szesnasty)
Jerzy Żelazny
WIECZORNY DZWON
Myliła się Truda, ci dwaj, w tym czasie, gdy wjechała w las, wyprzedzili ich, czekali w posiadłości Gregora, nie ujawniając swej tam obecności.
- Jedziemy do Gregora, już mówiłam – powiedziała Truda, uruchomiając silnik. - To już niedaleko. Prześpimy się, zjemy śniadanie, wrócimy, gdy się w mieście nieco uspokoi, opadnie kurz. Władze ustalą, co się stało bez potrzeby przesłuchiwania nas.
- A któż to jest ten Gregor? – niepokoił się Jerski. - I jaki kurz opadnie, o czym ty mówisz, Trudchen, do cholery?
- Nie mów do mnie Trudchen. To zdrobnienie może używać tylko Juras. Bo on mnie wyciągnął od saksońskiego bauera, u którego z ziemi wgrzebywałam szparagi. To ciężka harówa, krzyż boli, ręce, nawet dupa, bo trzeba się schylać. Jurasa spotkałam na targowisku, gdy sprzedawał te swoje cudactwa. Wywiózł mnie z tego piekła szparagowego, wziął do domu, dał kąt do spania, pokochał – niepytana opowiedziała fragment swego życiorysu, przemilczając istotne i ciekawsze momenty.
- Nie przesadzaj, Trudchen. Ja bym miał pokochać takie przemądrzałe babsko - oburzył się Karniewski, ale to ostatnie słowo wypadło miękko, czule.
- No, ładnie, ale po co jedziemy do tego jakiegoś Gregora? I powiedz, Jurasku, czemu wyciągnąłeś mnie z tego waszego KWAK-u, wplątując w jakieś operacje, a może batalie, czy proceder zwalczania, a raczej unicestwiania, bezdomnych pijaczków, kloszardów i innych zasrańców. I to w wyrafinowany albo bzdurny sposób, a na pewno zbrodniczy. Czy my teraz będziemy ciągle uciekać i co rusz natykać się na czyny haniebne? I po co jestem wam potrzebny? Ja się nie nadaję na terrorystę.
- Terrorysta! Cóż to ci skacze po głowie? Masz patrzeć, żebyś wiedział jak tu jest – zamiast Jurasa odpowiedziała Truda. On milczał, jakby był bezwolny w rękach Trudy. – Tobie zdaje się, że śnisz, że to, co powoli odkrywasz, jest snem. Chcę cię przebudzić, żebyś jako pisarz dał świadectwo. Bo dzieją się wiekopomne sprawy.