"Nihil Novi" nr 26

Category: z dnia na dzień Created: Wednesday, 25 April 2012 Published: Wednesday, 25 April 2012 Print Email

Nie bez kłopotów, bo istnienie pisma bywało już zagrożone, ukazał się nowy numer magazynu literacko-artystycznego "Nihil Novi". Wychodzący w Kalwarii Zebrzydowskiej nieregularnik zawdzięcza swój byt determinacji Stanisława Chyczyńskiego - filozofa, poety i prozaika. Jak zaznacza we wstępniaku, Kalwaryjczyk żegnał się z czytelnikami już siedmiokroć; przecież to śmieszne! A może wizja porzucenia to wynik owej tęsknoty do niezmienności? Czyż trwałe porzucenie nie jest negatywnym spełnieniem potrzeby status quo? Życie jest sztuką rezygnacji, albowiem nie można mieć wszystkiego. Ale skądinąd chciałbym wreszcie wygenerować kolejny, zwyczajny, modelowy numer o stałym formacie. - Żaden specjalny, żaden nadzwyczajny, żaden pożegnalny.
I taki numer mamy. A co w nim?

Magazyn otwiera gość specjalny "Nihil Novi" - krakowski poeta Wojciech Kawiński, z notą i fotą, a też garścią wierszy. Kolejną stronę pieczętują utwory poetyckie Andrzeja K. Waśkiewicza - m. in. krytyka literackiego i edytora (także z notą i fotą).
Poezji tu bez porównania więcej. Rzec można - zatrzęsienie. I tak swoje utwory - od jednego do kilku, tworzone wierszem białym lub strofiką tradycyjną - publikują: Inga Malina (Myślenice), Sławomir Rudnicki (Puławy), Henryk Rejmer (Warszawa), Anna Błachucka (Małogoszcz), Wojciech Łęcki (Płock), Irena Zguda (Lanckorona), Róża Pisarczyk (Poznań), kolejne dwie prezentacje z notami i fotami - Erwin Kruk (Olsztyn) oraz Genowefa Rakszewicz-Chyczyńska (Łomża), dalej Piotr Szewc (Warszawa), Lech M. Jakób (Kołobrzeg), Andrzej Pacuła (Bochnia), Jerzy Grupiński (Poznań), Piotr Oprzędek (Stróża), o. Błażej Budnik (Kraków), Jacek Hnidiuk (Lublin), Michał Wierzejewski (Kalwaria Z.) i Liliana Lenik (Kalwaria Z.). Z wymienianych przy nazwiskach miejscowości widać ogólnokrajowy zasięg. Nadto mamy także przypomnienie fragmentu wiersza "W pracowni" Zbigniewa Herberta oraz "Sonet zawichostski" Mirona Białoszewskiego.

W pierwszym tegorocznym numerze znajdziemy też prozę Jerzego Szatkowskiego, Jolanty Szymskiej-Wiercioch i Bożeny Budzińskiej (1957-2005), której kolorowy portret, stylizowany na Matkę Boską, autorstwa Zbigniewa Ikony-Kresowatego, znajdziemy na okładce pisma.
Co jeszcze? Esej "Progres czy regres?" rozważający sprawy i sprawki postępu cywilizacyjnego. Autor ukrywa się pod pseudonimem Hrabia de Barane. Dalej felieton "Czarne czyli białe" publikuje naczelny magazynu.

W dziale recenzji omówienia siedmiu książek. I tak Maciej Urbanowski pisze o zbiorze wierszy Wojciecha Kawińskiego Skoro świt (2010), Wojciech Wiercioch o tomie poetyckim o. Błażeja Budnika Dotykając codzienności (2011), naczelny "Nihil Novi" o prozie Stefana Pastuszewskiego Dziś (2009), Tadeusz Zawadowski o zbiorku wierszy Izabeli Iwańczuk Lunatycy (2008), Barbara Witucka-Filipiak o tomie esejów Stanisława Chyczyńskiego Życie poza nawiasem (2010), Katarzyna Sosin o wyborze wierszy Piotra Oprzędka Krople odmierzanego czasu (2011) i ponownie naczelny NN, tym razem o mikropowieści Piotra Bednarskiego Z niedzieli na poniedziałek (2010). Na marginesie zauważmy, iż trzy ostatnie książki spośród wymienionych recenzowaliśmy również w "Latarni Morskiej".

Dwie domykające strony niosą dwa materiały. Ryszard Kowrygo publikuje artykuł "Ruch Autonomii Śląska - próba rekapitulacji", zaś Wojciech Wiercioch pisze list do naczelnego NN, zatytułowany "Polska to jest dziki kraj!!!" (datowany 14.02.2011 r.). Epistoła to pełna żaru, biorąca na celownik "kretynokrytyków". Że temat istotny dla literatury, mały fragment.
Pani Sobolewski smuci się: "Po 1989 r. miało nastać co najmniej Dwudziestolecie Międzywojenne, eksplozja arcydzieł i stylów, nowy Schulz i nowy Gombrowicz. Wyszło inaczej, co nie znaczy źle". Czyli jak? Ani tak, ani siak - nijak. Bo jeśli "mówienie Masłem jest podstawą lansu", a dresiarski bełkot i gadki kiboli uznaje się za przełom w literaturze - na głowie zapala mi się kogut i zaczyna wyć syrena alarmowa!
Jeśli nie jest źle, to dlaczego jest tragicznie (pomijam poezję, aforystykę i reportaż, stojące na światowym poziomie)?! Czemu krytyków nazywam kretynokrytykami? Bo Polska to "federacja niepodległych nisz": lokalne, prowincjonalne ogniska kreatywności (jak Nowy Targ czy Kalwaria Zebrzydowska) nie są zauważane przez jaśniepańskie salony krakówka czy warszawki. W czym problem? "Problem w tym, że nisze stają się gettami, bo nie ma nikogo, kto mógłby poetów z nich wyrwać. Krytycy unikają jednoznacznych ocen, nie chcą tworzyć hierarchii, bo wiedzą, że i tak nie ma szans, by wszyscy ją zaakceptowali" - pisze Katarzyna Janowska, naczelna "Przekroju" (ale w swoim tygodniku nie robi nic, by tę sytuację zmienić). Jeśli krytycy boją się oceniać, a więc i promować, nie wykrystalizuje się (subiektywnie) obiektywny kanon literacki. Gdy nie ma krytyków ani kryteriów - największą siłę przebicia zyskują Krewni i Znajomi Królika.

Jednak nie dajmy się uwieść frustracji u końca lektury nowego numeru "Nihil Novi" - kontemplując III stronę okładki z kolorową reprodukcją fragmentu grafiki komputerowej Zdzisława Beksińskiego, zaś na IV stronie okładki barwny rysunek Kazimierza Wiśniaka "Natchniony Adaś wiersze pisze...". Dużo w NN poezji i o poezji, zatem niechaj za pointę służy celna myśl Jakuba Werbińskiego wyjęta z garści aforyzmów zamieszczonych pod rysunkiem K. Wiśniaka:
Nie każdy czyta poezję, ale w tym jest jej siła.