Koszaliński "Miesięcznik" nr 5/6 (118/119) 2010

Category: z dnia na dzień Published: Thursday, 03 June 2010 Print Email

Nowy, podwójny numer koszalińskiego pisma społeczno-kulturalnego "Miesięcznik" przynosi wiele omówień regionalnych zdarzeń. Między innymi są to prezentacje wystaw prac Anny Szklińskiej i Ewy Miśkiewicz, tomiku poetyckiego Grażyny Mularczyk-Skarżyńskiej W cieniu ze światłem, sporo jest o działaniach teatru "Dialog". Są też ciekawe materiały o Austriackim Forum Kultury w Polsce (pisze Wiesław Olbrych), muzyce Chopina (Jerzy Żelazny) oraz artykuł Anny Mosiewicz podniecający księgolubów: "Drukarz królewski, król drukarzy".
Jednak na plan pierwszy wybija się mocny wywiad z Romanem Śliwonikiem.

Rozmowę, zatytułowaną "O oswajaniu i kochaniu słów i o tym, kto pisze za poetę, a także o znakach przyzwalających na wyjście z podziemia", przeprowadził Ryszard Ulicki.
Jak znaczącym twórcą jest Roman Śliwonik, chyba nikogo nie trzeba przekonywać. To przede wszystkim przedni poeta, ale także prozaik, autor sztuk scenicznych i scenariusz filmowych, publicysta. Był m. in. współzałożycielem i redaktorem głośnego ongi czasopisma "Współczesność". Postać niepokorna i niebanalna. Ktoś taki ostro widzi i nie kryje swoich poglądów za parawanem koniunktury czy tak zwanej poprawności.
Tak odpowiada na jedno z pytań:
Pytasz jak się ma polska literatura, zwłaszcza poezja (...). Poezja zawsze była czytana przez elity, do których należeli również poeci. Teraz poetów jest około miliona, którzy nikogo nie czytają, nic nie czytają oprócz swoich wierszy. (...)
Ponadto poezja jest nieczytana, ponieważ zniknęła treść i forma, pozostał bełkot, nieraz nazywany eksperymentem. Może u niektórych czytelników poezja pobudza wyobraźnię, czasem intelekt, ale to dotyczy małej grupki osób. Zaciszne enklawy, które utworzyły się w Polsce, wokół co znaczniejszych miesięczników, czytających tylko siebie. Zaciszne oazy grafomanii. Czasem i tam trafi się znaczący poeta.
(...)
Jak wiesz, wśród poetów zawsze trafiali się zaradni i zawistni. Teraz zaradni są już wszyscy. Dzielę piszących na poetów prawdziwych i zaradnych, to jest przeciętnych. Ci ostatni rządzą pismami, a szczególnie TV i radiem. W radiu jest jeszcze jako tako, natomiast telewizję opanowała silna grupa przeciętnych, a ci popierają swoich przeciętnych. Trwa to już latami i będzie trwało, bo poeci dworscy zawsze się przydadzą. Nawet wybitni naczelni recenzują swoich, a niektórzy z nich (orły) zaskakują mnie swoją zaściankowością.