„Perła i cień” Alana Migonia

Category: z dnia na dzień Published: Sunday, 25 April 2021 Print Email

Anna Łozowska-Patynowska

 

GDZIE SZUKAĆ HISTORII CZŁOWIEKA?

 Alan Migoń poszukuje odpowiedzi na pytanie, kto lub co jest naczelną siłą stwarzającą świat i podporządkowującą powstałe na nim istoty brutalnym prawom. Jego metafizyczna wędrówka w nieznane przypomina miejscami filozoficzny dyskurs, przesiąknięty jednak niekanonicznością. Próba poznania, a może i poznania właściwości Absolutu, który, jego zdaniem, jest wszędzie, ale i nigdzie, okazuje się nadal próbą. Nieustane repetycje wzorów istnienia, ponawianie pytań trudnych i złudnych, nieustanne drążenie wątków refleksyjno-wizyjnych okazują się zalążkiem nieustannie udzielanej odpowiedzi, która jednak nie ma końca, choć posiada pewną prawidłowość i strukturę mentalną.

 Perła i cień, ten tytuł nie daje czytelnikowi spokoju. Owa perła „ponadistnienia” jest obecna w bezczasie i bezkresie, z kolei cień jest tylko marnym jej odbiciem, nietrwałym dodatkiem, byciem tylko na chwilę i w niedoczekaniu. Takie jest właśnie nasze życie wobec Absolutu, jest „niedoczekaniem” chwili spełnienia. Migoń zadaje pytanie, o to, czy jest ona możliwa. Mimo podkreślanej niby-pewności postawy oświeconego racjonalisty, odczuć można pewne napięcie sugerujące, iż egzystencja ma swoje przedłużenie i perspektywę późniejszą. Ewidentnie nie daje spokoju ani gwarancji założenie, że tak w istocie jest. Migoniowi, podobnie jak barokowym poetom, chodzi o zachowanie tej niepewności, świadomości rozdwojenia, która ma nas nieustannie wytrącać z przekonania, że trwanie jest jednolite i nieskończone.

 Wielość odwołań, sieć tekstualna stworzona przez poetę stanowi jedną z możliwości odpowiedzi na to pytanie. Tkanka intertekstualna utworu, wraz z priorytetowym przesunięciem czytelniczej uwagi na idee platońskie, okazuje się ważnym współistnieniem wyboru inspiracji.  Palimpsestowy wymiar tekstu Migonia ma pewien zakres artykulacji, rozszerzający widnokrąg obserwacyjny człowieka wkraczającego do świata, jego praw i wymyślonych przez samego siebie zasad możliwie nieprzystających do rzeczywistych, prymarnych procesów jego tworzenia. Obok filozoficznego podłoża grecko-rzymskiego sięga poeta po romantycznych twórców i ich  reinterpretację średniowiecznego mitu faustowskiego (Goethe, Doktor Faustus) oraz modernistycznych filozofów (Nietzsche). Tym samym pokazuje, jak cienka jest granica między literaturą, filozofią i religią. Opowieść o heroizmie stworzenia traktuje jako proces, który ma swoich pozornych kontynuatorów (Doktor Faustus).

 Poeta wskazuje na paradoksalne przekonanie, które w zasadzie tylko na pozór nazwać możemy antynomicznym: „z braku różnic rodzi się podział i wielość”. Owa inicjacja znaczeniowa, powstała w ówczesnym idealnym ogrodem Eden, wiąże się z postępującym, nieuniknionym różnicowaniem. Godząc przeciwności, tworząc splot znaczeń różnych Migoń trwa na mocnym stanowisku, iż holizm jest w stanie przezwyciężyć schematyzm, fragmentaryzm i retorykę zachodnią. Jak zatem rozumieć rodzenie się i namnażanie sensów jednych na drugich, pęcznieniu nowych znaczeń na starych korzeniach? Czy pogodzenie sprzeczności jest zatem możliwe, a może bardziej adekwatne i twórcze jest zaakceptowanie różnorodności, która nas otacza i nie pozwala na poukładanie? Na jakim stanowisku stoi poeta, czy sprzeczności być nie może? Dlatego ich przeciwstawność należy zrekompensować zniesieniem ich ciężaru? A może właśnie pogodzenie i zrozumienie ich wyjątkowej inności i wskazanie możliwości współpracy niesie nadzieję pojęcia pełni. Dlatego wątki podjęte przez Migonia rozpoczynają się od kosmosu, od subiektywnie przekazanej Pieśni kosmogonicznej, mitu stworzenia, którego obserwacja umożliwia unaocznienie rodzenia się wartości i antywartości.

 Teoria „odnicestwienia”, której zaufał poeta, jest wyrazem jego świętego przekonania, że zmartwychwstanie, jakkolwiek nie rozumiane, jest możliwe. Struktury poematyczne, zbudowane przez Migonia, mają korespondować z długim syndromem istnienia, trwania poza trwaniem, które jest przecież możliwe. Nie jest to jednak jedynie chrześcijańska wizja istnienia. Wszak Migoń wskazuje nam kilka potencjalnych ścieżek, niekoniecznie z takiej przestrzeni pochodzących. Tradycja grecko-rzymska, faustowska i biblijna pozostają ze sobą w nieustannej korespondencji. Jako czytelnicy mamy trudne zadanie konfrontacji ze znanymi motywami i archetypicznymi postaciami i ich spojrzeniem na świat. To daje wrażenie polifonicznej organizacji poetyckiej materii Migonia.

 Oprócz przemyślanej kompozycji jest jednak coś więcej, co każe wyjąć poza samą formę, która nie odgrywa roli pierwszoplanowej. Pisze Migoń: „nicość pragnie bytu / własnego objawienia / pragnie świata natury / by w swoim stworzeniu się przejrzeć”. Teoria odbicia rozumiana jest przez poetę jednak jako konfrontacja. Mistyczne tworzenie jedni, akcentowane przez filozofów Wschodu, zostaje jednak połączone z historiozofią Zachodu. Na łączeniu, a nie dzieleniu, opiera swój twórczy program twórca Perły i cienia: „by w świecie siebie rozpraszając / siebie objawić”. Rozważania o metafizyce bytu, jego rodzenia się i przekształcania, organizowania coraz bardziej złożonych form istnienia odbywają się jeszcze w „przedświtowych ciemnościach”, w preegzystencjalnej wizji, która układa się jako przypomnienie czy też łagodna reminiscencja w umyśle poety. Biblijny wątek słowa, które było na początku okazuje się inicjatorem całej opowieści o świecie. Cudownie wzrastający ekosystem stworzeń większych i mniejszych, oddychających sobą nawzajem, opiera się jednak już nie na zachodniej cyrkulacji mitycznej, ani też na jedynie chrześcijańskiej wykładni, ale także na tezach Wschodu. Jak inne jest to spojrzenie udowadnia nieco Leśmianowska kreacja świata stworzonego przez Absolut, świata który „jest jego bez kresu tkaną szatą”. Nieumiejętność wyznaczenia granicy między tymi podmiotami, ustalenie wewnętrznego „splotu” oraz pogłębienie problemu i rezonansu między procesami duchowymi bohaterów utworu między innymi decydują o tej właśnie wschodniej przynależności.

 Jakkolwiek by nazwać mit stworzenia, czy to sięgając do biblijnego Słowa czy też do Ojca Okeanosa – ewolucyjnie ważnego dla nas oceanu, w którym zrodziło się pierwsze życie, umysł ludzki nie jest w stanie pomieścić i przeanalizować fenomenu tej tajemnicy. Próba pogodzenia religijnej wykładni stworzonego świata z teorią ewolucji wydaje się nieracjonalna, lecz nie niemożliwa. Politeistyczny wzorzec, który pragnie postawić naprzeciw monoteistycznemu schematowi Migoń, okazuje się spójny w wielu miejscach z tym drugim. Paradoksalne założenia są nie tyle twórcze, co racjonale, choć nie racjonalistyczne. Przekonanie o enigmatyczności Absolutu i jego stworzenia, spowicie tajemnicą niemożliwości zrozumienia krystalizacji wszelkich form powołanych do życia stają się podłożem poetyckiego projektu, łączącego w sobie materię różnorodną i nieokiełznaną. Czy jednak przypadkiem w tej dysharmonii nie buduje się jakiś porządek, logiczny ciąg zdarzeń i wątków nawzajem się dopełniających? Metafizyka jest zasadniczo mocną stroną zbioru tekstów Migonia, antyemocjonalną i doskonale widoczną, a także spójną z różnorodnością kulturową, po której brzegach poeta się porusza.

 Epifaniczny wymiar książki Migonia wynika zapewne z filozoficznego pokładu semantycznego tekstu. Literatura idzie tu w parze z filozofią, dokładniej z epistemologią do tego stopnia, że miejscami trudno jest je oddzielić. Dlatego „cofanie się ku podstawom świata” determinuje większość  procesów poetyckich przebiegających w Perle i cieniu.
 Relacja liryczna Migonia jest nie tylko głębokim zanurzeniem się w doświadczenie stworzenia. Jest także próbą zrozumienia relacji człowieka ze światem, a właściwie determinanty kierującej jego zachowaniem i ich skutkami. Absolutne wypadnięcie człowieka z linii człowieczej skutkuje tym, że „Uchodzi jednak uwagi ludzi, co czynią na jawie, tak jak zapominają, o czym śnią”. Nieadekwatność czynu do idei wyznawanych przez platońskich kontynuatorów okazuje się przyczyną dyskusji Migonia o człowieku. Fragment autorstwa Heraklita z Efezu jest dla poety pretekstem do snucia refleksji ponadczasowej, przejawiającej się poprzez wieki.

Ta koncepcja ma wszakże długie rozwinięcie w Perle i cieniu. Migoń łączy ze sobą wiele tematów, rysując sieć wzajemnych relacji i związków. Problematyka moralna splata się z religijną i egzystencjalna, tworząc nierozerwalny cykl samoargumentacji, dlatego choć: „życie okupione jest śmiercią i umieraniem”, to jednak „kto ponosi śmierć za przyjaciela nieśmielenie żyje”. Zatem człowieka, aby odnaleźć siebie, musi siebie zanegować, skompromitować się w oczach świata, oddać wszystko, by otrzymać kategoryczne nic.

 Z tego powodu Chrystus staje się w tekście Migonia znaczącym symbolem wyzwolenia z okowów tych, którzy „ślepo wierzą cieniom”. Koncepcja jaskini platońskiej, bardzo jasno wyłożona, a korespondującą z tym problemem, odsłania zagadnienie podążania za prawdą. Chrystus jest nie tylko tym, który „rozpostarł siebie/ otaczając świat od środka/ od wewnątrz i od zewnątrz”, a jednym z wielu, który dał się zabić, by nie umarło „światło prawdy”. Dobro, które jest celem, przedstawił Migoń jako odważne i nieustraszone, niezależne od konsekwencji, a to łatwo odnieść już do naszych codziennych sytuacji. Dziś niewielu jest takich Chrystusów, tych którzy chcą poszukiwać sprawiedliwości i zrozumienia świata. Zadławienie kłamstwem, które poeta kojarzy z „ciemnością”, jest jedyną aktualną perspektywą, rzeczywistością najlepszą z możliwych. Jej sztuczny wymiar może zostać zdemaskowany, bo oto bohater utworu „widział jasno w ciemnościach”. Dlaczego jednak nienawidzący woleli „Zabić niż wystąpić z ciemności”? Czy również dziś nie dostrzegamy zła a może nie chcemy go dostrzegać, eliminujemy je ze swojego życia, spłaszczając swój własny byt. Po raz drugi, i kolejny Migoń zdaje się pytać, dlaczego? A pytanie wrzucone zostaje w próżnię cienia… Bo przecież, jak argumentował Nietzsche przytoczony przez liryka w kolejnej części „Labirynt. Tezeusz i Ariadna”: „Kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie”. Przerażająca jakość zła jest stałą częścią przekazu Perły i cienia, choć w niektórych momentach można tu mówić o kamuflażu braku, z którego właśnie wyziera.

 Mistyka Chrystusowa, przenikająca dalszą refleksję Migonia, otrzymuje znaczącą rolę dzięki zmartwychwstałemu bohaterowi mitu stworzenia. Tylko właściwe zrozumienie misji człowieczej, wola poznawania i ocalenia w sobie tego, kim się jest, jakkolwiek proste by to nie było, stanowi ochronę przed tym wszechobecnym złem, dlatego przyjmujemy bez jakichkolwiek wątpliwości stwierdzenie: „pamiętam że jestem tylko człowiekiem/ pamiętam że jestem tylko człowiekiem”. To poznanie przynieść może doznanie smaku miłości, która sprawia, że człowiek w końcu zbliża się do swojej małości i ją akcentuje. Wtedy już wie, że w obliczu natury jest tylko „płatkiem kwiatu i śniegu”.

Alan Migoń „Perła i cień”, Wydawnictwo ANAGRAM, Warszawa 2020, str. 240

Anna Łozowska-Patynowska