„Perpendykiel” Anny Luberdy-Kowal

Category: z dnia na dzień Published: Wednesday, 27 January 2021 Print Email

Leszek Żuliński

WAHADŁO ŻYCIA

Warszawski Salon Literacki działa znakomicie od lat – Dorota Ryst, Teresa Radziewicz i Sławomir Płatek wydali już autorom sporo książek.
No i tym razem chcę Czytelnikom przybliżyć ich nową Autorkę: Annę Luberdę-Kowal, o której istnieniu nic dotychczas nie wiedziałem.
A więc do rzeczy!
Między innymi na plecach okładki jest kilka słów Filipa Łobodzińskiego. Oto one: Kazimierz, Grochów, Jerozolima, Zmysłowienia… Czytam ten zbiór jak rozłożony na wiele odsłon reportaż interwencyjny. Z Krakowa na ratunek wyrusza ekspedycja kierowana przez badaczkę wypartych wspomnień, zagłuszonych skarg i maskowanych ran. Musimy się przeliczyć, żebyśmy się nie przeliczyli.

Już pierwszy utwór otwierający tomik nieźle się czyta. Tytuł: na szczęście zaczął padać deszcz. Oto ten wiersz: pierwszy rozejm, bo podrasowany kapsel / od chudego Bartka skręcał, nie było szans, przegrałem. // nie lubiliśmy dziewczyn, ale nas ciągnęły / nad wodę, na łąkę, do swych ciepłych miejsca. / na tamtym pomoście zmówiliśmy listę celów. / trzy minuty pod wodą miały ja zaklepać / brak stopera nie szkodził, liczyliśmy chęci. // wykasłując wstyd siedziałem skulony / przy kaflowym piecu, strach opadał zimnymi płatami // było pewne, że teraz uda się nam wszystko. // poza jednym. // pochylony nad pojedynczym odbiciem stóp w wodzie / liczę do trzech minut. zaciskam szczypiące powieki.

Coś takiego uwiodło mnie i zauroczyło. Co? Ano zwyczajna „nieliterackość”! A chyba raczej „normalność” tekstów wydobywana z rzeczywistości.

Posłuchajcie utworu pt. letnie dziwadło: wejdź w ten wiersz i spodobaj mu się / niech przygarnie zapachem niech utuli barwą / wyniesie zarys pojęcia ponad wypatrzenie / w nim przecież cała zatęsknota wersów / więc nie wypatrując zajrzyj poza ramę / nie zdążysz zadziwić siebie zapodziejesz / i zerwiesz z drzewa uśmiech kota.

Dykcja tych utworów oraz „immanentne obrazy” były jakby i proste, i osobliwe.

Jednak musiałem zajrzeć do słownika, bo zupełnie nie wiedziałem co to jest perpendykiel, który doznał zaszczytu, by być tytułem tego tomiku.
Znalazłem to oczywiście w Wikipedii: Wahadło zegarowe – wahadło fizyczne stosowane w zegarach jako element odmierzający jednakowe odcinki czasu. Wahadło zegarowe jest zwykle zbudowane z pręta obciążonego obciążnikiem nazywanym soczewką i jest zawieszone na sprężystej taśmie ponad swoim środkiem ciężkości. Wahadło wykonuje drgania w płaszczyźnie pionowej pod wpływem siły grawitacji.
 W tym wahadle znajdziecie wszelkie sensy tych poetyckich utworów.

Na koniec jeszcze jeden wiersz Wam przytaczam pt. bałwan stracił blaszany melonik: żelazko na parę / para oczu na dwoje / pół serca na życie / i to pisklę niechciane / trzepoce odpędzanie od zmęczonego czoła // nałóż „make up” / wolna wola to ucieczka przed wyborem / w końcu to też wybór / wiek chrystusowy narzuca pewna głębię / ale spowalnia przyswajanie nowego / stara jest wciąż chęć żeby skoczyć do nurtu / i dać się ponieść nieswojej rzece / przed każdym progiem zalecany „lifting” // czy po korekcie biustu / też widzi się motyla na śniegu.
To jest jeden z wielu najlepszych utworów w tym zbiorze. Rzecz w tym, że one – te wiersze – są niestandardowe. Inne w porównaniu z innymi czytają się „zupełnie inaczej”.

PS. Czytam, jak się domyślacie, sporo różnych wierszy. Anna Luberda-Kowal pojawiła się jak kwiat, który nowe płatki odsłania.

Anna Luberda-Kowal „Perpendykiel”, Wydawnictwo Salonu Literackiego, Warszawa 2020, str. 48

Leszek Żuliński