Notatki na marginesach (39)

Category: z dnia na dzień Published: Tuesday, 03 November 2020 Print Email

Bartosz Suwiński

KOTLINA. AMBAJS

1.
„Ja jestem duch, uciekaj. Tatko, szybkobieg”. „Tata, jedziemy razem motorem, nie bój się”. „Patrz, to jest księżyc” – rolując przelaną pieluszkę Gucia. Janek upycha kamienie po kieszeniach. Mówi, że w korytarzu mieszka zjawa, a w kontakcie pająk. Wrzosy to dla niego fioletowe stokrotki. Kury dziobią włochate larwy. Burek niesie w pysku gęsi łeb, jakby dalej donosił głos. Pluszowa myszka przy strudze, którą słychać na plastikowej butelce. „Tata, cicho. Nie będę nic gadał. Oddycham tylko”. „Muzyka była, muzyka była. To jest piosenka dla mojej kupy” i dmucha dalej w harmonijkę. „Aaaa, to ja, Ebi Ambajski”. Licho. Pada. Trzeba wybrać popiół.

2.
Dwa wykroty w Idzikowie. Chodzę wokół nich. Od miesiąca nie wiem, co powiedzieć. Grunt zagiął na nie parol. Ziemia przypomina harmonijkę w kilku oddechach.  Nie mówię Ci dzień dobry, bo nie chcę popsuć ciszy. Doskonałość w sercu niewiadomej, to mówi niebo. Układ zamknięty niepokojenia przeznaczenia. „Gałęzie chodzą po trawie cieniami liści” (Mieczysław Jastrun).

3.
Krótko ścięta blondynka, w wełnianym swetrze, rozrzuca gnój widłami. Nornica, czupurnie pękata beczułka, turlająca się w wiechcie jeżyn. Antonówki po stronie miedzy, to podnoszę. Kot w zaroślach, kolorem zatrzymany w źrenicy. Syki nad odrapanym garnkiem. To małe drzewko, kiedyś przesłoni. Dzięcioł pracuje nad dziuplą w kikucie dębu. Kundel, co jakiś czas odwraca się ku nam, i dalej drepta swoją historię. Niby tak samo, niby tak dalej. Dymy pachną janowcem, „to prawdziwe błogosławieństwo zapomnieć przez innych o sobie” (H.C. Andersen, przeł. J. Iwaszkiewicz).

4.
Znajda próbuje wysunąć z kartonu porzuconą na poboczu pizzę. Głowa słonecznika nie zwróci się do słońca, bo doginają ją wróble. Motyl na odrapanej futrynie mrugnął. Czarna kotka, od godziny, przy niedzieli. Dziewanna jeszcze kwitnie przy torach. Młode osty dopiero się rwą. Czy gdyby wiedziały to, co my, chciałoby im się starać? Czy życie z ludźmi, a nie wśród nich, wymaga poświęceń?

5.
Kot skulony na kineskopie, siwa staruszka zbiera ziemniaki do plastikowego wiadra. „Od tygodnia się tu pałętam, nogi mi odbiera”. Wezbrana rzeka kotłuje szumy z ciągami. Mgła przesłania powietrze. Mierzwa leży na drodze, drabina położona na wozie, ryk spalinowej piły. Rozjeżdżone żołędzie, kałuże w krasie szerokie. Rozcięta kampówka upaćkana błotem. Harmider indyków, perliczek i kurcząt. Widzimy tylko rzeczy, a nie ręce, które się do nich przyłożyły. „O, ciało, opowiedz sen o podróży do kraju, gdzie lasy / Nie przemijają tak prędko jak u nas, bezpiecznie trwają / W przywiązaniu do ziemi nocy” (Bogusław Żurakowski).

6.
Mości się kot w trawie i liże sobie łapę. Poziomka zapodziana wśród wątrobowego sabotażu. Ze sznurka spadł fartuch, a chusta wisi. Gniją jabłka po całym obejściu. Rąbią drewno. Dwie kobiety stoją przy drewnianym stole, u uchylonych drzwi stodoły i ścinają kurom głowy. Zapach bejcy, w powietrzu pióra, na ziemi krew. Grudy, skrzepy, i za moment motoryka ożywczej żuchwy skubiącej trawę. Pies obwąchujący miejsce w którym staliśmy. Na podwórzu przyjmą ziemię. W polu ciężko od maszyny.

7.
Wypadły z zawiasów. Zakurzyło się. Otwarte drzwi w purchawce. Kwadrat wykrojony z obłego dachu. Wchodzę od strony komina. W Księstwie Nasionora tylko Purchawka i purchawiątka. Purchawy odeszły z dymem. Proszą abym się przedstawił i siadł za grzybnią. Ciekawi je dlaczego nie mam blaszek i kapelusza. Mówię im, że pchałem wózek, w którym spał mój syn, Gucio, i że schyliłem się do jego dolnej sakwy po wodę. Zobaczyłem pomarszczonego liścia i odruchowo wyrzuciłem go na drogę. Ale po chwili wróciłem, bo nie chciałem żeby leżał sam na asfalcie. W końcu dębowy liść powinien trafić do innych liści, żeby zobaczyć siebie inaczej, a tu poboczem same dębowe. Na co, purchawiątka przerwały i zapytały zgodnie, dlaczego zostawiłem coś, co towarzyszyło mi podczas spaceru, jeżeli było cicho i zajmowało mało miejsca? I odpowiedziałem, że człowiek, pokłada wiarę w słowa, a w miejscu musi mieszkać echo. Wtedy Purchawka powiedziała, że w wierze pokładają słowa, a w echu szukają dla siebie miejsca. Wiatr porwał mi liścia, pobiegłem za nim, ale go nie dogoniłem. Obróciłem się za siebie. Teraz zostało w tyle. Gucio przyglądał mi się wielkimi oczami. Z tego, co nie będzie, w tym czego nie ma.

8.
Zarośnięty mężczyzna w łachach staje gumiakiem na czerpaku i wykopuje cebulę. Dwa domy dalej z jutowego worka sypie kurom ziarno. Piszczą dwa burki na dwóch dwumetrowych góra łańcuchach. Agresywniejszy wchodzi na budę. Czarny kocur przy białych grzybach. Krowy na mokrym, w swojej ciszy, w moim czasie, ich nie ma. Nepomucen w modrzewiu. Nie ma różnicy między mgłą, a chmurami. Pomylona na mój widok chowa się za drzewo. Ma czerwoną chustą obwiązaną głowę. „Już mi kurwa wypierdalaj” niesie się ze stodoły, tak, że prawie się o to potykam. Włączony ciągnik chodzi na podwórzu, ten w kombinezonie nosi deski, szybko odwraca głowę. Pyrka radio. Staruszka siedzi na ganku, przekłada witkę z ręki do ręki. Patrzy na gęsi. Gdzie indziej nie ma.

9.
Dzisiaj pełnia, ostatni dzień października. Wychodzę z Bystrzycy – pogrzeb. Wchodzę do Bystrzycy – pogrzeb. Jutro zaczniemy liczyć na konto listopada. Kolonia owiec siedzi na pastwisku, na kolonii boczniaków. Nadciągają mary, cienie przebierają się za zwidy. Dziady śpiewają klechdy, wiatr buja sporysze. Okrąg domyka się ciemnością. Dalej A.: „Idzie mrok na rozstaje dróg, niemym krzykiem nawołuje strzygi i południce, mgła ściele ich ścieżki. Sowa pohukuje cicho. Strach wielkimi oczami śledzi cienie na skraju lasu. Idą”. I Z.: „Mgły prześcigały rzekę. Refleksy ich oddechów mamrotały w świetle księżyca, w rytmie nocnych majaczeń nieba”. Jutro umrze poeta, który pisał, że „nieuwaga jest grzechem nie do wybaczenia / A każda drobina czasu ma wymiar ostateczny” (Janusz Szuber). A dziś jeszcze przed północą F.; „Kotka ciężarna leży na progu. Nie wejdzie. Chce rodzić na talerzu księżyca. Naszykowano jej domki, kartoniki, bawełniane, wyściełane, a urodzi w chłodzie i maluchy utuli”. „Bez końca w dal rozsiewa żywych Bóg” (Hölderlin, przeł. B. Antochewicz).

Bartosz Suwiński


Przeczytaj też wcześniejsze odcinki „Notatek na marginesach” B. Suwińskiego, wiersze autora w dziale 'poezja', a także w 'porcie literackim' recenzje jego tomików: Bliki (2013), Odpust (2013), Uroczysko (2014), Wyraj (2017), Bura (2019) oraz książki eseistycznej Pory poezji. Koncepcja czasu w twórczości poetyckiej Krystyny Miłobędzkiej (2017)