„Przeszłość – to jest dziś, tylko cokolwiek dalej. Antologia 49. Warszawskiej Jesieni Poezji”

Category: z dnia na dzień Published: Thursday, 29 October 2020 Print Email

Leszek Żuliński

ANTOLOGIA JESIENNA

 Ta antologia nosi tytuł Przeszłość – to jest dziś, tylko cokolwiek dalej (jak ongiś powiedział Norwid). Została  wydrukowana z okazji 49-tej Warszawskiej Jesieni Poezji. Jej demonstracja miała miejsce w warszawskim ZLP 8-ego października 2020.
 Redakcję tej książki zawdzięczamy Jerzemu Jankowskiemu, Zbigniewowi Milewskiemu, Marii Żywickiej-Luckner, a także Aldonie Borowicz i Markowi Wawrzkiewiczowi.
 Ta antologia (jak i poprzednie) to spory zbiór poetycki. Lektura w sumie dobra, bo przypominająca nam wielu poetów i wiele tekstów poetyckich. Jednym słowem jest co poczytać, no i przypomnieć sobie niektóre wiersze.

 Czyż nie warto na przykład zajrzeć pod pióro naszego wybitnego poety Karola Samsela? Przytaczam jego wiersz pt. Na zburzenie Broniewskiego. Oto ten utwór: Sław języku tajemnice. Sław to, jak / w maniakalne wszyscy upadamy / w maniakalne i jak wszyscy z maniakalnego podnosimy / się. Sław rosyjskie i malezyjskie. Sław oprawę z oprawcą / Jednocześnie (a czyż nie sławisz sprawy obok sprawcy? // Sław języku Mazowsze – sztambuch gliniasty, sław / Śląsk prosty i giętki jak pręciki niewymawialnej sylaby. / Sław języku tajemnice. Sław interes zabitych – taboret / utwierdzony na podskakującej czaszce Marty, Anny, // Ewy. Sław wszystkie bez wyjątku miłosne objęcia. / Sław walkę kogutów jako pochwałę prawa Bożego. / Ucieczkę do Aten i ucieczkę z Aten. Mało rozumiesz – // ¬ sławisz tajemnice. // Nie obrodzi chlebem jabłoń w ludzkich plecach. / Nie odrodzą plecy brzmiejące od miąższu. // Nie powije ćmy lirnik przynoszący śmierć. // Nie-nie. / Nie-nie.

 Oczywiście w całym tym zbiorze wije się konglomerat rozmaitej poezji i dykcji. To też jest niezwykle istotne, bowiem możemy przyjrzeć się różnym autorom, różnym podejściom do formy. No i te wiersze są z różnych lat.

 Autostrada poezji wije się zdumiewająco. Tak więc spojrzenie z lotu ptaka na różnorodność jest i ciekawe, i wiele mówiące o Autorach i ich odmianach.
 Ja zamieściłem tu dwa swoje wiersze. Zacytuję wam wiersz pt. Nieruchomienie. Oto on: to nie ja zacząłem umierać, / to wokół mnie obumierał świat // wszystko stawało się coraz mniej moje, / obojętne, a nawet martwe; / owszem, żyje się, żyje // w coraz większej pustce / ludna bezludność przybliża się, / otwiera mi nową przestrzeń // nie kroczę, nie biegnę, nie doganiam, / zapuszczam korzenie / nieruchomieję // rzeka Ulga nie płynie / ona trwa // w końcu coś trwa.

 Pytanie brzmi: czy warto tworzyć takie antologie? Moim zdaniem bardzo warto. Co jakiś czas możemy przypatrywać się nowym tekstom i dykcjom. I monitorować nowe zakola poezji. Ona nigdy nie stanie w miejscu. A co jakiś czas widzimy „nowe fale”. Gdyby nie one, poezja byłaby martwa.

 Ech, zawsze się zastanawiam, jaka będzie polska poezja za – dajmy na to – pięćdziesiąt lat? Na pewno nie gorsza, tylko inna. I to jest ten wieczny cymes: wszystko się zmienia. W rzekach zmieniają się zakola i nasze dojrzewające dzieci opiszą nasz Nowy Świat.

„Przeszłość – to jest dziś, tylko cokolwiek dalej. Antologia 49. Warszawskiej Jesieni Poezji”, Instytut Literatury i Związek Literatów Polskich, Warszawa 2020, str. 176

Leszek Żuliński