Notatki na marginesach (35)

Category: z dnia na dzień Published: Friday, 03 July 2020 Print Email

Bartosz Suwiński

KOTLINA. PŁAŚNIE
                                                                                                                 
Dla Jana

1.
Pijemy piołunówkę z Ł. Jeszcze nie wiem, że przez wiele dni będę odpędzał widma, a zamazana poświatą twarz – nie ustąpi. Z każdym kolejnym kieliszkiem zachodzę siebie ze stron od których nie wieją wiatry, nie niosą się wizgi, nikt nie idzie. Aż do teraz. „Spowiną dymy mnie z porozpalanych watr. / Wołają fajfry mnie na długi nocny marsz” (Aleksander Wat). „I schylam się nad sobą jak nad pustą płytą, / Próżno szukając czegoś, co już znam” (Czesław Miłosz).

2.
– A ten krzyż spróchniały z wytartymi inskrypcjami, to kogo? – pyta drobna staruszka.
– Matka jego – odpowiada zaaferowany skuwaniem mogiły mężczyzna w sile wieku. Leżał na niej.
– To kogo tu chować będą. 
– Proszę Pani, tu już nie będzie kwatery.
Stoję z boku. Nie wiem jak zatrzymać dwa maki nagrobne, masywne w łodygach, intensywne w barwie, przyjmujące się na grobach. 

3.
8 czerwca. Krystyna Miłobędzka kończy osiemdziesiąt osiem lat. Pani Krystyno, pani data spotyka się na granicy dwóch nieskończoności, a lata, choć sędziwe, zawiązują się ósemkami, przypominającymi zatrzymany w kadrze, ruch jaskółek, na chwilę przed nawałnicą, kiedy owady latają niżej, aby nie zmoczyć skrzydełek, a siostry burzy, wycinają je w pień. Niech wiersze znajdują ludzi, tak jak ludzie, szukają ich kontekstów, dla nich kątów. Niech zwracają ludzi światu. „Każdej strzale, którą wypuszczasz, / towarzyszy wystrzelony z nią cel / w nieomylnie-tajemny / zgiełk” (Paul Celan, przeł. R. Krynicki).

4.
Piję kawę z J. Jego Hrabalowska przeszłość rośnie chwacko. Pytam, jak mu się wiedzie. Niedawno pochował żonę. „Najbardziej boję się tego momentu, kiedy kładę się spać, i nie ma już odwrotu od własnych myśli, i godzinę się jeszcze przerzucam, i niczym nie da się ich rozproszyć”. „Może czegoś dopatrzę się wśród nocy ciemnej, / Co rozszerza księżyca sierp i oczy kocie” (Leopold Staff). W każdym miejscu, po każdej godzinie.

5.
Zamulona rzeka wezbrana błotem. Deszcze w długiej gościnie. Lilie odwiązują się od środka, słoneczne pokrewieństwo nadal pozostaje przeczuciem. Lekko pociągnięte pąsem czereśnie. Ani skrycie, ani krzykliwie. Kropla wody powstrzymuje drżenie na gruszce. Mocowanie zalążka z krągłościami. Ropucha zastyga na kilka kroków, zanim się wyłoni. Kot przycupnięty w rabatach. Jego uwagi nie rozproszy żadne spojrzenie. Najpierw gwizd, a potem przetacza się po torach. Muzyka, która się kimś opiekuję.

6.
Idziemy z S. ze Szklarki do Szczawiny, a potem w kierunku Topolic. Czesany wiatrem jęczmień. Maki wypadają z niego jak osłabione włosy. O tym gdzie idziemy decydują chmury. Przystajemy przy pociętych. Pada i przestaję. Jedzie ciągnik z przyczepą z drewnem. Na belkach siedzi dwóch mężczyzn, jeden za kółkiem. Ich uśmiechy, które pójdą z nami dalej, spowodują, że przy ambonie, będziemy żałować, że nie skrzyknęliśmy się na szybką wódkę. Mrówki nie dadzą za wygraną, kosmos będzie rósł w pustkę, coś powiemy, pójdziemy dalej. Jeszcze trochę na dnie. Buty zaczynają cisnąć. I górę biorą pola. „Pełno jest w naszym sercu żalu” (Tadeusz Nowak). Pełno jest w nim jabłoni. I czereśni. I żyta. I snopów. I uli. I górę bierze dzwon. Zasuszony w żyłach liścia.

7.
Niemojów. Po deszczu kopczyki mrówek jakby w letargu. Krople wsiąkają w piasek, mrówki gramolą się od zbitych ziaren. Płatki róży rozrzucone po całym ogrodzie. Paciorki pośród dżdżownic i ślimaków. Kotki z topól i wierzb to wakacyjny śnieg. Wata osiadająca na kamieniach, puch na ostre źdźbła trawy. Zapisać niepotrzebne drobinki. Cały świat rzeczy odepchniętych, kiedyś potrzebnych. Więcej ciebie w tym nie będzie. Co tam znajdziesz, będzie twoje. Ostatni raz dopisać dalszy ciąg. I nic więcej.

8.
Mówi się tak. Siedzi się tak. Słucha się tak. Ale na to przecież nie ma sposobu. „Świat jest jeden. Lecz ściany… / A ściana jest częścią ciebie – / o tym się wie albo nie wie ale tak jest ze wszystkimi / poza małymi dziećmi. Dla nich żadnej ściany” (Tomas Tranströmer, przeł. L. Neuger). No to chodzimy z Jankiem po cmentarzu. A tak naprawdę: chodzi on, ja towarzyszę. „Pan Jezusek ma czapkę jak Michael Jackson”. „Tato, włącz Kwiat Jabłoni”. „Jestem Jimi Page”. „Tu położyłem gitarę, niech odpocznie”. Ten kamień nazywa się Polanek. „Papa, Polanku”.  Co czuje znicz kiedy gaśnie knot? Rozpamiętuje ogień czy zasklepia się w uldze?

9.
Twoja niechęć do pisania jeszcze bardziej cię z nim wiąże. Im lepiej znasz ogród, tym mniej o nim wiesz. Pojedyncze punkty oparcia: zięba, rudzik, wiechlina. Myszołów z wiązka siana upuszczoną przy wznoszeniu. Stawiam wiadro. Nieostre widzenia zapisane w słowach. Połówka cytryny na kompoście cała roi się od gnid. Dokładam ściętą pokrzywę. Szpak miota się na prawo i lewo trąc skorupą ślimaka o kostkę. Wygrzebuje go, odchodzę. Dłużyzny nie chcą się zapodziać. Coraz trudniej zobaczyć w ludziach, człowieka. Za mną, za tobą. Rzeko, kaczko, trawo.

10.
27 czerwca. Puszczykowo. Poezja Krystyny Miłobędzkiej jest jak podniesiona noga dziecka, które kładąc stopę na ziemi, nieodwołalnie wejdzie w to, co będzie już tylko tym, czym jest, a życia nie starczy na ucieczkę od znanego. Następować będzie powolna stagnacja i desygnaty zrosną się z rzeczami. Teraz będzie zawsze na potem. Było się przed wierszem, a zostaje się po krzyku. Wtedy sypią po nas piach, a stronami obsuwa się popiół. Jakoś to sobie klei.

„te prawie dojścia, dojścia w otwarte / do najwięcej, do w tę stronę / że się siebie nie ma / zaniemówienia, nieopowiedzenie”.

Poezja Krystyny Miłobędzkiej to ostatni moment, kiedy nic nie ma miejsca i wszystko jest między nami możliwe. To, co jest przed, jeszcze nie jest północą, choć spoczywa w dobrym kierunku.  Pani Krystyna: „Ja myślę cały czas o czymś takim, jak droga. Wszystko to, co jest istnieniem, do mnie… mój boże… Otwarte śpiewa i z tego śpiewu taki stwór (ruch ręki na siebie), coś kleci. Świat za mnie pisze”. Dystans – to nie odległość. Zostają spojrzenia zredukowane do błysku o który się otarły. „Rozbite szkło. Bo, że boli to szkło, to ja wiem. I dziura w moim swetrze. Czy tę dziurę boli? Kicia…”.

Bartosz Suwiński

 


Przeczytaj też wcześniejsze odcinki „Notatek na marginesach” B. Suwińskiego, wiersze autora w dziale 'poezja', a także w 'porcie literackim' recenzje jego tomików: Bliki (2013), Odpust (2013), Uroczysko (2014), Wyraj (2017), Bura (2019) oraz książki eseistycznej Pory poezji. Koncepcja czasu w twórczości poetyckiej Krystyny Miłobędzkiej (2017)