Witraże

Category: z dnia na dzień Published: Sunday, 10 March 2019 Print Email

Katarzyna Kuroczka

(słuchowisko radiowe napisane w ramach stypendium MKiDN przyznanego na II połowę 2018 roku)


Utwór dedykuję mojemu Mężowi


Duszą Śląska jest Ślązak.
(Emil Szramek, Śląsk jako problem socjologiczny)

Cierpienia nie zwycięży się krzykiem, tym mniej buntem, ale spokojem i stanowczością.
(Michał Kozal, cyt. za: Konrad Szweda, Kwiaty na Golgocie)

Ten przez śmierć staje się bogom podobny, czyj zgon nawet ci podziwiają, którzy się boją śmierci.
(Seneka, O Opatrzności)


Osoby (w kolejności pojawiania się):

Gazeciarz
EmilEmil Michał Szramek (1887-1942), ksiądz katolicki, proboszcz Mariackiej parafii w Katowicach w latach 1926-1942, budowniczy katedry w Katowicach, naukowiec, autor blisko 200 prac, współtwórca wielu instytucji i organizacji kulturalnych i naukowych na Śląsku, mecenas i koneser sztuki, bibliofil, błogosławiony
Głos
Ludzie
Mężczyzna
AlbaAlbina Skrzypiec, pomoc domowa na probostwie Mariackiej parafii w Katowicach w okresie międzywojnia i podczas II wojny światowej
AdamAdam Bunsch (1896-1969), artysta malarz, autor witraży i polichromii w kościele Mariackim w Katowicach (witraże można nadal podziwiać w kaplicy Serca Pana Jezusa, bocznych nawach oraz w południowej części transeptu, ale polichromie już niestety nie istnieją, gdyż nie przetrwały próby czasu)

Krzykula
Winklerowa
Kolega
JózefJosef Steindor, kościelny w Mariackiej parafii w Katowicach w okresie międzywojnia i podczas II wojny światowej
Gestapowiec 1
Gestapowiec 2
Komendant
Więzień 1
Esesman
Więzień 2
Pielęgniarz

Osoby, przy których nie zaznaczono pierwowzoru, są postaciami fikcyjnymi, które autorka stworzyła jako kompilację różnych wzorców osobowościowych. Nie stanowią one zatem obrazu żadnego konkretnego człowieka.

Akcja pierwszej części obejmuje okres od 1936 r. do 8 kwietnia 1940 r. i osadzona jest w całości w Katowicach. Kończy się aresztowaniem przez gestapo ks. Emila Szramka.
Akcja drugiej części rozgrywa się w Dachau pomiędzy kwietniem 1940 r. a 13 stycznia 1942 r. Kończy się śmiercią ks. Emila Szramka, która nastąpiła pod strumieniem lodowatej wody.

 

Część I. ŚLĄSK. PĘKNIĘCIE

To kraj największych niewyobrażalnych kontrastów.
(Emil Szramek, Śląsk jako problem socjologiczny)


Scena I

Scenę rozpoczyna „Aria” – cz. 1 „Wariacji Goldbergowskich” Jana Sebastiana Bacha w wykonaniu Glenna Goulda z 1981 r., która będzie pojawiała się także w kolejnych scenach. Z muzyki wyłania się nieznaczny gwar uliczny. Stopniowo muzyka cichnie, a pozostają odgłosy pojedynczych rozmów przechodniów, klaksony aut w oddali, co jakiś czas wyraźny stuk obcasów o bruk. Wszystko przebijają głośne nawoływania gazeciarza.

Gazeciarz
Dziś ślub Jana Kiepury z Martą Eggerth! Dziś ślub Jana Kiepury z Martą Eggerth!

Emil podchodzi do chłopca i kupuje gazetę.

Emil
Poproszę jeden egzemplarz. Reszty nie trzeba.

Rozkłada gazetę i czyta półgłosem, cały czas idąc.

Emil
Jak się dowiadujemy, dziś o godzinie 7.30 rano pociągiem pośpiesznym z Wiednia przyjeżdża do Katowic Jan Kiepura wraz z Martą Eggerth celem zawarcia ślubu. Śpiewak nadesłał do dyrekcji hotelu »Monopol« w Katowicach depeszę z poleceniem przygotowania odpowiednich apartamentów. Ślub ma się odbyć pomiędzy godziną 9 a 10 rano… [1]

Przerywa lekturę, bo z mijanej właśnie kawiarni „Astoria” dobiegają go dźwięki piosenki „Brunetki, blondynki” w wykonaniu Kiepury. Dalsze rozważania snuje w myślach. 

Emil (do siebie)
No tak, przygotowania do przyjęcia sławy trwają pełną parą nawet w »Astorii«. W końcu powoli dobiega 7.30. Oho…! I tłum wielbicielek pod hotelem też gęstnieje!

Z oddali słychać piski i krzyki podekscytowanych kobiet.

Emil (kontynuuje rozważania w myślach)
A na porannej mszy było zaledwie kilka osób, chociaż dzisiaj sobota. Coś zmienia się w ludzkiej duszy… A może nic się nie zmienia, a jedynie ujawnia?... Hm…
Poza tym z tych kilku osób może połowa śpiewała, a reszta…, cóż…, ruszała tylko ustami. Ech…, coraz ciszej na Śląsku i coraz smutniej… [2]

Skręca w ul. Mielęckiego, aby oddalić się od pisków wielbicielek Kiepury. Dalej snuje rozważania w myślach, z których co jakiś czas wyrywa go pozdrowienie: „Szczyńść Boże!”, „Pochwalony!” albo „Grüß Gott”. Wtedy odpowiada półgłosem, wyrwany z rozmyślań.

Emil
Lubię przejść się rano lub wieczorem ulicami mojej parafii, aby posłuchać i popatrzeć. I coraz rzadziej słyszę ludzi śpiewających przy pracy. Przez otwarte okna prawie w ogóle nie dobiegają już godzinki. Śląsk ucichł. Zamienił swoją tradycyjną pieśń ludową na szlagiery płynące z gramofonu lub radia albo na pijackie śpiewogry.

W tle słychać dwóch pijaków śpiewających: „Jak jo jechoł do Glywic”.

Któż otworzy na nowo usta naszego ludu, aby nucił sobie melodie [3] , które zna od pokoleń, a które pasują do każdej okazji?! Już nawet w kościele śpiew nie jest taki jak dawniej, mniej w nim serca i radości. Chociaż u nas i tak lepiej pod tym względem niż na przykład w Warszawie czy Krakowie…
Zaraz, zaraz! Coś mi się przypomniało… Jak to było w tym liście?

Włącza się głos czytający fragment listu.

Głos
Szanowny księże proboszczu! Martwi mnie wielce religijna obojętność napływowej inteligencji. Ona zagraża zdrowiu naszej parafii, bo widząc ich separowanie się od wiary i naszych tradycji, rodzi u części tutejszego społeczeństwa niezdrową dzielnicowość. I do czego to doprowadzi?... [4]

Emil
Hm… Tak, ten coraz słabszy śpiew na nabożeństwach to także skutek napływu wiernych spoza Śląska, gdzie nie ma takich tradycji jak u nas albo szybciej je zarzucono na rzecz nowoczesności. Jak to wszystko pogodzić ze sobą, te dwa światy – stary i nowy, tutejszy i obcy, tradycyjny i postępowy? Boże!, żeby tak ludzie wiedzieli, jak wielką potęgą jest śpiew! Jemu wszystko ulega. On potrafi zjednoczyć nawet najzacieklejszych wrogów. Jest uniwersalnym językiem. Och, gdybyśmy tak mniej politykowali i wykłócali się o swoje racje, a więcej razem śpiewali, ileż problemów zmalałoby w mgnieniu oka, a przynajmniej nie byłyby rozdmuchiwane do niebotycznych rozmiarów. Tak! To jest myśl na kazanie! Czym prędzej do domu! I spisać od razu wszystko, co ciśnie mi się do głowy!

Zaczyna biec i wpada niechcący na kogoś. Przeprasza i biegnie dalej. Dopada drzwi, otwiera je szybko i wbiegając po schodach, nuci pieśń z Juliusza Rogera:

Siedzi zajączek pod miedzą,
A myśliwcy o nim nie wiedzą,
Siedzi zając, medytuje,
Testament sobie spisuje
Śmiertelny.

A w czem ja się to zawinił,
I cóż ja krzywdę uczynił,
Ze mnie zwierza mizernego
Gonią, tłuką niewinnego,
Jak zbójcy [5] .

Na piętrze woła na całe probostwo do Alby, pomocy domowej.

Emil
Albo! Zaparz mi herbaty! Strasznie zmarzłem! Te jesienne poranki są już bardzo dokuczliwe. Dziękuję!

Zamyka się w gabinecie.

Na krótko pojawia się melodia z „Arii” – cz. 1 „Wariacji Goldbergowskich” Bacha, ale nie tak długo jak pomiędzy scenami. Z czasem cichnie i wyłania się z niej fragment liturgii, któremu towarzyszą organy.

Emil
Verbum Dómini.

Ludzie (chórem, głośno)
Laus tibi, Christe.

Organy cichną. Słychać, jak ludzie siadają. Chwilę szepczą. Echo niesie te szepty. Po czym następuje cisza, którą przerywa głos Emila.

Emil
Coraz ciszej na Śląsku naszym i coraz smutniej. Coraz ciszej, bo przestał lud śpiewać pieśni swoje [6]. Nie nuci ich już w domu, nie nuci w pracy, nie nuci w dzień wesela, nie nuci w żałobie. Przestał Śląsk wyrażać swój ból i szczęście, swoje troski i radości prostymi melodiami ludowymi.
Ale życie nie znosi próżni, więc w miejsce dawnych zwyczajów musiały pojawić się nowe. I pojawiły – gramofony, radio, kino. Dziś one rozbrzmiewają piosenkami, które nie są już nasze, nie płyną z naszych serc, ale powstają na zamówienie w pokojach kompozytorów, w wielkich wytwórniach muzycznych czy filmowych. (W tle słychać chwilowe poruszenie słuchaczy).
Ja nie mówię, że te nowości są złe! Nie! Ja mówię jedynie, że słuchając nagrań, jesteś tylko słuchaczem, kimś, kto stoi z boku, między tobą a występującym w studiu solistą czy zespołem jest ogromny dystans. Nie tworzysz z nimi wspólnoty! Bo tylko gdy ludzie śpiewają razem, powstaje w nich jedno serce i jeden duch, powstaje jakaś wyjątkowa bliskość, choćby i płakali przy tym rzewnymi łzami!... Zapomnieliśmy, że gdzie ma być wesoło, tam musi być śpiew!
Ale życie nie znosi próżni, więc zaczęliśmy szukać innych źródeł uciechy i dziś na ulicach Katowic widać coraz częściej pijaków zaczepiających przechodniów, a na weselach zamiast radosnego gwaru gości – hulatyki, pijatyki, a nawet bijatyki. (Znowu w tle chwilowy pomruk).
Bracia i siostry! Powróćmy do starych, dobrych zwyczajów, do pieśni, które dają pocieszenie i zapomnienie bez alkoholu; do pieśni, które odmładzają lepiej niż niejeden filmowy makijaż! Podziwiajmy to, co nowe, ale nie zarzucajmy tego, co stare, a sprawdzone.
Tam, gdzie ma być wesoło, musi być śpiew! Także w kościele. Tu też ma być wesoło, bo kościół to nie przedsiębiorstwo pogrzebowe ani towarzystwo asekuracyjne od piekła [7], do którego wchodzi się z kwaśną miną z konieczności lub na wszelki wypadek! (Szum w tle).
A niestety, i tutaj jest coraz smutniej… Jest smutno, bo choć w pewnych aspektach życia zapomnieliśmy o starych, dobrych zwyczajach, a daliśmy się pociągnąć, a nawet uwieść, nowoczesności, to niestety w innych wymiarach stało się dokładnie odwrotnie – trzymamy się tak kurczowo tego, co nasze, znane nam, swojskie, że nie potrafimy otworzyć się na obce i napływowe. A tymczasem naczelną zasadą w życiu, również duchowym, powinna być zasada umiaru i złotego środka! Wszelkie skrajności prowadzą do dewiacji i niezdrowych separatyzmów! (Pochrząkiwania w tle).
Rozejrzyjcie się, bracia i siostry! Jesteśmy jedną rodziną, w której są i Polacy, i Niemcy, i Ślązacy, i przybysze z innych dzielnic. Każdy z nas wnosi coś swojego do tej wspólnoty. Któż może to lepiej zrozumieć od nas, Ślązaków, że dusza ludzka nie jest monolitem, ale skałą osadową, która tworzyła się przez wieki napływania na nią rozmaitych mas ziemi; skałą, w której nieraz powstawały uskoki i pęknięcia [8]. Jeśli więc duszą Śląska jest Ślązak [9], to nie jakiś wymyślony twór książkowy, ale żywy z krwi i kości, który potrafi żyć na pograniczu, bo na nim ukształtowała się jego dusza!
A dzisiejsze pogranicze wymaga od nas, abyśmy byli jak ten ojciec z ewangelii, który ze swego skarbca dobywa rzeczy stare i nowe. Abyśmy dbając o własne tradycje, o pamięć przodków, nie zamykali się na zwyczaje osób, które do nas przyjechały z innych zakątków Polski, tak jak nie zamykamy się na nowinki techniczne!
Dlaczegóż to gramofonu, radia i kina, których nie znali wasi starzikowie, tak chętnie słuchacie, a nawet zapomnieliście dla nich o swoich pieśniach, a od brata czy siostry z Krakowa, Warszawy albo Poznania odgradzacie się murem uprzedzeń, a czasami nawet zabobonów? A może i oni mogliby wnieść coś dobrego do twojego skarbca?
(Pomrukiwania, po których następuje głucha cisza. Ciszę przerywa ponownie głos Emila).
Pamiętajcie, że w domu Ojca jest mieszkań wiele! Co zrobisz, gdy przyjdzie ci mieszkać obok nie-Ślązaka? Co zrobisz, Polaku, gdy przez niebieską ścianę będziesz miał za sąsiada Niemca? Deutscher, was wirst du machen, wenn du im Himmel mit dem Pole wohnen müssen wirst?

Zapada głucha cisza, w której słychać tylko szelest kartki i skrobanie pióra. Po czym odzywa się męski głos.

Mężczyzna (szeptem do kogoś, wręczając mu kartkę)
Do redakcji! Ale natychmiast! Do obu!

Na krótko pojawia się melodia z „Arii” – cz. 1 „Wariacji Goldbergowskich” Bacha, ale nie tak długo jak pomiędzy scenami. Z czasem cichnie i słychać kobiecy szloch, szelest nerwowo przewracanych kartek oraz odgłosy picia napojów i odstawiania filiżanek.

 

Alba (zawodząc)
No, i po co to farorzowi było? Musiał to ksiądz poruszać te tematy z ambony? Nie można o samej tylko ewangelii mówić?

Emil (zdziwiony)
A o czym ja niby mówiłem?!

Alba (trochę się uspokajając)
No…, z tych artykułów wynika, że… o polityce…

Emil (rozbawiony)
To Alba sama nie wie, co słyszała? Potrzebuje pomocy redaktora, aby jej wytłumaczył, jak ma rozumieć kazanie swojego proboszcza?
(pojednawczym tonem) No, tylko bez obrazy! Ja już dawno przestałem czytać te piśmidła. Chyba, że dla rozrywki! Bo polityka mnie nie interesuje! Wśród rozhukanych bałwanów namiętności partyjnych, kościół powinien pozostać oazą pokoju [10], zwłaszcza tu, na Śląsku! Poza tym gdybym pokazał wszystkie artykuły lekarzowi od nerwów, a on uwierzyłby w prawdziwość opisów w nich zawartych, to na samej podstawie prasowych doniesień o moich rzekomych poczynaniach i wypowiedziach wystawiłby mi świadectwo choroby psychicznej. Przecież jeden człowiek nie może być równocześnie Murzynem i nim nie być! To musi być wariat, jeśli twierdzi jedno i drugie równocześnie!

Alba (już spokojnie)
Wariat, nie wariat… To się kiedyś źle skończy. Ksiądz wspomni moje słowa.

Odgłosy zbierania naczyń, kroków i otwieranych i zamykanych drzwi. W międzyczasie Emil zaczyna nucić pod nosem górnośląską parafrazę pieśni filaretów.

Hej, użyjmy żywota,
Wszak żyjem tylko raz!
Życie to często psota,
A wnet przeminie czas.
Śpiewajmy więc wesoło,
Niech puhar krąży wkoło,
Chwytaj i do dna chyl
W nadziei lepszych chwil [11].

Śpiew cichnie, stopniowo pojawia się „Aria” – cz. 1 „Wariacji Goldbergowskich” Bacha, która trwa dłużej, jak pomiędzy scenami.

 


Scena II

Z muzyki wyłania się odgłos otwierania dużych, ciężkich drzwi kościelnych, a następnie stuk kroków odbijający się echem w kościele.

Emil
Jeszcze tu siedzisz? Nie zmarzłeś za bardzo?

Adam (skrobiąc coś na ścianie)
Pracuję. Nie, nie zmarzłem. Mam ciepłą kurtkę, a poza tym dobrze się okutałem szalami.

Emil
Nad czym pracujesz?

Adam (przerywając skrobanie)
Myślę nad tym, o czym mówiłeś podczas kazania. Jak połączyć stare z nowym, tradycję z awangardą.

Emil
Tak…?

Adam
W kaplicowych witrażach już po części mi się to udało, ale na ścianach chciałbym pójść dalej. Chciałbym, aby stało się widoczne dla oglądających, że nic ich nie odgradza od tych osób, które namaluję. Że obraz na ścianie jest tylko przedłużeniem ich życia [12], jest opowieścią o nich samych. Że ewangelia to nie jakaś stara legenda przekazywana z pokolenia na pokolenie, ale coś, co dzieje się tu i teraz. Na katowickich ulicach.

Emil
Uhm…

Adam
Chciałbym, aby ta kaplica wyszła na Mariacką albo Mariacka weszła do niej z całym swym kolorytem – smutkami i radościami, brzydotą i pięknem, tym, co w niej tradycyjne, i tym, co nowomodne!...

Emil (początkowo zamyślony)
Nie ująłbym tego lepiej niż ty. Doskonale uchwyciłeś istotę tego miejsca! Nieraz nad tym myślałem, zwłaszcza siedząc w konfesjonale… Wiesz, to bardzo dobre miejsce do rozmyślań [13], chociaż wieje w nim okropnie… (śmiech). Będę musiał pomyśleć o jakimś ogrzewaniu tych murów [14]!

Adam (wracając do skrobania)
Fakt, przydałoby się. Inaczej zniszczysz i moją pracę, i Unierzyskiego [15].

Emil
Wiem, wiem. Ale wracając do naszej rozmowy. Nieraz myślałem o tym kościele jak o ogromnym naczyniu, do którego wlewa się ludzka rzeka. Najpierw płynie kanionem pomiędzy kamienicami Mariackiej, następnie spiętrza się i pieni przy wejściu, a w końcu powoli rozlewa się po zakamarkach świątyni i szeptem modlitw podobnych do plusku lub szumu daje znać, że żyje, że nie utraciła nic ze swego żywiołu.

Adam (przerywając skrobanie)
Tak, zauważyłem, że lokalizacja tego budynku jest wyjątkowa. Stoi on u początku lub u końca ulicy, zależy jak na to spojrzeć. Czyli wszystko się tu zaczyna lub kończy… albo jedno i drugie! A otwarte drzwi wyglądają z daleka jak rozwarte ramiona zapraszające do odwiedzin, dlatego gdy się tu wpada na chwilę, chociażby pomiędzy jednym sprawunkiem a drugim, robi się to jakoś tak naturalnie, bez jakiś zbędnych ceregieli. Tak jak wchodzi się do sąsiadki, by na chwilę przysiąść, poplotkować i iść dalej. To mi się w tym kościele bardzo podoba. Zauważyłem też, że ludzie wchodzą tu jak do siebie. Zwłaszcza różne babulinki opatulone śląskimi chustami. Wchodzi taka, przyklęka, po czym siada w ławce i mamrocze po swojemu jakieś litanie. Gdy się wygada, to jeszcze obejdzie kościół dookoła, poogląda, czy wszystko w porządku, poprawi kwiaty w wazonie, wrzuci jakiś grosik Antoniemu i, hajda!, dalej do swoich spraw.

Emil (śmiejąc się)
No, to dobrze, że jeszcze niczego ci nie rzeknie przy okazji! Ale nie martw się, jak tylko zauważy, że coś jest nie tak, jak być powinno, zaraz sprowadzi cię na właściwą drogę! Nieraz i w konfesjonale byłem pouczany!

Adam śmieje się i wraca do skrobania.

Emil (poważniejąc)
Ale twoje obserwacje są naprawdę trafne! Ja ze swoich mogę jedynie dodać, że bywają tu i inne wizyty. Dużo prostsze, bez tego całego rytuału, który skądinąd jest bardzo sympatyczny. Wizyty pełne bólu, łez i milczenia. Wtedy nie ujrzysz takiej osoby w ławce, nie znajdziesz jej blisko ołtarza, ale możesz potknąć się o nią w najciemniejszym kącie pod chórem. Tam w ukryciu przed resztą świata otwiera swoje serce poranione przez męża przepijającego całą wypłatę, przez sąsiada złorzeczącego jej tylko dlatego, że jest innej narodowości niż on, przez pracodawcę, który wyrzucił na bruk jedynego żywiciela rodziny, przez życie, które zmusiło do wystawania na rogu Mariackiej i Stanisława, by w tak niegodny sposób zarobić na kromkę chleba…
Tak, dobre miejsce wybrałeś do rozmyślania nad tym, jak przenieść ewangelię do czasów współczesnych. Jeśli będziesz uważnie patrzył i słuchał, bez uprzedzeń i założeń wstępnych, nauczysz się tu Śląska…

Adam (przerywa pracę)
A nie boisz się, że to, co zrozumiem, i sposób, w jaki o tym opowiem obrazami, nie spodoba się twoim parafianom?

Emil (po chwili namysłu)
Owszem, jest taka możliwość, że ten eksperyment skończy się, jeśli nie fiaskiem, to wielkim larmem, jak się u nas mówi, ale miałem w życiu to szczęście, że natrafiłem na bardzo dobrych nauczycieli. Najpierw w szkołach, a potem w mojej pracy duszpasterskiej. Ich przykład pozwolił mi wypracować w sobie postawę konsekwentnego dążenia do wyznaczonego celu, którą niektórzy odbierają jako szorstkość i upartość. Jednak zmienianie co chwilę celu wędrówki, folgowanie przyjętym zasadom i brak konsekwencji nikogo do niczego dobrego nie przywiodło, więc nie przejmuję się ludzkimi opiniami. Moim celem jest doprowadzenie do nieba całej mojej owczarni – i Ślązaków, i przyjezdnych, i Polaków, i Niemców, i tych, którzy żyją tradycyjnie, i tych, których pociąga duch nowoczesności. Muszę więc mówić do nich wieloma językami naraz. A każdy zrozumie, co będzie w jego mocy. Nie martw się zatem, ale maluj...

Powoli pojawia się „Aria” – cz. 1 „Wariacji Goldbergowskich” Bacha, która trwa krócej niż pomiędzy scenami. Z muzyki wyłania się stopniowo gwar uliczny. Muzyka cichnie, a uliczny szum pozostaje. Odgłosy tłumu, klaksony aut, co jakiś czas wyraźny stuk obcasów o bruk.

 

Krzykula
Świot sie kończy! Co to za ordnungi! Widzioł kto, coby po niebie furgały durś fligry abo coby zjeżdżoły sie z cołki okolicy roztomajte auta i motory i paradziły sie, wiela wlyzie?! Nawet w kościele niy ma już spokoju, ino jakisik artysta abo majstruje na ścianie sagie pępki i bubikopfy [16] abo sznupie cosik za słuchalnicom! Widzioł to kto?! Piyrwej, przed wojnom, tak niy beło! Terazki co chwila kaś budują. I to niy jak nasze starziki! Przódź stowiajom jakisik żelazne szkielety, a dopiyro potym zalywajom to betonym. Człowiek boi sie do takiyj chałpy wlyźć. I jeszcze to pokazujom we kinie. Tyż coś! Taki pogrzeb marszałka to ja rozumiym. Można podziwać sie, jak hań, we Warszawie abo Krakowie, oblykajom sie! Wiym, bo widziałach we Rialcie. I wiycie co, Winklerowo?

Winklerowa
Niy, Krzykulo, niy wiym. Ale wiym, że mi rzykniecie, co wiycie.

Krzykula
Na dyć! Hań we Warszawie łażom obleczeni cołkim jak my tukej. Niy powinno nom być gańba. Po Dyrekcyjnej, Dworcowej abo Pierackiego paradzom sie taki same huty, kaboty, mantle i kromfleki. Dobrze prawia, Winklerowo?

Winklerowa
Ja, ja. Sie sprechen immer sehr gut! Wyście som immer sehr korrekt!

Krzykula
Na przecam, jo myśla, że niy fanzola. Cosikej liznęłach tego świota i moc już widziałach, stond wiym, że we kinie to musi być samo żywobyci. Niy jakisik budowy, ino przanie i umiyranie! Majstrowanie mo być we werku, a rzykanie i świynte łobrozki we kościele. Wtedy bydzie ordnung jak trza! Dobrze prawia, Winklerowo?

Winklerowa
Blank dobrze, Krzykulo! Blank!

Krzykula
To jeszcze jedno wam rzykna, Winklerowo, skoro mie słuchocie… Dejcie pozor! To je isto ważne!

Winklerowa
Dyć cołki czas daja pozor ino na wos, Krzykulo!

Krzykula
Mie sie zdo, że we kościele to muszom być ino świynte łobrozki, a niy jakisi bezeceństwa i maszkarony. Podziwejcie sie, co ten nosz farorzyczek wynokwio na tych ścianach, a terazki jeszcze we łoknach. Łon chyba blank łogub!... Piyrwej to beło spokojniyj. Człowiek niy mioł tela starości…

Słychać dzwon kościelny.

Ło, Pónbóczku i wszyscy świynci, to już połednie! Ida porzykać za tego noszego farorza i jego malyrza, co by nom cołkiygo kościółka niy pokrykrali. Myślicie, że do Agaty, Łukasza i Jana Vianneya styknie?

Winklerowa (z przekąsem)
Dodałabych jeszcze Zdrowaśka do Zuzanne, coby niy beło zarozki jakisi łostudy.

Krzykula (ze zdziwieniem)
Czamu mo być?

Zamiast Winklerowej, która szybkim krokiem odeszła jeszcze podczas pytania interlokutorki, Krzykula usłyszała za sobą głos proboszcza.

Emil
Krzykowa jeszcze tutaj? Wydawało mi się, że pół godziny temu, gdy szedłem do kościoła, też tu staliście. Zgubiliście coś, Krzykowa? Źle się czujecie? Tak jakoś pobledliście na twarzy. Może wejdziemy na probostwo? Poczęstuje się Krzykowa kawą i kołoczem. Jeśli Józef [17] nie zaglądał zbyt często do spiżarni Alby, to coś powinno tam jeszcze być z wczorajszych wypieków.

Krzykula jęknęła niewyraźnie.

Emil
No, niech się Krzykowa nie daje prosić. Maszkiecenie z umiarem to nie grzech ciężki, a przy okazji opowiecie mi o swoich uwagach do nowych dekoracji w świątyni. Wiem, że nie wszystko wam się podoba. Przedstawicie mi swój punkt widzenia, a ja porozmawiam z naszym malarzem i witrażystą o potrzebach wiernych odnośnie wyglądu domu Bożego. Przecież w tych zmianach chodzi także o to, byście się lepiej czuli w kościelnych murach i we wspólnocie… To, co? Wchodzicie Krzykowa na ciasto i bonkawę? A może wolicie herbatę?

Krzykula (wystękując z trudem)
To… jo… już lepiyj… pójda… do kościoła… na rzykanie… jest Anioł Pański…

Słychać szybki stuk obcasów o bruk i sapiący szept Krzykuli.

O, Sancta Maria, Mater Dei, że tyż ten nosz farorz wdycki wszycko wiy. Cołkim jak Pónbóczek. O, Pater noster, widzis i niy grzmiys.

Gdy ucichają uderzenia obcasów Krzykuli, Emil, wzdychając, mówi do siebie.

Emil
Ach, te kobiety. Nigdy ich nie zrozumiem. Wolą narzekać w ukryciu niż porozmawiać o problemie z tym, który w ich przekonaniu jest częścią owego problemu. Strasznie zawiła jest ich duchowość. Taka Tereska, jak ta z Lisieux, zdarza się między nimi chyba jedna na milion.

Po czym wbiega po schodach, nucąc radośnie i lekko pieśń wojacką ze zbioru Juliusza Rogera:

O przyszło mi przyszło
Od majora pismo,
Muszę maszerować
Na wojenkę ista.

Będzie wojna, będzie
Wele Raciborza:
Tam się krew przeleje
Jako woda z morza.

Będzie wojna, będzie
Wokoluśko wszędzie:
Szczęśliwy ten wojak.
Co on do dom przyjdzie [18].

Na piętrze wpada na Albę.

Alba (stukając nerwowo palcami o blat stołu i butem o podłogę)
Czy to aby wypada, aby ksiynżoszek takie śpiewki nucił?! Z tego będą same problemy! To grzech i przyzywanie Złego! Lepiej by farorz przyniósł mi węgla i drewna, bo obiadu nie będzie.

Emil
Będzie, będzie. Alba zawsze tak straszy. Jak to kobieta! Swoje musi powiedzieć, pobuczeć. Ale to nie taki znowu wielki grzech, te Albine narzekania. Zaraz Maniek [19] przyniesie, co trzeba. A teraz cicho, sza. Nie ma mnie do drugiej. Będę pisał.

Słychać odgłos odchodzących kroków i zamykania drzwi. Po chwili Alba wzdycha sama do siebie.

Alba
Masz ci los! Jak nie śpiewa, to pisze. Albo musisz słuchać tych ludowych i studenckich przyśpiewek, albo chodzić na palcach, bo farorzyczek pisze. Świat zwariował do imentu! Księża zajmują się nauką i sztuką, a artyści siedzą w kościele i dłubią, jak nie w kaplicy, to za słuchalnicą. Do czego to doprowadzi?

Wraca do kuchni, a w niej do zwykłej krzątaniny kuchennej, w której jednym z głównych odgłosów jest strumień wody nalewanej do garnka. Z czasem odgłosy przechodzą w „Arię” – cz. 1 „Wariacji Goldbergowskich” Bacha, która trwa dłużej jak pomiędzy scenami.

 


Scena III

Muzyka stopniowo cichnie i słychać odgłos wykręcania numeru telefonu na tarczy. Po czym słychać męski głos.

Kolega
Centrala? Proszę z numerem 342-44 [20]. Dziękuję.

Odgłos dzwonka telefonu. Po kilku sygnałach słuchawkę podnosi Emil.

Kolega
Emil, to ty?

Emil (z radością)
Stary druhu, co u ciebie słychać?!

Kolega
U mnie wszystko w porządku, ale mniejsza o to… Dobrze, że cię zastałem! Martwię się o ciebie!

Emil (uspokajająco)
Ale niepotrzebnie! Wszystko jest w najlepszym porządku.

Kolega (trochę nerwowo i konspiracyjnie)
Może na razie jest, ale proszę cię, wyjedź! Zobaczysz, zginiesz z ich ręki… Oni nie uznają żadnej koegzystencji różnych światopoglądów i narodowości. Uznają tylko prymat swojej rasy, swoich przekonań i swojej kultury. Na nic twoje dążenie do zjednoczenia wokół jednego ołtarza polskiej i niemieckiej części parafii. To dla nich są tylko mrzonki i działania skierowane przeciwko III Rzeszy. Mówię ci, wyjedź! Daruj sobie tego śląskiego Konrada!... Nie musisz składać najwyższej ofiary! Kto chciał, uwierzył w twoje dobre intencje, dostrzegł pasterza, który nie patrzy na narodowość, przekonania polityczne, wykształcenie, status społeczny, ale przygarnia do wspólnoty każdego. Kto nie chciał, nie zrozumie z twojego przesłania nic, nawet gdybyś zapisał mu je swoją krwią…!

Po chwili dodaje z naciskiem.

Wyjedź, bo zginiesz…!

Emil (powoli i cicho, ale stanowczo)
Jeśli zginę z czyjejkolwiek ręki, to będzie to po prostu ręka człowieka. Zabije mnie konkretna osoba, która poniesie moralną odpowiedzialność za swój czyn. Człowiek zawsze działa i odpowiada za czyny jako jednostka. I nie jest wówczas ważne, jakim językiem się posługuje i co ma wpisane w rubryce ‘narodowość’. Grzeszy osoba, żałuje osoba i przebaczenie także otrzymuje osoba. Nie tłum, grupa, społeczeństwo, naród, plemię. Ale pojedyncza osoba!

Kolega (wtrąca bez przekonania)
Pewnie tak…

Emil
I powiem ci jeszcze jedno. Kiedyś każdy z nas stanie przed Bogiem, a wtedy On nie będzie szukał w nas polskości czy niemieckości, nie będzie oceniał, kto stał się najbardziej polskim Polakiem, a kto najbardziej niemieckim Niemcem, ale będzie szukał podobieństwa do siebie. Przyjrzy się naszym czynom, słowom, myślom, ile w nich było miłości do przyjaciela i wroga; wierzącego i niewierzącego; do pijaka, co zostawił rodzinę, i ojca ciężko pracującego na kopalni; do kobiety wystającej na rogu Mariackiej i Stanisława, i do matki, co pochowała pięcioro dzieci, a drugie tyle wychowała…

Smutnym głosem dodaje po chwili.

Jeśli przestałbym w to wierzyć, musiałbym złożyć sutannę na dnie szafy.

Kolega (trochę drwiąco i coraz bardziej uniesionym głosem)
To jakiś idealny świat, który nie istnieje! Bóg też nigdzie takiego nie znajdzie… A zatem niebo będzie puste!… Nikomu nie uda się przekroczyć jego nazbyt wysokiego progu. Wszystkich zatrzyma nas ziemia, z której jesteśmy ulepieni.
Poza tym łatwo powiedzieć – oceni poziom naszej miłości. Są przecież różne miłości! Jest miłość matki do dziecka, która każe je kochać, nawet gdyby było seryjnym mordercą. I jest miłość głodnego i bezrobotnego, która każe mu ukraść chleb i kawałki węgla w biedaszybie. Jest miłość zakonnicy, która rezygnuje z własnych dzieci, aby być matką biedaka, chorego, sieroty. I jest miłość zrozpaczonego, któremu wojna zabrała bliskich, i ta miłość każe mu ubrać mundur i kulami wykrzyczeć ból po stracie ukochanych. Jest wreszcie miłość Niemca do swej ziemi i języka, która nakazuje mu germanizować. I jest miłość Polaka, która polonizuje. Która miłość jest podobna do tej najdoskonalszej, Boskiej?! Która wejdzie do nieba?!

Emil (spokojnie i stanowczo)
Gdybym ci powiedział, że nie wszystkie postawy, które wymieniłeś, są miłością, to zapewne kazałbyś mi powiedzieć to w twarz tym, którzy innego uczucia nie znają.

Kolega (zdecydowanie)
Tak właśnie bym kazał!

Emil
Widzisz, sumienie to bardzo delikatna materia, jak pajęczyna, dlatego nie wolno obchodzić się z nią jak z metalowym prętem w kuźni lub hucie. Nigdy gwałtem i przymusem, raczej spokojnie, powoli wychowywać, oświecać, uczyć odróżniać dobro od zła. I nie potępiać, ale pokazywać alternatywy, stwarzać okazje do dobra, do zmiany życia. Jeśli jakieś drzwi zamknęły się w człowieku i inaczej już nie umie, jak tylko służyć złu, to trzeba otworzyć mu okno i pokazać, że są inne krajobrazy na tym świecie. A pierwszym krokiem do otwarcia okna jest przebaczenie, czyli usunięcie z parapetu tego, co przeszkadza w przedostaniu się do okiennego skrzydła.

Kolega (coraz bardziej wzburzony)
Przebaczenie! Przebaczenie! Ono też nie istnieje albo raczej jest zwykłym przyzwoleniem na niesprawiedliwość! Ktoś gwałcił, kradł, zadłużał się i nie zwracał, oszukiwał, wyzyskiwał słabszych, nie płacił robotnikom, bił dzieci i żonę, pił na umór, przegrywał wypłatę w kasynie i… co?! Tak po prostu (odgłos pukania w drewno, jak ksiądz czyni to po spowiedzi)…!? I Michał Archanioł na to nic!? A ognie piekielne?! A czyściec? A sprawiedliwość?!...

Emil (po chwili namysłu spokojnym głosem)
Wiesz, czasami siedzę w konfesjonale i nikt długo nie przychodzi do spowiedzi. Patrzę sobie wówczas na modlących się i zastanawiam nad tym, jak skomplikowany jest świat, jak wybuchową mieszanką jest ludzka natura, pojedynczy człowiek…, a cóż dopiero zbiór indywidualności.
Po przekroczeniu połowy życia widzę jeszcze wyraźniej to rozwarstwienie, wewnętrzne pęknięcie osoby. I ty możesz przecież dać życie i zabić, podzielić się chlebem i ukraść ostatni grosz jakiejś babcinie, możesz dać lub odebrać nadzieję jednym tylko słowem.

Kolega
Mogę, to oczywiste!

Emil
A taki artysta? Może malować obrazy, które podnoszą omdlałego ducha, i takie, które niszczą w człowieku wiarę w piękno i dobro.
Możemy zatem wszystko! Jesteśmy zdolni do wszystkiego! Prawie jak Bóg! Prawie…!, bo Bóg nigdy nie wybiera zła! Bóg w ogóle nie wybiera, bo nie musi. Bóg jest dobrem! (Odgłos zdenerwowania rozmówcy po drugiej stronie aparatu).
My nie jesteśmy ani dobrem, ani złem. Jesteśmy istotami, które mając w sobie zaszczepioną możliwość do czynów jednych i drugich, musimy sami dokonywać wyboru pomiędzy nimi. I kiedy tak siedzę w tej pustej słuchalnicy, to myślę sobie, że największym ludzkim dramatem jest właśnie wybór!… I jego możliwość, i konieczność…

Kolega
Z tym się akurat zgodzę! Chociaż z drugiej strony nie chciałbym być ograniczony do jednej tylko możliwości.

Emil
No, właśnie! Skoro nie chcemy być ograniczeni, to pozostaje nam pogodzenie się z dramatyzmem wyboru. I ty, i ja w każdej minucie musimy schodzić w głąb siebie, nie mając pewności, czy doprowadzi nas to do duchowej śmierci czy też wzniesie na wyżyny świętości!... Ale musimy podejmować wysiłek wyboru, bo innej drogi nie ma! Jeśli więc zdarzy się na tej ścieżce wypadek – choćby zawiniony, świadomy – i przywali nas ciężar złego wyboru, to czy ludzkim odruchem byłoby stanąć nad takim człowiekiem i powiedzieć mu: »sprawiedliwość nakazuje, abyś został pod tym gruzowiskiem«?! Czy nie należałoby raczej zawołać, może nawet wbrew sobie: »miłość nakazuje mi pomóc ci wyjść, bo widzę, że sam nie dasz rady odbić się od dna«?! Ta pomoc nie oznacza wcale anulowania moralnej ani prawnej odpowiedzialności za popełnione zło! Oznacza tylko zdjęcie z człowieka tej kupy gruzu, by dalej sam mógł wyprostować swoje życie i naprawić to, co zepsuł. (Odgłos irytacji rozmówcy po drugiej stronie słuchawki).
…A najcięższe nie są wcale te kamienie, które nam się wydają takimi na pierwszy rzut oka! Widzisz, czasami łatwiej złodziejowi czy prostytutce zejść ze złej drogi i zacząć żyć porządnie, niż dewotce przestać obmawiać lub złorzeczyć. Nic nie jest takie proste i oczywiste jakby się wydawało! Sprawiedliwość, owszem, jest ważna!... Zwłaszcza w życiu społecznym, gdyż ułatwia funkcjonowanie we względnie dobrych i pokojowych warunkach. Ale nie mniej ważne jest miłosierdzie, bo bez niego i kościół, i niebo będą puste, a człowiek będzie skazany na piekło rozpaczy i beznadziei…

Kolega (mrucząc pod nosem)
Gadaj zdrów! W końcu musisz, bo jesteś księdzem… Mnie jest jednak bliżej do sprawiedliwości…

Emil
No, tak…, ale nie myśl, że tylko tobie. Wydaje mi się, że Adamowi, który kiedyś wykonał polichromie w kaplicy, a teraz przygotowuje witraże do bocznych naw, też chyba bliżej do sprawiedliwości. Tak przynajmniej pomyślałem, gdy rozpoznałem jego twarz u Michała Archanioła na ścianie kaplicy. Jednak gdy dziś klękam w tym zacisznym miejscu, dostrzegam o wiele głębszy wymiar tego, co zawarł w symbolice obrazów. Dając własną twarz Michałowi, a twarz swojej małżonki Maryi, pięknie i prosto pokazał istotę ludzkiego powołania. Mężczyzna ma być silnym, sprawiedliwym, racjonalnym pierwiastkiem, a kobieta powinna spełniać się w roli miłosiernej, przebaczającej, wstawiającej się za dziećmi. Taka jest nasza ludzka – męska i żeńska – natura. Nasza przyrodzona kondycja. Mężczyzna odbija sprawiedliwość i siłę Boga, a kobieta – miłosierdzie i delikatność. Jedno bez drugiego nie istnieje! Adam pięknie to oddał swoimi malowidłami.

Kolega (zirytowany)
Może i jest w tym jakiś głębszy sens, ale myślę, że przeceniasz znaczenie kultury! Zawsze miałeś do tego tendencję! A przecież to tylko ludzkie twory i to w wielu przypadkach nie najlepsze, a czasami nawet nie zwyczajnie dobre. Kultura nie jest wartością najwyższą. Najważniejszy jest człowiek jako osoba, jednostka! Jeśli będziemy o tym pamiętali i będziemy dla siebie nawzajem przede wszystkim ludzcy, to będziemy mieli świat idealny! Postawmy zatem człowieczeństwo na szczycie hierarchii wartości, a nie kulturę, bo ta jest tylko pochodną człowieczeństwa! Tam, gdzie człowiek jest na drugim planie, prędzej lub później rodzi się totalitaryzm. Dlatego mówię ci jeszcze raz, uważaj na nich… Oni wynieśli własną kulturę i rasę na piedestał, gotowi więc są poświęcić w ich imię nie tylko pojedynczego człowieka, ale i miliony, jeśli będzie trzeba!

Słychać dzwonek do drzwi.

Emil
Przyjacielu drogi, muszę kończyć, bo ktoś dobija się do drzwi. To pewnie Józef przychodzi powiedzieć, że wszystko przygotował do pogrzebu. Dobrze było usłyszeć, że jesteś w świetnej formie. Twój umysł jak zwykle jest niezawodny w swych intelektualnych ćwiczeniach. Idź dalej tą drogą, a jestem pewien, że dojdziesz nią do poznania prawdy! Z Bogiem!

Kolega
Do zobaczenia! Chyba już dopiero na jakim jubileuszu albo fidułce…? Może u Stanisława [21], w kwietniu?

Emil
Na pewno.

Emil odkłada słuchawkę i zbiega po schodach. Pojawia się delikatna, ale krótsza niż pomiędzy scenami „Aria” – cz. 1 „Wariacji Goldbergowskich” Bacha. Po czym w tle wyłania się głos dzwonu kościelnego, szloch kobiet, szepty tłumu i wyraźny odgłos łopoczącej na wietrze flagi.

Emil
Józefie, co znowu wyczynia ten ministrant? Nie wie, że pierwszy zawsze idzie krzyż?

Józef (zmieszany, po polsku z niemieckim akcentem)
Lieber Pfarrer, jest prośba rodziny zmarłego, aby kondukt rozpoczął sztandar ze swastyką…

Emil (stanowczym tonem)
Nikomu nie odmówię pogrzebu ani żadnej posługi kapłańskiej – ani Polakowi, ani Niemcowi. A jeśli będzie taka potrzeba i wola rodziny zmarłego, to i Żyda pochowam przy Emma Strasse. Bo gdy człowiek na wieki zamyka oczy, to najważniejszą powinnością żywych jest godnie złożyć jego szczątki w ziemi. Wiem, wiem, zaraz mi przypomnisz, Józefie, iż dawniej bywałem ostrzejszy w tych sprawach. Pamiętam, jak potraktowałem tamtego doktora, który żył bez ślubu [22], ale z biegiem lat dojrzewa się i łagodnieje. Jednak dopóki ja tu jestem proboszczem, nic i nikt nie pójdzie w kondukcie przed krzyżem! Tego stanowiska nigdy nie zmienię! I choćbym miał życiem to przypłacić, to najpierw pójdzie krzyż, a potem ta faszystowska szmata! [23]

Po chwili do pobladłego Józefa łagodniej.

No, Józefie, możemy ruszać. Rozpocznijcie litanię.

Józef (łamiącym się głosem, melorecytacyjnie)
Kýrie, eléison. Christe, eléison. Kýrie, eléison.

Ludzie (zawodząc)
Christe, audi nos. Christe, exáudi nos.

Józef (stopniowo coraz spokojniej)
Sancta María…

Ludzie (stopniowo coraz bardziej miarowo i martwo)
…ora pro nobis.

Józef
Sancte Joseph…

Ludzie
…ora pro nobis.

Józef
Proles David ínclita…

Ludzie (stopniowo coraz ciszej)
…ora pro nobis.

Józef 
Patróne moriéntium…

Ludzie
…ora pro nobis.

Józef
Terror dǽmonum…

W końcu odgłosy modlitw ucichają, wyciszają się też odgłosy kroków i dzwonu kościelnego, wszystko przechodzi w „Arię” – cz. 1 „Wariacji Goldbergowskich” Bacha, znowu krótszą niż pomiędzy scenami. Po wyciszeniu muzyki słychać odgłos picia napoju i odstawiania filiżanki na spodek. Towarzyszy temu szeleszczenie kartek. Emil mrucząc pod nosem do siebie, czyta swój testament sprzed kilku miesięcy. W tle tyka zegar. Jest sam na probostwie.

 

Emil
Katowice, dnia 26 sierpnia 1939 roku. Grzeszną duszę swoją polecam miłosierdziu Bożemu… Polisę »Varty«, za którą bank wypłaci około 10 000 złotych, zapisuję jedynej mojej siostrze Auguście, żonie Antoniego Hanusa i matce ośmiorga dzieci, pod warunkiem, że jej dzieci znać będą język polski… Krewni obecni na moim pogrzebie mogą sobie w porozumieniu z wykonawcą mojej ostatniej woli zabrać pamiątkę… [24]

Emil znowu robi kilka łyków, po czym odstawia filiżankę i dalej mruczy pod nosem do siebie. W połowie tych rozważań pojawia się w tle odgłos samochodu za oknem wyraźnie zajeżdżającego pod probostwo.

Pisałem to kilka miesięcy temu. Początek jest dobry. W kwestii grzeszności mojej duszy nic nie uległo zmianie… Kuria powinna też zająć się realizacją mojego testamentu. W końcu całe moje życie należy do kościoła, niech on więc decyduje, co będzie z moimi prochami i pamiątkami po śmierci… Ale może trzeba by nieco złagodzić ten warunek…?

Rozważania przerywa ostry i przeciągły dzwonek do drzwi, któremu towarzyszy gwałtowne uderzanie pięści o drzwi i krzyki gestapowców.

Gestapowcy
Öffne die Tür! Sofort! Mach auf! Schneller!

Emil wkłada spokojnie testament do koperty, wyjmuje z szafy pudełko, w którym zamyka dokument na klucz, a następnie chowa go z powrotem w szafie. Wszystkie te czynności słychać wraz z towarzyszącym mu miarowym oddechem Emila. W końcu słychać odgłos kroków na schodach, którym nadal towarzyszą krzyki gestapowców. Emil otwiera skrzypiące przeciągle drzwi.

Emil
Szczęść Boże! Kann ich Ihnen helfen?

Gestapowiec 1
Ja! Sie werden mit uns kommen!

Emil
Aber was ist passiert? Wurde jemand krank? Stirbt jemand?

Gestapowiec 2 (śmiejąc się)
Noch nicht, aber sicherlich bald!

Gestapowiec 1 (do pierwszego)
Ruhe! Maul die Klappe zu!
(do Emila z niemieckim akcentem)
Ksiądz się ruszy wreszcie! Nie mamy czasu na rozmówki polsko-niemieckie!

Emil podchodzi do garderoby w milczeniu, zdejmuje z wieszaka płaszcz i ubiera go. Słychać jego oddech, który przychodzi mu z coraz większym trudem. W końcu wychodzą na zewnątrz, gdzie słychać uliczny gwar, stuk obcasów o bruk, krzyki gazeciarzy z popołudniowymi wydaniami dzienników, szum drzew przy kościele, fragmenty polskich i niemieckich rozmów.

Emil (do Gestapowca 1)
Mogę wejść ostatni raz do kościoła? Zur Kirche…, kann ich?

Gestapowiec 1
Ja, aber nur für einen Moment!

Słychać powolny i ciężki krok Emila. Najpierw jest to uderzanie obcasów o bruk, potem wchodzenie po schodach i w końcu stuk o kościelną posadzkę odbijający się echem w świątyni.
Tuż przed wejściem na schody podbiega jeszcze kobieta, która spluwa Emilowi w twarz.

Winklerowa
Tfu! Du, polnisches Schwein! Ty polski księżulku! Geh raus!

To wydarzenie nie zatrzymuje Emila. Nadal słychać jego kroki. Echo ze świątyni stopniowo przechodzi w III część (allegretto) VIII kwartetu smyczkowego c-moll op. 110 Dymitra Szostakowicza, która trwa dłużej jak pomiędzy scenami.

 

 

Część II. CIERPIENIE

Temu wiedzie się dobrze, którego sposób postępowania odpowiada jakości czasów, natomiast nieszczęści się temu, którego postępowanie nie jest zgodne z czasami.
(Niccolò Machiavelli, Książę)

Chociaż zmarli – żyją.
(Cyceron, O przyjaźni)


Scena IV

Z III części (allegretto) VIII kwartetu smyczkowego c-moll op. 110 Szostakowicza wyłania się powoli miarowy głos odczytujący tekst z pruskiego świadectwa maturalnego Emila.

Głos (z niemieckim akcentem, bo oryginalny tekst jest po niemiecku; uroczyście)
Komisja egzaminacyjna wypuszcza kandydata ze szkoły z niezachwianą ufnością, że pomyślnie przejdzie próbę życia i pracy zawodowej i wybije się tak, jak za lat szkolnych był radością swoich nauczycieli. Błogosławieństwo Boże niech mu towarzyszy [25].

Podczas odczytywania ostatniego zdania pojawiają się odgłosy obozowe: szczekanie psów, krzyki esesmanów: „Schneller! Hübfen! Steh auf! Du, polnisches Schwein, scheller!”, jęki więźniów. Wszystko kończy demoniczny śmiech. Po chwili zapada cisza, w której z czasem pojawia się odgłos niewyraźnego szeptu. W końcu zamienia się on w wyraźniejszą wypowiedź Emila.

Emil (mówi jakby w gorączce)
Do aniołów przywykłem od urodzenia… Gdy matka z krzykiem wydawała mnie na ten świat, obok stali trzej [26]. Jeden pozostał na zawsze…[27] Teraz stoi jeszcze jeden – anioł śmierci. Przyjechał po mnie czarnym samochodem. Nie bał się podjechać pod sam kościół [28], a pewnie pojechałby jeszcze dalej, gdyby nie drzwi, schody, gdyby… sam nie wiem co!
Podjechał, zabrał, a ja się nie opierałem, bo matka dała mi męczennika [29] za patrona; bo chciałem, aby wypełniła się moja i wasza ofiara [30]; bo nosiłem na sobie kolor krwi tyle razy, że nie wolno mi było odmówić przelania własnej [31]; bo… byłem naiwny, że wiem cokolwiek o cierpieniu i umieraniu…; że wiem już wszystko o pęknięciu ludzkiej natury – przecież jestem Ślązakiem, proboszczem dwujęzycznej parafii i stworzyłem wraz z Bunschem doskonały, tak mi się wydawało, obraz owego duchowego rozdarcia – witraże cnót i wad…
O, święta naiwności! Nie przeczuwałem nawet, że żadne najstraszniejsze przeżycia w najmniejszej części nie są tak przerażające, jak każda chwila w obozie… [32]
Do dzisiaj wierzyłem w jakieś pobożne, ckliwe obrazki męczenników, którzy nawet na stosie wyglądają, jakby byli martwym kamieniem, jakimś monolitem, a nie żywą tkanką nerwową…
Wierzyłem…, tak! wierzyłem – a była to wiara, która mogła góry przenosić! – że gdy przyjdzie mi przejść przez piekło, wyjdę z niego niepoparzony…

Pada bezwładnie. Cisza. Po chwili wyłania się z niej głos komendanta obozu przez megafon.

Komendant (z niemieckim akcentem, ostro)
Witajcie wśród żywych, ale już umarłych! [33] Zapamiętajcie, że więzień nie ma czci! Nie można więźniowi odebrać tylko jednego jedynego prawa, jakie ma, prawa do powieszenia się! Dlatego nie wolno mu przeszkadzać w akcie samobójstwa, a sam więzień powinien je tak popełnić, aby było skuteczne! Poza tym waszym obowiązkiem jest czystość i praca! Brak szacunku i posłuszeństwa wobec esesmanów, członków komendantury oraz osób wyznaczonych do służby bezpieczeństwa i konwoju będzie karany z całą surowością, jaka należy się więźniom, którzy nie potrafią należycie okazać wdzięczności za to, że pozwala im się żyć, choć są nikomu niepotrzebnym ścierwem! [34]
A teraz wszyscy do roboty! Aber sofort! Im Laufschritt!

Śmieje się demonicznie i trzaska biczem. Na chwilę pojawia się III części VIII kwartetu smyczkowego Szostakowicza, po czym nastaje cisza.

Więzień 1
To miejsce kaźni ma stać się szkołą łaski?! Dobre sobie! Chyba z nas drwisz!? Tymi słowami plujesz nam w twarz! Trzeba chwycić za broń i wyciąć oprawców w pień! Oko za oko! I, broń Boże!, nie dawać im satysfakcji samobójstwem. To jakby wyręczyć ich w realizacji obłędnego planu starcia nas z powierzchni ziemi! Nie, nie wolno im dać tej satysfakcji! Trzeba raczej odpowiedzieć gwałtem na gwałt, ale gwałtem skierowanym przeciwko nim! Zemsta jest naszą jedyną nadzieją i jedyną słuszną drogą!

Emil (spokojnie, pewnie i z godnością)
Myślisz, że chodzi ci o coś innego niż mnie? Paradoksalnie cel mamy wspólny, choć drogi dojścia do niego zupełnie rozbieżne! Pomyśl! Dokonując zemsty ich metodami, stajesz się podobny do nich. To daje ci chwilowe złudzenie, że skoro znaleźliście się na tym samym poziomie, to nikt cię już nie może poniżyć, bo nie ma nikogo nad tobą. Niestety ty i twój kat stoicie obok siebie nie dlatego, że twojemu człowieczeństwu zwrócono należne mu miejsce, ale dlatego, że trzymasz w dłoni ten sam topór. I jesteście sobie tak długo równi, dopóki któryś nie wymierzy śmiertelnego ciosu jako pierwszy.
Zatem twoim celem w rzeczywistości nie jest wcale zemsta, nie jest likwidacja wroga, ale przywrócenie dawnego porządku, ładu zza kolczastego drutu. Tęsknisz za światem, w którym nikt nie odbierał ci godności, nie poniżał, w którym liczono się z twoimi prawami na równi z prawami innych. Marzysz o powrocie do sytuacji, w której ludzie przynajmniej starają się osiągnąć taki stan, choć udaje im się to z lepszym lub gorszym skutkiem.
Też tego pragnę, dlatego nie walczę z drutami krzykiem i buntem, ale spokojem i stanowczością [35].
Czy mniej przez to cierpię? Broń, Boże! Ale mam odwagę spojrzeć sobie w twarz. A to wiele! Bo tylko ona mi pozostała – moja twarz… No, i mam poczucie, że panując nad sobą, w pewnym sensie panuję nad rzeczywistością, która mnie otacza. Najtrudniej bowiem być panem samego siebie. Wydawać rozkazy innym, oczekiwać, że wszystko dostosuje się do mnie, to łatwe. Ale i niedojrzałe. Tak działa dziecko! Dlatego wobec piekła, w którym przyszło mi się znaleźć, przyjąłem inną metodę – buduję w sobie taki świat, jaki chciałbym, aby był na zewnątrz…

Wypowiedź Emila przerywa uderzenie batem przez esesmana.

Esesman (zawsze z niemieckim akcentem)
Ty, polska klecho! Zobaczymy, co na to powiesz! Czy nadal będziesz taki twardy! Bierz ten kamień, ale już!

Przy ujadaniu psa, Emil z wyraźnym wysiłkiem podnosi ciężar i próbuje z nim iść.

Esesman
Singen! Aber laut und deutlich! Szpiewać!

Łamiącym się głosem, sapiąc, śpiewa pieśń z Juliusza Rogera:

A w czem ja się to zawinił,
I cóż ja krzywdę uczynił,
Ze mnie zwierza mizernego
Gonią, tłuką niewinnego,
Jak zbójcy [36].

Esesman
Nicht auf polnisch! Auf deutsch! Nur auf deutsch! Kirchenlieder! Pieszni koszcielne!

Emil śpiewa łamiącym się głosem maryjną pieśń „Segne du, Maria” [37], sapiąc przy tym z powodu niesionego ciężaru. Esesman pogania go co chwilę i uderza batem.

Esesman
Lauter! Nic nie szłysze!

Emil upada. Przerywa śpiew.

Esesman
Schneller, du Heckenschütze [38]!

Emil (stanowczym i spokojnym tonem)
Ich bin kein Heckenschütze!

Esesman
Was hast du gesagt?!

Emil
Nie jestem mordercą!

Odgłos uderzania pięścią w twarz.

Esesman
Powiedz: jestem Heckenschütze!

Emil
Nie jestem mordercą!

Nasilają się odgłosy bicia i kopania. W tle słychać też ujadanie psa.

Esesman (sapiąc)
Ty, wschodni barbarzyńco, będziesz gryzł trawę! Du wirst ins Gras beissen!

Jęk Emila.

Emil
Matko, ratuj!

Esesman (coraz agresywniej, sapiąc i bijąc cały czas)
Du, polnisches Schwein! Chcesz jeszcze coś pisać o polskim Oberschlesien?! Du, Hund! Ty polska klecho! Wo ist dein Gott? Dlaczego cię nie ratuje?! Ha?! Ma gdzieś małego Polaczka! Siedzi sobie wygodnie w niemieckim tabernakulum, bo kocha zwycięzców, a nie przegranych! Kocha panów, a nie niewolników!

Emil (resztkami sił)
Ich glaub an Gott! Wierzę w Boga miłosiernego i sprawiedliwego, dlatego wypraszam sobie takie bluźnierstwa!

Emil pada na ziemię. Zapada głucha cisza.

Esesman
Do lazaretu z nim!

Odgłos ciągniętego ciała. Jęki Emila. Sapanie tych, co ciągną.

Więzień 2
Emil…, Boże!, co oni ci zrobili? Jak ty wyglądasz?!

Emil
Cii…! Trzeba dziękować! Hańbą byłoby nie przyznać się do tego, który cierpiał więcej niż ja…
Poza tym nie trzeba zbyt wiele mówić! Każde słowo powiększa pustkę i bezradność. Pozostała nam tylko cisza…, w której nic nie trzeba… i w której nie ma już nic… prócz bólu… A w jego oczy muszę zajrzeć sam…!

Zamykają się drzwi. Na dłuższą chwilę zapada cisza, po której za oknem słychać znowu ujadanie psów, krzyki esesmanów i strzały.

Emil (cicho i z trudem, do siebie)
O, piękno i dobro, gdzieżeś się ukryło? Czy zniszczono cię na zawsze i nieodwołalnie? Czy tylko na chwilę opadła czarna kotara. Jak długa będzie to chwila? Dziś czas wydaje mi się kłębem kolczastego drutu [39], który oplata nas szczelnie, nie pozostawiając miejsca na wieczność. Szatańska sztuka, jaka jest tu uprawiana, najpierw zamieniła osoby w przedmioty, w numery bez duszy. Następnie wystawiając naszą nagość na powszechny widok, odarła ciała z duchowego piękna, czyniąc z nich jedynie szary worek na kości i choroby. Jak długo będzie trwała ta chwila? Jak długo zamiast muzyki i śpiewu będzie unosił się w powietrzu skowyt i ujadanie psów, jęki konających i strzały karabinów? Jak długo zamiast poezji, a czasami nawet modlitwy, będą na ustach ludzi koszmarne grymasy, jęki i przekleństwa? O, piękno i dobro, gdzieżeś się ukryło? Tak bardzo tęsknię za wami…
Boże!, przypomnieć sobie cokolwiek, co nie powstało w tym piekle… Uratować choć jeden wers…

Wydobywa z kieszeni jakiś świstek papieru i czyta.

Bóg na łaski Swej zadatek
Dał pieszczoty w dłonie matek,
Jako wiosny podmuch miękki
I policzek z Twojej ręki [40].

Omdlewa. Przez chwilę słychać muzykę z ostatniej części „Wariacji Goldbergowskich” Jana Sebastiana Bacha – „Aria da capo e fine” w wykonaniu Glenna Goulda z 1981 r. Gdy cichnie, otwierają się drzwi. Emila wyrywają z łóżka i wleką do łaźni.

 

Emil (mamrocze w gorączce)
Ante lucíferum génitus, et ante sǽcula, Dóminus, Salvátor noster, hódie mundo appáruit [41]. Alleluja! Nasz Pan i Zbawiciel, zrodzony przed jutrzenką i przed wiekami, dzisiaj objawił się światu [42].

Pielęgniarz
Co ty bredzisz?! Zaraz schłodzę ci czoło, to przejdzie ci ochota na te modły! I natychmiast zejdziesz z obłoków na ziemię!

Słychać szum wody płynącej z kranu silnym strumieniem.

Emil (dzwoniąc zębami)
Widzę światłość, która idzie ku mnie z mroku… Przebija się jak przez kolorowe szkło… Venit lumen tuum…, Jerúsalem, et glória Dómini… super te orta est…, et ambulábunt gentes in lúmine tuo [43]. Przyszło twoje światło…, Jeruzalem, i chwała Pańska… zajaśniała nad tobą, a wszystkie narody… będą chodzić w twym blasku… [44]

Oddech ustaje. Szum wody cichnie i zamienia się w końcu w kapanie, a ono w ostatnią część „Wariacji Goldbergowskich” Jana Sebastiana Bacha – „Aria da capo e fine” w wykonaniu Glenna Goulda z 1981 r. Utwór wybrzmiewa w całości.

Katarzyna Kuroczka 

 

-------------------------------------------
Słownik trudniejszych słów i zwrotów (w kolejności ich pojawiania się w tekście):

Grüß Gott! (niem.) – Szczęść Boże!
Verbum Dómini (łac.) – Oto słowo Pańskie
Laus tibi, Christe (łac.) – Chwała Tobie, Chryste
Deutscher, was wirst du machen, wenn du im Himmel mit dem Pole wohnen müssen wirst? (niem.) – Niemcze, co zrobisz, kiedy będziesz musiał żyć w Polakiem w niebie?
ordnungi (gwara śl.) – porządki
furgały (gwara śl.) – latały
durś (gwara śl.) – cały czas, ciągle
fligry (gwara śl.) – samoloty
abo (gwara śl.) – albo
coby (gwara śl.) – żeby
z cołki (gwara śl.) – z całej
roztomajte (gwara śl.) – rozmaite
paradziły sie (gwara śl.) – jeździły na pokaz, pokazywały się
wiela (gwara śl.) – ile
wlyzie (gwara śl.) – wejdzie
niy (gwara śl.) – nie
sagie (gwara śl.) – nagie
bubikopfy (gwara śl.) – koki
sznupie (gwara śl.) – grzebie, szuka czegoś
za słuchalnicom (gwara śl.) – za konfesjonałem
piyrwej (gwara śl.) – dawniej
beło (gwara śl.) – było
terazki (gwara śl.) – teraz
kaś (gwara śl.) – gdzieś
starziki (gwara śl.) – dziadkowie
przódź (gwara śl.) – najpierw
podziwać sie (gwara śl.) – podziwiać, oglądać coś
hań (gwara śl.) – tam
oblykajom się (gwara śl.) – ubierają się
rzykniecie (gwara śl.) – powiecie
dyć (gwara śl.) – przecież
tukej (gwara śl.) – tutaj
gańba (gwara śl.) – wstyd
huty (gwara śl.) – kapelusze
kaboty (gwara śl.) – marynarki
mantle (gwara śl.) – płaszcze
kromfleki (gwara śl.) – obcasy, tu: szpilki
prawia (gwara śl.) – mówię
ja (niem.) – tak
Sie sprechen immer sehr gut! (niem.) – Pani zawsze dobrze mówi!
wyście som (gwara śl.) – pani jest
immer sehr korrekt (niem.) – zawsze bardzo poprawnie
przecam (gwara śl.) – przecież
niy fanzola (gwara śl.) – nie mówię głupot
żywobyci (gwara śl.) – życie
przanie (gwara śl.) – kochanie
we werku (gwara śl.) – w fabryce
rzykanie (gwara śl.) – modlenie
świynte łobrozki (gwara śl.) – święte obrazki
bydzie (gwara śl.) – będzie
trza (gwara śl.) – trzeba
blank (gwara śl.) – zupełnie, całkiem
dejcie pozor (gwara śl.) – uważajcie
to je isto ważne (gwara śl.) – to jest bardzo ważne
dyć cołki czas daja pozor ino na wos (gwara śl.) – przecież cały czas uważam tylko na was, tu: panią
mie sie zdo (gwara śl.) – mnie się wydaje
podziwejcie się (gwara śl.) – tu: zobaczcie
farorzyczek (gwara śl.) – proboszcz
wynokwio (gwara śl.) – wyczynia
łogub (gwara śl.) – ogłupiał
niy mioł tela starości (gwara śl.) – nie miał tyle problemów
ło, Pónbóczku (gwara śl.) – o, Panie Boże
połednie (gwara śl.) – południe
farorza (gwara śl.) – proboszcza
malyrza (gwara śl.) – malarza
cołkiygo (gwara śl.) – całego
pokrykrali (gwara śl.) – porysowali
styknie (gwara śl.) – wystarczy
zarozki (gwara śl.) – zaraz
łostudy (gwara śl.) – awantury
kołoczem (gwara śl.) – ciastem drożdżowym
maszkiecenie (gwara śl.) – jedzenie słodyczy
bonkawa (gwara śl.) – kawa naturalna, zbożowa
wdycki (gwara śl.) – zawsze
wszycko (gwara śl.) – wszystko
wiy (gwara śl.) – wie
cołkim (gwara śl.) – całkiem, zupełnie
Lieber Pfarrer (niem.) – drogi proboszczu
Kýrie, eléison (łac.) – Panie, zmiłuj się nad nami!
Christe, eléison (łac.) – Chryste, zmiłuj się nad nami!
Christe, audi nos (łac.) – Chryste, usłysz nas!
Christe, exáudi nos (łac.) – Chryste, wysłuchaj nas!
Sancta María (łac.) – święta Maryjo
ora pro nobis (łac.) – módl się za nami
Sancte Joseph (łac.) – święty Józefie
Proles David ínclita (łac.) – przesławny potomku Dawida
Patróne moriéntium (łac.) – patronie umierających
Terror dǽmonum (łac.) – postrachu duchów piekielnych
Öffne die Tür! Sofort! Mach auf! Schneller! (niem.) – Otwórzcie drzwi! Natychmiast! Otworzyć! Szybciej!
Kann ich Ihnen helfen? (niem.) – Mogę w czymś pomóc?
Sie werden mit uns kommen! (niem.) – Pójdzie pan z nami!
Aber was ist passiert? (niem.) – Ale co się stało?
Wurde jemand krank? (niem.) – Ktoś zachorował?
Stirbt jemand? (niem.) – Zmarł ktoś?
Noch nicht, aber sicherlich bald! (niem.) – Jeszcze nie, ale wkrótce na pewno!
Ruhe! Maul die Klappe zu! (niem.) – Cicho! Stul pysk!
Zur Kirche…, kann ich? (niem.) – Do kościoła…, mogę?
Ja, aber nur für einen Moment! (niem.) – Tak, ale tylko na chwilę!
Du, polnisches Schwein! (niem.) – Ty polska świnio!
Geh raus! (niem.) – Wynoś się!
Hübfen! (niem.) – Skakać żabką!
Aber sofort! (niem.) – Ale natychmiast!
Im Laufschritt! (niem.) – Biegiem!
Singen! (niem.) – Śpiewać!
Aber laut und deutlich! (niem.) – Ale głośno i wyraźnie!
Nicht auf polnisch! Auf deutsch! Nur auf deutsch! (niem.) – Nie po polsku! Po niemiecku! Tylko po niemiecku!
Kirchenlieder (niem.) – pieśni kościelne
Segne du, Maria (niem.) – Błogosławię Cię, Maryjo
Lauter! (niem.) – Głośniej!
Schneller, du Heckenschütze! (niem.) – Szybciej, ty morderco!
Ich bin kein Heckenschütze! (niem.) – Nie jestem mordercą!
Was hast du gesagt? (niem.) – Co powiedziałeś?
Du wirst ins Gras beissen! (niem.) – Będziesz gryzł trawę!
Du, Hund! (niem.) – Ty, psie!
Wo ist dein Gott? (niem.) – Gdzie jest twój Bóg?
Ich glaub an Gott! (niem.) – Wierzę w Boga!
Ante lucíferum génitus, et ante sǽcula, Dóminus, Salvátor noster, hódie mundo appáruit (łac.) – Nasz Pan i Zbawiciel, zrodzony przed jutrzenką i przed wiekami, dzisiaj objawił się światu.
Venit lumen tuum, Jerúsalem, et glória Dómini super te orta est, et ambulábunt gentes in lúmine tuo (łac.) – Przyszło twoje światło, Jeruzalem, i chwała Pańska zajaśniała nad tobą, a wszystkie narody będą chodzić w twym blasku.

 

[1] Dziś ślub Jana Kiepury z Martą Eggerth w Urzędzie Stanu Cywilnego w Katowicach, „7 groszy”, 31.10.1936. Cyt za: M. Bulsa, G. Grzegorek, B. Witaszczyk, Domy i gmachy Katowic, wstęp H. Waniek. Katowice 2013, s. 81.
[2] Ostatnie zdanie zawiera cytat z: E. Szramek, Śpiewaj, ludu górnośląski!, „Głosy z nad Odry” 1920, nr 3, s. 113; Tenże, Śpiewaj, ludu górnośląski!, „Nuta Polska” 1925, nr 1, s. 5.
[3] Parafraza z: E. Szramek, Śpiewaj, ludu…, „Głosy…, s. 113; Tenże, Śpiewaj, ludu…, „Nuta…, s. 5.
[4] Z pisma J. Pogody do ks. E. Szramka, z dnia 26 kwietnia 1927 r. Por. L. Krzyżanowski, Parafia Mariacka w Katowicach jako „świadek” przemian politycznych i społecznych w pierwszej połowie XX wieku, w: Kościół Mariacki w Katowicach. Fakty i ludzie. Część I. Katowice 2006, s. 44.
[5] [Pieśń nr 67], w: Pieśni Ludu Polskiego w Górnym Śląsku z muzyką zebrał i wydał Juliusz Roger. Wrocław 1863, s. 36. Pisownia oryginalna.
[6] Myśli o śpiewie na Górnym Śląsku zaczerpnięte z: E. Szramek, Śpiewaj, ludu…, „Głosy…, s. 113-115; Tenże, Śpiewaj, ludu…, „Nuta…, s. 5-6.
[7] Parafraza z: E. Szramek, Homiletyczne pokłosie z podroży do Ziemi Św. [Referat wygłoszony na kursie homiletycznym w Katowicach dn. 18 maja 1933 r.].
[8] Rozważania o duszy Ślązaka jako skale osadowej i o separatyzmach na podstawie: E. Szramek, Śląsk jako problem socjologiczny. Katowice 1934.
[9] Tamże, s. 6.
[10] Zdanie jest parafrazą z: E. Szramek, O pracy parafialnej na Śląsku, „Ateneum Kapłańskie” 1929, z. 4, s. 413.
[11] Cyt. za: E. Szramek, Ks. Jan Kapica. Życiorys a zarazem fragment z historji Górnego Śląska. Katowice 1931, s. 12. Pisownia oryginalna.
[12] Aluzja do notatek Adama Bunscha Pokaz kartonów polichromii, których maszynopis autorce słuchowiska użyczył dr inż. Adam Bunsch, wnuk.
[13] Zawarte w słuchowisku opisy spędzania przez Emila czasu w konfesjonale mają swoje uzasadnienie w faktach. Niektórzy wszakże zarzucali mu, że za mało spowiada, ale z dokumentów wynika, że robił to często. Poza tym w 1929 r. wygłosił w Lublinie znamienne zdanie: „Kto nie siedzi codziennie w konfesjonale, nie wniknie nigdy w głębiny duszy powierzonych sobie parafian i łatwo będzie ulegać złudzeniom”. Cyt. za: E. Szramek, O pracy parafialnej…, s. 404.
[14] Aluzja do wspomnień ks. Karola Nawy. Por. Błogosławiony Emil Szramek. Męczennik, wprow. i edycja dok. J. Myszor. Katowice 2015, s. 169.
[15] Chodzi o sześć wielkoformatowych płócien o tematyce maryjnej, które Józef Unierzyski (1863-1948), zięć Jana Matejki, namalował na zamówienie Szramka w latach 1928-1931. Wszystkie wiszą do dzisiaj w głównej nawie, nad nawami bocznymi. Por. Cykl obrazów w Kościele Najświętszej Marji Panny w Katowicach. Katowice 1935.
[16] Wyrażenia ‘nagie pępki’ i ‘bubikopfy’ zaczerpnięte z notatek Adama Bunscha Pokaz kartonów polichromii oraz Ksiądz prałat Emil Szramek. Oba maszynopisy autorce słuchowiska użyczył dr inż. Adam Bunsch, wnuk.
[17] Aluzja do Josefa Steindora, kościelnego w Mariackiej parafii.
[18] [Pieśń nr 1], w: Pieśni Ludu Polskiego…, s. 3. Pisownia oryginalna.
[19] Chodzi o ks. Emanuela Mola, który w parafii Mariackiej był wikarym w latach 1936-1940. Por. Mol Emanuel, w: Encyklopedia wiedzy o Kościele katolickim na Śląsku. [online]. [dostęp: 02.12.2018]. Dostępny w World Wide Web: http://www.encyklo.pl/index.php?title=Mol_Emanuel.
[20] Pod koniec lat 30. Emil Szramek rzeczywiście miał taki numer. Por. Rocznik diecezji śląskiej (katowickiej). Kuria Diecezjalna w Katowicach, 1938, s. 56.
[21] Aluzja do urodzin bpa Stanisława Adamskiego, który 12 kwietnia 1940 r. obchodził 65. urodziny. Szramek już na nich nie mógł być obecny, bo aresztowano go 8 kwietnia 1940 r.
[22] Aluzja do notatki Odmówienie pogrzebu kościelnego, która ukazała się w „Wiadomościach Parafialnych” w 1936 r. Por. H. Bednorz, J. Bańka, Życie i działalność ks. Emila Szramka. 1887-1942. Katowice 1966, s. 77.
[23] Aluzja do świadectwa Henryka Adlera na temat zachowania Szramka podczas pogrzebu jakiegoś niemieckiego dygnitarza na początku II wojny światowej. Ostatnie zdanie tej wypowiedzi jest parafrazą zdania, które według Adlera miał powiedzieć Szramek. Por. Błogosławiony Emil Szramek. Męczennik…, s. 136.
[24] Odręcznie napisany testament Emila Szramka z 26 sierpnia 1939 r. przechowywany jest w Archiwum Archidiecezjalnym, w zespole akt nr 119. Tu cytat za fotokopią fragmentu zamieszczoną w: H. Bednorz, J. Bańka, Życie i działalność…, zdjęcie za s. 86.
[25] Tłumaczenie z niemieckiego tekstu ze świadectwa maturalnego Emila Szramka, wystawionego przez Królewskie Gimnazjum Ewangelickie w Raciborzu w 1907 r. Cyt za: H. Bednorz, J. Bańka, Życie i działalność…, s. 10.
[26] Emil Szramek urodził się 29 września 1887 r., w święto Archaniołów – Michała, Gabriela i Rafała.
[27] Aluzja do drugiego imienia Szramka – Michał.
[28] Aluzja do wiersza Wilhelma Szewczyka Kościół N.M. Panny w Katowicach z 1943 r. Por. W. Szewczyk, Kościół N.M. Panny w Katowicach, w: Tenże, Posągi. Katowice 1945, s. 51.
[29] Św. Emil Afrykańczyk z III w. Por. Pamiątkowy obrazek wydany z okazji 25-lecia kapłaństwa ks. Emila Szramka, w: Błogosławiony Emil Szramek 1887-1942, red. J. Brzoza. Katowice 1999, s. 56. Oryginalny egzemplarz takiego obrazka znajduje się w Gabinecie bł. Emila Szramka w Bibliotece Śląskiej w Katowicach.
[30] Aluzja do tekstu z mszału, który Szramek zamieścił na swoim prymicyjnym obrazku oraz na wspomnianym wyżej jubileuszowym.
[31] Aluzja do świadectwa ks. Karola Nawy. Por. Błogosławiony Emil Szramek. Męczennik…, s. 171.
[32] Parafraza słów ks. Wojciecha Gajdusa. Por. K. Szweda, Kwiaty…, s. 145.
[33] Cyt. za: S. Grzesiuk, Pięć lat kacetu. Wyd. 11. Warszawa 1987, s. 27.
[34] Ten fragment powstał na podstawie: T. Musioł, Dachau. 1933-1945. Wyd. 2 popr. i uzup. Instytut Śląski w Opolu, Wydawnictwo „Śląsk” w Katowicach, [1971].
[35] Aluzja do słów bpa Michała Kozala. Por. K. Szweda, Kwiaty…, s. 160.
[36] [Pieśń nr 67], w: Pieśni Ludu Polskiego…, s. 36. Pisownia oryginalna.
[37] Chodzi o pieśń, której tekst w 1870 r. napisała Cordula Wöhler, a w 1916 r. Karl Kindsmüller napisał do niej muzykę. Por. Segne du, Maria. [online]. [dostęp: 30.11.2018]. Dostępny w World Wide Web: https://www.katholisch.de/aktuelles/aktuelle-artikel/segne-du-maria-naiver-schlager-mit-tiefer-botschaft.
[38] Szramka rzeczywiście tak nazwano w obozie, czemu się stanowczo sprzeciwił. Określenie to oznaczało kogoś, kto strzela z ukrycia, partyzanta mordującego niewinnych Niemców. Por. Błogosławiony Emil Szramek. Męczennik…, 176-177.
[39] Parafraza zdania z: G. Morcinek, Listy spod morwy. Wyd. 2. Katowice 1946, s. 6.
[40] H. Ibsen, Peer Gynt. Cyt. za: Błogosławiony Emil Szramek. Męczennik…, s. 154. Ten fragment napisany odręcznie znaleziono w rzeczach, które pozostały po Szramku.
[41] Antyfona do I nieszporów z uroczystości Objawienia Pańskiego. Cyt. za: Breviarium Romanum. Pars Hiemalis. Ratisbonæ 1926, s. 442. Szramek zmarł 13 stycznia 1942 r., a więc w oktawie Objawienia Pańskiego.
[42] Antyfona do I nieszporów z uroczystości Objawienia Pańskiego. Cyt. za: Liturgia godzin. Codzienna modlitwa Ludu Bożego. Wersja skrócona. Pallottinum, 1991, s. 209.
[43] Antyfona do I nieszporów z uroczystości Objawienia Pańskiego. Cyt. za: Breviarium Romanum…, s. 442.
[44] Antyfona do jutrzni z uroczystości Objawienia Pańskiego. Cyt. za: Liturgia godzin…, s. 212.

 

Uwagi bibliograficzne

Podczas pracy nad słuchowiskiem korzystałam z licznych lektur, których wybrane pozycje przedstawiam poniżej. Aluzje, parafrazy lub cytaty starałam się oznaczyć przypisami. Jednak konstruowanie utworu opartego na jakichkolwiek faktach, czy to biograficznych czy też historii miejsca lub epoki, wymaga dogłębnego wczytania się w szereg rozmaitych dzieł. To, co ostatecznie powstaje, to nie zwykła kompilacja wspomnianych już aluzji, parafraz i cytatów, ale nade wszystko świat możliwy zrodzony ze świadomości i zrozumienia wybranego tematu oraz z wolności twórczej. Zatem wnikliwy czytelnik, a mam nadzieję, że w przyszłości także słuchacz, dostrzeże, iż wszystko, co ostatecznie znalazło się w sztuce, ma swoje głębokie uzasadnienie w historii, biografii osób, które w niej występują, oraz w realiach dekad i miejsc, o których mowa w Witrażach.

Wybrane dzieła Emila Szramka, z których korzystałam (w układzie chronologicznym):
Górny Śląsk pod względem obyczajów, języka i usposobienia ludności (Referat). Opole 1917
Wyznanie narodowe Śląska. Opole 1919
O mowo polska, mowo ukochana, „Głosy z nad Odry” 1920, nr 2
Co sądzić o gwarze śląskiej, „Głosy z nad Odry” 1920, nr 3
Śpiewaj, ludu górnośląski, „Głosy z nad Odry” 1920, nr 3
Śpiewaj, ludu górnośląski, „Nuta Polska” 1925, nr 1
Rdzenna polskość Śląska, „Ziemia” 1928, nr 15-16
O potrzebie łączności pracy naukowej na obu Śląskach, polskim i niemieckim, „Roczniki TPN na Śląsku” 1929, R. 1
O pracy parafialnej na Śląsku, „Ateneum Kapłańskie” 1929, z. 4
Ks. Norbert Bonczyk. Homer górnośląski i poeta walki kulturalnej. Katowice 1930
Przemówienie ks. Kanonika dr. Szramka nad otwartym grobem ks. infułata Jana Kapicy w Tychach, „Gość Niedzielny” 1930, nr 38
Ks. Jan Kapica. Życiorys a zarazem fragment z historji Górnego Śląska. Katowice 1931
Znaczenie katedry, „Gość Niedzielny” 1931, nr 14
Jak dawniej budowano katedry. Katowice 1932
Homiletyczne pokłosie z podroży do Ziemi Św. [Referat wygłoszony na kursie homiletycznym w Katowicach dn. 18 maja 1933 r.]. Katowice 1934
Śląsk jako problem socjologiczny. Katowice 1934
Cykl obrazów w Kościele Najświętszej Marji Panny w Katowicach. Katowice 1935
Ks. dr. Siwiec – jubilat, „Gość Niedzielny” 1936, nr 26
Germanizacja per nefas, „Fantana” 1939, nr 7-8

 

Wybrane opracowania na temat życia i twórczości Emila Szramka, z których korzystałam (w układzie chronologicznym):
L. Biłko, Wspomnienie o przyjacielu, „Gość Niedzielny” 1947, nr 2, nr 3
J. Gawor, Testament ks. Emila Szramka, „Gość Niedzielny” 1965, nr 3
H. Bednorz, J. Bańka, Życie i działalność ks. Emila Szramka. 1887-1942. Katowice 1966
H. Kowalczyk, Listy ks. Emila Szramka do ks. Jana Kudery z lat 1913-1937, „Śląskie Studia Historyczno-Teologiczne” 1990-91, T. 23-24
Duszą Śląska jest Ślązak. Materiały konferencji zorganizowanej w 50. rocznicę śmierci ks. Emila Szramka, red. S. Gajda, A. Kwiatek. Opole 1993
Ksiądz dr Emil Szramek. Działalność i dzieła. Materiały posesyjne, [red. J. Malicki, J. Śliwiok]. Katowice 1994
Victor – quia Victima. Ksiądz Emil Szramek (1887-1942), [red. E. Szczotok, A. Liskowacka]. Katowice 1996
Błogosławiony Emil Szramek 1887-1942, red. J. Brzoza. Katowice 1999
U progu beatyfikacji ks. dr. Emila Szramka. Materiały sesji naukowej. Katowice 1999
K. Tałuć, Emil Szramek, Jan Kudera, Konstanty Prus – pierwsze pokolenie badaczy śląskiego regionalizmu literackiego. Katowice 2002
J. Wycisło, Błogosławiony ks. Emil Szramek. Życie. Duchowość. Rozwój kultu. Katowice 2002
Nowe oblicza bł. Emila Szramka, red. K. Heska-Kwaśniewicz, J. Myszor. Katowice 2003
Błogosławiony ksiądz Emil Szramek a współczesność. Katowice 2004
J.Kurek, Kościół Mariacki w Katowicach. Fakty i ludzie. Część V. Obecność. Błogosławiony ks. Emil Szramek w XXI wieku. Katowice 2012
Błogosławiony Emil Szramek. Męczennik, wprow. i edycja dok. J. Myszor. Katowice 2015
I. Kontny, Mecenat artystyczny księdza Emila Szramka, w: Założyciele miasta oraz mecenasi nauki, kultury i sztuki w dziejach Katowic, red. A. Barciak. „Katowice – historia i współczesność”, t. 2(16). Katowice 2017

 

Wybrane inne dzieła, opracowania i dokumenty, z których korzystałam (w układzie chronologicznym):
Pieśni Ludu Polskiego w Górnym Śląsku z muzyką zebrał i wydał Juliusz Roger. Wrocław 1863
A. Hytrek, Górny Szlązk pod względem obyczajów, języka i usposobienia ludności, „Przegląd Polski” 1879, z. 3, z. 4
Górnoślązak [K. Myśliwiec], O bogactwie i piękności polskiego języka Ślązaków. Opole 1894
Breviarium Romanum. Pars Hiemalis. Ratisbonæ 1926
W. Szewczyk, Posągi. Katowice 1945
G. Morcinek, Listy spod morwy. Wyd. 2. Katowice 1946
A. Bunsch, Ksiądz prałat Emil Szramek. [Maszynopis]. B.r., b.m. [przed 1969]
A. Bunsch, Pokaz kartonów polichromii. [Maszynopis]. B.r., b.m. [przed 1969]
A. Bunsch, Wspomnienia współpracy artystycznej w kościele z księdzem prałatem Emilem Szramkiem. [Maszynopis]. B.r., b.m. [przed 1969]
T. Musioł, Dachau. 1933-1945. Wyd. 2 popr. i uzup. Instytut Śląski w Opolu, Wydawnictwo „Śląsk” w Katowicach, [1971]
K. Szweda, Kwiaty na Golgocie. Poznań-Warszawa 1982
S. Grzesiuk, Pięć lat kacetu. Wyd. 11. Warszawa 1987
J. Dziwoki, Organizacje chrześcijańskie w Katowicach w latach 1922-1939, w: Katowice w 137. rocznicę uzyskania praw miejskich. Wkład kościołów i zakonu franciszkanów w kulturę Katowic, red. A. Barciak. Katowice 2003
J. Lipońska-Sajdak, Elity intelektualne Katowic 1922-1939, w: Katowice w 138. rocznicę uzyskania praw miejskich. Przemiany struktur społeczno-zawodowych ludności w dziejach Katowic, red. A. Barciak. Katowice 2004
E. Kościk, Katowickie drobnomieszczanki pierwszej połowy XX w., w: Katowice w 138. rocznicę uzyskania praw miejskich. Przemiany struktur społeczno-zawodowych ludności w dziejach Katowic, red. A. Barciak. Katowice 2004
Kościół Mariacki w Katowicach. Fakty i ludzie. Część I. Katowice 2006
W. Janota, Katowice między wojnami. Miasto i jego sprawy 1922-1939. Łódź 2010
M. Bulsa, G. Grzegorek, B. Witaszczyk, Domy i gmachy Katowic, wstęp H. Waniek. Katowice 2013
M. Bulsa, G. Grzegorek, B. Witaszczyk, Ulice i place Katowic, wstęp H. Waniek. Wyd. nowe, poszerz., zm., zaktual. Katowice 2015