Victoria, victory (2)

Category: z dnia na dzień Published: Thursday, 01 November 2018 Print Email

Małgorzata Skałbania

dni następne
W wiadomościach podano, koniec jesieni. Zniknęły kwiaty białej róży w ogrodzie. Gardening oznacza patrzenie na ogród. M1 I M2 siedzą przy słodkim Pachelbelu w konserwatorium, w stylu wiktoriańskim, każda ma swoja lekturę. Od czasu, do czasu spoglądamy na ogród.

południe
Rysuję w lesie. Siadam przed długim tunelem. Obserwuje czarne sylwetki przechodniów, które wychodząc po drugiej stronie nagle stają w silnym świetle. Niezależnie od koloru ubrań, wszystkie postacie widzę tam w bieli. Podchodzi do mnie młody człowiek. Przeprasza, mówi, że nieopodal musi ścinać stare drzewa, być może hałas piły będzie mi przeszkadzać. Stawia daleko za mną trójkąt: na białym tle czarna postać przekopująca łopatą ziemię, napis pod spodem: tree cutting. Słyszę za plecami pile, ale kończę spokojnie mój tunel w sepii.

południe następne
Pytam M 1 na jaki lunch ma ochotę. Pokazuje kupione w supermarkecie jarzyny: ziemniaki Król Edward-najlepsze do pieczenia, zapakowane w plastikową flagę angielską, kalafior otulony krzyżem królestwa, słodkie pietruszki, seler podobnie.
Nie wiem jaki jest stosunek Anglików do rodzin królewskich? Czy Edward abdykując dla romantycznej miłości zasłużył by kojarzono go z dobrze upieczonym kartoflem?

Dlaczego King Alfred jest narcyzem z podrzuconej ulotki o przecenie kwiatków?
W salonie stos albumów, kolorowe, upozowane obrazki nie przyjęły starych w sepii i czarno- białych z lat dwudziestych. Wyciągając coś spod stolika w the garden-room, gdzie upychane są rupiecie, wyleciały mi na ręce zdjęcia przedstawiające Królową Matkę. Zdjęcia podpisane są:
Queen's visit, Q's visit. Tega, starsza pani, otoczona świtą, idzie wyprostowana uliczka miasteczka.
Spuchnięte nogi wsunęła do jasnych sandałów na wysokim obcasie. Na głowie ma kapelusz ozdobiony piórami. Elizabeth Angela Marguerite Bowes-Lyon pojawia się na drodze do jakiejś nieruchomości, obok niej idzie stara zakonnica, może przełożona pielęgniarek. Odróżniam już dwie sytuacje. Królowa na niektórych zdjęciach ma ciemne półbuty na obcasie. Niezwykle świecące.
Ręce w skórzanych rękawiczkach, na ramionach bardzo długi, futrzany szal, może z lisów. Malutki kapelusik. W sali operacyjnej przewiesiła futro na lewej ręce, spoglada na sufit, nie ma już rękawiczek.
Malutkie fotografie przedstawiające królowa na trybunie, z tylu olbrzymi budynek. Przed trybuna stoi szereg pielęgniarek i pielęgniarzy. Post Card w brązach. Na odwrocie: this space for Communication, the address to be written here, stamp here. Kartka przedstawia zrujnowany budynek, który był tłem trybuny królowej. Podpis: Fire at National Sanatorium, Benenden, 11.12.25
Między fotografiami dokument przyznania orderu przez Georgesa VI, męża Królowej Matki, który był następcą króla Edwarda, kojarzonego przeze mnie z workiem kartofli z miejscowego supermarketu.

poranek
Wilfred Owen jest chory: I am sick man in hospital, by night, a poet, for quarter of an hour after breakfast;

południe
Znalazłam trzecia ławkę na przedmieściu. Rysuję, obserwując płynące chmury. Myślę o sztywnym rysunku Johna, reprodukowanym przez The Daily Telegraph. Potrafił zatrzymać niebo. Na jak długo, na kwadrans?
Mogę być w tym miejscu nawet godzinę. Czas drogi do każdej ławki muszę pomnożyć dwa razy, odjąć od dwóch godzin przerwy, otrzymuje my quarter.
John pomaga mi w pozostaniu do końca.

wieczór
Owen, Happy are these who lose imagination (Insensibility)

M1 po kolacji żali się, że jest poirytowana. Nie wie dlaczego. Trzęsie rękami. Pokazuje jak bardzo jest zdenerwowana. Pyta, czy jadła kolację. Nie pamięta. Chce pierwszy raz w czasie mojej pobytu wejść do swojej kuchni. Przeprasza. Otwiera lodówkę. Wyciąga sery, masło. Robi sobie sama kanapkę. Jest usatysfakcjonowana. Wracamy do living-room. M1 trzyma w reku talerzyk z kanapką.
Przeprasza mnie za zachowanie. Mówi, że denerwuje ja to, że nie może robić już wszystkiego.
Proszę, żeby wyobraziła sobie, ze może robić, co chce. M 1, że teraz już wie o swoim problemie z wyobraźnią.
Wracam do Owena, jest pod Amiens (mój syn był tam tydzień temu, pracował jako szofer, zrobił mi
zdjęcie katedry widzianej z obwodnicy).
I never went off to sleep on those days, ...we lay in wet snow. I kept alive on brandy, the fear of
death, and the glourius prospect of the cathedral town just below us, glittering with the morning.
With glasses I could easily make out the cathedral architecture of the cathedral: so I have told you
how near we have got.

Udajemy z M1 do swoich sypialni. Ściągamy swoje okulary.

dzień następny
Rzeczy, o które prosił Owen:
These things i need: small pair nail scissors; celluloid hair-pin box from Boots with tight-fitting lid,
and containing boracic powder. Player's navy Cut; ink pellets, Sweets.

M1 zaprosiła mnie do oglądania albumów rodzinnych. Ślub M1 z X. Zachowało się jedynie czarno- białe zdjęcie tortu o trzech poziomach, pokrytych masą marcepanową.
Patrzę na uśmiechnięte dzieci w objęciach matek, na plaży, przed domami, idące do szkoły.
Większość fotografii przedstawia rośliny z ogrodów dziadka, ciotki, arystokraty, M1 i X. Słucham opisu obrazków. Rośliny wydaja się posiadać równie ważną historie, co ludzie. Posiadają swoja tożsamość, są kochane.

notatki
Depresja maniakalna: Thomas Lovell Beddoes, Robert Lowell.
Lovell, Owen- a passing bell, Plath a death bell oraz stiff, black suit, Owen o my back been stiff
Lovell B. o kupnie domku, w którym do śmierci, za opłatą dzwonka przemijania.
Lowell o pragnieniu pustelniczki z filipińskiej wyspy, żyjącej w spartańskim domu, hierarchicznej prywatności czasów królowej Wiktorii. Bohaterka kupuje wszystko.

Zauważyłam po spacerze, że nasza sprzątaczka z Filipin rozmawia z roślinami; wyprasowała mój stary T-shirt do spania. Złożyła, położyła na poduszce. Wyszła z domu z workiem naszych śmieci.

sobota
Jedyny budynek wyższy od domków okazał się kościołem anglikańskim. Barak za nim, domem parafialnym. Wieża, dzwonnica, miejscem spotkań tutejszych zagubionych bezrobotnych (maja w
niej stół I ławki). Proboszczem pani Wendy. Była zmieszana; kiedy weszłam do kościoła, zapytała, czy jestem głodna, zaproponowała kanapkę. Kiedy odmówiłam, była jeszcze bardziej zmieszana.
Poznałyśmy się po imieniu, wyznałam jej że posiada ładne imię, do tej pory znałam jedną Wendy z książki Peter Pan. Odpowiedziała, ze Wendy jest właśnie z tej bajki.

niedziela
Rodzina M1 zabroniła mi pracy, jakiejkolwiek. Czekamy z M1 w garden room na obiad. Rozmowy o zimie, roślinach wnoszonych przez ogrodnika do domu i tych odporniejszych na mróz.
Pelargonie, które mają teraz mnóstwo kwiatów, będą wyrzucone. M1 nie lubi ich zapachu.
The lamb podany do stołu. Znalazł się nasz baranek jak ten w przypowieści o starym I młodym człowieku, Owena, mówię. Córka M1 nie pamięta wiersza. Szuka w książce: tak jest tu wskazany przez anioła, ale stary wolał zabić syna i połowę nasion Europy.
Zachwalam dobrze upieczone mięso i słodką Pietruszkę. Pytają, czy nie pójdę z nimi do pubu, czy wiem, co to jest pub. Miejscowi nazywają to miejsce God's waiting room.
Muszę mieć tu specjalna przepustkę, ponieważ pub znajduje się w klubie dla mężczyzn.
Zamawiam angielskie piwo John Smith. Moje imię może być też Peggy, jest wiele możliwości - jak ze znaczeniami till, till I 'til.

dzień następny
przechwytuję The Daily Telegraph, czuję czyjąś rękę po drugiej stronie plastikowych drzwi; słyszę odgłos odchodzących nóg, widzę w małych szybkach znikający cień.
Jestem w domu, znam w nim każde odbite koło od kubka na deskach stołu - mimo kolekcji podkładek z obrazkami wiele razy ktoś zapomniał o ich użyciu. Mamy tu stos tekturek z kwiatami, zalane plastikiem zdjęcia ptaków, katedr, wydrukowane portrety rodziny na podkładkach z ceramiki.
Coffee, już wiem dwa ff. I dwa ee. A cup of coffee, ostatnie życzenie drugiej żony Henry Wadswortha Longfellowa. Zmarła o poranku, na drugi dzień po fatalnym zapaleniu się na niej sukni. Dwie wersje wydarzenia nie pozwalają na wyobrażenie sobie przyczyn wypadku.
Szukam ognia w wierszach opuszczonego małżonka.
Nie znajduje.
Na spacerze odkrywam maleńki kościółek, tabliczka kościół Anglii, świętego Franciszka. Budynek zarośnięty wokół chwastami, na klamce drzwi pajęczyna, z tylu stosy cegieł z zawalonego ogrodzenia. Chowam się za stary dąb. Rysuję nie myśląc o rysunku, jak dziecko, które wie, że słońce w tym rogu a na dole domek. I drzewko.

Na dzwonnicy kikut po krzyżu. Spadła belka, poprzeczna belka. Okna, georgian gothic style, witraż samego Johna Ruskina?

wieczór
Na ławce w ogrodzie. Rzym, musi tu być jakiś ślad, skoro z domkiem z czerwonej cegły jest kopia rzymskiego

Pompeje ogród studnia, niewolnik
co jest angielskiego w Anglii

Małgorzata Skałbania

 


Przeczytaj też w dziale „poezja” wiersze M. Skałbani, a w „porcie literackim” recenzje zbiorów poetki pt. Szmuctytuł (2015), Ćwirko (2016) oraz Che barbaro momento (2017)