Mój biały kruk

Category: z dnia na dzień Published: Tuesday, 18 September 2018 Print Email

Jerzy Żelazny

Może to przesada, ale tak my się kojarzy ta pozycja z mojej domowej biblioteczki, jako dziwna książka, niemalże jak „biały kruk”. Nie ma w niej niczego niezwykłego, ale fakt, że ją posiadam, uznaję za niezwyczajny. Mowa o książce Aleksandra Brücknera Walka o język. Felieton ten mogę uznać jako moje skromne uczczenie stulecia odzyskania przez nasz kraj niepodległości. Książka Brücknera ukazała się wprawdzie w roku 1917, a więc o rok wyprzedziła formalny akt uzyskania niepodległości, ale została napisana, a zwłaszcza wydana, kiedy wiele zdarzeń w kraju, w Europie i na świecie wskazywało, że Polska wybije się na niepodległość.
Tym więc pilniejsza stała się potrzeba podjęcia starań o poprawność polszczyzny. Ten cel został wprost wyrażony w przedmowie, a o problematyce książki można się rozeznać na podstawie tytułów rozdziałów. Oto one: Walka z cudzoziemszczyzną (oczywiście w języku polskim), Wady naszej pisowni, Wyrazy obce i ich znaczenie.

W rozdziale zatytułowanym Uzupełnienia uczony omawia ankietę rozesłaną w marcu 1917 roku przez krakowską Akademię Umiejętności do różnych instytucji i towarzystw naukowych działających na terenie wciąż istniejących trzech zaborów w sprawie ujednolicenia zasad pisowni polskiej. Kierowano się słusznie przeświadczeniem, że język jest najważniejszym czynnikiem zespalającym naród w jedność. Stąd dążność do ujednolicenia jego pisowni, jak i form gramatycznych oraz oczyszczenie zasobu słownictwa z naleciałości obcych języków, zwłaszcza rosyjskiego i niemieckiego.

Trzeba też wspomnieć, że Walkę o język wydano nakładem Książnicy Polskiej Towarzystwa Nauczycieli Szkół Wyższych we Lwowie, a wydawcą była zasłużona warszawska firma wydawnicza Gebethner i Wolff, założona w 1857 roku, zlikwidowana przez władze peerelowskie w 1950 roku, a sklep komisowy tej firmy przetrwał w Warszawie do 1961 roku.

Kilku słów o autorze tej książki - Brückner urodził się w Brzeżanach, dzisiaj miasto na Ukrainie, w spolszczonej od trzech pokoleń rodzinie wywodzącej się z Niemiec. Kim był Aleksander Brückner słyszał każdy maturzysta, a ktoś, kto studiował filologię polską, wie na pewno o nim sporo, wszak to uczony slawista, historyk literatury i kultury polskiej, profesor uniwersytetu lwowskiego, a później berlińskiego, żyjący w latach 1856 - 1939. Jego dzieło jest niezwykle bogate, trudne do przecenienia - człowiek zasłużony dla nauki i kultury polskiej jak mało kto. Jest przecież odkrywcą zabytków polskiego piśmiennictwa z czasów średniowiecza, spośród których najstarsze i najbardziej znane to słynne Kazania świętokrzyskie, dokument bezcenny dla historyków języka. Jest też autorem pomnikowych dzieł, jak Dzieje literatury polskiej w zarysie, Dzieje kultury polskiej i wiele innych. Dzieła te już nieco straciły swe walory ze względu na późniejsze badania nad literaturą i kulturą polską. Mają one jednak duże znaczenie jako świadectwo wiedzy w tamtych czasie, to jest na przełomie wieków XIX i XX, i opracowane przez uczonego związanego z berlińskim środowiskiem naukowym.

Dla mnie najważniejszymi dziełami Brücknera są dwie pozycje, których wartość naukowa jest nieprzemijająca. Są to Encyklopedia staropolska oraz Słownik etymologiczny języka polskiego. Mam je w swojej bibliotece i często z nich korzystam, zwłaszcza ze słownika etymologicznego. Kupiłem go w 1970 roku, gdyż wówczas wydano go jako przedruk w postaci niezmienionej pierwszego wydania słownika w 1927 roku. Patronował temu przedsięwzięciu wybitny językoznawca, profesor Zenon Klemensiewicz, przez co ta edycja nabiera walorów. Etymologia zajmuje się pochodzeniem, pierwotną budową, czasem i sposobem powstania wyrazów, znaczeniem i ich przekształceniami. Słownik Brücknera objaśnia grubo ponad dwadzieścia tysięcy słów. Są w nim oczywiście odniesienia do innych języków słowiańskich, i nie tylko słowiańskich, lecz do całej grupy języków zwanych indoeuropejskimi.

Oczywiście nie tu miejsce na opisywanie, czym się zajmuje etymologia ani szczegółowe referowanie zawartości słownika Brücknera. Sięgam do niego często, by dotrzeć do źródłosłowu, uściśleniu jego znaczenia. Bardzo przydatny był mi ten słownik w trakcie opracowywania dawnych legend polanowskiego mikroregionu. I chociaż unikałem w legendach archaizacji języka, to jednak ten słownik dopomógł mi w rozwiązaniu kilku kwestii językowych, zwłaszcza dotyczących nazw przedmiotów dzisiaj raczej nieznanych, nazw własnych, dawnych imion ludzi i inne problemy językowe. Często stosuję w swoich utworach słowa zaczerpnięte z gwary moich stron rodzinnych - słownik etymologiczny wielokrotnie przekonał mnie, iż słowo dzisiaj odczuwane jako gwarowe, jest formą języka staropolskiego.

Teraz o książce Brücknera, którą nazwałem dziwną. To ona zainspirowała mnie do napisania niniejszego artykułu. Walkę o język podarował mi z jakiejś tam okazji jeden z moich powinowatych, uznając książkę jako nieomal biały kruk. Została wydana, jak wcześniej wspomniałem, we Lwowie 1917 roku. Nie mam w swej bibliotece żadnej książki wydanej wcześniej, wszystkie ukazały się po II wojnie światowej, najstarsza z nich to Słownik poprawnej polszczyzny Stanisława Szobera z 1948 roku. Miałem kiedyś wydanie Krzyżaków Sienkiewicza z 1945 roku, a była to pierwsza wydana książka w Polsce po II wojnie światowej, ale gdzieś mi wsiąkła. W dzieciństwie niezbyt przejmowałem się książkami, czego dzisiaj żałuję.

Nie na tym jednak polega dziwność owej Walki o język, że jest najstarszą pozycją w moich skromnych zbiorach domowej biblioteki. Otóż na karcie tytułowej są dwie pieczątki - jedna Gimnazjum Państwowego Żeńskiego im. Elizy Orzeszkowej w Wilnie, przekreślona grubymi liniami specjalnej pieczęci. Druga pieczęć mało czytelna w języku litewskim, jest to pieczęć jakiegoś litewskiego urzędu. Na karcie tytułowej są też odręczne numery, jeden na pewno oznacza ewidencję biblioteczną, drugi znajduje się na owej litewskiej pieczęci.
Nie wiem jakim sposobem mój powinowaty wszedł w posiadanie tej książki, sam chyba nie pamiętał albo nie chciał zdradzić. Być może prześledzenie drogi, jaką przebyła, by się znaleźć na mojej półce, byłoby pasjonujące. Minęło od jej wydania już ponad sto lat.

Jej dziwność polega jeszcze na czymś innym: książka ta nie mając obciętych grzbietów ( tak niegdyś wydawano mniej ważne pozycje albo w pośpiechu), jest sklejona z nierozciętych arkuszy, więc by ją przeczytać, trzeba by najpierw porozcinać kartki. Wniosek - nikt tej książki, przynajmniej w całości, nie czytał. Ja rozciąłem jeden arkusz. Po zorientowaniu czego dotyczy, postanowiłem jej nie rozcinać, pozostawić w tej postaci, w jakiej otrzymałem, by stanowiła ciekawostkę.

Książka ta ma bardziej charakter publicystyczny niż naukowy, na co wskazuje choćby jej tytuł. W niej wielki slawista zajmował się wytykaniem błędów językowych w polszczyźnie, popełnianych w tamtym czasie, objaśniał wpływ na polszczyznę języków narodów sąsiednich i to na przestrzeni wieków. Ma ta książka walor historyczny i może zainteresować badacza tropiącego przezwyciężanie wpływów obcych języków na polszczyznę, jest świadectwem troski o czystość języka polskiego w okresie przełomowym, kiedy odzyskanie niepodległości Polski było już tuż, tuż, czego świadomość miał wielki uczony.

I jeszcze jedna informacja – książkę tę można nabyć dzisiaj, wystarczy w komputerową wyszukiwarkę wpisać autora i tytuł, a pojawi się kilka ofert sprzedaży. Nie jest więc ta moja pozycja takim rarytasem, jak mi się wydawało, i dodam, na pewno można ją znaleźć w bibliotekach naukowych, zwłaszcza uniwersyteckich.

Jerzy Żelazny


Przeczytaj też u nas inne teksty J. Żelaznego, a także - w "porcie literackim" - recenzje jego książek: Duchy polanowskich wzgórz (2006), Ptaki Świętej Góry (2010), Za wcześnie do nieba (2010), 19 bułeczek (2011), Fatałaszki (2013), Tango we mgle (2014)