„Rozproszone gniazda czułości” Doroty Filipczak

Category: z dnia na dzień Published: Saturday, 17 March 2018 Print Email

Leszek Żuliński

INTYMNOŚĆ I KOSMOGONIA

To jest wybór wierszy. Podsumowanie 22 lat poezjowania Doroty Filipczak. W tym czasie wydała – pomijając ten wybór – sześć tomików. Dorobek to ani duży, ani mały, jednak chyba warty przypomnienia. A co będzie za kolejne 22 lata, to zobaczymy. Ja trzymam kciuki.
Tytuł tego wyboru –Rozproszone gniazda czułości – wziął się z jednego z wierszy. W nim Filipczak sięga do praczasu, kiedy wszystko dopiero i powoli się konstytuowało, a w ciepłych jeszcze / rudach metalu / nie było języka / tylko rozproszone / gniazda czułości.
Czyżby czułość była aż tak ważną konstytuantą, z której wzięliśmy się tacy, jacy teraz jesteśmy? Oczywiście nie chodzi tu o żaden osobliwy argument darwinowskiej ewolucji, tylko o to, że CZUŁOŚĆ stała się naszym skarbem. Jednym z „cichych brylantów” człowieczeństwa.

Trochę ponad rok temu recenzowałem poprzedni tomik tej autorki pt. Wieloświat. Pisałem m.in.: Jest to opowieść nieszablonowa, nie przystająca do żadnej dykcji, z jakimi do tej pory się spotykałem. Język poetki jest „gęsty”, pozbawiony tradycyjnych ozdobników i uniesień. Opowiada o konkretach faktograficznych i emocjonalnych; wszystko to jednak jest umoczone w intelektualnej esencji, mądrym przeżywaniu życia i losu.
To przeżywanie życia i losu jest poniekąd kwintesencją niemal każdej poezji, ale u Filipczak szczególnie daje się zauważyć. Kiedy tym razem czyta się jej wiersze z różnych lat, to rzuca się w oko wyraźna konsekwencja. Wojciech Ligęza na skrzydełku książki m.in. pisze: Dorota Filipczak w swych wierszach eksponuje stronę zmysłową poznania świata, w wypowiedziach poetyckich nie oddziela ciała od intelektu, sięga też po metafory cielesności, a zarazem w w oryginalny sposób przywołuje teksty kultury, reinterpretując ich pierwsze sensy – w zderzeniu z własna biografią, relacjami miłosnymi, rodzinnymi opowieściami, opisami afektów, wędrówkami w krainę marzeń, obrotami złej historii. To jest – moim zdaniem – bardzo celne podsumowanie tej poezji.

Wiele z tych wierszy, rozrzuconych przecież przez lata, ujęło mnie swoistą aurą i czułością. Na przykład w zbiorze Trzecie skrzydło anioła (1995) znajduję wiersz pt. Kiedyś będę górą (podtytuł: Erotyk postglacjalny): Wyrzeźbiłeś mnie jak lodowiec / nadałeś bieg rzekom dni / wyznaczyłeś granice lasu / uciekając przed językami / topniejącego lodu / moje oczy / zmieniły się w jeziora / oswojonych pstrągów / gotowych przypływać / do brzegu twego ciała / na każde skinienie // Teraz mówisz / epoka lodowcowa minęła / i nie lubisz już pstrągów.
Proszę zauważyć tę istotną osobliwość: to rzeczywiście jest erotyk. Ale on „kłębi się” w specyficznej biocenozie prawieków. Bowiem tu całe wieki towarzyszą tej jednej, konkretnej miłości. Oto rzecz szczególna: jak erotyk może być także swoistym traktatem. Podobne spectra snują się w całej tej poezji Filipczak – intymnej i zarazem kosmogonicznej. „Liryzm” jest ewidentnie widoczny, a intelektualizm nie tyle mu szkodzi, co raczej sytuuje tę poezję w „zawirowaniach szerszej natury”.
Często spotykany w poezji egocentryzm autorski ustępuje miejsca refleksjom ontologicznym i uniwersalnym – w „akwarium” tej poetki pływa czas i świat.

Także spotykana tu kulturowość wydaje mi się niezwykle cenna. Ujął mnie na przykład wiersz „tołstojowski” pt. Pociąg: Tylko pożądanie każe ci z Karenina / stawać się Wrońskim / Mrocznym, nocnym kochankiem / po którym za dnia nie zostaje ślad / te kroki na schodach to już nie on / To ty wchodzący do domu / bo przecież do siebie / Nie jak on, który potrafi uwolnić / rzekę pragnień, by przelewały się / przez naczynia kuchenne / windę otwarta ukradkiem / świat miłosny na skraju / uda i ramienia / Ty jesteś mądry, miły, ironiczny / ale to on mnie ma. Ha! Ależ to erotyk „wykradziony” wspomnianemu Tołstojowi. Oto jak literatura zastana może nam pomóc we własnych wyznaniach i oczekiwaniach. Również uniwersalizowanie zastanej literatury wydaje mi się cennym dialogiem poetów.

I jeszcze jeden wiersz, przed zacytowaniem którego nie mogę się oprzeć – Niedorzeczne miasto: Zobaczysz, tu jeszcze będą bulwary / Bulwary nad rzeką Jesień, pomyśl, jak to brzmi! / Woda została tylko na witrażach, a drzewo z puszczy / zmieniło się w kamień i podpiera secesyjną ścianę / Czuję ja pod płytami chodnika, może to atrament / wypełniający brzuchy pozłacanych smoków / na kamienicy Gutenberga / pulsuje pod fabryką nici / scala miasto w postrzępionych brzegach / Pewnego dnia pójdziemy razem na otwarcie rzeki / rękę w długiej czarnej rękawiczce oprę na twoim ramieniu / gdy strzelać będą fajerwerki i szampany / zagłuszające na chwilę huk / nadciągającej wody.
Boże, jaki to piękny wiersz!

Obawiam się, że wszystko, co powyżej napisałem nie jest recenzją, tylko wrażeniami z lektury – bo dosyć emocjonalnie czytałem te wiersze, podsumowujące dotychczasowy dobry talent i dorobek Doroty Filipczak. Poza tym na końcu książki jest obszerne i znakomite posłowie Wojciecha Ligęzy, które moje pióro czyni tu kwiatkiem do kożucha.

Dorota Filipczak „Rozproszone gniazda czułości. Wybór wierszy 1994-2016”, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Kraków 2017, str. 176

Leszek Żuliński


Przeczytaj też w ‘porcie literackim’ omówienie zbioru D. Filipczak Wieloświat (2016)