Ewa Sonnenberg „Obca”, Wydawnictwo FORMA i Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin 2015, str. 186
Anna Łozowska-Patynowska
DLACZEGO „OBCOŚĆ” BYWA BLISKA?
Obca Ewy Sonnenberg to bardzo ciekawy tekst, który należałoby poddać interpretacji przede wszystkim z perspektywy genderowej. Odczytanie Obcej z punktu widzenia metodologii akademickiej nie musi wcale być przeciążone filozofią, skomplikowanymi teoriami czy wielowątkowymi rozważaniami. Tekst ten otwiera się samoistnie na lekturę czytelnika, który „obcość”, alienację rozumie jako bycie wiecznie niewystarczalnym wobec świata.
Bohaterka tekstu, która prowadzi monolog w pierwszej osobie przedstawia siebie w taki sposób: „Nazywam się Żadna”. W tym krótkim przedstawieniu odnajdziemy punkty wspólne z „everymanem”, czyli zaprzeczeniem jej imienia. „Każdy” to przecież ktoś zupełnie inny niż „żaden”, czyli nikt, ktoś nikły, marginalizowany czy niezauważalny. „Każdy” to reprezentant cech prototypowych, „żaden” to przedstawiciel inności, ktoś, to odbiega od stanu normalności. Bohaterka nie jest już postacią z średniowiecznych moralitetów, nie jest uczestnikiem, którego łatwo zrozumieć, bo zostaliśmy poinformowani, że nie jesteśmy n predestynowani do tego, by wczuć się w jej sytuację.
Sonnenberg celowo zaciera ludzki uniwersalizm. Jednocześnie ma świadomość, że właśnie nasza kultura zabiła „każdego” człowieka. Więc albo staniemy się kimś, kto zwie się „żadnym”, albo poddamy się gotowym wytworom kultury (jako „bioroboty”), zabijając samych siebie. Bohaterka dzięki „wywleczeniu” podmiotu ze świata gotowych struktur dostrzega siebie w pełni: „Jestem teraz cała, bez początku, bez zakończenia. Cała, od ciała do ciała. Patrzę stopami, patrzę rękami, patrzę swoimi śladami”. Ukazuje siebie jako kogoś niepochwytnego, kto sam pisze swoją historię, zwolnionego z konwenansów kulturowych, zakładania masek, które uniemożliwiają głębsze patrzenie na rzeczywistość.
Obca jako „żadna” jest po prostu prawdziwa, bo wie, że człowieczeństwo uwarunkowane jest posiadaniem „przezroczystej powierzchni wrażliwości”, która może w którymś momencie po prostu „pęknąć”. Ale chce odeprzeć od siebie myśl o tym, że jej inność mimo to zakłada bycie człowiekiem.
Proza Sonnenberg przesycona jest elementami lirycznymi, nie tylko ze względu na to, że pomiędzy dłuższymi partiami tekstu autorka tekstu zamieszcza wiersze, ale także z tego względu, że poetyckie, metaforyczne rozważania nad światem i człowiekiem oraz ich wzajemnymi relacjami w postaci narracyjnej autorefleksji dominują nad opisem fabularnym, który właściwie tu nie istnieje. Świat należy czytać tu nieco inaczej niż w tradycyjnym tekście pełnym różnych odmian narracji oraz dialogów postaci.
Należałoby się również zastanowić, czy wypowiedź „Obcej” jest monologiem wewnętrznym czy strumieniem świadomości, który przecież nie musi dyskredytować utworu, odbierać mu wagi. Przy rozważaniu sposobu mówienia o sobie, należy też rozważać użycie przez Sonnenberg solilokwium, które w sposób uporządkowany przedstawia świat wewnętrzny „Żadnej”. Ograniczanie ludzkiego chaosu dzięki precyzyjnie dobranym słowom, każe oprzeć rozważania czytelnika również o lekturę autobiograficzną. Nie znaczy to, że Obca jest utworem odwołującym się do biografii. To w gruncie rzeczy bardzo specyficzna opowieść autobiograficzna bądź autoportret. Ale przecież nie sama klasyfikacja jest tu najważniejsza.
Czytając Obcą można rozważań tę systematyzację na różne sposoby, podając trafne argumenty. I wydaje się, że Sonnenberg właśnie o to chodzi, abyśmy zaczęli wnikliwiej myśleć nad tym, co czytamy, by pojawił się w nas samym szereg wątpliwości, wykluczających się faktów, abyśmy również doświadczyli na sobie piętno niekoherencji ze światem i innymi ludźmi.
Dlatego proza poetycka Sonnenberg miejscami jest tekstem uwrażliwionym na samego człowieka i jego egzystencję, na co wskazuje sama kreacja bohaterki Obcej-Żadnej, jest także utworem arcydelikatnej materii, materii słownej. Język, jakim posługuje się autorka, jest miejscami mową sensytywną, a momentami bardzo daleką od tej subtelności. Sonnenberg nie boi się mówić: „To rzeczywistość czyni z nas króliki doświadczalne”. Jesteśmy formowani przez modele kulturowe, w które musimy wejść, jak w role (rola „obcej”, kobiety). Dlatego bohaterka wybiera bycie innym, nie pasującym do reszty świata, chce by elementem odrzucanym, ponieważ nie potrafi nauczyć się języka ludzi zdominowanych przez jeden system myślenia. Tym samym „obca” chce ukazać swoją jedyną i wyjątkową tożsamość.
Ale człowiek według Sonnenberg istnieje wobec sprzecznych wartości, spełnienia i niespełnienia, odczucia pełni i braku. W oparciu o te wykluczające się stany buduje samego siebie. Sonnenberg wpisuje człowieka w rzeczywistość, która może się nam wydać paradoksalna: „czegoś się obawiamy a to czego powinniśmy się obawiać jest nam nieznane”. Według niej nie tyle żyjemy w niebezpiecznym świecie, ile trwamy w spiętrzeniach arcygroźnych relacji siebie i otoczenia. Bo człowiek może stać się sam w sobie nieprawdziwy („To, że marzenia zamieniono ci w białe tabletki”). Sonnenberg próbuje zdetronizować uwielbiany przez nas świat, ukazując jego prowizoryczność i upozorowanie.
Zatem książka Sonnenberg proponuje przyjęcie przez czytelnika postawy nieufności wobec wszystkiego, co bardzo dobrze znane. Autorka mówi o „symulakrach rzeczywistości”, jednocześnie pokazując, że wszystko, co do tej pory było kulturowo akceptowalne, zatraciło swoje znaczenie. Bo to, co przed naszymi oczyma, to tylko złudna hiperrzeczywistość (świat, który jest jeszcze bardziej rzeczywisty niż realność), jak mówił Jean Boudrillard w swojej książce Symulakry i symulacje.
Również Sonnenberg, idąc za jego myślą, ukazuje fasadowość tego świata. Tu, to, co jest zewnętrzne, wydaje się być głębią. Jedynym elementem, który w książce obdarzony jest ogromnym znaczeniem, to bohaterka „Obca – Żadna”, odsyłająca nas do istoty samej fikcji literackiej. Świat, według Sonnenberg, to właśnie rodzaj fikcji, dlatego pisze: „Myślenie jest twoją słabą stroną, bo zawsze myślisz nie o tym, co wszyscy”. Obca nie chce wcale pokazać swojej wyższości wobec ogółu ani nawet wyjątkowości. Dramatyczną demonstracją swojego punktu widzenia pragnie zreorganizować myślenie o siłach, które ścierają się ponad światem władzy, tworzącej tę niewolę.
Świat to zatem klatka (system labiryntów), z której możemy się w jakiś sposób uwolnić, stąd pewna wątpliwość w jej trwałość: „Być może ktoś popełnił błąd, być może zostaliśmy błędnie zaprogramowani. Stąd te przecieki z innego, nierzeczywistego, nierealnego”. Dlatego życie, w które zostaliśmy uwikłani to „Czekanie w trakcie czekania, czekanie czekania w trakcie czekania czekania czekania”. Tym samym obca próbuje nie tylko ustalić swoje miejsce w świecie, ale i odnaleźć samą siebie w chaosie własnych emocji. Próbując siebie nazwać, wymusza postawienie pytania o „autokondycję” („To nieobecność nas w sobie, za którą tęsknimy”).
Obcość nie zakłada bliskości wobec ludzi, dlatego podczas przepływania przez bohaterkę strumienia świadomości, w końcu sama pyta „Bliskość?”. Obca poszukuje wciąż miejsca, które pozwoli jej zapomnieć o swojej bezgranicznej samotności. Pragniemy nie tylko posiąść znaczenia własnej obcości. Człowiek chce także poszukać cech identycznych wobec wielości. I choć książka Sonnenberg wcale nie wydaje się do tego zmierzać, to jest to jeden z jej naczelnych postulatów. Bo przecież ilu jest wśród nas obcych, chyba nie jeden, lecz wszyscy…
Sonnenberg pisze o niewoli dyskursu, w który zostaliśmy wtrąceni-wrzuceni, jak skazańcy do lochu świata, a pozbawieni zostaliśmy czegoś więcej niż tylko wolności. Człowiek okradziony został ze znaczenia, które sam tworzy dzięki językowi. To dlatego autorka zauważa: „ty jesteś mówiony przez swoje własne słowa”. Nielogiczność języka, który został nam przeszczepiony, wynika z roli, jaką nadała nam kultura. Mówimy w taki sposób, jaki inni chcą, byśmy mówili, a przez to oszukujemy samych siebie.
Sonnenberg pragnie zdemaskować kruchość naszej osobowości, która poddaje się najmniejszym podszeptom otoczenia. Tym samym każe nam zdać sobie sprawę, jak trudno jest być asertywnym i wrażać głośno swoje opinie, choć jak widać w Obcej nie brakuje takich konstatacji: „To o czym piszesz jest zbyt prawdziwe, napisz coś nieprawdziwego”. Zagadnienie autentyczności i fikcyjności tekstu to kolejny problem poruszony przez Sonnenberg. Złudzenie w tekście zapewnia rzekome bezpieczeństwo, natomiast posługiwanie się „antyfikcją” poczytywane jest za akt brutalny.
Pisarka pyta więc o samą funkcję literatury, czy ma być ona melodramatyczną opowieścią o niespełnionej miłości, czy też rzeczywistym dramatem jednostki skazanej na niezrozumienie przez tych, którzy zaakceptowali życie w kłamstwie. Nie wątpię, że Sonnenberg kocha literaturę, wszak rozumie jej intencje. Ale ona pragnie posługiwać się takim językiem, który zostanie uznany za mowę uniwersalną, aktualną w każdym miejscu i czasie.
Autorka udowadnia, że literatura współczesna przestała pełnić funkcję szlaku ludzkiego doświadczenia, przestała pobudzać ludzką wrażliwość a stała się opisem tego, co nie powinno się w niej znaleźć („Nie ma popytu na scenerię aranżowaną przez wielkoduszność przyrody”). Tekst oparty jest o relację popyt – podaż, opowieść jest masowo wyprzedawana, tym lepiej, gdy udaje to, co jeszcze się nie wydarzyło. Obca jest właśnie takim tekstem niepożądanym, opowieścią-kiczem („Jesteś czytana, na każdym kroku”). Jest tępiona przez społeczeństwo, przez które nie chce być czytana, jest nieustannie spychana na margines.
Ewa Sonnenberg „Obca”, Wydawnictwo FORMA i Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin 2015, str. 186
Anna Łozowska-Patynowska