Bogusław Janiczak „Człowiek z wydm”, Wydawnictwo KryWaj, Koszalin 2015, str. 189
Agnieszka Narloch
NADMORSKA SAMOTNIA
W morski klimat Człowieka z wydm wprowadza czytelnika subtelna okładka w pastelowej tonacji. Książka jest utrzymana w podobnej konwencji, bo pojawiają się w niej takie motywy jak wiatr, deszcz, sztorm, choć także aspekt komunizmu czy alkohol(izm)… Ten ostatni towarzyszy bez mała wszystkim protagonistom powieści Bogusława Janiczaka i jest przyczyną ich kolejnych niepowodzeń życiowych.
Na wstępie pojawia się Student wraz z brygadą robotniczą, której przyświeca dewiza: „Razem pracujemy, razem pijemy” (s. 14). W niepogodę uchylają się oni od pracy, rezydując w nadmorskim bunkrze. Tam „siedzieli, palili papierosy i gadali o byle czym. Tematy stare jak świat, dawno wyczerpane, ale po raz kolejny omawiane, dyskutowane i roztrząsane na nowo” (s. 59). Dzięki nim poznajemy też geopolityczną specyfikę Darłowa i Dąbek, w tym warunki pogodowe tego regionu i liczne pozostałości powojenne na tym obszarze.
Ten wątek zostaje radykalnie przerwany przez rozdział poświęcony Gajewskiemu, co dość skutecznie rozbija płynność fabuły. Jan jako jedyny przeżył podczas wojny katastrofę Birkuta – statku pomocniczego, wchodzącego w skład konwojów płynących do Murmańska. Pomimo doświadczenia tej traumy nadal pływał na innym angielskim statku jako oficer pokładowy, a w jednym z portów indochińskich spotkał nawet »politruka«. Po powrocie do Polski też wpadł w sidła bezpieki, „podejrzany o wrogość do »naszej« ludowej ojczyzny” (s. 122). Trafił nawet do więzienia, choć „nie było sądu, nie było procesu, nie ma człowieka” (s. 129).
Gajewski dostał rozkaz pracy nad morzem, gdzie jego losy łączą się z dziejami Artura. Stróżówka Jana jest bowiem kolejnym miejscem, w którym wspomniana już brygada może uchronić się przed deszczem. Ten osamotniony protagonista dokonuje gorzkiej konkluzji: „Zostałem dozorcą starego magazynu, nikomu niepotrzebnego tak samo jak ja” (s. 161). Jego koniec jest tak samo smutny – pech prześladuje go do końca życia…
Utwór Janiczaka czyta się z zapartym tchem, głównie ze względu na jego dość ciekawą fabułę. Stoi ona jednak w opozycji do mało potoczystej narracji, której głównym wyróżnikiem są krótkie zdania zawierające liczne powtórzenia (np. na s. 59, 117, 120 i 166). Pojawiają się też tautologie typu: „Za nim wszyscy poszli w jego ślady” (s. 62) czy „Te demony prześladowały go przez cały czas, chociaż dawały mu spokój na jakiś okres” (s. 89).
Autor w dość specyficzny sposób połączył historie bohaterów, skonstruowanych na tej samej bazie psychologicznej. Oboje są więc małomówni, niepewni, niczego nieświadomi i stroniący od towarzystwa. Odmawiają też alkoholu, choć potem się nim odurzają i przez to zatracają wszelkie hamulce werbalne. Właściwie można by uznać, że jest to jedna i ta sama osoba. Tyle że o Arturze wiemy nieco mniej, dla przykładu dopiero w połowie fabuły poznajemy jego imię i kierunek studiów. Występuje więc początkowo jako bohater zbiorowy – może dlatego, że to on przeżyje Gajewskiego….
W książce można odnaleźć wiele innych ciekawych koncepcji, jak barwne nazwiska bohaterów albo wirtuozyjne nazwanie psa kustosza muzeum – Paziem. Głównym celem Janiczaka jest zapewne ukazanie specyfiki systemu komunistycznego i brutalne metody zwalczania jego wyimaginowanych przeciwników. Z drugiej strony pisarz przedstawia też kolorowe odcienie życia w tamtym ustroju, jak ogólną wesołość i rozluźnienie podyktowane umiejętnością zdystansowania się od rzeczywistości. Autor koncentruje się głównie na zarysowaniu egzystencji przeciętnych jednostek, choć Artura traktuje jako swego rodzaju medium intelektualne. Wystawia go na piedestał i przepowiada tym samym pewną nadchodzącą zmianę pokoleniową…
Bogusław Janiczak „Człowiek z wydm”, Wydawnictwo KryWaj, Koszalin 2015, str. 189
Agnieszka Narloch
Przeczytaj też w dziale „proza” opowiadania B. Janiczaka