Stanisław Gieroń „ Prolog”, EQUILIBRIUM SOLUTIONS, Warszawa 2015, str. 525
Leszek Żuliński
KOSMOS UCZŁOWIECZONY
Wpadła mi w ręce książka zdumiewająca. Oto autor, Stanisław Gieroń, nie będący (choć pewności nie mam) naukowcem, humanistą, kulturoznawcą ani filozofem porwał się na ponad 500-stronicowe dzieło, które usiłuje dać odpowiedzi na pytania fundamentalne. Mało tego, bowiem na okładce czytam, że to tom pierwszy, a więc rzecz będzie kontynuowana.
Książce towarzyszy witryna http://www.unistart.net/ z której dowiecie się więcej o idei tego przedsięwzięcia – bo książka książką, lecz koncepcja, jaką żyje autor to sprawa zdumiewająca swymi rudymentarnymi ambicjami.
Nie posiadam wiedzy, jaką mógłbym wspierać lub wchodzić w polemikę z teoriami Gieronia, ale jego epistemologiczno-kosmologiczny zapał najzwyczajniej w świecie mnie uwiódł.
Tak naprawdę pasja owych dociekań wywodzi się z żywiołu humanistycznego. Znalazłem m.in. takie oto słowa autora: Jednak historia Kosmosu to dzieje społeczności, a nie losy indywidualnych cząstek elementarnych, samotnych atomów czy pojedynczych nici aminokwasu lub białka. Dlatego w kolejnych rozdziałach skoncentrujemy się na społecznościach ludzkich umysłów. Ich ewolucja – od pyłu gwiezdnego grup koczowników, przez brązowe karły wiosek, stabilne, długowieczne żółte karły miast, aż po galaktyki gwiazd-miast – wykazuje wiele podobieństw z ewolucją wielkiego Kosmosu, zachodzącą pod dyktando grawitacji. Lecz w rozwoju społecznym nie można pominąć sił samej materii. Choćby miłości, która łączy na kształt silnej siły jądrowej atomową tkankę rodzin w każdej epoce historycznej, pod każdą szerokością geograficzną globu. Jak też przejawiających elektromagnetyczną aktywność związków chemicznych ludzkich idei, organizujących tkankę społeczną przy pomocy enzymów instytucji. Przyjrzymy się, jak wzajemne relacje pomiędzy grawitacją a siłami materii, działającymi na poziomie ludzkich społeczności, doprowadziły do ukształtowania się między szóstym a czwartym tysiącleciem sporych galaktyk ludzkich umysłów w czterech odległych od siebie miejscach. Najwcześniej nad Nilem, następnie Tygrysem i Eufratem, a nieco później nad Indusem oraz Żółtą Rzeką.
Czy tak pisze na przykład astronom? Nie, tak pisze humanista i kulturoznawca. I ktoś, kto w rozwoju wszechświata przykłada wielką wagę do procesów biologicznych. Na temat „pierwiastka boskiego” znajdziemy tu niewiele, za to „chemia miłości” odgrywa w rozważaniach Gieronia istotną rolę. Kolejny cytat: Tutaj rządzi miłość. Jej potęga pozwala złączyć ze sobą olbrzymie zasoby energii ukryte w cząstkach elementarnych i utrzymywać je w niezmienionym stanie przez miliardy lat podróży po naszej czasoprzestrzeni. Gieroń przypisuje ogromną wagę do „kosmicznej siły seksu”. Jej kreatywność stworzyła bio-kosmos i przynajmniej tu, na naszej Ziemi, widzimy tego efekty.
Nie jestem w stanie ocenić, w jakiej mierze tego typu rozważania to science-fiction, ale logika wywodów, przyznaję, jest imponująca i frapująca. Świat nie jest, świat się wiecznie zaczyna napisał w jednym ze swych wierszy Julian Przyboś, więc nie wykluczam, że rozważania Gieronia, tak bardzo humanizujące koncepcję powstania, rozwoju i ewolucji, niosą wiele nowego sensu i w niezwykle frapujący sposób sytuują nas, ludzkość, na siedzisku woźnicy, który przyczynia się w sporej mierze do tych wszystkich fenomenów, o jakich tu mowa.
Kosmogonia pojawiła się już w Biblii i w mitologiach. Wciąż jednak toczy się spór między mędrca szkiełkiem i okiem, a naszym czysto ludzkim (m.in. religijnym) domniemaniem. Gieroń znakomicie wykorzystuje jedno i drugie. Ma po swojej stronie logikę i argumentację, które nie dadzą się zaszufladkować jako „domorosłe”. Ogrom jego konkretnej wiedzy jest imponujący i interdyscyplinarny. Nie da się jego wywodów zaszufladkować w kategorię idea-fix, choć – zakładam – że prawda ostateczna może nas kiedyś zaskoczyć. Jest taki amerykański dowcip: John trafia po śmierci do nieba, ale po kilku dniach dobry Pan Bóg odsyła go na Ziemię. Koledzy z Harlemu otaczają go kółeczkiem i zaczynają wypytywać. – John, John, widziałeś Pana Boga? A on na to: – Jasne, że widziałem: Ona jest czarna! Tak więc czytałem tę książkę miotając się między przekonującym rozumowaniem autora, chyląc czoła przed jego imponującą wiedzą a domniemaniem własnego agnostycyzmu.
Gieroń pieczołowicie analizuje ewolucję ludzkich domniemań w interesującej nas tu materii. Wnika w czasy etiopskie, sumeryjskie i inne, by uświadomić nam wielość koncepcji. Pisze między innymi: …wiara i idee wiary to cechy władzy materii usiłującej organizować Kosmos według własnych, wewnętrznych pomysłów. Nie jest to jedyna cecha wielowymiarowej władzy materii, ale cecha najbardziej pierwotna i wszechobecna. W matematycznym opisie obrazowana jest ona jedną ze stałych kalibrujących model Wszechświata, a przedstawiającą niewielką przewagę prawdopodobieństwa, iż na każdym stopniu ewolucji energia Wybuchu znajduje w chaosie wydarzeń rozwiązanie, pozwalające jej realizować taki a nie inny kosmos, pomiędzy mnóstwem dopuszczalnych rozwiązań. Aby ten nasz mógł się realizować, twory kolejnych warstw materii musiały mieć mocno uzasadnioną wiarę w postęp ewolucji i nadzieję na sensowność końcowego dzieła. Przyznajcie, że jest w tej teorii coś mocno przekonującego, a nawet optymistycznego.
Ja podczas lektury walczyłem z ograniczeniami własnej wiedzy, by wszystko pojąć; ostatecznie weryzm autorskich argumentacji stał się dla mnie drugorzędny. Siłą tej książki jest „humanizowanie” teorii ścisłych. Ostatecznie frapujące dzieło Stanisława Gieronia postawiłem na półce książek filozoficznych. Tu wiedza interdyscyplinarna aż rzuca się w oczy, koncepcje mogą być dyskutowane, ale teleologiczna i ontologiczna sfera rozumowania bez wątpienia wpisuje się w rozważania hiper-mega-egzystencjalne.
Stanisław Gieroń „ Prolog”, EQUILIBRIUM SOLUTIONS, Warszawa 2015, str. 525
Leszek Żuliński