Bartosz Suwiński Uroczysko, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2014, s. 50
Leszek Żuliński
EPIGRAMATY NATURY
Jest to 89. tom redagowanej przez Mariusza Grzebalskiego serii Biblioteka Poezji Współczesnej, wydawanej w Poznaniu. Mówię o tomiku Bartosza Suwińskiego pt. Uroczysko. Autor ma już w dorobku trzy wcześniejsze zbiory: Sehir (2010), Bliki (2013) i Odpust (2013), więc – jak widać – w szybkim tempie wchodzi do literatury. W sieci znajdziecie już wiele linków związanych z tym nazwiskiem.
Czy wejdzie na dobre, na stałe? Zawsze to wróżenie z fusów, napatrzyliśmy się na szybkie sukcesy i jeszcze szybsze zamilknięcia lub upadki. Tym razem biogram poety, który cytuję za Internetem, jest jakąś gwarancją powodzenia:
Bartosz Suwiński (ur. 1985 w Kępnie) – poeta, krytyk literacki, redaktor w „Stronach”, doktorant filologii polskiej na Uniwersytecie Opolskim. Przygotowuje dysertację o poezji Krystyny Miłobędzkiej. Poezję, prozę, szkice krytyczne i artykuły naukowe publikował m. in. w „Kresach”, „Frazie”, „Toposie”, „Polonistyce”, „Odrze”, „Ricie Baum”, „Pograniczach”, „Red”, „Śląsku”, „Wyspie”, „Arkadii”, „Tyglu Kultury”, „Migotaniach” i tomach pokonferencyjnych. Mieszka w Opolu i Kępnie.
Wziąłem się do lektury z zapałem, bom ja też z Opolszczyzny, a co ziomal to ziomal; w każdym razie kondycja literacka tamtego regionu ciągle mnie interesuje, choć rzadko już bywam w rodzinnych stronach.
Ale do rzeczy.
Pierwsza konstatacja: Suwiński stoi poza modami językowymi. Jego wierszy nie można nazwać ani tradycyjnymi, ani awangardowymi. Jaka jest trzecia możliwość? Prosta: znaleźć własny język i własny światoobraz. No więc wiadomo: prosta, ale chyba najtrudniejsza. Wtedy – tak sądzę – o języku w ogóle nie myślimy. On dyktowany jest osobliwością w postrzeganiu świata. Innym „utożsamieniem”.
Druga konstatacja: Suwiński jest jakimś dalekim, ale i bliskim pobratymcem przedwojennych autentystów. Nie znam jego dwóch wcześniejszych tomików, ale ten nurza się w Naturze. Osobliwa sprawa po rewolucji pod hasłem „miasto, masa, maszyna” oraz w czasach stechnokratyzowanych i spragmatyzowanych, kiedy to wszystkie bóle egzystencjalne mają zupełnie inne substraty, pozbawione zielonych lasów i łąk kwiecistych. Dekoracje biocenozy aksjologicznej zmieniły się nie do poznania.
Trzecia konstatacja: świat technicyzacji, industrializacji, aglomeracji tu nie istnieje, co zresztą wynika już dwóch poprzednich moich spostrzeżeń. Las kominów przepędzony jest w tych wierszach przez kominy drzew. Innymi słowy wszystko w tych wierszach dzieje się w jakiejś „nierzeczywistości przyrodniczej”. Ona oczywiście jest czymś normalnym, nadal istniejącym, tyle że zdążyliśmy skutecznie o tym zapomnieć. Suwiński nie tylko pamięta, ale wręcz przenosi swój świat poetycki w tę sferę. To go jaskrawie odróżnia od dykcji i dekoracji poezji jego pokolenia.
*
Wszystkie te wiersze nazwałbym po prostu "obrazkami z Natury". Może jeszcze lepiej: miniaturami? Na nich malowane są nie jakieś rozległe widoki, pejzaże. Raczej szczegóły. Bo autor pochyla się nad szczegółem – źdzbłem trawy, gałązką, płatkami śniegu… Wydobywa z tego ogromu przyrody drobiazgi, jakby przesiewał ziarenka piasku w piaskownicy. To nam uzmysławia nie „jakąś Naturę”, ale ogrom jej niezliczonych bytów. Ogrom drobinek, które oduczyliśmy się postrzegać. To nam na nowo uświadamia stary i wieczny świat. Świat złożony z epigramatów Natury.
*
W tych wierszach niemal zupełnie nie ma ludzi. Pojawiają się tu i tam chyłkiem, cieniem. W tych wierszach jest Natura. To mi powiało wręcz manifestem. Cały tomik to osobliwe memento degradacji naszej biocenozy. Zdaje nam się, że w niej dominujemy. A może wciąż jest na odwrót? Owszem, potrafimy Naturę zabić. Wprawdzie dużo mówimy ostatnio o ekologii i rozmaitych „pakietach klimatycznych”, a zbyt mało w tych kwestiach czynimy. Obudzimy się mądrzy po szkodzie albo zginiemy wraz z tą szkodą, a wspomniane źdźbła trawy i wielkie drzewa zaczną powoli wracać do zdrowia. Już bez nas. Memento Bartosza Suwińskiego takie niedzisiejsze, a takie ważne, wręcz rudymentarne! Sielankowe, lecz bywa także niepokojące.
Aby Wam to uzmysłowić, cytuję jeden z wierszy zatytułowany "Daleko w noc": Ścieżka wiła się uschniętymi liśćmi, / poskręcane konary, wrony sfruwające / na miękki mech, dzioby wetknięte / w robaczywe grzyby // Mieli puste bukłaki, suche usta, / pobłądzili na dobre. / Nim przyjdzie zmierzch / zatrute studnie / wyłonią się jak widma. // Na wieży bije dzwon, / dzwonnik chucha w dłonie / zwalnia lodowaty uścisk, / puszcza sznur.
Ten wiersz jest osobliwym, cichym ostrzeżeniem i głosem przestrogi. Jednak Suwiński nie ma temperamentu walecznego. On w ogóle nie uprawia „propagandy”. Zdecydowana większość wierszy to „obrazki przyrody”, jednak nieustannie dialogującej z człowiekiem. Czasami zasiewające niepokój, jak w wierszu "Brueghel: łowcy": Łapami przywiązany / na haku, koniuszkami uszu / dotyka pieńka. // Myśliwi robią luft. / wychodzą na powietrze / ciężkie od czarnej góry. / / Nakryją koce, ruszą echa / dworskich korytarzy, / zapadnie noc na wieki.
To wnikanie w szczegół Natury, w kosmos źdźbła, w dywany traw i igliwia oraz w jasne dnie i ciemne noce uroczyska przyrody nagle budzi nas z jakiejś codziennej rzeczywistości. „Didaskalia egzystencjalne” nie są tu nachalne, ale są. Świat, który porzuciliśmy jednak nadal istnieje. Kto sobie o tym przypomni, może odzyska słuch i wzrok. I siłę.
Bartosz Suwiński Uroczysko, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2014, s. 50
Leszek Żuliński
Przeczytaj tez wiersze B. Suwińskiego w dziale "poezja" naszego portalu, a także w "porcie literackim" recenzje jego wcześniejszych tomików: Bliki (2013) i Odpust (2013)