Stanisław Szwarc "Obrazki z Edenu", Poznań 2014, str. 56

Category: port literacki Created: Saturday, 13 December 2014 Published: Saturday, 13 December 2014 Print Email


Agnieszka Kołwzan

NAJLEPSZY Z MOŻLIWYCH ŚWIATÓW?

„Wyjątkowy blask. Inne planety nie mają tak czystego. (…) Ale… wiesz? Z rozkładu prawdopodobieństwa wynika, że bywają jeszcze piękniejsze”. Stanisław Lem, Eden

Po lekturze poetyckiego zbioru Stanisława Szwarca Obrazki z Edenu (Poznań 2014, Wydawnictwo Kontekst), który notabene został opatrzony powyższym cytatem, chciałoby się zapytać, czy aby na pewno?

Tom kompozycją przypomina reportaż, podmiot liryczny, zgodnie z zapowiedzią podaną w tytule całości, opisuje, przedstawia, relacjonuje obserwowane przez siebie fragmenty współczesnej mu rzeczywistości nazywając je zdrobniale „obrazkami z Edenu”.

Segreguje swe wrażenia na kilka grup: Podejrzane, Zabawa w chowanego, Gra w zbijanego, Zabawa w sklep, Ale cyrk, Arkadia, a w każdej z nich umieszcza adekwatne do tematyki przemyślenia.

Całość poprzedza wiersz Azyl, stanowiący swoisty prolog do kolejnych refleksji. Ostoją określa podmiot liryczny dom, który odgradza jego mieszkańca od nieomal wszystkich nieszczęść znajdujących się na zewnątrz: „Ścian trochę więcej niż cztery./ Dzielą świat./ Chronią od powietrza,/ głodu i pozostałych już nie bardzo,/ dobre i to”. Co ciekawe, potencjalne kataklizmy ewokuje za pośrednictwem trawestacji katolickich suplikacji: „[…] Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas, Panie!” śpiewanych zwłaszcza podczas klęsk żywiołowych, wojen, epidemii. Dom zapewnia poczucie bezpieczeństwa, nie tylko dlatego, że oddziela od zagrożenia, jest także miejscem, w którym dochodzi do zakorzenienia: „Pejzaże ścian własnoręcznie uprawiane,/ zaplanowany nieład oswojony./ […] Drzwi przyjaźnie łączą/ krainę snu z państwem pieczonych gołąbków./ […] W przedpokoju placówka kontroli odzieżowej,/ bo nie można się wypuścić w byle czym”.

Tę bezpieczną przystań opuszcza podmiot liryczny, by powiedzieć o tym, co znajduje się poza obrębem czterech ścian. Cykl Podejrzane koncentruje się wokół przestrzeni miejskiej, bohater wierszy personifikując domy, bloki, uliczki, stragany, kawiarenki, wyposaża je w genius loci. Za miejsce go pozbawione uważa Kołobrzeg: „Dziwne miasto./ Gwałtem zdobyte,/ choć mówią, że wyzwolone./ Ciągle nie zmartwychwstało,/ zawieszone pomiędzy…/ Owszem, nabrało ciała./ Tylko dusza uleciała z dymem katedry i Strandpalast […]/ Żadne tłumy turystów nie przywołają jej/ dawnym językiem”. Charakteryzuje przy tym „ducha miejsca” jako zjawisko niepochwytne, eteryczne, wymykające się rozumowi, a jednak zmysłowe : „Dusza miasta jest tak delikatna/ w zapachu starych sieni innym niż,/ w hałasie ulicy odmiennym,/ w wyjątkowym objęciu zakochanych/ w zaułku jedynej starówki”.

Zabawa w chowanego – druga z sześciu części – traktuje o wewnętrznych poszukiwaniach własnych korzeni. Wycieczka w przeszłość staje się tu lejtmotywem. Podmiot liryczny w Archeologii niczym badacz śladów zapomnianych kultur ze strzępów wspomnień usiłuje odtworzyć postać ojca. Stosuje przy tym procedury obowiązujące podczas wykopalisk: najpierw pieczołowicie szuka śladów: „Zachowało się żałośnie mało”, które potem skrupulatnie kataloguje: „– ceglane budynki z wysokim kominem./ – grobla, pod dwóch stronach błoto, żaby spod nóg,/ – aleja, babcie na ławkach, dzieci w piachu,/ – tablica «Zakład jajczarsko-drobiarski»,/ – upał i kręta ścieżka między kupami gruzu,/ – wierzba nad stawem z gałęziami w wodzie,/ – trzy nagrania:/ echo pod wiaduktem,/ zza żywopłotu «pyk…, tuk…, pyk…, tuk…, pyk…, tuk…»,/ piosenka «Uliń mi się piszczałko». Garści na pozór nie związanych ze sobą wspomnień usiłuje nadać sens, dlatego dobiera z innych wykopalisk, domalowuje, podkłada, układa, aż wreszcie cementuje je wszystkie postacią ojca: „Tak,/ skleić to na ojca, jak na cement/, ojcem podmalować, wyrównać odcienie./ Znać nie będzie spoin”. Okazuje się zatem, że ojciec – najbliższy protoplasta – tworzy z odkopanych fragmentów całość: „Oto wspomnienie dawne, cudem ocalone./ Rekonstrukcja powiodła się nad podziw dobrze”, a co więcej , od początku stanowił ukryty bądź nieuświadamiany cel poszukiwań.

W Grze w zbijanego podmiot liryczny zderzając idylliczny świat dziecięcych bajek z zawartością serwisów informacyjnych dla dorosłych, mierzy się z tematem przemocy we współczesnym Edenie, którego mieszkańcy za pośrednictwem środków masowego przekazu bombardowani się pełnymi agresji przekazami. W Instrukcji użytkowania ironicznie przedstawia krzyż jako odarty z świętości przedmiot o wielu praktycznych zastosowaniach; można na nim kogoś powiesić, można nieść go jako symbol w trakcie demonstracji, odwrotnie trzymany staje się mieczem, sankcjonuje władzę, stanowi wytłumaczenie. Twórcy instrukcji – „Ojciec & Syn/ (Duch wyjechał. Nie wiemy, czy wróci)” przyznają szczerze, że nie taki był zamiar, nie tak ludzie mieli używać krzyża, ale muszą „iść za postępem”…

Zabawa w sklep to ciąg dalszy diagnozy współczesnej rzeczywistości. Podmiot liryczny posługując się językiem reklam, sloganami, marketingowymi zwrotami pokazuje nie tylko proces dezawuowania wartości, rozwój religii konsumpcjonizmu, ale przede wszystkim zanik człowieczeństwa. W humorystycznym wierszu MediaMarkt wylicza ikony światowej kultury podsumowując ich dorobek komentarzem: „Nie dla idiotów”.

Kończy S. Szwarc Obrazki z Edenu wymownym cyklem Ale cyrk, w którym przywołując postaci clowna, magika, tresowanego niedźwiedzia, przekształca platońską koncepcję theatrum mundi w koncepcję cyrku świata, gdzie człowiek to aktor na pustej arenie: „Świętuje każdy krok udany,/ choć nie wie, dokąd się potoczy/ Kula areną nieskończoną,/ co bez oklasków, świateł, widzów” (Niedźwiedź na kuli).

Czy to najlepszy z możliwych światów?

Przewrotną odpowiedź zawiera zamykający tom wiersz Widoczek, znajdujący się w części zatytułowanej Arkadia. Zostaje w nim przedstawiony krajobraz godny miana ikony kiczu, wręcz „jeleń na rykowisku”, scenerię bowiem stanowi zachód słońca w lesie nad jeziorem utrzymany w banalnej kolorystyce: „kolory przyciemnione, lecz jeszcze wyraźne,/ oprószone zielenią, beżem, złotem z góry,/ gdzie niemożliwe malinowe chmury, zapowiadają tym tandetnym rymem/ wiatr,/ którego jeszcze nie ma./ Tylko saren zetkniętych pyszczkami, brakuje do straganu z kiczem./ Cicho… wyszła z lasu”. Jarmarczny „widoczek” okazuje się być prawdziwym i naturalnym, tak barwnym, że aż nieprawdziwym. Czy to Eden?

Stanisław Szwarc "Obrazki z Edenu", Poznań 2014, str. 56

Agnieszka Kołwzan

 

 

Przeczytaj też wiersze S. Szwarca w dziale "poezja", a także opowiadanie w dziale "proza"