Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
„Cztery strony świata” Michała Czoryckiego
Leszek Żuliński
CZTERY STRONY TAJEMNICY
Michał Czorycki to koś, czyj biogram warto w całości przytoczyć z pleców okładki: …ur. 1978 we Wrocławiu, historyk sztuki, italianista, komparatysta, doktor nauk humanistycznych. Studiował na Uniwersytecie Wrocławskim oraz University Collage w Irlandii. Pracę naukową kontynuował na Uniwersytecie w Zurychu. Wiersze i szkice krytyczne publikował, między innymi, w „Przeglądzie Humanistycznym”, „Italian Studies” i „Comparative Critical Studies”, „Odrze”, „Akcencie", „Toposie” oraz „Kwartalniku Artystycznym”. Mieszka w Londynie.
No cóż? Polacy znowu ruszyli w świat, ale tacy jak Czorycki, swoje pisanie „lokują” w Polsce. Tym razem mamy do czynienia z debiutem poetyckim, który – jak sądzę – będzie się spektakularnie rozwijał, bowiem Czorycki to „kawał talentu”.
Ten tomik warty jest lektury. Te tutaj wiersze „pisały się” od roku 2004 do 2017.
„Pomerania” wrześniowa
Wrześniowe wydanie kaszubskiego miesięcznika społeczno-kulturalnego „Pomerania” (nr 9 [523] 2018), liczy 68 stron. Do numeru przyłączono – jak co kwartał – kaszubskojęzyczny dodatek literacki „Stegna”. Numer otwierają wspominki XX światowego Zjazdu Kaszubów w Luzinie oraz związane z tym przemówienie wygłoszone przez prezesa Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego prof. Edmunda Wittbrodta.
A co w głębi numeru? Między innymi:
Sławomir Lewandowski (opr.): „W tym roku pod hasłem >Tożsamość i kultura marynistyczna<” (V Światowy Zjazd Gdańszczan);
Mirosława Borzyszkowska-Szewczyk: „Odsłonięcie tablicy upamiętniającej Franka Meislera”;
Piotr Schmandt: ”Dział Przyrodniczy Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie. Funkcjonowanie i plany rozwoju” (50-lecie MPiMPK);
Notatki na marginesach (13)
Bartosz Suwiński
KOTLINA. WARIACJE
Dla R.
Kolejny raz siadam do pisania. Czekam. Nie wiem od czego zacząć, na czym skończyć. Nic nie wydaje mi się warte zapisu. Pogoda jest, jaka jest. Nieprzerwanie od kilku godzin kropi deszcz. Chciałbym pójść na grzyby, napiłbym się czegoś mocniejszego. Ta chęć towarzyszy mi od samego rana. Znowu na werandzie znalazłem martwego ptaka, orzechówkę. O szyby mojej pracowni zabijają się ptaki. Źle mi z tym. Coraz gorzej. Tracą orientację i hukiem wyrywają mnie z letargu czy lektury. Nie potrafię ich potem wyrzucić na kompost. Proszę D., bo sam nie jestem w stanie wziąć ich w dłonie. Pod sosną stoi jeden maślak. Co mi z niego? Co jemu ze mnie? Pies moknie na deszczu, chce wpuścić go do środka, bo leży pod drzwiami, a jego wzrok budzi we mnie uczucia. Chodź, piesku. Mój syn właśnie zasnął. Janku, będziesz pierwszy w moich metaforach, jesteś pierwszy w marzeniach. Wczoraj śniło mi się, że J. napisał „Słowa od nowa”. Ekscytująca lektura – zważywszy na częstochowski tytuł – i sen. Obudziłem się zziajany i spocony. W zasadzie wyrwałem do jawy. Wczoraj wypadł mi cały ząb. Położyłem go na wierszach. Będę czytał poezję autora. Jego wszystkie książki mam na biurku.
Jakie były początki – dzikie jest piękne!
Janusz Korbel
Przed ponad 11 tysiącami lat skończyła się epoka lodowcowa i wraz z nią wymarły takie gatunki jak jeleń olbrzymi czy mamut. Wymarł także żubr pierwotny, a jego miejsce zajął w Europie żubr – dzisiejszy symbol Białowieskiego Parku Narodowego. Na obsychające tereny polodowcowe wkroczył las brzozowo-sosnowy. Około 7 tysięcy lat temu klimat ocieplił się na tyle, że pojawiły się ciepłolubne drzewa liściaste. Dęby, lipy, jesiony, wiązy i graby rosły tutaj już przed kilkoma tysiącami lat. Te same gatunki podziwiamy w Puszczy Białowieskiej i dzisiaj. Uprawnione więc jest mówienie, że zwiedzając z przewodnikiem obszar ochrony ścisłej Białowieskiego PN, oglądamy las rosnący tutaj (i w znacznej części Europy) przez tysiące lat!
Swoistym sanktuarium tego lasu jest właśnie Obszar Ochrony Ścisłej Białowieskiego Parku Narodowego. Kiedyś było to serce puszczy, która od południa i wschodu otoczona była przeogromnymi obszarami bagiennymi. Tutaj las był chroniony nawet podczas I wojny światowej (wybitny niemiecki botanik z Gdańska, Hugo Conwentz, wybrał ten obszar, jako najlepiej zachowany w puszczy, pod park natury), dlatego pod zdjęciem innego znanego biologa Jerzego Lilpopa, z roku 1918, figuruje już wówczas podpis: „rezerwat”.
„Czego potrzeba do szczęścia” Pétera Kántora
Anna Krasuska
NI MNIEJ, NI WIĘCEJ – CZEGO POTRZEBA DO SZCZĘŚCIA
Pewna młoda dama powiedziała kiedyś na moście Elżbiety:
Marzyłam o tym i owym. Stało się. Co będzie teraz? –
Cóż może być? Koniec lata.
(z wiersza „Koniec lata”)
Péter Kántor nie stawia pytania. Nieprzypadkowo tytuł poetyckiego tomu nie posiada graficznego znaku, zakładającego poszukiwania odpowiedzi, wahanie czy niepewność. To stwierdzenie, które jednoznacznie zapowiada, że oto znajdziemy tu rozwiązanie bodajże najważniejszego życiowego problemu: czego potrzeba do szczęścia (wszak w uzyskaniu poczucia szczęścia upatrujemy sens życia). Zważywszy na liczbę poważnych rozpraw filozoficznych, traktatów, sentencji etc., w których rozważany jest ten temat, można śmiało przyznać, że wyzwanie, jakie podejmuje Poeta (a zapowiada je w tytule całego zbioru), na pierwszy rzut oka zdawać się może nazbyt odważne, wręcz szaleńcze. Konkurencja jest przecież znakomita, bo już starożytni dostrzegli potrzebę zdefiniowania, czym jest szczęście, i określenia warunków, które zapewnią jego uzyskanie. Tym samym na całe stulecia wskazali kierunek różnych filozoficznych, psychologicznych czy literackich dociekań, czyniąc te rozważania jednymi z najważniejszych.