Z DNIA NA DZIEŃ, Z TYGODNIA NA TYDZIEŃ
Stare książki i przyroda*
Remigiusz Okraska
Lektura wyłącznie współczesnych autorów wysusza mózg.
Nicolas Gomez Davila
O oddzieleniu człowieka od przyrody świadczą nie tylko widoczne gołym okiem spustoszenia ekologiczne. Nie tylko statystyki ze skumulowanymi liczbami tyczącymi się tego, co niewidoczne. O dokonanym rozbracie z duchem natury dobitnie przekonuje mnie co zupełnie innego i rzadko dostrzeganego przez wszelkiej maści "ekologów". Tym mniej popularnym, ale równie znamiennym świadectwem jest język, w jakim formułujemy swoje wypowiedzi o przyrodzie. Uwidacznia on wielką i głęboką przepaść, która dzieli nas od lasów, pól, łąk, jezior i rzek. Od orła i puchacza, wilka i susła, dębu i wiązu, storczyka i dziewięćsiła.
Nasze słownictwo dotyczące przyrody przypomina albo quasi-naukowy bełkot, albo techniczno-eksploatatorski żargon, albo jakąś wydelikaconą new age'ową nowomowę. Nie potrafimy już oddać słowami tego, co istotne w naszym odbiorze przyrody. Nasz język wyraża nie ducha, lecz literę. Jesteśmy ubożsi o umiejętność wyrażania emocji powstałych na styku człowieczego wnętrza oraz tchnienia królestwa flory i fauny.
Dlaczego sądzę, że utraciliśmy coś, co kiedyś posiadaliśmy? Skąd o tym wiem? To proste: ze starych książek. Nie ma już wśród nas ludzi, którzy pamiętaliby czasy silnego, niemal intymnego związku z przyrodą. Nie ma tych, którzy mieli swój język, rządzący się własnymi prawami i wyrażający to, co zagubiliśmy w świecie asfaltu i drapaczy chmur, w otoczeniu lśniących blach samochodów i szumu włączonego komputera. Są jednak stare książki. Są drzewa zamienione w papier, lecz mimo to mówiące do nas własnym głosem – głosem, który kiedyś był powszechnie rozumiany.
W starych książkach spotykamy inny język. Język jedności i głębokiego związku. Dzisiaj już niemal nikt tak nie pisze i nikt tak nie mówi. Sami obrońcy przyrody nie znają tej mowy, którą niegdyś można było napotkać nawet u poślednich pisarzy. Ich język był językiem naznaczonym obcowaniem z nieprzekształconą naturą, z jej urokiem i tajemnicą.
I Ogólnopolski Konkurs Sztuki Nowe Sytuacje – OŻYWIENIE
Organizatorem konkursu jest Fundacja Promocji i Rozwoju Sztuk Pięknych „iki” z siedzibą w Warszawie.
Konkurs jest adresowany do studentów oraz absolwentów kierunków artystycznych w wieku do 35 lat.
Celem konkursu jest prezentacja postaw artystycznych wobec zarówno otaczającej, jak i odczuwanej rzeczywistości, których wyrazem będą prace wykonane w różnych technikach. Otwarta na różnorodne media formuła uczestnictwa ograniczona jest jedynie wiodącym tematem OŻYWIENIE.
"Codzienność na papierze i jednocześnie ponad literaturą, a nie w niej, tak jakby bez cienia kreacji". Tak jak język Białoszewskiego w Szumach, zlepach, ciągach "staje się". Wszystkie neologizmy, zabawne zrosty wyrazów, zdrobnienia itd., są przecież ożywianiem, podnoszeniem (uwznioślaniem - to byłoby za dużo powiedziane) codzienności. Tak sztuka Wasza niech stanie się ożywieniem dzisiejszej codzienności. Codzienności, która dzisiaj jest trochę nowa: w kontekście wtórnego pojawienia się czegoś, odnośnie ponownego pojawienia się czegoś, a może powtórnego robienia czegoś.
Подробнее: I Ogólnopolski Konkurs Sztuki Nowe Sytuacje – OŻYWIENIE
Piotr Müldner-Nieckowski WIERSZE NOWE
ŻAGIEL BEZ NAWY
Staliśmy na brzegu a jakby na łodzi
tak kołysała ziemia
tak nami szarpał wiatr
Ty na biało jak do ślubu
Ja na czarno jak do pogrzebu
Objęci czterema naszymi rękami
żeby przestało być zimno
płyniemy – od lądu już daleko
Do lądu też nie blisko
lecz coraz bardziej niebiesko
aż zostawiamy wszystko
im wyżej tym bardziej widzimy
łódź która w dole tonie
nabiera ciężaru krzyków
złości i nienawiści
„Domysły na temat Ruxa” Bartłomieja Siwca
Leszek Żuliński
POEZJA ZEBRANA Z ŻYCIA
Bodaj dwa lata temu miałem okazję recenzować tom poetycki Bartłomieja Siwca pod tytułem Przepompownia. Autor jest prozaikiem, poetą, dramatopisarzem i krytykiem literackim. Jego dorobek mile mnie wówczas zaskoczył.
Kiedy jego nowy tomik dotarł do mych rąk, powodów do zadumań znalazłem wiele. Między innymi ten pociągający własną artykulacją.
Na początek przeczytajcie tytułowy wiersz: Domysły na temat Ruxa. Oto on:
Co się stało z Ruxem, czy na pewno umarł? / czasem dobrze bywa śmierć upozorować. // We wraku spalonego wozu znaleziono ciało, / opodal paszport na jego nazwisko. // Zwłoki zwęglone doszczętnie, dokument / miał więcej szczęścia cudownie ocalał. // Zostać uznanym za zmarłego i żyć dalej, / to oznacza być poza zasięgiem organów ścigania // Ponoć osiadł w Argentynie, tam było / bezpiecznie, czasem kąpał się w oceanie // Zaprzyjaźnił się z prezydentem państwa / albo w Chile był mentorem samego Pinocheta. // Lubił wino, dorobił się nawet małej winnicy / na miejscowych chłopów zawsze patrzył z góry. // Pracowników nie bił, czasami po alkoholu / głośno wypowiadał niemieckie przekleństwa. // Jego cierpkie słowa padały na żyzną glebę, / z której winorośl łagodnie pięła się ku górze.
Niby niczego osobliwego tu nie ma, lecz mimo wszystko czymś nas przyciąga.
„Życie zastępcze” Romana Cieplińskiego
Wojciech Czaplewski
STRAWA KONESERÓW GORYCZY
Jednak zanim wyjdziesz, odpowiedz mi na jedno pytanie.
Co sądzisz o tytule książki: Życie zastępcze?
R. Ciepliński
Życie zastępcze to mimo wszystko powieść, dzianie się fabuły w świecie stworzonym, napisanym przez Autora. Zapewniwszy, że wszystkie postacie (jak również sam narrator) nie mają swoich pierwowzorów w realnym świecie, Roman Ciepliński przystępuje do pierwszoosobowej narracji, narratorem czyniąc pana C. („analogicznym przypadkiem” Franz Kafka w Zamku bohaterem uczynił pana K.). Nie da się ukryć, intelektualnej dzielności wymaga od czytelnika tekst wysmażony według takiej oto receptury: ...strumień prawdy rozcieńczyć marzeniami sennymi, opowieścią odbitą w krzywym zwierciadle albo – opowiedzieć przypowieść, która z definicji wymaga wysiłku. Rzecz, będąca drugą częścią dyptyku Maszyna do pisania (część pierwsza nazywa się Ukryte myśli, to stamtąd przybywa Albert Cymerek, a maszyną do pisania jest, jak wiadomo, człowiek), składa się z trzech rozdziałów, o tytułach, które absolutnie nie nadają się na slogany reklamowe: najdłuższej Przemiany materii, najkrótszego Życia zastępczego i średniego Koszmaru i sarkazmu. Więc z góry wiadomo (bo spis treści, jak to w serii „Kwadrat”, umieszczony jest na początku), że „holywoodu” nie będzie.
To mimo wszystko powieść, owszem ze skłonnością do eseistycznej refleksji, do passusów literacko teoretyzujących albo i filozoficznie dialogujących (z Emilem Cioranem, z Platonem, z Nietzschem, nawet z Anzelmem z Canterbury..., a spod dna tych otchłani puka na przykład Michel Foucault z jego Historią szaleństwa...), passusów raczej odautorskich niż odnarratorskich. Wycieczki w autotematyzm, w rozważania z dziedziny estetyki, a nawet w teorię poznania – jak ta seria epistemologicznych zapytań na 122 stronie, z jej nieodzowną puentą (puenta jest następująca: Miłość jest czystym absurdem).