Irena Tarnowska „Szkicownik liryczny”, Stowarzyszenie Kołobrzeskich Poetów, Kołobrzeg 2006, str. 54
Wanda Skalska
Smukły i szczupły zbiorek wierszy kołobrzeżanki Ireny Tarnowskiej zdobi z tyłu fotka autorki przytulającej kota. W notatce niżej między innymi czytamy: „Z wykształcenia polonistka. Czasami poetka. Miłośniczka zwierząt i ludzi. (...) Jej utwory – urocze drobiazgi pełne uśmiechu, czułości i piękna. Pomagają przetrwać najtrudniejsze chwile. Ulotne jak zapach perfum, zabawne niczym kłębek wełny toczony przez kotkę, a przy tym mądre i poważne. Poetka potrafi cieszyć się życiem i chwytać chwilę.”
Tak to bywa z „reklamowymi” notami na okładkach. Często zapowiadają wiele, ostrzą apetyt, by jeszcze częściej - po konfrontacji z zawartością książek – zirytować.
Przesadzam? Przyjrzyjmy się literackim faktom.
Sam tytuł - „Szkicownik liryczny” - w porządku. Skromny i elegancki nawet. Nieciekawie za to w środku. Półsetka utworów poetyckich sprawia wrażenie zrzuconych na kartki przypadkowo – bez pomysłu na konstrukcję całości.
Również stylistyka wiele pozostawia do życzenia. Raczej wtórna, przesycona sentymentalizmem i mocno zużytym obrazowaniem. Bo jakże przyjąć „świerszcze pod starą strzechą”, „łzy uwolnione ze smutku” i tego rodzaju figury, których w tomiku wiele?
Lecz nie jest tak, by zbiorek całkowicie należało przekreślić. Znalazłam w utworach i udane wersy, na przykład „nie potrafię zawrócić/ rwących koni czasu” lub „Łąki mego dzieciństwa/ nieskoszone sierpem zapomnienia”. A nawet całe znośne utwory, jak ten:
Znowu zakwita dla nas
biały osad obłoków
Jeszcze raz szumią skrzydła
powracającej wiosny
i lato śpiewa wokół
O zgodo i pogodo
błękitne łąki wiatru
radość wśród nas
poziomka i jej zapach
ognisko i dym
dwie połówki owocu
to ty i ja
W sumie jednak tekstów strawnych i nadających się do druku niewiele. Może na arkusz by starczyło. W myśl wypróbowanej zasady: lepiej mało i dobrze, niż więcej i byle jak.
Latarnia Morska 2 (6) 2007