Paulina Grych "Numer zerowy", Wydawnictwo WAB, Warszawa 2007, str. 288

Категория: port literacki Опубликовано: 05.03.2010 Печать E-mail


Wanda Skalska

Późne popołudnie, jesteś zmęczona po pracy, nie chcesz oglądać (lub nie lubisz) telewizji z jej gadającymi głowami; może to weekend – nieważne. I masz ochotę na lżejszą, niezobowiązującą intelektualnie lekturę, po prostu na coś dla odprężenia. I sięgasz po czytadło. Gładkie, lekkie, bezstresowo wypełniające czas.
Trafiłaś na debiutancką powieść Pauliny Grych, na Numer zerowy. I dobrze trafiłaś. Bo rzecz spełni twoje oczekiwania: okaże się strawna, sprawnie napisana, sycąca banałami w sposób umiarkowany, a jednocześnie dobrze wyposażona emocjonalnie, no i współczesna. W dodatku znajdziesz w tej powieści melanż uczuć i zawodowych spraw, rozczarowania związku emocjonalnego i tego związku szczęśliwy finał. Słowem wszystko, co potrzebuje kobieta dojrzała, trochę już doświadczona życiowymi przygodami.

Oto historia z milionpodobnych, a jednak na swój sposób osobna. Mamy duże miasto na Pomorzu Zachodnim (chciałoby się rzec – typową prowincję), mamy Ją i Jego (Natalię i Michała w wieku stanowczo pomłodzieńczym), mamy powikłaną sprawę ich małżeństwa. Mamy wreszcie oś tytułową – idzie o numer zerowy zakładanego ogólnopolskiego pisma (które okazuje się li tylko wirtualnym bytem). A wydawca powieść reklamuje na okładce tak:
Czerwiec 2004 roku. Telewizja ujawnia kompromitujące zdjęcvia polityka partii narodowo-katolickiej – Michała Bukowskiego. Obraz erotycznych uniesień posła ze Szczecina, Bynajmniej nie w ramionach żony Natalii, ogląda cały kraj. Małżeństwo Bukowskiego i jego kariera stają pod znakiem zapytania. Jak w obliczu tego skandalu zachowa się Natalia?
„Numer zerowy” to pełna humoru opowieść o bezwzględności mediów, zakłamaniu polityki i sprycie kobiet. O świecie pełnym pozorów, w którym ludzie tęsknią za prawdziwą bliskością (...).

To wszystko prawda. Powieść czyta się żywo, dobrze się trawi lokalne realia, bawią zwroty akcji, stosowny do poziomu bohaterów humor. Ale jak zwykle jest jakieś ale. Zgrzytają niektóre fragmenty – od strony warsztatowej. Bo gdy czyta się opis Berg sięgnął po komórkę, spojrzał na wyświetlacz i przycisnął guziczek z symbolem słuchawki (str. 16), zaraz budzi się złośliwe pytanie: którym palcem przycisnął i do którego ucha przyłożył. Drażnią w konwencji tej prozy informacje o okładaniu penisa tłuczkiem do mięsa (str. 177) lub zdania w rodzaju Piękna to cię w ciula zrobi, a wspomnienie rżnięcia atrakcyjnej dupy niczego nie wynagrodzi (str. 282).
Jednak, mimo wspomnianych niedopatrzeń, książka trzyma się kupy i jest pełna walorów obyczajowo-społecznych. Mimo braku odkrywczości. Mimo jazdy na łysej kobyle stereotypów kulturowych. Bo bije z niej ciepło i pogoda. Zwyczajna, dobra empatia – w odbiorze przecież przyjazna.
Słowem udany debiut w kategorii czytadeł. A wydawca, rozpędzony intencjami, już zapowiada na okładce: Autorka przygotowuje kolejną książkę. Pewnie spotkają nas zbliżone klimaty i podobna konwencja. Jeśli tak, spragnionych poprawnych romansów z perturbacjami zawodowymi w tle czeka nowa porcja przygód średnio wrażliwych bohaterów z rocznika statystycznego.


Latarnia Morska 2 (10) 2008