Czerwcowy koszaliński "Miesięcznik"

Kategoria: z dnia na dzień Utworzono: czwartek, 28 czerwiec 2012 Opublikowano: czwartek, 28 czerwiec 2012

Szósty tegoroczny numer "Miesięcznika", liczący 116 stron, otwiera rozmowa "Z polską królową seriali Iloną Łepkowską o społecznych, kulturowych i obyczajowych skutkach ich popularności". W czerwcowym numerze jest też przedrukowany "List otwarty do władz Rzeczpospolitej Polskiej" (z 24 maja 2012 r.) Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich, wysłany do Prezydenta RP, Premiera, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Marszałka Sejmu RP oraz Marszałka Senatu. To bardzo ważna sprawa dla literatury i kultury w ogóle - wrócimy do niej na końcu omówienia nowego "Miesięcznika". A co jeszcze w nowym numerze tegoż?

Sporo ciekawych materiałów, jak zwykle gęsto dopełnianych fotografiami. Przedstawmy treść w telegraficznym oglądzie.
Joanna Rawik "W cieniu Euro 2012"; Tadeusz Kubiak "Kołysanka"; Walentyna Trzcińska "27396 dni, albo - życie w pigułce"; Tomasz Rogowski "Plastyczne impresje"; redakcja: "Związek Polskich Autorów i Kompozytorów Rozrywkowych ma nowe władze", "Andrzej Turczyński wśród nominowanych do Nagrody Literackiej Gdyni", "Ludmiła Ulicka w Warszawie", "Jubileusz Andrzeja Tchórzewskiego", "Grażyna Preder - nagrodzona"; Małgorzata Kołowska "Kajko i Spojko"; Jerzy Żelazny "...ujrzał znakomite oblicze Posła" (z cyklu "Fatałaszki"); Jacek Frankowski "Galeria ZAiKS-owskich osobistości (1)"; Ewa Werner "Szlakiem europejskich zabytków - Klejnoty Saksonii: Galeria Starych Mistrzów w Dreźnie (cz. 2)"; Anna Mosiewcz "Saliera mistrza Bevenuto"; Izabela Nowak "Ludzie z pasją - Ryszard Dąbrowski: >Każdy mój dzień jest pełen twórczych pasji...<"; Joanna Nowińska "Szaleństwo kawaleryjskiego wieczoru"; I. Nowak "Czekamy na >m-teatr<"; J. Nowińska "Magiczny traktat o życiu", "Tajemniczy uśmiech Dostojewskiego"; Konstanty Ildefons Gałczyński "Usta i pełnia"; E. Werner "Graj, dla nas graj... Wieczór pieśni żydowskich"; redakcja: "Monika Kabacińska w teatrze Atofri", "Janusz Fogler w Koszalinie i Gdańsku"; INKA "Na szczęście jest sztuka - koszalińscy artyści na wielkim ekranie"; redakcja: "Jakub Ruszkowski nagrodzony"; Anna Łozowska-Patynowska "Odkrywana na nowo..."; Ryszard Ulicki "O próbie dogonienia gazeli Turczyńskiego"; Leszek Żuliński "Wielkie miniatury"; INKA "Powrót Bogusława X"; A. Mosiewicz "Postawy Roku 2012 w 100-lecie ZPAP"; Małgorzata Hillar "Wspomnienie twych rąk"; A. Mosiewicz "Więcej koloru. Wystawa malarstwa Marii Idziak w koszalińskiej Galerii Na Piętrze", "Malarstwo i rysunek Pawła Nowaka"; "Słowik w plenerze po raz piętnasty - fotoreportaż Ilony Łukjaniuk"; "Noc Muzeów w obiektywie I. Łukjaniuk"; redakcja: "Najnowsze sukcesy CK 105"; Renata Łowiecka "Promocja regionów - Gminny konkurs wiedzy o Januszu Korczaku"; redakcja: "Pożegnanie Jana Kowalczyka".

I nawrót do rozmowy R. Ulickiego z I. Łepkowską, scenarzystką i producentką bijącą wszelkie komercyjne rekordy. I. Łepkowska, przypomnijmy, jest autorką scenariuszy do takich m. in. filmów i seriali, jak "Och, Karol" (1985), "Kogel-mogel" (1988), "Na dobre i na złe" (1999-2001), "M jak miłość" (2000-2007) czy "Klan". Z fragmentów końcowych wywiadu:
R.U.: Trawestując powiedzonko Marka Twaina, pozwolę sobie powiedzieć, że wiadomość o zerwaniu Ilony Łepkowskiej z pisaniem scenariusz jest oczywistą przesadą. Czy bardzo się mylę?
I.Ł.: No, niestety tak... Bardzo chciałam już trochę zwolnić, ale dałam się wkręcić w nowy projekt telenowelowy, złożyliśmy go na konkurs do TVP i niestety, wygraliśmy... Niestety, bo teraz to będzie trzeba napisać i wyprodukować. (...) Ale teraz nie pisanie, a czynności produkcyjne zajmują mi więcej czasu. (...)
R.U.: O jakim rodzaju twórczości marzy jeszcze Ilona Łepkowska? Czym zaskoczy obserwatorów swojego życia artystycznego?
I. Ł.: Nie mam żadnego planu zaskakiwania kogokolwiek. Nawet siebie. Na razie chcę rozkręcić jak najlepiej ten nowy projekt, nie zaniedbując jednocześnie poprzedniego, którego nadal jestem producentem. (...) Zrobiłam już zawodowo tyle, że nie muszę nikomu niczego udowadniać. Jak będę miała pomysł na napisanie czegoś dla własnej przyjemności, to napiszę. Ale o niczym nie marzę, choć oczywiście chciałabym zrobić jeszcze coś, co poza sukcesem publiczności miałoby też uznanie krytyki.

I zapowiadany "List do władz Rzeczpospolitej Polskiej", pod którym podpisać się mogą nie tylko członkowie ZLP czy twórcy kultury zważający na "zabarwienie" polityczne. Nie cały list, bo długi, a wyimki.
Zarząd Główny ZLP poczuwa się do obowiązku wyrażenia zdecydowanej dezaprobaty dla polityki kulturalnej naszego państwa, degradującej tę ważną dziedzinę życia społecznego. Uważamy, że zaniechania w tej dziedzinie, spychanie kultury na margines zainteresowania kolejnych rządów, rezygnacja z zasady obywatelskiści, odbieranie ludziom kultury i przedstawicielom środowisk twórczych prawa do opinii i decyzji w tych sprawach i oddanie ich urzędnikom stoi w sprzeczności z artykułami 6, 9 i 73 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej.
Literatura zawsze należała do fundamentów polskiej kultury, a zatem jako część środowiska pisarskiego, w nadziei, że poglądy nasze podzielają wszyscy polscy pisarze, mamy prawo niepokoić się o losy literatury współczesnej, o położenie polskiej książki. Mamy też statutowy obowiązek troszczyć się o sytucję pisarzy i warunki uprawiania naszego zawodu. Książka - nawet w warunkach gospodarki rynkowej - nie jest tylko towarem, jest też podstawowym dokumentem kulturowym. Nie może więc  być tak, że jedyną miarą sukcesu książki jest jej sukces komercyjny; na władzach kulturalnych państwa musi spoczywać obowiązek wspierania "kultury wysokiej", do której zaliczamy m. in. prozę artystyczną, poezję, eseistykę i krytykę - a więc gatunki literackie., które z natury rzeczy nie mogą liczyć na wielkie nakłady. Od wielu lat nie czyni się nic w kwestii wspierania rodzimej twórczości, co z powodzeniem praktykuje się w innych krajach (Francja, Czechy, Wielka Brytania, Skandynawia), niepodejmowanie są żadne systemowe działania zmierzające do upowszechniania literatury współczesnej. Władze państwa nie zwracają uwagi na grupę obywateli wykluczonych - pisarzy, niemających możliwości utrzymywania się z uprawianego przez siebie zawodu, ani zapewnienia sobie z tytułu wieloletniej pracy twórczej godziwej emerytury - zdają się być przekonane, że nie mają oni nic wartościowego do przekazania społeczeństwu, w którym żyją. Słowo "kultura" i "literatura" nie pojawiają się w expose i innych wystąpieniach rządowych.
W katastrofalnej sytuacji polskiej książki współczesnej (niskie nakłady, zrujnowany system upowszechniania, prawie całkowity brak ochrony praw pisarskich) literaci czują się zobowiązani do upowszechniania literatury przez organizowanie imprez zmierzających do tego celu. Działania te są jednak utrudniane lub wręcz torpedowane przez władze rządowe i samorządowe, przez procedury, mnożenie wymogów formalnych, biurokratyzm i przekonanie urzędników, że społeczni działacze kultury są im podlegli i od nich zależni. Wedle ponadustrojowej, choć nigdzie niezapisanej zasady kultura i literatura zajmuje zwasze pierwsze miejsce na liście oszczędności i ostatnie na liście potrzeb.

Tyle obszerny cytat. Dalsza część listu punktuje kilkanaście konkretnych uwag, w tym niskie nakłady na kulturę, niestosowanie się do dyrektywy Unii Europejskiej, rozrost instytucji administrujących kulturą oraz postępującą formalizację wymagań dotyczących ubiegania się o dotacje.
Są też postulaty - m. in. stworzenia narodowego wydawnictwa literackiego, ustawowego uregulowania stosunków między autorami a wydawcami, ujawnienia danych dotyczących funduszu znanego dawniej pod nazwą "funduszu martwej ręki" (z którego przydzielane są stypendia twórcze) oraz powołania ogólnopolskiego czasopisma literackiego.

Ciekawie zareagowali na to trzej zaprzyjaźnieni z "Latarnią Morską" pisarze. Jeden określił to rzucaniem grochem o ścianę, drugi skwitował sarkastycznie "Już to przerabialiśmy", a trzeci stwierdził gorzko: "Gadał dziad do obrazu..." Rzecz jasna Wysocy Adresaci listu będą mieli swoje zdanie, przychylne zgłoszonym uwagom i postulatom najpewniej tuż przed nowymi wyborami...