Aleksandra Słowik „Czuwanie przy zwłokach”, Zaułek Poetycki POMYŁKA, Szczecin 2015, s. 56
Leszek Żuliński
MENUET Z POGRZEBACZEM
Aleksandra Słowik już trochę publikowała w latach 90-tych. Ale jej spektakularne pojawienie się w literaturze spowodowały trzy tomiki, wydane – jak i najnowszy, czwarty – w Zaułku Wydawniczym POMYŁKA. Były to: Jednoczęściowy wierzchni strój kobiecy (2010), Kolejność stron (2011) i Sakwojaż Penelopy (2012) (dodajmy jeszcze jeden, opublikowany w innym wydanictwie: Pomiędzy kwartałami śpieszył się i zwlekał - przyp. red.). Recenzje miała znakomite; niemal natychmiast została ulokowana na „wyższej półce” autorów podziwianych i docenianych.
Z czwartym (tj. piątym - przyp. red.), nowym tomikiem nie będzie inaczej, mniemam. Książka nosi tytuł Czuwanie przy zwłokach. Ten tytuł przenosi się na wiersze niemal dosłownie. Żmudny nawyk bycia w konfrontacji z niepojętą nieodwracalnością śmierci to największe wyzwanie, z jakim przychodzi nam się zmierzyć.
I o tym są te wiersze. Na tegorocznym Festiwalu Poetyckim im. Wandy Karczewskiej w Kaliszu brałem skromny udział w krótkiej prezentacji tej książki. Pani Ola m.in. mówiła, ile tej śmierci przeżyła w swoim życiu i jak ta ponura „kumulacja” w sposób oczywisty, zdeterminowany, powołała ten tomik do życia.
Najpierw pojawiają się wiersze, które dyktuje pióro. Bo śmierć trzeba jakoś opisać. Na przykład tak: przyszła / od północy / wyskrobywać śmiertelność // sina ze zmęczenia / zaciągająca się na fioletowo / stalówka // zdania / stygną przed kropką / coraz więcej / zimnych kolorów / i form. Ale potem trzeba się zmierzyć z umieraniem, wyobrazić sobie tę „tanatoidalną fizjologię”, ten „rozkład jazdy” w drodze do unicestwienia: staje się zmierzch / źrenica przechodzi w owal / w poszukiwaniu ciała // jest // jak liść w zgodzie z butwieniem / włączony w chemię ziemi / do liścia niepodobny // bezpieczniej powiedzieć / jesień / podparła się czarną gałęzią / rzęzi.
Życie jest pułapką na chybotliwy czas. Tę definicję jestem gotów uznać za kwintesencję teorii egzystencjalnych. Słowik chyba podziela teorię Heideggera mieszczącą się w tych trzech znanych słowach: Sein zumTode. Czyli droga jest wyznaczona i nieodwracalna. Reszta jest milczeniem, zdumieniem, trwogą. Ale – jak widzimy – także poezją, która dzięki swojemu wrodzonemu irracjonalizmowi być może lepiej potrafi nam pojąć, skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy. Ale – a propos – powyższego domniemania, kolejny cytat: czy czujesz to pęknięcie / kiedy jesteś syty / i w miejsce wierszy / stosujesz zdrowe wypróżnienie / po obfitym posiłku / gniazda / piersi/ i ust? // lecz co / jeśli tak właśnie / kiełkuje poezja? // na gnoju spermy / pachnideł i motylich rzęs. Ten z lekka turpistyczny domysł jest kolejnym nihilistycznym sygnałem w tych wierszach. „Deestetyzacja” poezji to nic innego, jak tylko odbieranie złudzeń estetyzmu nad naturalizmem. W pokerze życia śmierć ma najmocniejszą kartę.
I jeszcze jeden akcent autotematyczny: skąd / wysnuwają się wiersze? / z ciszy czy z samotności? // w niej nic nie zatrzymuje / recytujących bębenków / nie wytrąca myśli / przecinek tuż przy słowie / ja // szczęśliwi ludzie / nie uprawiają poezji / uprawiają seks / melodyjność ciał / obywa się bez ich tekstu. A więc jednak znalazłem tu jakiś wiersz „witalny”. Jakiś trop bergsonowskiej élan vital. Ale nie róbcie sobie większej nadziei. Śmiertelny tulę ciebie śmiertelną w ramionach – napisał Grochowiak. I zapewne tym tropem poszedłby zbiór erotyków, gdyby takowy Aleksandra Słowik napisała.
Śmierć jest istnieniem zaznaczonym najmocniej – to kolejna fraza z tych wierszy. Przewrotna to teza, ale oczywista: te wiersze są fundamentalistycznym trenem egzystencjalnym. Wiwisekcją bytu jętki jednodniówki. Tak więc porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie – jak powiedział Dante.
Niektóre z tych wierszy niosą przekaz stanowczy. Jak ten: ciężki grzech / przeciw istnieniu / ignorować śmierć // nie ożywiaj trupa // będzie pluł materią / wymuszał spełnienia / wtórne / szczęście / hioba // nawet / pies i kot / ten sam. Ciekawe memento, ale tylko umacniające pantanatoidalną traumę Autorki. Choć bo ja wiem… Ja w tych wierszach traumy nie znajduję. Dzięki metafizycznemu wymiarowi panuje tu zgoda na „wyrok umierania”, co nazywamy „postawą stoicką”. Małe to pocieszenie – ja też uważam się za stoika, ale krew mnie zalewa jak, gdy myślę o śmierci. Na nic to wszystko… W menuecie z pogrzebaczem taniec prowadzi pogrzebacz.
No więc: czas zerwać / ze zmysłami / z całym tym niepotrzebnym / obrzmieniem / z opuchlizną istnienia // pęknąć jak fasola / w jednej chwili wolna / i napełniona blaskiem / pewna całości / odbicia / w innej literackiej historii. Ta „literacka historia” toczy się właśnie w tym tomiku. Jako wyraz domniemań, jako refleksja funeralna, jako rozmowa z Sensem Istnienia. Tam, w Kaliszu, Pani Ola wspomniała, że jej życie było przepełnione chowaniem bliskich i „czuwaniem przy zwłokach”. Jestem na podobnym etapie. Skończyło się życie bez śmierci; zaczęła się śmierć za życia.
Tomik zamyka posłowie Cezarego Sikorskiego – filozofa, poety i wydawcy. Osobliwe to posłowie – wiersz zatytułowany Le Pére-Lachaise – którego zakończenie przytaczam: Cóż to za wieczność, skoro rozgrywa się w czasie niczym fotografia. // Miarą czasu jest deszcz i słońce. Rdza i mrozowe liszaje. Wieczność na naszą miarę. // Byle jaka, lecz to z nią właśnie // – a nie ze śmiercią – // mamy największy problem.
Aleksandra Słowik „Czuwanie przy zwłokach”, Zaułek Poetycki POMYŁKA, Szczecin 2015, s. 56
Leszek Żuliński
Przeczytaj też na naszym portalu wiersze A. Słowik (dział „poezja”), a także w „porcie literackim” omówienia zbiorów poetyckich autorki: Jednoczęściowy wierzchni strój kobiecy (2010), Kolejność stron (2011), Sakwojaż Penelopy (2012), Pomiędzy kwartałami śpieszył się i zwlekał (2013)