Zenon Fajfer „Widok z głębokiej wieży”, Wydawnictwo FORMA i Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin 2015, Str. 106
Anna Łozowska-Patynowska
Z POEZJĄ POD RĘKĘ. SŁOWA DOBRZE ZNANE I NIEZNANE U ZENONA FAJFERA
W całym zbiorze Fajfera Widok z głębokiej wieży dominuje zagadnienie widzenia („widok”), patrzenia, obserwacji (np. w wierszu „XVII” z cyklu „Teraz”). To patrzenie równa się dotykaniu tekstu, traktowaniu go jako równorzędnego partnera rozmowy. Dialog z tekstem przebiega płynnie „na ziarnkach skóry”. A człowiek staje się jego czuły kochankiem. Tekst jest wrażliwy na dotyk, jest ciałem, które jest rzeźbione przez rzeźbiarza. Proces dotykania obywa się do skutku, aż słowo uzyska swoje znaczenie, utrwali się i będzie doskonałe, dlatego podmiot liryczny wiersza pisze: „jeszcze raz nie czułam ostatniej litery”.
Pierwszy wiersz otwierający cały zbiór poetycki posiada znaczący tytuł „Szczelina”, który odnosi się do sytuacji obserwowania bytu z miejsca pomiędzy jednym stanem trwania a drugim. Tylko że u Fajfera jest istnień wiele, wcale nie dwa czy trzy. Każde jest pewnym indywiduum. Ponadto Fajfer roztacza przed nami kalejdoskop punktów widzenia. Perspektywa to właśnie naczelny temat wiersza „Szczelina”. Przez szczelinę bowiem widać więcej, nie tylko dlatego że padające przez nią światło rozświetla mrok, ale również dlatego, że poddajemy świat oglądowi z jednego, chwilowo trwałego punktu, który został nam dany, a który za chwilę się zmieni. Obszar oglądu jest zawężony, ale, paradoksalnie, poszerza nasze widzenie. W „Widokówce z Dublina”, która znów jest pewnym fragmentem oglądu rzeczywistości (widokówka), urywkiem obrazu dokumentującym obserwację świata, Fajfer przywołuje Ulissea, który jest miejscem odwołań do tych obrazów. Fajfer mówi o czytaniu świata przez pryzmat literatury, która staje się jego wykładnią („Kasia mruży leniwie słowa”). Bo to nie świat tworzy literaturę, ale tekst literacki stwarza świat i towarzyszy ludzkiemu przemijaniu („to był marzec albo/ luty osiemdziesiątego/ dziewiątego”). Funkcja kreacji czasoprzestrzennej w utworze literackim pełni rolę wskrzeszania, ale i poszerzania pamiętania. Wyobraźnia dookreśla to, co wspominamy, dając nam szansę ponownego spotkania z przeszłością bądź wybiegnięcia w przyszłość. Literaturę porównuje Fajfer do lasu (wokół tyle drzew z imionami innych/ (…) kto to wszystko przeczyta”), w którym rosną tysiące drzew, ale wraz z upływem czasu wyrastają nowe. Człowiek skazany jest na misję nieskończonego czytania świata literatury, który się poszerza, ale i niszczeje poprzez jego nieodczytanie. Poszukiwanie tekstu z własnym imieniem w tym wielkim lesie to podjęta próba odnalezienia samego siebie, bliżej nieokreślonej „Teresy Nowak”, której adres jest również nieprecyzyjny („pierwszy dom nad rzeką/ mieszkania 6”).
Wiersze Fajfera zebrane w tomie Widok z głębokiej wieży to nie tylko konstrukcje dwuwymiarowe, bo tak mogłoby się wydawać po pierwszym czy drugim czytaniu tych utworów. Jego utwory w wielu wypadkach to konstrukcje-szkatułki. Fajfer ma na uwadze pewną hierarchię tekstu. Nad poziom dosłownego znaczenia wynosi się znaczenie metaforyczne. Tak jakby nieodkryte czy nierozszyfrowane do końca istnienie miało jeszcze inny wymiar, głębię jeszcze bardziej enigmatyczną. W niektórych wierszach Fajfer chce odtworzyć proces ludzkiego myślenia, jak na przykład w wierszu „XV” cyklu „Teraz”. Proces myślowy jest rozchwiany jak przerzutnie w wierszu, przebiega obok rzeczywistości. Bohater wiersza jest osobą istniejącą obok świata, który jego samego dotyczy. Tak samo wygląda sposób jego percepcji. Swoje rozważania dotyczące perspektywy spoglądania na świat i metodę tworzenia tekstu przedstawia poeta w cyklu „Teraz”. W części „IV” bardzo dokładnie mówi o patrzeniu jako sposobie ujarzmiania i tekstu i rzeczywistości („spod grzebienia żadnego przed ani po/ ety trzeba to skreślić i zastąpić czymś innym/ zanim skreślenie zacznie boleć/ patrzę”. Ale później w wierszu „Fantazja” poeta odważy się już na to skreślenie tekstu, które będzie bolało: „to nie Panią to nie Ciebie/ zdobi ten splot/ to Pani to Ty/ ten splot upiększasz”. Tekst nie godzi w adresatkę wypowiedzi. Wykreślenie rani sam tekst, porusza nim, stopniując emocje czytelnika. Nie jest to zwykły eksperyment. To próba ukazania możliwości kreacji słowem nowej, „głębszej” rzeczywistości. Świat w ujęciu Fajfera jest także w dużym stopniu pofragmentowany. Ale ta defragmentacja odbywa się na poziomie samego słowa, bo to ono jest nośnikiem znaczenia: „świat się rozpadł na tysiąc jeden/ rozgwieżdżonych sylab/ metafory/ metabolizm wyobraźni/ reakcja kreacja”. Poza tym chaos przestrzeni znajduje swoje odzwierciedleniem w niesymetrycznym czy wręcz przypadkowym rozłożeniu skrawków tekstu, jak w utworze „z Wenecji”.
Widok z głębokości zastanawia czytelnika szczególnie w odniesieniu do zawartości zbioru poetyckiego. Fajfer buduje wieżę szczególnego rodzaju, wieżę, która jest antywieżą, budowlą skierowaną w przeciwnym kierunku. Ta wieża jest przepaścią, z której próbujemy oglądać rzeczywistość. Ale nasza perspektywa jest chwilami niewyraźna, bo patrzymy z dna, a widzimy tylko chcące nam się ukazać w danym momencie obrazy. Odczytywanie znaczenia wieży w poezji Fajfera jako „przepaści” nie jest tylko zwyczajnym pomysłem interpretacyjnym. W wierszu „XIX” z cyklu „Teraz” napotykamy na fragment: „połykając przepaść…”. Pochłanianie znaczeń świata jest zadaniem powierzonym właśnie człowiekowi. Ale tylko poezja jest w stanie stać się miejscem jego obserwacji. Liryka pozwala zobaczyć świat w stanie czystego stworzenia, bez naleciałości kulturowych i całego zaplecza światopoglądowego, a tym bardziej bez ideologii: „poczuł jak smakują słowa bez naskórka i bez pestki/ starannie obrane”. Liryka zapewnia czytelnikowi nie tylko możliwość, ale i precyzyjne doświadczanie świata. Świat w poezji Fajfera został napisany słowem, namalowany słowem. Przestrzeń w jego wierszach pełna jest punktów orientacyjnych – liter „pisanych palcem”. Widok z głębokiej wieży jest trudny do pojęcia, czasem niewyraźny. W wierszu o tym tytule („Widok z głębokiej wieży” podmiot liryczny mówi: „Idź albo zostań (…) Idziesz? (…) Zostań. Aż rano odnajdziemy środek lekkości”. Trudne poszukiwanie przesłania tekstu wymaga zatem także oczekiwania na dorośnięcie do niego, by w nim odnaleźć centrum własnego świata.
Wiersze Fajfera zadziwiają, każąc zmienić nam naszą prywatną optykę. Jego wiersze, jak np. utwór „Ściana” przypominają swoim zapisem graficznym sam element opisywany w utworze, czyli ścianę, gładką powierzchnię. Fajfer jest „futurystą” innego rodzaju niż jego poprzednicy z pierwszej połowy XX wieku. Wiersz „Ściana” wygląda jak ściana. Istota tego wiersza przenosi nas w przestrzeń metaforyczną. Ściana to bariera, granica między jednym a drugim stanem („tamto zostało w pokoju za ścianą”), izolacja od przeszłych wspomnień, które można przypomnieć sobie na nowo; „otwiera/ przemurowane drzwi bez pukania”. Ściana ukazuje proces przenoszenia się z jednego miejsca w przestrzeni w drugie, dojrzewanie do przekroczenia siebie w sobie, znalezienie momentu przełomowego w życiu. Puste miejsca w tekście to właśnie metafory ścianek działowych, będące chwilami przemilczenia, obszarami próżni znaczeniowej, etapami zawieszenia danego sposobu oglądu rzeczywistości. Wiersz „Ściana” jest odzwierciedleniem ludzkiego życia, które nie biegnie po linii prostej. To nieustanna wędrówka po wznoszącej się i opadającej sinusoidzie. Tak wygląda Fajferowski projekt ludzkiej egzystencji. Jest to szablon składający się z ułamków oczekiwania na nastające istnienie oraz zaprzestania oczekiwania. Człowiek wypala się w swoim istnieniu, by za chwilę ponownie zapłonąć. Taki wzór na istnienie istoty ludzkiej powierza nam Fajfer.
Najbardziej zagadkowym w całym zbiorze poetyckim jest utwór „Balkon”. Tytułowy balkon to przestrzeń obserwowana przez bohaterkę liryczną. Świat, w którym istnieje jest tylko przestrzenią prowizoryczną („oparta o niewidzialne pianino”). Jest to sfera wspomnień, które znów poszerzane są o kolejne oniryczne wizje. W jednej z nich bohaterka dostrzega swoją córkę „tłumaczącą że wchodzenie na/ głęboką wieżę to nie jest bezpieczny pomysł”. W świecie Fajfera pełno jest lęków wysokości, które przeżywają bohaterowie. Obawa przed spadaniem, nie wiadomo tylko gdzie, w centrum wspomnień, zapadania się w sobie, niepokój przez światem, który czyni człowieka pogrążającym się w sobie, to tylko niektóre możliwe interpretacje poetyckiej akrofobii Fajfera. Człowiek w utworze „Balkon” jest najbardziej zagubionym ze wszystkich stworzeń we wszechświecie. Nie potrafiąc ustalić punktu swojej ziemskiej wędrówki, nie umie także wskazać drogi powrotnej do pierwotnego istnienia: „czas już wracać tylko gdzie my właściwie/ jesteśmy”. Całkowita dezorientacja w czasie trwania egzystencji to nieprzerwany towarzysz człowieka. Historia pamięci, retrospekcji, poszukiwanie w sobie relikwii słownych, by naprawić samą siebie to tylko niektóre problemy poruszane w wierszu „Balkon”. Utwór to rozbudowana wizja przeszłości, w której czas przesuwa się do przodu po czym cofa się („już późno/ tak wcześnie”). Minione powraca w postaci halucynacji, rzeczywistości wariantywnej będącej częścią człowieka, historii spisywanej obok opowieści właściwej. Balkon w tym znaczeniu to nie tylko perspektywa, którą przyjmuje człowiek, patrzenia z oddali, z wysoka na to, co tylko teoretycznie bliskie. Widzenie z wieży to właściwie objawienie nowej rzeczywistości, wejście w stan imaginacji, zbudowanie świata fantomów zastępujących nam drugiego człowieka, stającego się tylko istniejącym surogatem, niby-człowiekiem. To dlatego obserwowanie rzeczywistości z wieży jest ryzykowne, ponieważ zawsze możemy wyobrazić sobie zbyt wiele niż tego oczekiwaliśmy, otworzyć się na spotkanie z czymś, co nas nie tylko wypełni, ale i utopi nadmiarem znaczenia.
W utworze „Wiersz o Poecie siedzącym obok i piszącym wiersz” Fajfer odsłania nie tylko funkcję autoteliczną literatury. Podmiot liryczny oczekuje na moment stopienia się jego horyzontu czytelniczego z horyzontem tekstu i to nie tylko tego, który pisze. On pragnie usłyszeć w swoim wierszu odczucia innych, wcześniejszych, teraźniejszych a nawet późniejszych utworów. Rozumie on tradycję literacką jako wieczną aktualność. Poezja jest dla niego żywym, wszechwiedzącym nurtem, prądem rwącym, który „mówi nieznanymi językami”. W ten bieg pragnie podmiot liryczny wejść, doświadczyć go, popłynąć wraz z nim. Ale całkowite zrozumienie sensu liryki jest niemożliwe, ponieważ ma ona sens wielokrotnie złożony, wielopoziomowy: „próbuję podglądnąć/ w tajemnicy usiąść na tym jego / latającym dywanie/ ale gobelinowe litery nie chcą słuchać moich zaklęć”. Podjęty dialog z tekstem to zatem spotkanie z podwójną niewiadomą. Poezja odsłania się sama przed czytelnikiem w chwilach zbliżonego doświadczania świata. Ale równocześnie liryka się zamyka, bo mówi o różnicach w ludzkim przeżywaniu świata. Mimo to liryka odgrywa bardzo ważną rolę w życiu człowieka, ponieważ daje możliwość „spotkania się gdzieś w środku”, na wspólnej orbicie rozumienia, nawet jeżeli doznawanie świata między poetą polskim a marokańskim jest tylko podobne. Pytając o słowną wartość znaczeniową materii poetyckiej, zadajemy jednocześnie pytanie o status niewysłowienia poznania. Fajfer nasuwa nam na myśl, że liryka, będąc tworem niedoskonałym, jest jednak najbardziej udanym z ludzkich wytworów, bo udaje jej się oddać bogactwo wewnętrzne człowieka.
W wierszu „Nauka czytania” Fajfer ukazuje nam proces nadawania sensu słowom, które mogą znaczyć w różnych kontekstach inaczej. Zadaje jednocześnie pytanie, w jaki sposób czytać świat propagandy, by nie był on światem propagandy? Czytanie uzależnia, jest kolektywne, uczy postrzegania z podobnej perspektywy: „proletariusze wszystkich krajów łączcie się/ literując w łonie matki”. Ale słowa z przeszłości w obecnych warunkach mogą przywodzić na myśl inne skojarzenia. Fajfer zajmuje się więc dogłębnie funkcją słowa, zawierając z nim pakt o nieagresji. Równocześnie testuje on język na różne sposoby, próbując wydobyć z tekstu różne znaczenia w zależności od przyjętej kompozycji. Dlatego przedmiotem rozważań Fajfera, a może lepiej, podmiotem jego dialogu z tekstem jest sama interpretacja, ponieważ w wierszu „(cello) Nad ranem” pisze: „czytamy to co nienapisane/ czy tam my/ ucho szepczące do ucha/ odcinki mego i niemego kina”. Poszukując odpowiedniego objaśnienia tekstu, próbujemy zobaczyć w nim siebie. Liryka jest już nie tylko „Widokiem z głębokiej wieży”, ale i lustrem, w którym z dojrzanych kształtów układamy obraz własnej wrażliwości. Przestrzeń poetyckiej kreacji przenosi się do centrum ludzkiego umysłu. Tworzy się tu: „Mgnienie innego głosu, opalizujący trzynastościan”, czyli wszystko to, co niewiarygodne, niemożliwe do osiągnięcia. Prezentowane poetyckie obrazy wsiąkają w człowieka, czyniąc z niego mediatora znaczeń. Fajfer zaznacza, że jest to proces pełen niejasności, ponieważ nie jesteśmy pewni, w którym kierunku przebiegnie: „obraz cokolwiek ryzykowany/ albo jego interpretacja/ duży potencjał melodramatyczny”. Słowa ofiarowują się u Fajfera człowiekowi („będę do ciebie przychodził w porze deszczowej/ gdy słowa rozmazują się na szybie/ żłobiąc w jej ścięgnach/ przeźroczyste korytarze”), poświęcają siebie, by alternatywny świat mógł zaistnieć, gdziekolwiek się znajduje.
Zenon Fajfer „Widok z głębokiej wieży”, Wydawnictwo FORMA i Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin 2015, Str. 106
Anna Łozowska-Patynowska
Przeczytaj też w tym dziale niżej recenzję wcześniejszego zbioru poetyckiego Z. Fajfera Powieki (2013) – pióra A. Łozowskiej-Patynowskiej