Teresa Tomsia „Gdyby to było proste”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2015, str. 64
Agnieszka Kołwzan
OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA
„Gdyby to było proste”… – czy istnieje człowiek, który choćby raz nie pomyślał w ten sposób? Fraza ta bywa częstokroć początkiem opowieści o niezrealizowanych planach, niespełnionych ambicjach, nieurzeczywistnionych marzeniach. Dla pisarki Teresy Tomsi jest zarówno kluczem otwierającym drzwi do minionego czasu jak i metaforą końca życia: „Gdyby to było proste –/ wytrwać aż po kres,/ którego nie sposób przyjąć/ za odpowiedź”, na tyle pojemną znaczeniowo, że postanowiła nią zatytułować swój najnowszy poetycki zbiór.
Tom, zanurzony w przeszłości, wypełniają liczne wiersze bądź dedykowane zmarłym bliskim, bądź stanowiące ich reminiscencję. Wywoływanie duchów z przeszłości, swoiste „dziady” ocalają nieżyjących od zapomnienia. Podmiotowi lirycznemu przyświeca imperatyw przywoływania przeszłości w jej najdrobniejszych przejawach, potrzeba utrwalania tego, co ulotne, nazywania wprost tego, co niewygodne: „Nie godzić się na przemilczanie”.
Opowiadając o swoich przodkach, pokazuje, jak wielkie piętno odcisnęła, nie tylko na nich, ale i na potomkach, historia. Legionista 1940 zadedykowany pamięci Bronisława Gołackiego w sposób lapidarny przedstawia dramatyczne losy dziadka Autorki, żołnierza aresztowanego przez NKWD w 1940 roku; więzionego w Mińsku, a wreszcie zesłanego do Łagru w Uchcie, gdzie przyszło mu umrzeć na malarię w przeddzień amnestii. „Zostaje po nim rzeźbiona cygarniczka/ jedyna dla rodziny pamiątka./ Skalmowski niesie ją do kołchozowej/ wsi Ostrowka w północnym/ Kazachstanie. W progu ziemianki/ stają przy nim Cienie –/ legioniści spod Radzymina/ rzucają na stos, na stos, na stos…/ swój życia sens”.
Nie mniej bolesny los stał się udziałem babci T. Tomsi. Została bowiem wraz z dziećmi, o czym wspomina cytowany powyżej fragment, deportowana w głąb ZSRR, gdzie cierpiała głód i nędzę. W wierszu Przebierając gryczaną kaszę poświęconym pamięci Walerii Gołackiej podmiot liryczny sakralizuje babcię, dostrzegając w jej pogodnym, spokojnym i pełnym godności znoszeniu życiowych nieszczęść świętość. Codzienna, domowa czynność – przebieranie kaszy gryczanej – urasta do rangi misterium: „Nikt z domowników nie śmiał/ zakłócić sacrum tej chwili/ głośnym zachowaniem czy rozmową./ Aż dokonało się ocalenie dzieci od głodu,/ ognia i wojny. Teraz i na wieki”.
Dojmujące cierpienie, jakiego doświadczyli dziadkowie, kształtuje świadomość ich dzieci, buduje tożsamość wnuków, wydaje się dziedziczne: „W sercu matki przesypywał się popiół./ Cień dziadka z łagru błądził w wieczornym/ ogrodzie. Nawoływał do czuwania,/ gdy było już za późno na sny”. Bohaterka wiersza Urodziłam się w miasteczku przesiedleńców jako beztroskie dziecko nie odczuwała w pełni tragizmu rodzinnych losów, natomiast będąc już dojrzałą, gorzko stwierdza: „Teraz wiem, że nic nie może być ocalone./ Nie ma domu nad Odrą. Jest tylko przebiegły/ czas; i bardziej od niego przebiegli/ handlarze; i sprytniejsi od nich/ politycy. I moje pytania –/ bez odpowiedzi”.
Autobiograficzne wyznania dotyczą także młodości, którą przyszło bohaterce przeżywać w nie najszczęśliwszym dla Polski czasie. Bunt i fascynacja światem realizowały się niejako w opozycji do ówczesnych wydarzeń politycznych: „Chciałam być piękna, radosna,/ ale czas był piekielnie zły./ […] W Teatrze Rysowania mistrz kreski/ szkicował węglem moje krągłe piersi –/ w tym czasie robotnicy czarni od węgla/ za chleb nadstawiali pierś”. Peerelowska, z jednej strony siermiężna, z drugiej strony obfitująca we wstrząsające wydarzenia, rzeczywistość nie mogła być przestrzenią, w której jednostka czułaby się zupełnie swobodnie i szczęśliwie. Stąd kontestacja takiego stanu rzeczy: „[…]powtarzałam uparcie/ swoje solidarne: Nie!”.
Podmiot liryczny przegląda się w minionych wydarzeniach, ludziach, miejscach jak w lustrze, by w konfrontacji z nimi budować swą tożsamość: „Próbuję o tym pisać, chociażby boleśnie, aby pojąć/ dzieje i pragnąc zrozumieć. Żeby moi przodkowie/ przyjęli mnie, godną, w te same urny z ziemią,/ którą przed pół wiekiem zmuszeni byli porzucić” (Usłyszeć wołanie Wołynia).
Gdyby to było proste to niemal po brzegi wypełniony wspomnieniami zbiór, na którego kartach ożywia Autorka bliskich sobie ludzi, ważne wydarzenia, zapomniane miejsca, sprawiając, że stają się w ten sposób nieśmiertelni. Posługuje się przy tym oszczędnym językiem; za fasadą prostoty i zwięzłości znajdują się jednak głębokie uczucia i prawdziwe wzruszenia. „Nie wszystek umrą”…
Teresa Tomsia „Gdyby to było proste”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2015, str. 64
Agnieszka Kołwzan
Przeczytaj też na naszym portalu w dziale „poezja” wiersze T. Tomsi, a w „porcie literackim” omówienia i recenzje jej wcześniejszych książek Skażona biel (2004), Wątpiąc, idę (2005), Dom utracony – dom ocalony (2009) oraz Kamyki. Elegie i krótkie żale (2011)