Mirosław Mrozek „Horyzont zdarzeń”, Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin 2014, str. 56

Category: port literacki Created: Saturday, 24 January 2015 Published: Saturday, 24 January 2015 Print Email


Anna Łozowska-Patynowska

ILE JEST HORYZONTÓW?

Według Mrozka „Horyzont zdarzeń” jest niewyraźny, zaciera się. Dlatego w zbiorze poetyckim słowem-kluczem staje się nieokreśloność. To właśnie od tego miejsca, którego nie jesteśmy w stanie rozpoznać i zlokalizować, powinniśmy zacząć lekturę jego utworów.

Na wstępie należałoby wyjaśnić, czym jest „Horyzont zdarzeń”. Mrozek pisze, że: „Zdarzenia są iluzją”. Zatem wszystko, co napotykamy w swoim życiu to „cienie” z platońskiej jaskini. Świat jest materią, która sama sobie stawia wyzwania. A współczesny człowiek nie jest w stanie odróżnić fizyczności od duchowości.

Bo w niektórych przypadkach pozamieniały one swoje miejsca. Ale to zagadnienie poeta przestawia w sposób bardziej skomplikowany w kolejnych utworach. W wierszu „Kamień” Mrozek pisze o możliwości kreacji nowego horyzontu, który rozszerza się w nieskończoność. Tytułowy horyzont to punkt widzenia, metoda postrzegania świata, a równocześnie kwestia zwykłego przypadku.

Jest to także projekcja ludzkiego oczekiwania wobec świata. Bohater wiersza „Kamień” chciałby stworzyć nową rzeczywistość, ale podjęte przez niego próby zostają udaremnione. Nie oznacza to jednak, że w kolejnych utworach mu się to nie udaje, wręcz przeciwnie. Zbiór jest układem wielu prób powoływania do istnienia zespołu nowych wartości. Dlatego pojęcie ‘horyzont’ rozumieć można także inaczej. Horyzont jest zespołem idei, możliwością urzeczywistnienia swoich pragnień, które dzięki wyobraźni odchodzą od codzienności. Otrzymuje on szansę „zdarzania się”, jest możliwością, którą można utracić.

Horyzont jest możliwym wyjściem, labiryntem, który ma wiele przejść w różnych kierunkach. Mrozek zbudował świat, w którym stany zmieniają się jedne w drugie, rzeczywistość istnieje w trakcie swojego przeistoczenia, jak w wierszu „Strumień”. Autor zbioru jest dokumentalistą zachodzącej metamorfozy a świat jest rzeczywistością płynnego ruchu („wszystko dookoła mnie płynie pod prąd”). Poeta jest adwersarzem anamorfozy. Kultywuje on „stała zmianę”, trwający w nieskończoność proces upływania czasu, który, paradoksalnie, nie mija. W takim rozumieniu ‘horyzont zdarzeń’ to symboliczna granica między realnym światem a przestrzenią metafizyki. To linia demarkacyjna znajdująca się w samym centrum ludzkiej świadomości.

Mrozek w wierszu pt. „Credo” podejmuje wyzwanie określenia wspomnianej metafizyki. Ale wyznanie wiary w coś lub kogoś u Mrozka nie jest typowym zapisem konfesyjnym. Jedyne, czego można być pewnym, to fakt, że „Jest Bóg”. To jest niezaprzeczalne. Niepodważalne są także sądy mówiące o jego samokreacji: „Urzeczywistnił sobą istnienie (…)/ uświadomił sobie własną wszechmoc/ i popełnił grzech założenia/ że dzieło jest skończone”. Bóg jest wiązką sprzecznych stanów, samowcieleniem się, aktywatorem rożnych procesów, ale „popełnia grzech”, mając właśnie na uwadze to, że jest nieomylny. Mrozek nie twierdzi jednak, że Bóg jest grzeszny, lecz że zakończył swoje tworzenie i jego działanie ogranicza się do akceptacji rezultatu. Mrozek podejrzewa Boga o wtórność wobec świata, który jest bogaty i różny. Jego zdaniem Bóg wyczerpał się poprzez urealnienie swojego istnienia. Ma to bardzo szerokie konsekwencje. Poeta mówi także o śmierci jako o rozkładzie nie tylko ciała, ale też wszelkich wartości. W wielu wierszach rozważa przemianę dawnych symboli, które kiedyś miały wartość. „Kości” były desygnatem aksjologicznym. Obecnie „kości” to tylko nawóz, to jedynie przemijanie „wzniosłych pojęć”, symboliczne zacieranie ich znaczeń. Mrozek pragnie nam pokazać, jak łatwo je utracić, zakopać w ziemi i jak szybko może „rozpocząć się proces ich rozkładu”.

Przestrzeń w jego zbiorze to świat wielokierunkowych ruchów znaczeń, rzeczywistość świadomie rzuconego wyzwania, „porzuconych skrupułów”, wartości „wyrzuconych na śmietnik historii”, zapomnianych, zaginionych, przetrawionych przez ziemię, takich, które całkowicie uległy destrukcji. ‘Alea iacta est’, mówił Cezar. Mrozek, wbrew tradycji, z którą polemizuje, stwierdza: „kości rzucone w ziemie, która je przyjęła”. Poprzez wyraźny zwrot do dawnego świata klasycznych miar, Mrozek pragnie skontrastować ze sobą dwie przestrzenie, świat ówczesnej trwałości i nowoczesnej destabilizacji.

W ten świat niepewnych twierdzeń wpisał poeta wątłą, mocno zagubioną we wszystkim istotę ludzką. Człowiek ten jest zanurzony w dynamicznej rzeczywistości, która go otacza („a wszystko dookoła mnie nieustająco płynie pod prąd”).Wiersz „Strumień” jest utworem opisującym ludzką naturę. Podmiot liryczny mówi o człowieku, który zagubiony jest w swoich własnych myślach. Woda ma go jednak oczyścić, ocalić od myślenia, wypłukując resztki chaotycznych myśli: „wypłukuję z podświadomości sole i trujące związki”. Utwór można uznać za studium oczyszczenia. Ukazuje on chwilę przemiany świata ducha jako proces wielokrotnego „zapętlania się” w sobie, rozbijania wewnętrznej jednorodności („upadek z wysoka rozbija mnie na miriady kropli”), długotrwałego „drążenia”, tworzenia innego siebie w sobie dawnym. Wiersz Mrozka, który jest światopoglądowo jednorodny, zostaje skonfrontowany z człowiekiem, który pragnie ich synchronizacji i uspokojenia.

Mrozek chce prześwietlić ludzką naturę do cna („ja rzucam promienie rentgena na ludzką naturę”). W wierszu „Wyrzutek Kariotu” przedstawia człowieka jako przerażonego samym sobą. Opowieść o nim to historia wypowiedziana w formie blednących reminiscencji. Bohater ukazuje siebie przez pryzmat szczątków wspomnień. Sam jest punktem obserwacyjnym, z którego widać wszystko najlepiej. Jednocześnie ma świadomość, że jest obserwowany. W tym wierszu zsynchronizował poeta wiele punktów widzenia, tworząc prywatną teorię odbić: bohater opowiadający historię – Bóg spoglądający na niego – bohater stworzony przez kreatora sondujący swoje opowiadanie. Najważniejsze jest tu wzajemne naświetlanie się przestrzeni widzianych i widzących.

Mrozek nie tylko rozszerza perspektywę patrzenia na bohatera, ale na wykonywane przez niego czynności „rzucania” i „porzucania”. Dlatego też bohater wiersza „Wyrzutek z Kariotu” został skazany na banicję, wyrugowanie z granic samego siebie. Jest człowiekiem świadomym ciężaru swojej winy, a sznur, którym oplata swoją szyję, nie jest w stanie odpuścić jego win. Bohater liryczny tego utworu trwa w dramatycznym stanie „drgawek” metafizycznych”. Dygocze z przerażenia wielkością swojego grzechu. Mimo to nie jest to ten sam Judasz, lecz „Wyrzutek Kariotu”, człowiek, który nie chciał być Judaszem, bo przecież prześwietlił jego naturę („rzucam promienie rentgena na ludzką naturę”) i w rezultacie stał się Judaszem, ale o wiele gorszym, określając to najdelikatniej, wyrzutkiem samego siebie. Ponadto w „Lobotomii” Mrozek pozbawia człowieka wolnej woli.

Zatem nie jest to już istota rozdwojona między sprzecznymi dążeniami. Po zabiegu lobotomii czyści poeta nie tylko ludzkie ciało, ale i duszę, odcina człowieka od przeszłości, nie dając mu szansy na samoistne projektowanie swojego bytu w przyszłość. Trwająca operacja to czas, w którym wszystkie czynności życiowe, również psychiczne, zostają zatrzymane. Ten człowiek jest już zupełnie kimś innym. Wyczyszczonym z tego, co budowało go od dawna.

Reasumując, najważniejszym podejmowanym tematem u Mrozka jest człowiek i jego emocje. W wierszu „A gdy nie pytają na co choruję odpowiadam” autor kreśli portret człowieka rzekomo „chorego psychicznie”. Jest to potomek świata nowoczesnego, który nigdy nie wiedział na własne oczy wojny, ucieczki czy prześladowań (tak naprawdę nie widział ich tylko pozornie). Jest osobą, która twierdzi, że brakuje w jej życiu cierpienia, które mogłoby stać się sposobem umożliwiającym mu działanie. Ból, który może przynieść mu oczyszczenie, powstaje tylko dzięki lekom wywołującym skutki uboczne. A jest ich wiele, od senności, znużenia po brak koncentracji i choroby wewnętrzne. Tak naprawdę świadomość tego bólu jest mu potrzebna do tego, by załatać pustkę, która się w nim tworzy. „Zaburzony metabolizm energetyczno-informacyjny” to inaczej odczuwanie melancholii, nietypowej choroby duszy i ciała, która można nazwać inaczej świadomością braku i kamuflażem pustki istniejącej w człowieku. Bez człowieka nie ma cierpienia.

Toteż właśnie ból staje się kolejnym słowem-kluczem dla samego Mrozka. W wierszu „Pijacy” Mrozek mówi o prawdziwości człowieczeństwa. W utworze widzimy wyraźny wpływ Bursy i jego „Dyskursu z poetą”. W „Pijakach” ujrzał Mrozek nie wielkich poetów, ale ludzi z krwi i kości miewających chwile zwątpienia i słabości. Są to istoty, „którym wydarto z gardła ostatni krzyk rozpaczy”, pozbawiono mowy, odarto ze znaczenia wobec świata. Mrozek odsłania przed nami fenomen „bólu istnienia”, którego nie można zrozumieć, tak samo jak nie jesteśmy w stanie pojąć założeń „mechaniki kwantowej”. Można go tylko „przyjąć”. Ten ból zestawiony z wzorem fizycznym jest naznaczony znaczeniem, w przeciwieństwie do wzorów fizycznych („wszystkie równania/ mają rozwiązania/ lecz nie mają znaczenia”). Bo poszczególne wartości wzoru, choć mają odniesienie do rzeczywistości, ukazują tylko skalę danego zjawiska. Ból nie da się zmierzyć ani porównać, co więcej, jego znaczenia nie można dookreślić. Według Mrozka istnienie jest prawdziwe tylko wtedy, gdy nie można zaproponować żadnego kierunku jego rozwiązania.

Kreacja poetycka w ujęciu Mrozka jest źródłem obłąkania, wychyleniem się w obłęd, dotknięciem „archanioła schizofrenii”, próbą konfrontacji z obcym człowiekowi fragmentem jego natury. Dla niego twórczość nie jest ciężką pracą, lecz chwilą spotkania z nieludzkim obliczem samego siebie. W utworze „Horyzont zdarzeń” bohater schodzi do piekła („zszedłem do piekła oddziału zamkniętego”), odwiedza także „dantejski” czyściec („wracałem do czeluści jeszcze czterokrotnie”). Ta przestrzeń wielokrotnych powrotów to symbol doświadczania oczyszczenia. Podróż bohatera, pacjenta „oddziału zamkniętego”, ma na celu marginalizację jego pierwotnej tożsamości. Bo oto człowiek ów ma zostać zredukowany do istoty mającej najbardziej podstawowe z żądań w piramidzie potrzeb: „Przez dwa miesiące uczyłem się, by pytania naprawdę istotne, nie były tak istotne, że aby żyć trzeba jeść trzy razy dziennie, możliwie długo spać, że pić można również wodę”. Mrozek mówi o ludzkiej niedojrzałości do bytowania w niektórych przestrzeniach. Aby wejść do niektórych światów, człowiek musi zdobyć „godność”, choć ironicznie stwierdza Mrozek: „nie jestem godzien… A kto jest?”.

Dającym do myślenia jest fakt, że Mrozek zamieszcza w tym samym zbiorze drugi wiersz o ty samym tytule, „Horyzont zdarzeń”. Można to uznać za dowód istnienia wielu horyzontów jednocześnie, kilku horyzontów tkwiących w samym człowieku, horyzontu utworu literackiego, który jest wielowymiarowy czy też horyzontu samej przestrzeni, w której osadzony został człowiek. Horyzont rozszerza się w miarę pisania, narastania słów. Horyzont może się otwierać przed czytelnikiem, może się także zamykać. Można przyjąć, że w wierszu pt. „Zdarzeń” Mrozek wyznacza kolejny horyzont, granicę między milczeniem a mówieniem, między słowem a brakiem słowa.

Jako czytelnicy przyzwyczailiśmy się do odczytywania relacji przyczynowo-skutkowej w życiu człowieka, której etapy odsłaniał stopniowo podmiot liryczny. Mrozek w całkiem inny sposób postrzega jednak życie. Istota ludzka nie istnieje w wiecznej drodze, w położeniu linearnym. Jest to osoba bytująca po różnych stronach horyzontu jednocześnie. To właśnie dlatego w wierszu „Horyzont zdarzeń” (drugim z kolei) poeta mówi: „nie zostałem powołany do poznania,/ zostałem powołany do błądzenia”. Mrozek stara się odczytać świat niestereotypowo, przez pryzmat pojęć odwróconych. Chce spojrzeć inaczej na elementy konstytuujące rzeczywistość.

Jednocześnie nie zgadza się na patrzenie na niego oczami innych. Nie chce i nie potrafi już oglądać świata przez gotowe, utrwalone raz na zawsze i zakodowane w ludzkiej świadomości szablony. Jest daleki od przyjmowania schematów myślowych zrodzonych przez tradycję literacką. Mrozek należy do tych poetów, którzy dążą do zbudowania własnego, niestereotypowego ujęcia świata i gotowi są na utrwalenie go tylko w sobie samym. W tym prywatnym świecie chce dojrzeć Mrozek człowieka, którego tożsamość będzie z spójna z przestrzenią: „Jestem sobą, wewnątrz siebie i chciałbym wyjść,/ i przyjrzeć się sobie własnymi oczyma”.

Mrozek mówi o powołaniu każdego poety, który musi nauczyć się słuchać głosu własnego sumienia. Ten człowiek musi zrozumieć, że wszystko to, co pozornie należy do niego, nie należy do nikogo, a tym bardziej do niego. Ten człowiek nie jest w stanie wybierać, bo mu nie dano wyboru. Nie ma także określonej drogi, którą ma podążać ani misji, którą ma podjąć i zrealizować. Nie oznacza to jednak, że stworzony przez niego człowiek nie widzi w swoim życiu celu. Postrzega to dążenie zupełnie inaczej: „Wtedy wreszcie zrozumiał, dokąd zmierza – / brak dróg nie był przeszkodą”.

Mirosław Mrozek „Horyzont zdarzeń”, Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin 2014, str. 56

Anna Łozowska-Patynowska