Stefan Rusin "Magala", Wydawnictwo GLICYNIA, Konin 2006, str. 78

Категория: port literacki Опубликовано: 14.03.2010


Wanda Skalska

Koniński poeta Stefan Rusin jest twórcą dojrzałym. Dojrzałym i parającym się nie tylko poezją, ale też krytyką literacką oraz sztukami pięknymi. Jego rysunki pamiętam jeszcze z miesięcznika (dziś nieistniejącego) „Literatura”. Sam ilustrował niektóre ze swoich kilkunastu książek.
Wspomniana dojrzałość Rusina, niejako podkreślająca wiek biologiczny, znajduje odzwierciedlenie w najnowszym tomiku wierszy pt. „Magala”.
Na zbiór składa się trochę ponad sześćdziesiąt utworów zebranych w dwóch częściach. I od razu trzeba powiedzieć, że nie są to wiersze językowo efektowne. Raczej cechuje te strofy umiar i powściągliwość.
Wyraźnie też widać, że poeta bardziej jest obserwatorem i komentatorem świata, niźli jego aktywnym uczestnikiem. Chętniej opisuje, niźli kreuje.
A pośród tych strof jawi się pewna dwudzielność, bo nie rozłam. Bowiem autor „Korsykańskiego lustra” skupia się przede wszystkim na szeroko pojętej kulturze oraz naturze. W wierszach odwołujących się do przyrody (a przepełnionych derkaczami, kozodojami, kwiatami mniszka i modrzewiami) znajdziemy ukojenie. Natomiast wiersze „kulturowe”, zwłaszcza te z drugiej części zbioru, są efektem podróży między innymi w strefę basenu śródziemnego (Saloniki, Pyrgos, Alicante). Daje to pretekst do stawiania pytań egzystencjalnych o charakterze ogólnym.

Dla mnie najciekawszymi strofami okazały się te, które zmierzały ku pogłębionej autorefleksji. Gdy znikały trochę sztuczne figury kulturowe, a pojawiał się niewymuszony kontekst wewnętrznego „ja” poety. I domykająca pointa udanie dźwigała budowany obraz. Dobrym tego przykładem może być utwór bez tytułu (***”Na nieszporach grają trąbki...”), gdzie w końcowej części poeta zanotował:

W stawie widzę perkoza,
łyskę, obrusy grążeli, lilię,
do domów powracają ludzie,
pustoszeją wydmy, zarośla.

Na chwilę przyszła sarna
ze swoją wizją świata.
Znikła jak kurz nad drogą.

Światła nie widzę.
Niepewność milcząca drąży
moją duszę.

W sumie zbiór, mimo zdarzającej się czasami nadmiernej poprawności, uznać należy za interesujący.


Latarnia Morska 2 (6) 2006