Zenon Kruczyński "Farba znaczy krew", Wydawnictwo SŁOWO/OBRAZ/TERYTORIA, Gdańsk 2008, str. 280

Категория: port literacki Опубликовано: 05.03.2010


Wanda Skalska

Jak to czasem dobrze się składa. Ledwo w „Latarni Morskiej” opublikowaliśmy wywiad Zenona Kruczyńskiego z Wojciechem Eichelbergerem (Dlaczego mężczyźni zabijają? - LM nr 3 [7] 2007), będący wyimkiem z maszynopisu książki Farba znaczy krew – jednocześnie dodając przypis, że autor poszukuje wydawcy – gdy mniej więcej po roku książka już jest! Wydana pięknie, z edytorską troską, aż przyjemnie bierze się ją do ręki.
Lecz choć samo wydanie piękne, słabo może niektórym się zrobić na widok wymownego zdjęcia na okładce. Co przedstawia? Rozbryzganą na śniegu krew...  To mocna zapowiedź poruszającej treści. Rzecz napisana przez kogoś, kto po kilku dziesiątkach lat strzelania do zwierząt raptem zaprzestał myśliwskiego procederu. Więcej, stał się orędownikiem i obrońcą natury – jej innogatunkowych mieszkańców…
Zadziwiająca przemiana, dobrze wypunktowana w przedmowie Olgi Tokarczuk.

Książka zaczyna się jak „zwykły” zbiór opowiadań, których tematem są myśliwskie przygody. Oto młody chłopak (autor), zapatrzony w ojca, wyrusza na pierwsze polowania. Potem, wespół z innymi, strzela regularnie do dzików, saren, jeleni i słonek (jak sam później przyznaje, ma „na rozkładzie”, czy też na sumieniu, około tysiąca istnień). Snute historie (obyczajowość myśliwska, podglądanie przyrody, patroszenie zabitych zwierząt, ect.) mają walor poznawczy. Są wyraziste, nasycone szczegółami i przemawiające do wyobraźni. Gdyby Kruczyński na tych wspomnieniowych historyjka poprzestał, skwitowalibyśmy: ot, jeszcze jedna z wielu myśliwskich opowieści, których historia literatury zna bardzo wiele.
Jednak, jak się okazuje, stanowią tylko uwerturę, swoiste tło dla dalszych części książki, gdzie znika literackość fabuł, a pojawiają (obok faktografii) długie rozmowy z psychoterapeutą, z mistrzynią zen, z psychologiem uzależnień, z żonami myśliwych, z ekologiem i lekarką weterynarii. Każdy z rozmówców Kruczyńskiego reprezentuje inny punkt widzenia – choć temat jest wciąż ten sam: dlaczego zabijamy.
Ta polaryzacja poglądów z wolna zaczyna ukazywać coraz szerszy wymiar tego zjawiska. Odnajdujemy tu zakorzenione w nas atawizmy, implikacje filozoficzne i religijne, antropocentryzm, roztrząsania etyczne. Dowiadujemy się też co dzieje się z wypieranym poczuciem winy gatunku Homo sapiens. Autor, niczym kulturowy detektyw, drąży i szuka przyczyn ludzkiego zaślepienia. Pewnikiem skazując przy okazji siebie na środowiskowy ostracyzm. Lecz taka bywa cena bycia „odszczepieńcem”.

To bardzo mądra, choć momentami wyjątkowo bolesna rzecz. Rodzaj traumy, która powinna przynieść oczyszczenie. Czy przyniesie? Wiadomo, że zmiany mentalnościowe i światpoglądowe są procesami złożonymi oraz długotrwałymi. Ale kropla drąży skałę...
Sugestywnym dopełnieniem książki jest ilustracyjna wkładka, zawierająca m. in. zdjęcia myśliwych z „trofeami” oraz reprodukcje obrazów  H. Boscha,  F. Bouchera,  A. Brauna oraz A. Wojszwiłły.
U końca książki autor powiada: Gdy polowałem, widziałem las poprzez cel: spotkać zwierzę, podejść je, strzelić. Oczy, uszy w gotowości. Ani chwili na rozluźnienie – na ramieniu załadowany, odbezpieczony sztucer. Teraz chodzę po lesie ze spokojem w sercu.
Takiego spokoju w sercach życzmy sobie i wszystkim gatunkom. Bo mordowanie nie jest koniecznością. 



Latarnia-Morska 2 (10) 2008