Kazimierz Brakoniecki "Armor. Wiersze atlantyckie", Centrum Polsko-Francuskie Cotes d'Armor - Warmia i Mazury w Olsztynie, Olsztyn 2005, str. 76

Категория: port literacki Опубликовано: 08.01.2010


Wanda Skalska

Dawno już nie czytałam zbioru wierszy tak mocno przesyconego motywami morskimi. Tu wręcz kipi od opisów wodnego żywiołu. I to od opisów sugestywnych, czasem wręcz „malarskich”. Tym bardziej to ciekawe, że poeta mieszka w głębi kraju – w Olsztynie. Czyli na co dzień z morzem nic do czynienia nie ma. Lecz kto powiedział, że pisanie o morzu zarezerwowane jest wyłącznie dla „marynistów”?
Wiele wyjaśnia się już na wstępie, po pierwszym zderzeniu z tytułem (oraz podtytułem): „Armor. Wiersze atlantyckie”. A także po wyjaśnieniu z czwartej strony okładki: „armor” oznacza w języku bretońskim (celtyckim) wybrzeże, krainę nadmorską. Czyli mamy tu do czynienia z poetycką peregrynacją.

To właściwie poemat, a nie ciąg osobnych wierszy. Wątki liryczne początkowych części przenikają do następnych, plotą się z kolejnymi, tworząc w miarę spójną konstrukcyjnie całość. Wydaje się to zabiegiem w pełni świadomym i ma swój sens. Wciąga nas bowiem w nieśpieszny dyskurs. Krok po kroku, wers po wersie, strofa po strofie dowiadujemy się coraz więcej o stosunku poety do przypisanego mu losu, do otaczającego świata, do wytworów przemijających cywilizacji oraz kultury.
I w miarę czytania staje się jasne, że ocean, że żywioł morski tu dotykany nie jest obrazkiem samym w sobie. Że to nie dekoracja lub tylko opis kaprysów groźnej dla kruchego (fizycznie) człowieka materii. To swoista metafora ludzkiej kondycji. Kontekst szerszy, bo duchowy. Ocierający się o metafizykę.
Zresztą, pozafizyczność morskiego żywiołu ma u K. Brakonieckiego rozmaite wymiary. I rozmaicie może być postrzegane. Powiada na przykład w jednej z dalszych części poematu:

Morze jest zbyt proste
aby było prawdziwe
(...)
Prawdziwe morzemjest ogniem
które spala kosmos
na ozdrowieńczy popiół

Zatem ta kolebka wszelkiego ziemskiego istnienia (Wszystko jest wodą/ i do wody wróci – mówi w innym miejscu poeta) jawi się nam w poemacie „Armor” nie martwą, ślepą strukturą, a tworem aktywnym, dynamicznym i współuczestniczącym w dążeniu do jedności istnienia.
Czyli żeby uchylić rąbka tajemnicy Boskiego Planu, trzeba po prostu zajrzeć do otwartej biblii morza.

I proszę, żywioł morski pod piórem K. Brakonieckiego ukazał poetycko nową twarz.

Latarnia Morska 4/2006