"Topos" nr 3/2012

Kategoria: z dnia na dzień Utworzono: sobota, 02 czerwiec 2012 Opublikowano: sobota, 02 czerwiec 2012

Jest już w sprzedaży nr 3 (124) 2012 sopockiego dwumiesięcznika literackiego "Topos". Liczy 224 strony. Do nowego zeszytu dołączono cztery dodatki - arkusz/plakat poetycki Leszka Szarugi Kwanty oraz zbiory wierszy opublikowane w ramach Biblioteki "Toposu": Zygmunta Krukowskiego Rzeczy R, Jana Polkowskiego Głosy oraz Barbary Gruszki-Zych Szara jak wróbel.
Numer otwiera zestaw poetycki szwedzkiego surrealisty, reformatora i mistyka Gunnara Ekelöfa (1907-1968). Wiersze przełożył Getsugen (Andrzej B Krajewski-Bola). A co dalej?

Kilkudziesięciostronicowy blok poświęcony tegorocznemu Festiwalowi Back 2. O wydarzeniu obszernie informuje Tomasz Wiśniewski ("Between. Pomiędzy"), publikując też przekłady tekstów Simona McBurneya ("Wstęp do >Zapisków z prób<"), Gerarda McBureya ("Gruzińska muzyka") oraz rozmowę z Douglasem Rintoulem, współpracującym z awangardowym brytyjskim teatrem eksperymentalnym Complicite ("Wyobraźnia poetycka w teatrze"). O Complicite piszą także Jon McKenna ("Simon McBurney na Covent Garden"), Katarzyna Ojrzyńska ("Teatralny kalejdoskop Complicite") i Marta Nowicka ("Complicite"). Następnie, w kontekście tegoż teatru, cztery materiały tyczące Johna P. Bergera (angielskiego krytyka sztuki, pisarza i malarza) - autorstwa Moniki Szuby, Miłosza Wojtyny, Marty Aleksandrowicz-Wojtyny oraz Paula Allaina. Jest też Filoktet Sofoklesa w nowym przekładzie Antoniego Libery. Po jednym wierszu prezentują David Kennedy, Robert Farnsworth, Michael Edwards i David Constantine (w przekładach Jacka Gutorowa i Moniki Szuby). Z ostatnim z wymienionych M. Szuba przeprowadza krótką rozmowę.

Poza wspomnianym blokiem co? Sporo krajowej poezji. Tym razem w "Toposie" wiersze publikują: Jan Kasper, Michał Jagiełło, Bogusław Kierc, Marek Czuku, Łukasz Jarosz, Grzegorz Kociuba, Maciej Krzyżan, Małgorzata Lebda i Jerzy Śleszyński.
Z prozy mamy dwa świetnie skrojone opowiadania: "Sarnią pułapkę" Artura D. Liskowackiego oraz "Pomazanych" Anatola Ulmana.

Dział esejów i szkiców przynosi materiały Bogusławy Latawiec "Rękopis i wodospad" (tyczący Tadeusza Różewicza) i Wojciecha Kudyby "Mejl o bezbronności" (o wierszach Roberta Mielhorskiego). Z kolei Zofia Zarębianka w swoim cyklu "Teologia poetów" zamieszcza szkic "Czas między ciszą a dźwiękiem. O dwu wierszach Tomasa Tranströmera". A Przemysław Dakowicz ogłasza obszerny szkic "Twarze Narcyza. O Wierszach {masowych] i innych Krzysztofa Kuczkowskiego". Zaś Wojciech Kass ogłasza siedemnasty odcinek "Notesu".
Sztuki pięknej dotyka Marta Kwaśnicka w artykule "La Roldána albo meandry czułości" - to rzecz o siedemnastowiecznej, pierwszej w Hiszpanii, rzeźbiarce Luisie Roldán.
Numer domyka "Kartka zza oceanu" Katarzyny Jerzak ("Rekonwalescencja metafizyczna").

Rzecz jasna to nie wszystko. W trzecim tegorocznym numerze znajdziemy pokaźną ilość omówień i recenzji książek nowych. Między innymi piszą: Izabela Fietkiewicz-Paszek o zbiorze wierszy Stojąca na ruinie Jacka Łukasiewicza, Karol Maliszewski o tomiku poetyckim Obroty nieba i Dzienniku berlińskim Kazimierza Brakonieckiego, Agnieszka Rydz o wierszach wybranych Kamienna kładka Zbigniewa Chojnowskiego, Teresa Tomsia o tomiku Piotra Bednarskiego Wiersze Prometeusza, Teresa Rudowicz o tomie Nicości, znikaj Krzysztofa Lisowskiego, Ewa Świąc o zbiorze Pokój widzeń Konrada Góry, Artur Fryz o tomie poetyckim Niech się stanie Janusza A. Kobierskiego, Jacek Hnidiuk o książce Klasyk na luzie. Rozmowy z Bohdanem Zadurą (w wyborze i opracowaniu Jarosława Borowca). O kilku z nich pisaliśmy na naszym portalu.

Na koniec fragment b. ciekawgo minieseju M. Kwaśniewskiej o Luisie Roldán.
Terakotową figurę Świętej Rodziny ("Święta Rodzina z Jezusem stawiającym pierwsze kroki" - przyp. red.), pochodzącą z ostatnich lat XVII w., która dzisiaj znajduje się w zbiorach prywatnych, stworzyła, oczywiście, kobieta. Tak wnikliwa fenomenologia matczynej czułości nie mogłaby wyjść spod męskiej ręki. Luisa Roldán (1652-1706), zwana potocznie La Roldáną, była bez wątpienia jedną z najlepszych artystek w XVII-wiecznej Hiszpanii. Sławę zdobyła już za życia, stając się nadworną rzeźbiarką królów Karola II i Filipa V - była pierwszą i jedyną kobietą, która otrzymała podobne stanowisko. (...) Aż dziw bierze, że do dzisiaj La Roldána czeka na pełne docenienie swojej osoby przez współczesną krytykę. Jej dzieła, zapomniane przez wielkie muzea, znajdują się głównie w kościołach i kolekcjach prywatnych. (...)
La Roldána była mistrzynią scen kameralnych, podnoszącą pieluchy i matczyną tkliwość do rangi sztuki dworskiej. Ot, geniusz, który tym razem zajaśniał w kobiecie. Historycy sztuki, opisując dzieła Luisy Roldán, nie muszą wyznaczać kątów prostych i czytać neoplatoników. Nie muszą jeździć do Włoch i Flandrii, aby szukać odległych wpływów i analogii. La Roldána wszystkiego, co potrafiła, nauczyła się w domu. I w domu pracowała. Jest w iberyjskiej sztuce biegunem zupełnie osobnym, heroicznym i ciągle niemal zupełnie zapomnianym. Nadal przesiaduje w oknie na tle mroku rodem z obrazu Murilla. Wystarczy jednak tylko zamknąć oczy, żeby zobaczyć, jak na chwilę odkłada dłuto i odchodzi do środka, aby wytrzeć dziecku nos i pokroić chleb.