"Miesięcznik" nr 11 (124) 2010

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: sobota, 27 listopad 2010

Koszalińskie pismo społeczo-kulturalne "Miesięcznik", sporo miejsca poświęcające sztukom pięknym i literaturze, obchodzi dziesięciolecie swojego istnienia. Bieżący numer poświęcony jest w dużej mierze temu właśnie wydarzeniu. Feta trwa. Opublikowano w związku z jubileuszem szereg życzeń. Składają je m. in. Roman Śliwonik, Roman Maciejewski-Varga i Eugeniusz Kabatc - prezes Polskiego Stowarzyszenia Kultury Europejskiej (SEC). Niezależnie od tego znajdziemy w nowym numerze teksty stałych autorów, m. in.: Joanny Rawik, Izabeli Nowak, Jerzego Żelaznego, Anny Mosiewicz, Anny Kołowskiej. Także wiersze - m. in. Haliny Poświatowskiej, Władysława Broniewskiego i Małgorzaty Hillar. Jednym z naciekawszy materiałów wydaje się wywiad z Andrzejem K. Waśkiewiczem.


Rozmowę o rozbudowanym tytule "O tym, kto pisarzem, kto poetą, a także o poezji formulistycznej, tajemniczej już dziś OPH, mechanizmach nobilitacji w branży literackiej oraz o współczesnej tożsamości bohatera lirycznego" z A.K. Waśkiewiczem przeprowadził Ryszard Ulicki.
Przypomnijmy. A.K. Waśkiewicz (ur. 1941 r. w Warszawie), obecnie mieszkający w Gdańsku - poeta, krytyk literacki, edytor, dziennikarz, autor ponad 30 książek. Debiutował wierszem w Zarzewiu" w 1961 r., a jako krytyk we "Współczesności" rok później. Ostatnio opublikował m. in. zbiór wierszy Widmowe światło wspólnoty (wiersze 1962-2001) (2001) oraz tom szkiców Historia, poezja, los. O nowej poezji polskiej (2005). Związany był z Orientacją Poetycką "Hybrydy". Wspólnie z Jerzym Leszinem-Koperskim był redaktorem serii poetyckich (m. in. Generacje", "Pokolenie, które wstępuje", "Debiuty poetyckie", "Antologia nowej poezji polskiej") i wydawnictw dokumentacyjnych. Na on czas - mowa zwłaszcza o latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych minionego wieku - jeden z najbardziej zorientowanych w rzeczywistości młodopoetyckiej krytyków.
Oto ostatni fragment nadzwyczaj ciekawego wywiadu:

R. Ulicki: - Bohater liryczny twojej młodości szukał jakiegoś azylu - chciał znaleźć schron. Dziś nie tylko bierze się za bary z rzeczywistością, ale także składa niekiedy polityczne deklaracje. Spora część tej "poezji" nie przypomina nawet prozy poetyckiej, która zwykle polegiwała na miedzy dzielącej poletko prozy z poletkiem poezji. Niektóre z tych utworów mają cechy manifestu, a bywają także niepokojąco agresywne, jak te nieliczne wprawdzie, ale krzykliwe, po dramacie smoleńskim. Czy to jest jeszcze poezja? I czy w tego rodzaju twórczości jest miejsce na owego "bohatera lirycznego", który, owszem, mógł się wadzić z Bogiem, ale nie groził na ogół eliminacją z życia publicznego swoim poliycznym przeciwnikom lub inaczej myślącym niż on sam?
Andrzej K. Waśkiewicz: - Ależ tak, poeci robili to zawsze. Pisali na cześć i na pohybel. W czasach nowszych o tym, co aktualnie stoi w gazetach. I na tym samym poziomie. O politykach, których lubią, i o tych, których nie cierpią. Niezależnie od tego, czy autorem jest poeta J.M. Rymkiewicz czy poeta Pietrzak, teksty brzmią podobnie. Choć nie da się ukryć, nie jest ich tak wiele. Dużo więcej jest o zgruzowaniu World Trade Center, o naszym Papieżu-Polaku (te liczy się w tysiące), sporo też pewnie będzie o tych, co heroicznie zginęli w katastrofie. Bo, co tu kryć, poeci chętnie wyrażają uczucia, o których mniemają, że są powszechne. Szkodliwe to nie jest, chyba, że w szkole każe się uczyć tych wierszy na pamięć.

R.U.: - Na koniec Mistrzu - pytanie naiwne, wręcz banalne - jak to jest dziś z poezją? Poetów wokół nas pełno, ale zważywszy nakłady i obecność współczesnej poezji w obiegu dóbr kultury, mogą powtórzyć za Janem z Czarnolasu - "Pełno nas, a jakoby nikogo nie było..." No i jak z nią będzie w czasach, w których największą siłę społecznego rażenia mają SMS-y i e-maile?
A.K.W.: - Jest tak, jak było zawsze. Tyle, że poetom trudniej. Gdy książek poetyckich ukazuje się ponad tysiąc rocznie, trudno się spodziewać, że znajdzie się taki, co je wszystkie przeczyta. A jeszcze kilkadziesiąt lat temu było to praktycznie możliwe. Na pierwszych komisjach kwalifikacyjnych, w których uczestniczyłem, z reguły znaczna część członków znała dorobek kandydatów. Teraz to się zdarza rzadko.
Ja się nie zastanawiam, czy jest lepiej, czy gorzej. Wiem, że jest zupełnie inaczej. Sprawy, które nas dotykały, unieważniły się, problemy, którymi żyliśmy, jakoś się zdezaktualizowały. Choć nie przesądzałbym, czy zniewolenia polityczne są bardziej dotkliwe od ekonomicznych. Zauważmy jednak - ci, którzy debiutowali po 1989 r. byłi pierwszym pokoleniem nowoczesnej Polski nieznającym cenzury, reglamentowania działalności wydawniczej i drukarskiej. I zarazem pierwszym funkcjonującym w realiach nowoczesnej gospodarki rynkowej. A jest i tak, że ile zyskuje się na wolności, tyle traci na znaczeniu. I że ta sytuacja generuje całkiem inne reguły zachowań.  Z cywilizacji niedoboru weszliśmy do cywilizacji nadmiaru, z wszystkimi konsekwencjami. Nie sztuka wyprodukować, sztuka sprzedać. Tylko niewiele produktów zdolnych jest funkcjonować jako towar. A wytwórcy opłacani są procentami od zysku. Jak nietrudno się zorientować, niekoniecznie są to ci, którzy wytwarzają towar w najwyższym gatunku.