„Witajcie w moim Betlejem!” Michała Fałtynowicza

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: czwartek, 30 lipiec 2020

Leszek Żuliński

WIERSZE Z GŁĘBI SIEBIE

 O Michale Fałtynowiczu do tej pory nic nie słyszałem. Niewiele można o nim znaleźć w Internecie, choć wyłuskałem takie oto zdanie Autora: Topografia jest istotna w moich utworach, ale też w moim życiu osobistym. W dobie postmodernizmu wszystko zostało już napisane, ciągle cytujemy. To jest w mojej świadomości i w jakiś sposób mnie fascynuje…
 Na plecach okładki tego tomiku jest na szczęście coś więcej: Urodził się 23 października 1996 roku w Suwałkach. Wiersze zamieszczał w czasopismach literackich „Topos”, „Czas Literatury”, „Fabularie”, „eleWator”, „Kroniki według Muzeum im. Marii Konopnickiej w Suwałkach”, opowiadanie „Pierwszy dzień wojny” – w kwartalniku artystycznym „Bliza”. Opublikował zbiór czterech sztuk scenicznych pt. „Ciemność”(Warszawa 2019). Dwukrotnie gościł w Radiu Gdańsk w audycji „Po pierwsze wiersze”.
 Wynika więc z tego, że ten tomik jest jego pierwszą książką poetycką. Tyle w każdym razie udało mi się wyłuskać. Tak czy owak mamy nowego poetę.

 Zacząłem od wiersza otwierającego ten zbiór. Tytuł: Betlejem. Oto ten wiersz: usta są ustami, śmierć jest śmiercią, / konik polny jest konikiem polnym, / moralność jest czymś innym niż / słońce, ludobójstwo odbywa się teraz / i ciągle, ekosystem, który znam, / umiera. śmierć jest śmiercią. / najważniejsza jest miłość. / obawiam się, że moja dziewczyna  / jest w ciąży. Pije wódkę, / wódka jest czysta. // film jest filmem, / książka jest książką / mijam się ze sobą / na przejściu dla pieszych. // nazywam to zwrotem akcji. / gdy brakuje mi słów, obieram / je ze znaczenia. jem kaszę / gryczaną. wącham ogród. // ogród jest ogrodem. nie chce mi się / wierzyć, że świat może istnieć. szczególnie po to, żeby się skończyć. coś mi mówi, / że tak jest. // dwadzieścia trzy lata / to wystarczająco długo, żeby zabić w sobie smak ust / człowieka, spalić tysiące papierosów, / przeczytać Rilkego, właściwie / umieranie przypomina życie. // śmierć jest śmiercią. / narodziny są zachwytem. / nie. Narodziny są narodzinami. / / witajcie! Witajcie / w moim Betlejem.
 I z tego właśnie wiersza – jak widzicie – wziął się tytuł tomu.

 Intrygujące to utwory. Bardzo „wsobne”, bowiem Autor w gruncie rzeczy opowiada wyłącznie siebie. I to mi tu nie przeszkadzało, bowiem jeśli ktokolwiek snuje własne opowieści to dobrze, skoro ma coś do powiedzenia, a on ma. Może nie zawsze ma to nas obchodzić, ale jest tu i kulturowość, i otwarta introwertyczność, jak na przykład w tym oto wierszu bez tytułu: we wrześniu ściskałem szyjkę zimnego piwa / przy rondzie Güntera Grassa na barkach Dawida / siedział Piotruś. Po raz ostatni chciałem zaprosić / na spacer cały świat. // w mojej popkulturowej rzeczywistości gram / w swoim Notting Hill. we Wrzeszczu idę / o poranku, gryzę jabłko świeże jak wiosna / przyniesiona przez cyfry w kalendarzu. Przeżywam / moment, który w scenariuszu zajmuje kilka / zdań – tutaj trwa siódmy miesiąc. // zastanawiam się, czy kiedykolwiek spróbujesz / odczytać moją literaturę? przeniesiesz mnie z kultury do ogrodu, wskażesz palcem hiacynty, róże / oraz jabłonie, stwierdzisz: tutaj / jest poezja. tutaj // mnie poszukaj.

 Są to wiersze bardzo osobliwe. Ich tematyka, ich aura wydała mi się inna od innych. Ta wspomniana wyżej „wsobność” zadecydowała o tym wszystkim. Ale tu właśnie bije źródło osobliwości, jaka tętni w tych wierszach.
 One niosą ze sobą za każdym razem coś nowego. Niby triumfuje tu codzienność, ale wsiąkająca w introwertyzm. Fałtynowicz buja się na tych dwóch „trampolinach”. Świat postrzega, jednak odczuwa to „po swojemu”.
 Tak! - w powodzi coraz to nowych wierszy te są osobliwe i jedyne w sobie. Nie wiem jak się potoczy dalsze pisanie Autora, ale oświadczam: mamy poetę innego od innych. Po lekturze tomiku tak jak ja już go nie zapomnicie.

Michał Fałtynowicz  „Witajcie w moim Betlejem!”, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2020, str. 54

Leszek Żuliński