„Beatus qui amat” Rafała Orlewskiego

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: sobota, 23 maj 2020

Leszek Żuliński

POEZJA DOBRA OD LAT

 Tytuł tego tomiku brzmi: Beatus qui amat , co po polsku znaczy: szczęśliwy, kto kocha. Nie było lepszego niż ten tytułu, z którego okładki domyślamy się, że chodzi tu o którąś rocznicę wzajemnego związku. Ale nie to jest istotą sprawy, bo ten zbiór wierszy to po prostu wybór z wielu lat. Sam siebie tutaj znalazłem, bowiem Orlewski zamieścił też na końcu książki cytaty jego recenzentów, w tym mój: U Orlewskiego wszystko było i jest poezją. Zostaną wiersze – klasycyzujące, ale pisane w bardzo ciepłych tonacjach i poruszające ogromną skalę wzruszeń, doznań i pragnień.
 Tak więc pomińmy ewentualny jubileusz i zajrzyjmy do wyboru w tym niemałym tomie. Jest to wybór z czterech „partii tomikowych”.

 Zacznę od zacytowania wiersza bez tytułu. Oto on: Nie jesteś sama. Spójrz jak wokół / człowiek się ściga z własnym czasem, / ile chce nami władać pokus, / ażeby własną nabić kasę. // Patrz, jak się wszędzie snują cienie / twych marzeń, które los okłamał, / jakie jest dziś przeszłości brzmienie, gdy cię podjudza: – Jesteś sama! // Jeszcze nie jesteś sama. Pomyśl, / że nas do siebie dar serc przykuł – / nic, że dzień coraz bardziej chromy, / a świat to lizak na patyku. // A jeśli prawem silnej strony / do mnie znak wieczny już by dobiegł, / niosąc ci trakt osamotniony – / nie będziesz sama: jestem w tobie.

Minęło sporo lat od tamtych wierszy, ale dla mnie nie wydają się przebrzmiałe. Owszem, w dzisiejszej poezji zdominowanej prze coraz młodszych autorów, mamy do czynienia z coraz to nową dykcją. Ja stoję w rozkroku: czytam wciąż poezję dnia dzisiejszego, śledzę jej „wygibasy”, nowinki, a jednak nic a nic mi nie zmurszała poezja Orlewskiego. Horacy powiedział: rzeczy mają swą miarę… I Orlewski znakomicie to wykorzystuje.

 Kolejne spojrzenie zatrzymało się na wierszu pt. Łzy Neptuna: Morze wciąż jeszcze szumi, kiedy w twoje włosy / zanoszę sny nadbrzeżne pełne srebrnej rosy / i blask się ślizgający po falach jak dłuto, / którym posąg Neptun z barw morza wykuto, / i linię horyzontu, gdzie słońce osiada, / by zerwać się o świcie i znów nami władać, / i tysiąc białych muszli, na których wiatr dmący / pieszczotliwie, na płyty wydm nagrywa koncert, / i piasku pełne garści, co parzył nam stopy, / kiedy chłód w moim słowie w twoją łzę sie stopił. // Oddaliło się morze. Wracamy do siebie, / niosąc krople bursztynu rozsiane nad brzegiem. / To łzy Neptuna – mówisz. A ja nie rozumiem, / słyszę tylko, jak w tobie polskie morze szumi.

 Uprzedzam: to nie są wiersze pisane obecnie. Orlewski pokazał nam tutaj to, co tworzył przed laty. Może są jakieś wiersze nowe, ale tego nie wiem. Większość to dorobek wielu lat (Orlewski to rocznik 1934). I moim zdaniem nic nie „zmurszało”, ale i nie „zapisało się” do obecnych mód. To jest poezja wciąż ciekawa. Jej kulturowość rzuca się tu w oczy, a i to jest cenne, bowiem tzw. młoda poezja rzadko do tych tezaurusów sięga. Jeśli pobuszujecie po Wikipedii to zaskoczy was ile tekstów napisał, ile książek wydał, jak „przyspawany był” do swojej nieustannej twórczości.
 
Witold Stawski (muzyk, poeta, podróżnik) napisał: Rafał Orlewski choć dość znany w Polsce i niekiedy tłumaczony za jej granicami, nie jest doceniony, jak na to zasługuje, zwłaszcza w środowiskach centralnych. Cóż, życie i dzieło tego pisarza dokonuje się nie w salonach wielkich aglomeracji, lecz w „małych ojczyznach”. I tutaj im służy, tu zostawia swój ślad – w sercach i umysłach mieszkańców tzw. prowincji. Ślad piękny i znamienity. Poeta ten napisał, że nawet jeśli „ptaki nadziei odlecą w ciszę”, to nadal „swój krzyk” będzie dźwigać  słowo”. Jego słowo – pełne piękna, ciepła, miłości i zadumy nad meandrami człowieczego losu.

Może zbyt egzaltowana to pochwała, ale podzielam wiarę w tę poezję. W dzisiejszej kakofonii poetyckiej ta dykcja, ta kulturowość przywracają nam sens pisania.

Rafał Orlewski „Beatus qui amat”, Lamar Serwis Sp. z o.o, Piotrków Trybunalski 2020, str. 88

Leszek Żuliński