Z plaż Połągi na skałę Ajudahu

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: wtorek, 29 październik 2019

Jacek Klimżyński

Niektóre juwenilia Mickiewiczowskie (prawda, że nieliczne) wyraźnie sugerują również morski trop drogi twórczej poety. W kilku pierwocinach poetyckich filomata Adam (świetne wyniki studiów, rozległe zainteresowania, zalążki niepospolitego talentu poetyckiego) wyraźnie myśli morzem. Objaw to przyjętej konwencji, czy autopsji? W swym życiu dojrzałym zobaczy jeszcze wiele mórz, ale młodzieńczą wyobraźnię kształtuje mu jednak Bałtyk. Kiedy go ujrzał po raz pierwszy, trudno ustalić. Marta Piwińska ("Wolny myśliwy" słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2003) zauważa: pierwszy raz zobaczył morze mając dwadzieścia lat.
I stwierdza dalej, że poemat o Kolumbie prawdopodobnie zaczął pisać w r. 1819, zanim pojechał do Połągi. Można teraz wdać się w skomplikowane wyliczenia dni, miesięcy i lat, ale i tak każdy wynik podsyci niepokój o kontekst wiersza wygłoszonego przez poetę na posiedzeniu Towarzystwa Filomatów we wrześniu 1818 r. Oto jego początek:

Już się z pogodnych niebios ćma zdarła smutna.
Żeglarzu! Ciągnij rudel, wiatrom podaj płótna,
Zmocnioną wczasem dłonią słone krajaj piany:
Otworem ci przestrzenne leżą oceany.

Niech umysłów nie chwieje burzliwość powodzi,
Towarzystwo nieliczne, kruchość słabej łodzi;
Wszak nie miał barki z dębu ni serca ze stali
Frygijczyk, co się pierwszy chytrej zwierzył fali,
A w zawody na złomnym puściwszy się drewnie,
Choć nań piekła i nieba dąsały się gniewnie,
W własnych dzielnościach ufny, śmiałych żądań pełny,
Nieba i piekła zwalczył, złotej dostał wełny.

Urodzony i wychowany z dala od wybrzeża przecież żeglugą posłużył się w swej poetyckiej wyobraźni, a nie majestatem gór na przykład. A sformułowanie „słone krajał piany”...? Toż to prawie próba organoleptyczna, nie zaś gra wyobraźni. Zresztą, za kilka lat i góry staną się dlań twórczą inspiracją, ale dopiero po doświadczeniu podróży na Krym.
Na razie Połąga; będąca małą wioską rybacką, której daleko jeszcze do sławy modnego kąpieliska nadbałtyckiego. Choć za sprawą nowych właścicieli – Tyszkiewiczów, przynajmniej po roku 1824 rozwijać się będzie harmonijniej niż na przykład Kołobrzeg.

Jarosław Marek Rymkiewicz („Żmut”, wyd. IV, Sic! Warszawa 2005) odnotowuje obecność Mickiewicza w Połądze w latach 1820, 1821, 1823 i po wyjściu z więzienia latem 1824 roku. W trzech pierwszych terminach „dla użycia kąpieli morskich”, choć pewnie nie w pełni skutecznych terapeutycznie, skoro dopiero w roku 1825 z Odessy napisze do Edwarda Odyńca: „woda zaś tak zdrowa, że mi od niej zęby odrastać zaczynają. Jakież to muszą być kąpiele”.
Zbierzmy jeszcze okruchy bałtyckich skojarzeń. W kwietniu 1821 r. narodzi się „Żeglarz” ze słynną rzuconą przyjaciołom przyganą: ”Chcąc mnie sądzić, nie ze mną trzeba być, lecz we mnie.// - Ja płynę dalej, wy idźcie do domu”. W tymże roku w „Imionniku” (E. Nieławickiej-Śledziejewskiej) napisze:

Błogo temu, kto w twojej pamięci utonie
Jak ten koral, lub owa jagoda perłowa,
Co ją woda Bałtycka w swem przeczystym łonie
Pod lazurową barwą na wieki przechowa.

Bałtyckie reminiscencje dadzą jeszcze o sobie znać w Powieści Wajdeloty z „Konrada Wallenroda”: „...na wybrzeżach Połągi,// Gdzie grzmiącymi piersiami białe roztrąca się morze// I z pienistej gardzieli piasku strumienie wylewa”. To jednak już o wiele później, bo w 1828 r., a więc w ostatniej fazie pobytu w Rosji.
Przedtem wspominamy wcześniejszy Krym. Tutaj właśnie jego poezja osiągnie apogeum. Ze skały Ajudahu patrzy na ścielące się morze wielki mistrz słowa. On już wtedy o tym wie, my dopiero musimy to pojąć.
Zasłużony badacz polskiej literatury marynistycznej prof. Roman Pollak o „Sonetach krymskich”, a szczególnie o kilku z nich, tych ściśle morskich, napisze: „te marynistyczne miniatury mają w dziejach naszego życia literackiego i naszej poezji morza znaczenie wprost rewolucyjne”.

Wszystko to zdaje się układać w logiczny ciąg. Młodzieńcze wyprawy w okolice Połągi, pruskiego Kranzu, może Mitawy, a przede wszystkim Bałtyk i jego złociste plaże będące tłem dla elegancji długich białych sukien i urody pani Karoliny Kowalskiej, a także związane z nimi poetyckie uniesienia otwierają morską przestrzeń wyobraźni Adama. Zaledwie kilka lat później, uroki wczesnej jesieni 1825 r., czarnomorska żegluga w czasie sztormu, wiecznie zielony Krym, skaliste wybrzeże i... piękna pani Karolina Sobańska na tyle wzbogacą osobowość poety, że narodzi się nowa wartość: Adam Mickiewicz. Wszystko z niekwestionowaną morską inspiracją.

A co z Bałtykiem? Zdawkowe „przepłynąłem Bałtyk” w liście do Joachima Lelewela pisanym już z Berlina 12 czerwca 1829 r. jest raczej oznaką ulgi po szczęśliwym zakończeniu dość awanturniczych okoliczności wyjazdu (ucieczki?) z Rosji. Rejs parowcem brytyjskim „George IV” z Petersburga do Lubeki, ściślej z Kronsztadu do Travemünde, w dniach 27-30 maja 1829 r. rzeczywiście niczym poety nie zainspirował. Miał być jeszcze w Połądze w roku 1831 w misji zgoła zbrojnej, lecz nie był - ale to już zupełnie inna historia. On płynął dalej.

Jacek Klimżyński

 

Przeczytaj też w dziale „eseje i szkice” inne teksty J. Klimżyńskiego o tematyce historycznej i morskiej