Wanda Skalska
Postać Józefa Narkowicza, a też jego działalność i twórczość – dziennikarska oraz literacka – na Pomorzu jest dobrze znana. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych prezesował koszalińskiemu oddziałowi ZLP, był redaktorem wielu dzienników i pism – m. in. „Czasu”, „Pobrzeża” (któremu szefował) i „Głosu Pomorza”. Obecnie, osiągnąwszy wiek emerytalny, wciąż współpracuje dziennikarsko z „Głosem Koszalińskiem”, „Kołobrzeskimi Wiadomościami” oraz „Obserwatorem Morskim”. Jego pasją była i nadal jest szeroko pojęta tematyka morska – z akcentem położonym na rybactwo i rybołówstwo. Rezultatem tych zainteresowań są, obok udziału w wydawnictwach zbiorowych, publikacje trzech książek reportażowych – o zacięciu literackim. Miał też autor przygodę teatralną. Teatr Współczesny w Szczecinie (1988) wystawił jego sztukę „Tyle wiatru wokoło”.
Jak to bywa, z upływem lat, osiągnąwszy wiek dojrzały, zaczął przyglądać się bliżej przeszłości swojej rodziny. Tak powstała niewielka, acz pasjonująca poznawczo, książka „W poszukiwaniu korzeni”.
Autor, śledząc historię przodków, przeszperał dostępne archiwa, strawił wiele czasu w bibliotekach na przeglądaniu książek historycznych, etnograficznych oraz tyczących heraldyki. Część papierów rodzinnych przepadła (zaginiony w pierwszej połowie XX w. kufer – łącznie z dokumentem pochodzącym ponoć jeszcze z XV w.), ale sporo faktów udało się ustalić na podstawie wspomnień matki Józefy (z domu Rekić), a też siostry Weroniki i starszych braci – Wacława (1919), Romualda (1920) i Stanisława (1924).
Według ustaleń autora historia rodu Narkowiczów sięga XVI wieku. Był rozgałęziony na Litwie i obszarach wchodzących w skład Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Sam Józef Narkowicz urodził się we wsi Kudzikonie – w oszmiańskim powiecie (województwo wileńskie). Tereny te do roku 1939 należały do Polski, dopiero w 1944 r. włączone zostały do republiki białoruskiej.
Szlachecki ród Narkowiczów (herbu Znin) w XVII w. miał trzy oddalone od siebie gniazda: w okolicach Bobrujska za Mińskiem, w Łozowicach nad Bugiem (koło Brześcia) i w powiecie oszmiańskim (1641). Wygląda też na to, że tytuły szlacheckie wiążą również Narkowiczów z Orszą i miastem Wenden (obecna Łotwa).
Szlachectwo ojca autora (ur. 1877), Bolesława Narkowicza, zostało potwierdzone w 1904 roku, carskim „ukazem” - czego dowód w postaci świadectwa (zreprodukowanego w książce) zachował się do dziś.
Publikacja ma wady i zalety. Zaletami są m. in. bogata faktografia, prostota relacji, a też pomieszczenie mapek i zachowanych zdjęć rodzinnych (w tym jedno jeszcze z 1915 roku!). Natomiast główna wada to fragmentaryczność przedstawianej historii – ze sporą ilością „dziur” i niedopowiedzeń. Jak sam autor przyznaje: „Przygotowanie pełnej historii rodu Narkowiczów lub drzewa genealogicznego z opisem jeśli jest w ogóle możliwe, to na pewno pochłonęłoby kilka lat pracy, wymagałoby wyjazdów na dłuższe okresy za granicę, wiązałoby się z kosztami.” A na to autora nie było stać.
Lecz to, co zgromadził, co udało się odnaleźć i uporządkować, i tak jest imponujące.
Łączy się z tym refleksja ogólniejsza – dotykająca naszego stosunku do własnej przeszłości. W końcu nie jesteśmy jednopokoleniowymi warzywami. A bez znajomości historii naszych antenatów trudno mówić o ciągłości historycznej, społecznej i kulturowej.
Latarnia Morska 1-2 (11-12) / 1 (13) 2010