Leszek Szaruga "Zdjęcie", Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2008, str. 154

Kategoria: port literacki Opublikowano: poniedziałek, 22 marzec 2010


Wojciech Czaplewski

Uwikłanie w historię

 Nie mam zielonego pojęcia, czy kwadratowa książka Leszka Szarugi Zdjęcie jest powieścią, dokumentem czy rozprawą. Patos, poezja, dyskurs i publicystyka. Czyta się powoli. Każdy z krótkich nienumerowanych rozdziałów (a jest ich pewnie około setki) daje się czytać osobno, nad każdym osobno można pomyśleć, z każdym zgodzić się lub pospierać. Wystarczy chcieć.
 Narracja układa się w splot trzech wątków. Wątek pierwszy, tytułowy, to rozpisana na wiele kadrów scena wywoływania zdjęcia, mnożenia zbliżeń i odbitek, nieuchronnie przywołująca skojarzenie z kulminacyjnymi momentami słynnego Powiększenia Michelangelo Antonioniego. Czytelnik staje wobec zagadki. Reporterska fotografia zdaje się być kluczem do metafizycznej tajemnicy bytu. Co się stanie, gdy klucz obróci się w zamku, tego oczywiście jako dobrze wychowany recenzent nie zdradzę.

 Drugi wątek – pobytu bezimiennego bohatera w Konstancinie (bezimienność Bohatera sugeruje, że w jakimś stopniu mówi on głosem Autora – zresztą na okładce czytamy, że Zdjęcie to powieść autobiograficzna) ma charakter najbardziej dyskursywny. Bohater regularnie spotyka się z trzema innymi pensjonariuszami sanatorium, by rozmawiać o życiu. I tu – równie nieuchronnie – przypomina się Czarodziejska góra Tomasza Manna, a że przedmiotem dyskursu jest między innymi los intelektualisty uwikłanego w dwudziestowieczną historię, politykę i ideologię, przypomina się też Doktor Faustus tegoż niemieckiego autora. Ponieważ każdy ma swoją opowieść, wątek ten ma wiele odnóg, którymi strumienie zdarzeń, składających się na losy bohaterów, płyną, mijają się, spotykają i krzyżują. Przeszłość dawna spotyka się z niedawną i z teraźniejszością. Z rozmów bohaterów wyłania się obraz minionych pokoleń polskich intelektualistów, których życie nierozerwalnie i nieodwołalnie zależne było od historii. Pokoleń, których sposób myślenia i życia staje się całkowicie obcy i niezrozumiały dla tych Polaków, którzy kształtują swój stosunek do świata dziś, w zupełnie innej rzeczywistości, wolnej od totalitaryzmu. Głosy uczestników dyskursu w warstwie fabularnej są różnorodne, tak jak różnorodne były biografie czasów PRL-u. Bo byli ci, co ulegli, ci, co walczyli, ci, co emigrowali. Jedni prześladowali, inni byli prześladowani. Jednak w warstwie refleksyjnej głosy owe są zdumiewająco zgodne, tak jakby w ocenie przeszłości i teraźniejszości nie było już o co się spierać. Na pewnym poziomie uogólnienia refleksji historiozoficznej grozi banał i publicystyka. Że politycy są zakłamani, że naród ma kłopot z budowaniem wspólnoty, że słabną masowe ideologie – z tym niewątpliwie trzeba się zgodzić – no ale co z tego?

 Trzeci wątek – emigracyjnych losów głównego bohatera – przenosi czytelnika do Berlina i Madrytu, ale też zabiera w podróż po historii XX w., na wędrówkę w czasie, której najważniejsi uczestnicy to ojciec i matka bohatera. Jak widać, mnogość wątków i postaci stanowi wyzwanie dla czytającego, który (a jest to chyba świadome zamierzenie Autora) musi mocno natężyć uwagę, aby zawsze wiedzieć, kto mówi i czyją historię opowiada. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to nie dialog, tylko rozpisany na głosy monolog.
 Jako się rzekło, tematem Zdjęcia jest uwikłanie człowieka w historię. Rzeczywiście, książka jest doskonałym źródłem wiedzy o postawach polskich intelektualistów w trudnych czasach PRL-u, zwłaszcza wobec politycznych „trzęsień ziemi” 1968, 1970, 1980 roku. Jest też trochę ta książka świadectwem zagubienia tych środowisk w dzisiejszym, ahistorycznym i ponowoczesnym świecie. Autor sięga też dalej i wyżej, w rejony metafizyczne. Rozważa nie tylko nicość człowieka wobec trybów historii, ale też nicość historii wobec obojętności kosmosu. Opowiada o miłości. Jak Franz Kafka pochyla się nad nieuniknionością winy, zadanej człowiekowi przez sam fakt istnienia. Jak Emmanuel Lévinas dostrzega, że niepohamowana manifestacja „ja” prowadzi do redukcji i zniszczenia tego, co Inne, a co stanowi o bogactwie i pięknie świata.
 Czy refleksja ta wciągnie czytelnika, czy skłoni go do dialogu, do dyskusji z Autorem i rozmowy z samym sobą?
 Warto spróbować.


Latarnia Morska 2 (10) 2008