Majtki teraźniejszości

Kategoria: felietony Utworzono: piątek, 09 listopad 2012 Opublikowano: piątek, 09 listopad 2012


Marian Lech Bednarek

Naprawdę trzeba mieć notatnik ze sobą  gdy człowiek żyje jak atrament, czyli leje się o to, o tamto, byle z dobrej litery przywalić tym porywającym mnie strumieniem. A pisać można  nawet o zapomnianych majtkach sąsiadki, że już nie pamięta jak w nich było w dzieciństwie świata. A przecież Polska i cały świat wyrósł z majtek, to znaczy na ich glebie. Także majtki na starcie pisania są niezłe. To powiewający sztandar że nam się jeszcze czegoś chce.

Nie sądzę że bitwa pod Grunwaldem toczyła się w majtkach, raczej bez majtek. Majtkami pewnie był strach wiszący nad tymi polami przed rozpoczęciem bitwy. Już mało ważne czy w plamy były te majtochy, czy nie. Nikt tych majtek nie chciał. Do dzisiaj powiewają w historii i nadal wietrzą się, by chwałę ich użytkownikom przynosić, zwłaszcza zwycięzcom.  

Stokroć uniwersalna jest gumka. Guma tu, guma tam. Naprawdę czuć jak się wzajemnie naciągamy. Czasem ktoś pęknie, no bo ile można naciągać? Na przykład polski sport pękł, bo starą gumę mieli, niewytrzymałą już na dzisiejsze czasy.
Pękalizm to ostatnio cecha polskiego narodu. No, pomijając tych co po ósmej butelce toczą się beztrosko i żaden pękalizm do nich nie dochodzi, raczej wszystko wokół pęka w szwach – no bo tyle kościołów idzie na marne - gdyż chce się zahartować ducha a tu nic. Nie chciałbym naciągać tej tematyki bo to siermięgą grozi. Lepiej lej się mój atramencie, lej w innych sprawach. Na przykład czy warto zostać linoskoczkiem między krucjatą technologiczną a bombastyczną? Widzę już te gały jak wychodzą przed pierwszym skokiem. Bo co by tu nie powiedzieć, wygodnictwo pożera nas a znieruchomiały absurd to rusztowanie platońskie, które się po tych wszystkich wiekach w końcu zawali. Komu się tam chce pomyśleć że lina to podstawa, że za powiewającymi majtkami ( miałem już nie wracać, to jakaś choroba) kryje się tyle tajemnic, że tajemnica w ogóle powiewa sobie tylko, że nie wspomnę o podgrzewaczach majtek, którzy tyle już wieków w nich spędzili, bijąc się o tak zwane lepsze czasy.

Ponosi mnie atrament mentalny. Ale te majtki to tylko prowokacja, pretekst, symbol mojego chcenia i szerokiego oddechu, że mi się jeszcze chce coś robić, coś ponadmajtkowego. Bo z majtek trzeba w końcu wyrosnąć. Skaczę po trawie i między trawami ( nie chodzi o gandziowatą trawę). Choć czuję się dziś jakbym coś jarnął, coś co wisi w powietrzu mojej wioski  (żeby mnie tylko nie przyskrzynili jacyś nasłańcy)  i nosi mnie, ponosi. Konstruuję furtkę, taką drewnianą, a w przerwach notuję te yyy… myślowycieki.

Marian Lech Bednarek