Zeszyt Bibliograficzny Eugeniusza Kurzawy

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: sobota, 11 styczeń 2020

Leszek Żuliński

TYTAN LITERATURY

Czy to jest książka? Tak, jak najbardziej jest! Ale inna niż inne.
To jest po prostu podsumowanie zielonogórskiego życia literackiego. Kurzawa mieszka „od zawsze” w Zielonej Górze i jak mało kto zna dorobek tamtego środowiska.
Książka składa się z trzech solidnych rozdziałów: Bibliografia, Bibliografia twórczości i Bibliografia opracowań. To wszystko zajmuje aż 192 strony, a więc możecie sobie wyobrazić jaki Koszałek-Opałek siedzi w Kurzawie.
Oczywiście znajdziemy tu sporo nazwisk spoza zielonogórskiej literatury, ponieważ współpracowali z tamtym środowiskiem także autorzy rozrzuceni po całej Polsce – ot, chociażby, choć rzadko, ja.
Książkę tę otwiera rozmowa Beaty Patrycji Klary z Kurzawą. Jest to niezwykły i ścisły dokument aktywności naszego kolegi. Masa wspomnień i drobiazgów, ale też podsumowań sporych lat „bycia w literaturze”. Zmartwiło mnie zmęczenie Kurzawy setką tych wywodów i zmęczenie tym, co robił, co dokonał. Mówię mu tutaj: Żenia, nie marudź. Mało kto, jak Ty, był i jest „maszyną literacką”. Zresztą ta książka mi to uświadomiła.

To, co Kurzawa robił, zrobił i robi, to jest absolutny wyczyn. Tylko jakiś tytan piszący pracę magisterską lub doktorancką mógłby to wszystko ogarnąć. Jeśli dojdzie do tego, to ma w tej książce wszystko jak na dłoni.
W posłowiu tej książki m.in. czytam: Tak się składa, że należę do dziwaków, którzy przez całe życie z nieznanych powodów dokumentują swoją aktywność, notują, zbierają egzemplarze czasopism, rozliczne pamiątki, dokumenty, etc. Właśnie teraz, chyba jedyny raz w życiu, okazało się, to przydatne. Roczniki – niektóre nawet oprawione – wszystkich periodyków,w których przez całe życie zawodowe pracowałem, chyba tylko na to czekały, żeby ten jeden raz poddać się badaniom i udowodnić sens moich wieloletnich zbierackich poczynań. „Dłubanie” w tym materiale zajęło mi kilka miesięcy. Zakurzone pisma – ułożone jedno na drugim – stworzyłyby stos wysokości ponad 4 m. – przynosiłem z archiwum do domu, rozcinałem strony, notowałem, notowałem, notowałem. A potem myłem ręce i przerzucałem informacje do komputera.
No!, Koszałek-Opałek z Gienia niemały! To bardzo pouczające dla początkujących literatów: dokumentujcie to, co robicie! Przydaje się po latach.

Ponadto – co ważne – ta książka nie jest „pomnikiem dla siebie”. Ona „jedzie” na życiu literackim naszego pokolenia. W niej są liczne echa, które naszym rocznikom towarzyszyły. Jednym słowem Kurzawa podsumowując siebie, podsumowuje pewną, ważną dla nas epokę.
Potem to wszystko zaczęło się rozlewać. Dzisiaj mamy tabuny autorów – już nie do ogarnięcia. Oczywiście można wyłuskiwać zdolności i cymesy, ale w tej magmie połapać się ciężko.
Pracę tę uważam za „akademicką”. Czyta ją się lekko, ale zwierciadło czasu dla mojego pokolenia jest bezcenne. Bez wątpienia wszystkie regiony literackie powinny mieć swoje „zeszyty bibliograficzne”.

PS. I właśnie gdy skończyłem pisać ten tekst listonosz przyniósł mi Zeszyt Bibliograficzny nr 3, a w zasadzie „księgę” poświęconą w całości Andrzejowi K. Waśkiewiczowi (1941-2012). To absolutnie ważna księga podsumowująca cały dorobek AKW. Chwała niech będzie Kurzawie!

"Eugeniusz Kurzawa", Zeszyt Bibliograficzny ZLP nr 2, Zielona Góra 2019, str. 192

Leszek Żuliński