„Jak to powiedzieć” Dejana Aleksicia

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: niedziela, 17 listopad 2019

Anna Krasuska

WCIĄŻ TO SAMO PYTANIE O SENS, KTÓRY MA NADEJŚĆ

Wiara w świat jest większa w samym środku bólu.
Ślad po niej mi został (…)
(z wiersza Ukłucie)

Za oknem poranek. Właśnie ze snu obudził się kot, sprawdza zawartość miski i zastanawia się, czym wypełnić dobrze rozpoczęty dzień. Mój też już się toczy, zapełniony domową krzątaniną, tak oczywistą, że niezauważalną, którą widać dopiero brakiem, gdy wypadnie z kolein. Nic to, jest dobrze.

Cienie kołyszą się w wysokim
poranku pod koniec lata (…)
Dojrzało wszystko, co miało dojrzeć,
Zdarzenia trafiły do kroniki,
którą ziemia oprawi w omdlałe liście. (…)
Odwracasz się, idziesz dalej ulicą
do piekarni, przodem biegnie
twój cień, szuka
starych pragnień i nowych korzeni.

Nieprzypadkowo wiersz Ulicą do piekarni wybrałam jako pierwszy w rozważaniach o poezji Dejana Aleksicia. Dlaczego? Bo chociaż był październik, kiedy wzięłam do ręki jego tomik Jak to powiedzieć, to pogoda przeczyła tej porze roku i cienie kołysały się w wysokim poranku jak pod koniec lata – mogłam powtórzyć za Poetą. Tchnąca z wiersza atmosfera niczym niezakłóconej codzienności, kiedy cień szukał starych pragnień i nowych korzeni, nastrajała do spokojnych rozważań o życiu. I tak aż do teraz, kiedy za oknem listopad, burza kolorów powoli odchodzi, zostawiając na drzewach sprute zasłony z liści, ale jeszcze nie czuje się mroźnego powiewu, co najwyżej przeczuwa.

Szliśmy wiejską drogą, była późna jesień,
Szukaliśmy szczęśliwych znaków. (…)
Dni jak ten nie przynoszą nic,
Tylko zaciągają dług u wieczności. (z wiersza Jeśli się pamięta)

Któż z nas nie pamięta takich siebie? – można by z nostalgią pomyśleć…
I zaraz w kolejnym wierszu odnajdujemy następny jesienny kadr, tym razem utrwalony został staruszek wyrywający chwasty w ogrodzie.

Pracuje w milczeniu, jego
Cień odmierza odległość
Między różami a murem –
Za murem jest świat.

Dni zbiorów dawno minęły i zarosły trawą,
Lecz on dalej bez pośpiechu dłubie
W ziemi, wyczesuje pędy cebuli
Nietknięte przez światło.

Nieruchomieje i nadstawia ucha.
Czy ów świat jak gnat
Ogryziony przez słońce i wiatr
Rzuci mu szybolet przez ceglany
Mur, zdobiony liszajem? (z wiersza Staruszek pieli ogród)

Aleksić stawia pytanie: czy świat da staruszkowi znak rozpoznawczy, niezrozumiały dla obcych czy wrogów? Czy tenże znak pozwoli mu oswoić rzeczywistość, zawrzeć z nią rodzaj umowy czytelnej dla obu? Czeka, nasłuchuje. Wszak czekanie jest oznaką nadziei. A w międzyczasie niezrażony upływającym czasem, z fascynacji sztuką chwastu, a może na przekór bólom w krzyżu, wykonuje odwieczną pracę: pieli ogród będący jego światem, bo ten „prawdziwy”, na znak którego czeka, jest za murem. Ów niedostępny dla niego świat, przyrównany do ogryzionego gnata, nie cechuje doskonałość, ale to, co „za murem”, budzi pragnienie otrzymania szyboletu. Tęsknota za nawiązaniem tajemnej dla innych więzi ze światem nie zakłóca jednak zwyczajności dnia, prostoty wykonywanych czynności.

Staruszek Aleksicia wchodzi w dialog z innym siwym staruszkiem, tym z Piosenki o końcu świata Miłosza, który miał inne zajęcie, choć też ogrodnicze, przewiązywał pomidory. Staruszek Miłosza już nie czekał, on wierzył, że w takiej właśnie codziennej chwili, kiedy rybak naprawia błyszczącą sieć, skaczą w morzu wesołe delfiny, a inny mężczyzna niespiesznie pieli grządki z cebulą – staje się już.

A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.

Poświadczeniem tego przypuszczenia jest eschatologiczne stwierdzenie wzmocnione anaforą: innego końca świata nie będzie. Harmonii nic nie zakłóca, porządek życia został raz na zawsze określony, ustabilizowany przez powielanie. Czy może coś zamącić ten spokój? Zaskoczyć? Podmiot w wierszu serbskiego poety nie daje za wygraną, nieruchomieje i nadstawia ucha.

Gdyby w tym miejscu przerwać lekturę tomu Jak to powiedzieć, jego sens byłby niepełny. To poezja wielotorowa. Kolejnym ważnym tematem wierszy Aleksicia są bowiem rzeczy. Wystarczy spojrzeć na spis treści: Kilka sentymentalnych uwag o miotle, Fajka, Guzik, Kapelusz, Grzebień, Klucze, Świeca. Wymienione tu zostały materialne, niezależne przedmioty, co prawda wytworzone przez człowieka, ale uzyskujące status elementów świata koniecznych do opisu jego życia. Słowem: rzeczy, bez których człowieka zrozumieć niepodobna. I nie dlatego, że każdy z nas ma miotłę, fajkę, kapelusz czy świecę, ale dlatego, że nadając przedmiotom status „bytów” towarzyszących, z opisu relacji z nimi (jak? dlaczego? po co? itd.), wywodzi – mówiąc górnolotnie – filozofię człowieczego życia. Korona przeczekała głowę./ Przegrała dłoń do rękawicy. – napisała Szymborska, Jakób w Dzwonie dodał – Ten, co mnie odlewał, dawno gryzie ziemię. U Aleksicia odnajdziemy nie tylko refleksję o przegranej człowieka w wyścigu o przetrwanie, ale też, na przykład, celną jego charakterystykę poczynioną przez rzecz, żeby przytoczyć smętne rozważania kapelusza (mistrzowskie wykorzystanie paradoksu): Niełatwo wypatrzeć / Głowę skrojoną na miarę. Czy też rozważania historiozoficzne – w tym miejscu należałoby zacytować obszerne fragmenty Z notatnika:

Nagle zaczynasz zwracać uwagę
Na rzeczy, których wcześniej nie widziałeś.
Na przykład rynny – jest ich tyle,
Że miasto przypomina wielkie organy –
W ich wnętrzu rodzą się ludzie i umierają bez słowa.

czy Blaszanych kogutów:

– Szczęśliwy naród, co hoduje
blaszane koguty na dachach.
Po pierwsze, ma dachy,
a po drugie, nie śliniąc palca,
wie, skąd idą burze – (…)

nie wiem, co łączy czas i wyrzeczenie,
i skąd się bierze święty spokój
na czołach tych, którzy się zaparli.

Stąd moja wiara we własny dach
z blaszanym kurkiem: on nigdy
przed brzaskiem trzykroć nie zapieje (…)

Obraz koguta w szeroko pojętej symbolice kulturowej formułował się na podstawie obserwacji zachowania tego ptaka oraz przypisywanych mu cech, stąd jest szeroko i wieloznacznie od wieków interpretowany. Blaszany kogut na dachu nie tylko podkreśla fakt, że człek nie jest bezdomny (ma dach nad głową), ale symbolizuje też ochronę domostwa przed siłami nieczystymi (demonami) czy siłami natury (gradem, piorunami), szerzej – symbolizuje strażnika ostrzegającego przed niebezpieczeństwem. W powyższym wierszu Poeta wykorzystuje także aluzje biblijne. Wszystkie kanoniczne Ewangelie, św. Mateusza, Marka i Łukasza, nawiązują do zaparcia się Piotra Apostoła, podając słowa Jezusa skierowane do niego przed nocą: „Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz”. Po aresztowaniu Jezusa Piotr wyparł się znajomości z Nim, co kulturowo zostało zinterpretowane jako moralny upadek, wewnętrzna deprawacja, wreszcie zdrada, w zależności od tego, jaki ciężar chcielibyśmy nadać tej sytuacji. Piotr zapłakał, słysząc pianie koguta, natomiast Poeta stawia pytanie o źródło świętego spokoju na czołach tych, którzy się zaparli. Odczytuję to pytanie jako retoryczne (wbrew stwierdzeniu nie wiem), jako że w kolejnej zwrotce podmiot wyraża przekonanie, iż blaszany kurek na dachu jego domu (z naciskiem na własny dach) nigdy przed brzaskiem trzykroć nie zapieje. Jest zwykłym blaszanym kurkiem, którego, co najwyżej, nadwyręża rdza, nie zaś sprzeniewierzenie się, moralny upadek.

Na pytanie Miłosza Waligórskiego (rozmowa zamieszczona w tomie): „Czytam Blaszane koguty i zastanawiam się, czy nie kusiło cię kiedyś, żeby wyemigrować z Serbii, uciec z domu, który nie ma dachu, tam, gdzie na dachach kurki obracają się od początku świata”, Aleksić odpowiedział: „My, którzyśmy urodzili się tutaj w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku i później, nie zaznaliśmy normalnego życia w normalnym państwie. (…) Od osiemnastego roku życia mieszkam w kraju absolutnego chaosu. A mimo to nigdy poważnie nie myślałem o emigracji. (…) W Serbii życie codzienne jest uciążliwe i nieprzewidywalne, a zarazem pisarz może czerpać z tego pewne korzyści. Permanentny kryzys wiary w sens wyzwala coś, co można by nazwać metafizycznym ciśnieniem, utrzymującym artystę w dobrej kondycji, w stanie wzmożonej czujności twórczej.”
Skoro Poeta tak twierdzi, zapewne tak chłonie otaczającą go najbliższą rzeczywistość, serbską ojczyznę, i pewnie z tej samej przyczyny tak dobrze „czuje” i ceni polską literaturę, mówiąc: „Najlepsza poezja europejska drugiej połowy XX wieku powstała w języku polskim. Nie mam co do tego wątpliwości.” Nie ulega jednak wątpliwości, że nie-artyści nie pragną ani „permanentnego kryzysu wiary w sens”, ani „metafizycznego ciśnienia”.

W krajach o trudnej historii jeden poeta do drugiego poety (Miłosz Do Tadeusza Różewicza, poety) napisał w Waszyngtonie w 1948 roku, a opublikował w zbiorze Światło dzienne pięć lat później: I potężny / Jest jego szept wspierający ludzi. / Szczęśliwy naród który ma poetę / I w trudach swoich nie kroczy w milczeniu. Upłynęło ponad pół wieku od tego czasu, ale śmiem twierdzić, jakkolwiek patetycznie miałoby to zabrzmieć (wbrew moim chęciom), że tak chyba rozumie swoją decyzję pisania serbski Poeta.

Wierszem, który otwiera tom, jest Restrykcja. To nieprzypadkowy tytuł, jednoznacznie wskazujący, że mowa będzie o ograniczeniu praw, zamachu na cudzą wolność, na swobodę działania. A sankcje nie będą przypadkowe.

Gdy niespodziewanie wyłączyli prąd,
Gasząc z ekranu świat piwa i chipsów,
Żeby zbudzić ciszę, z której bije trąd
Słów przemilczanych, a apokalipsa

Nagle niebyłych interesów państwa,
Biznesu, mody, pogody nad morzem
Zamknęła się w małym gwiazdozbiorze
Iskier elektrycznych, wtedy jasna

Chwila spłynęła, podczas gdy my w mroku
Leżeliśmy jak cherub pod narkozą
Wsłuchani w szemrania wód, potoku,
Boskiej ulewy, co się bawi nocą –

Pierwszej jesiennej – i pośród tych dźwięków
Pojęliśmy, mimo złudzeń, gry pozorów w oku,
Że tak jak myszy chroboczą po ciemku,
Tak teraz świat powstaje: wszystko wokół.

Sytuacja przedstawiona w wierszu nie budzi wątpliwości. Poeta wychodzi od opisu nader prozaicznego zdarzenia, jakim jest wyłączenie prądu (chwilowe zapewne). Zdarzenie to uruchamia prosty ciąg przyczynowo – skutkowy: gaśnie ekran, z telewizora przestaje dochodzić papka reklam i informacji wszelkiej maści, a człowiek, choć w pierwszym momencie zdaje się być to dla niego chwila apokaliptyczna, zostaje postawiony przed szansą zobaczenia świata takim, jaki jest. Czy tę szansę wykorzysta? Pytanie pozostaje otwarte, bo sączący się z ekranu świat piwa i chipsów uzależnia, działa jak narkotyk i zwalnia od myślenia. Już kiedyś Tuwim pisał (oj, jak dawno pisał, a jego słowa smakują jak świeże bułeczki): Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą, / Że deszcz, że drogo, że to, że tamto. / Trochę pochodzą, trochę posiedzą, / I wszystko widmo. I wszystko fantom. (…) A patrząc – widzą wszystko oddzielnie / Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo... / Jak ciasto biorą gazety w palce / I żują, żują na papkę pulchną, / Aż papierowym wzdęte zakalcem, / Wypchane głowy grubo im puchną. / I znowu mówią, że Ford... że kino... / Że Bóg... że Rosja... radio, sport, wojna... / Warstwami rośnie brednia potworna, / I w dżungli zdarzeń widmami płyną. Itd., itd…. Więc żeby wyzwolić myślenie, patrzenie, czucie, trzeba niepodziewanie wyłączyć prąd? (Uwaga: tom Kako to reći [Jak to powiedzieć] został wydany w 2015 roku – dzisiaj trzeba by jeszcze uwzględnić odcięcie od smartfonów itp. nośników; wyobraźni nie starcza.)
Ale, ale… już po wyłączeniu ekranów i zbudzeniu ciszy leżeliśmy jak cherub pod narkozą / Wsłuchani w szemrania wód, potoku. O ironio, sytuacja zostaje odwrócona, całkowite zniesienie bólu, świadomości czy odruchów obronnych osoby znieczulanej, występujące pod narkozą, następuje od momentu oderwania od ekranowej papki. Zatem na koniec – o ironio raz jeszcze – może jednak trzeba się podłączyć do prądu, toć znieczulenie ogólne jest kontrolowane i odwracalne.
Lub też

Na koniec zostaję ze światem sam na sam,
Ślepe naczynia połączone,
I mrok, który się przelewa,
Dopóki światło nie wykipi
W tej kuchni, bardzo starej
I opuszczonej, bo kucharka
Jeszcze przed Stworzeniem wyszła
Po białą kurę i po głuchą rybę. (z wiersza Malarz holenderski)

***
Wciąż to samo pytanie o sens, który ma nadejść – pisze Dejan Aleksić w wierszu Ciągle ten sam temat. Jednak w tytule tomu Jak to powiedzieć nie stawia pytajnika. Nieprzypadkowo brakuje tu graficznego znaku, zakładającego poszukiwanie odpowiedzi, wahanie czy niepewność. A jeśli tak, jeśli Poeta nie akcentuje wątpliwości ale stwierdzenie, można się spodziewać, że oto znajdziemy tu jego ars poetica. I rzeczywiście, w tomie zostały zamieszczone wiersze zawierające przemyślenia na temat tworzenia poezji.

Lubię, gdy niewyrażalne
Przychodzi i ciągnie mnie za język,
Każe szukać słów, wyrafinowanych
Określeń bezradności.

A moje słowa grają w ciemno
W takt anarchii,
Pradawnej odwagi,
Co ściemniała jak dno lustra,
Przed którym czesze się prawda. (z wiersza Środki wyrazów)

Znakomite poetyckie credo: wewnętrzny nakaz szukania słów z założenia bezradnych w wyrażaniu niewyrażalnego. Nie wiem, czy da się tworzenie (jego magię) określić krócej i trafniej niż zrobił to Aleksić. To zgrabna definicja tworzenia poezji, ale jak jej sprostać? Zadanie dla poetów tylko „z najwyższej półki”? Bo już próba „osądzenia”, czy autor sprostał, dana jest każdemu czytelnikowi. Dla mnie Aleksić – bez wątpienia – tak.
Tym, co zasługuje na podkreślenie, jest fakt, że w przypadku tomu Jak to powiedzieć mamy do czynienia z… tłumaczeniem. Jak wielki musi być kunszt tłumacza, aby słowa z założenia bezradne w wyrażaniu niewyrażalnego w danym języku przeniósł na słowa tak samo bezradne w innym języku, nie roniąc przy tym intencji autora. Zawsze podziwiam takie mistrzostwo, w tym przypadku Miłosza Waligórskiego.
I dla przykładu początek wiersza Nie jest mi dane:

Nie jest mi dane myśleć głębiej
Od słów,
Ani czuć czyściej
Od ich milczenia.

Minimum słów, maksimum treści, zapis bliski aforyzmowi (sztuce wyrażania myśli, która zawsze mnie uwodzi). Nic dodać, nic ująć.

***
Zamiast zakończenia.
Podczas wywiadu Waligórski zapytał Aleksicia o warsztat poetycki: „Mówi się, że jesteś neosymbolistą, który podsłuchiwał poetów amerykańskich – łączysz sferę sacrum, alegoryki chrześcijańskiej z powszedniością, szukasz w niej przebłysków mitu. Czy to trafna formuła?”
Aleksić odpowiedział: „Często zdarza mi się łączyć w wierszu patos i trywialność, bagatelę i powagę, sprawy świeckie i duchowe. Staram się penetrować te rejony egzystencji, w których kryją się pokłady innego, bardziej złożonego sensu. Być może w ten sposób powstają nowe konteksty. Lubię werystyczny język, który stawia na prostotę przekazu i kryje w sobie niedopowiedzenia (…)”

I na tych niedopowiedzeniach chcę zakończyć. Zakończyć rozważania ze świadomością, że moja lektura jest tylko jedną z propozycji odczytywania poezji serbskiego poety (bardzo okrojoną, jako że wiele, zbyt wiele wierszy w tomie otwiera wciąż nowe konteksty i jak w matrioszce dana treść, estetyka kryje w sobie kolejne), zatem każdy czytelnik może znaleźć do niej inny, własny klucz.

Że co się stało, już się nie odstanie? (z wiersza Arithmetica Divina).
A tu…
Wciąż to samo pytanie o sens, który ma nadejść (z wiersza Ciągle ten sam temat).

Dejan Aleksić „Jak to powiedzieć”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin-Bezrzecze 2019, str. 60

Anna Krasuska