„Czarne łzy” Krzysztofa Wałowskiego

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: czwartek, 19 wrzesień 2019 Drukuj E-mail

Leszek Żuliński

NIESPODZIEWANY DEBIUT

Uwaga: to jest debiut! Autor już co najmniej od ponad 30 lat pisał wiersze, ale dopiero teraz zdecydował się na wydanie książki.
Postać to osobliwa, o ciekawym życiorysie, więc może od tego zacznijmy…
Tak więc Krzysztof Wałowski przez 30 lat mieszkał w Australii. Gdy „zainstalował się” na powrót w Polsce, to długo nie zdradzał swojego wierszowania. Aż przyszedł ten dzień. 7 września w Klubie Księgarza na Rynku Starego Miasta (prowadzonym tak cudnie przez Janka Rodzenia od lat) pokazał nam swój tom wierszy pt. czarne łzy. Między innymi towarzyszył mu mój wieloletni przyjaciel z Australii, prozaik Alek Silber, który specjalnie przyjechał na to wydarzenie. No i musiał, bo w końcu jego posłowie towarzyszy tej książce, nie mówiąc o jego wieloletniej znajomości z Wałowskim.

Tom liczący 158 stron podzielony jest na dwie części. Pierwsza nosi tytuł Serce w bandażu, druga Bezdroża kochania. Ponadto każda część ma swoje podtytuły (w sumie jest ich osiem) – wszystko to bardzo starannie pogrupowane. No i layout całości jest znakomicie zrobiony edytorsko. Grafika i kolorystyka poszczególnych części znakomita. I trzeba tu dodać, że tę grafikę ładnie zrobił sam Autor. Jednym słowem: porządna, barwna robota!

Co ciekawe: wiersze te są pisane dwoma konwencjami: rymowane i nierymowane. Ta przeplatanka jest osobliwa; dodaje całości „zmiany rytmów”. Choć dominuje wiersz sylabotoniczny i rymowany.
Ale przede wszystkim rzuciła mi się w oczy dykcja całości. Jedno jest pewne: to nie są wiersze awangardowe. Z początku miałem kłopot z tym ważnym spostrzeżeniem, ale zeszło to u mnie na drugi plan, ponieważ przesłania takiej czy innej dykcji u Autora są tu po prostu istotne. I bardzo piękne. Wspomniany tu już Alek Silber komentuje: Jeśli wiesz, co to smutek i tęsknota, jeśli znasz smak miłości przemijania… Jeśli gotów jesteś pójść śladami po, by poznać barwy i mroczność jego świata… Jeśli jesteś wyczulony na piękne słowa i myśli, to pochyl się nad tym tomikiem – na pewno się nie rozczarujesz...
I rzeczywiście warto wczytać się w to pisanie. Zapewne – jak rzekłem – nie awangardowe, ale pełne życiowych przeżyć i wiedzy. Zresztą: czy wszystko musi być awangardowe?

Dla mnie kluczowym sednem tych wierszy okazał się autorski introwertyzm. Wałowski odsłania swoje przeżycia i jakby na dłoni podaje nam to, co dla niego czułe i istotne. To są wiersze ważnych zwierzeń.
Oto wiersz, w którym pojawia się czarna noc: Trzy księżyce i cztery słońca / Rosa zmierzchem pachnie o świcie / Ciągnie się to życie bez końca / Czy na Boga ludzie wy śnicie? // Wczoraj, jutro i już na zawsze / Wszystko świeci, a czarne jak noc / Patrzę w koło i w siebie patrzę / Rozpaczliwa, tak słaba ma moc // Rozdmuchnijcie na świata strony / Głośno krzyczcie, choć echa brak / Przebiegnijcie wszechświata zony / Zwyciężajcie, leżąc na wznak // Uklęknijcie wszyscy w tym pyle / I pochwalcie swej pychy krzyż / Złapcie życia, czołgając się chwile / Uciekając przed prawdą jak mysz // Rozkrzyczane rzucajcie slogany / Załamujcie ślad ludzki po wiek / Odemknijcie kłamstwa organy / Zimnej prawdy roztopcie śnieg // I wydrzyjcie mi duszę, niech zdycha / W serce wbijcie też gwoździe trzy / A że sosna gdzieś lasem oddycha / kogo bolą z żywicy jej łzy.

Powiecie: staroświeckie wiersze, dziś już się tak nie pisze. Owszem, ale te wiersze były pisane przez lata i przed latami, a Autor nie utożsamiał się z oddali z dykcją, jaka tu, u nas, się rozpanoszyła. Jednak mam swoje argumenty… Po pierwsze: to są najzwyczajniej w świecie piękne wiersze – czułe, empatyczne, mądre, poruszające. Dobrze, że powracając z Australii do Polski nie wyrzucił ich. Ja zadaję sobie pytanie, co będzie tutaj z jego pisaniem. Czy pozostanie przy swojej poezji, czy też poczyta trochę tomików i pomyśli: co ja tu robię?
To już jest w tej chwili jego problem pokoleniowy. Wszystko zależy od tego jak zareaguje na naszą poezję bieżącą. Moim zdaniem nie powinien w ogóle reagować. Niech będzie nadal takim poetą jak w tych wierszach: czułym, mądrym, empatycznym. Niech robi swoje tak jak robił.

Dziś tu, w Warszawie, jest biznesmenem. To tym ciekawsze, bo jak długo zajmuję się poezją to zbyt wielu poetów-biznesmenów nie spotkałem. Zresztą o czym ja tu mówię, co ja rozważam? Krzysztof Wałowski ma szanse być tu zauważonym i nadal pisać nie to, co modne, a to co rozumne. A nawet przejmujące. W tym jego siła.

Krzysztof Wałowski „Czarne łzy”, Biblioteka Analiz, Warszawa 2019, str. 156

Leszek Żuliński