„Wiersze poniemieckie” Dariusz Muszera

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: środa, 11 wrzesień 2019

Leszek Żuliński

WIERSZE O WCZORAJ I DZISIAJ

Dariusz Muszer jest autorem płodnym. Wydał do tej pory niemal 30 książek. Mocno związany jest ze szczecińskim Wydawnictwem FORMA.
Tytuł tego tomu – Wiersze poniemieckie – od razu mnie poruszył. Pochodzę z rodziny kresowej, ale urodziłem się wychowałem na Śląsku Opolskim gdzie wszystko było poniemieckie. Moje poniemieckie miasto nosiło przed wojną nazwę Groß Strehlitz. Pamiętam jeszcze – choć dziecięciem byłem – wiele z lat 50-tych. Jednak książka Muszera z moimi wspomnieniami się nie rymuje.
Tutaj „poniemieckość” ma inny wymiar i znaczenie. Autor od 30 lat mieszka w Niemczech. I – jak to bywa – „stoi okrakiem” między swoją jedną ojczyzną a drugą.

Kołyską Muszera była Ziemia Lubuska. Autor pisze: Mieszkałem zatem w poniemieckiej kamienicy, chodziłem poniemieckimi drogami i oglądałem poniemieckie lipy i magnolie – wszystko w moim rodzinnym mieście Rzepinie było poniemieckie. Poza ludźmi oczywiście.
Ech, Panie Dariuszu, jesteśmy niemal z tej samej kołyski. Dlatego też ten tomik czytałem z zapałem.

Już pierwszy wiersz, otwierający tomik, jest wymowny; jego tytuł: Przeszłość: Nikt nie spłonął / wszyscy uciekli / zdążyli // Tylko las poczerwieniał // Na jednej nodze / nie można daleko zbiec // Tak rodzą się korzenie. Oto powód i kwintesencja „kołyski” – w niej pozostajemy na zawsze.

Ten zbiór wierszy jest opowieścią o „staniu rozkrokiem” między jedną ojczyzną a drugą. „Dwupaństwowość” Muszera jest nie tyle problemem, ile raczej wmyślaniem się w swoją sytuację.
Każde pogranicze, każda diaspora są osobliwym staniem w rozkroku. Dwukulturowość to i dar, i zamysł, i zapewne czasami problem. Oto wiersz pt. Duchy trzęsawisk, który dużo nam mówi: W moim starym kraju znajdziesz / również śpiące trzęsawiska. // Gdzie ludzie, którzy zniknęli bez śladu, / Czekaja, aż miną dwa tysiące lat. / Z kulą w czaszce, kneblem w ustach – / powrozy były dla nas zawsze za drogie. / Imiona nie powracają w kolumnach wierszy, / nikt ich nie pamięta, choć wszyscy przywołują. // Jeśli kiedyś nadejdzie nowy świat / i archeolodzy zanurzą łopaty, / natkną się na tych, co śpią w trzęsawiskach. / I może nawet spróbują złożyć // ich kości i nasz świat. / Może wcale nie będą się dziwić, // że w moim niezwykłym kraju / tak dużo tajemnic pozostało tajemnicami.

Bardzo wymowny dla mnie okazał się także wiersz pt. Rozmowa: Pan z Polski? / Ja pamiętam ja niemiecki / tak tak Niemiecki w 1954 wróciłem / więzienie nad jeziorem mazurskim / ale ja nie strzelałem / tamten strzelał i ten też / a ja przecież cały czas w kuchni / ja kartofle obierałem / na wojnie trzeba przecież coś żreć nie.
Oto jakie były czasy naszych dziadków i ojców. I Dariusz Muszer to wszystko nam przypomina. A więc, Droga Młodzieży, zazdrośćcie tego, co było przaśne, ale jakże ciekawe.

W trakcie całej tej lektury męczyły mnie wapory o naszej obecnej poezji młodych. Rzecz jasna jest ona lepsza lub gorsza, ale w większości przypadków bardzo „wsobna”, introwertyczna, nawet – bywa –narcystyczna. Muszer nie pławi się we własnym ego. On opowiada w gruncie rzeczy los ludzi stojących okrakiem między dwoma ojczyznami.
A równocześnie znajdziemy tu wiersze zupełnie inne – jak ten pt. Zielony chłopiec. Oto on: Daleko. Bezkrajobrazowo. / Po łące / biegnie chłopiec. // Ręce jego pokrywa trawa. / Gdy odrywa się od ziemi, / wiatr wstrzymuje oddech. / Zielone skrzydła / szamocą się w pełni nieba. / Jakże ziemi ulżyło.
Hm, piękna, czysta liryka!

I jeszcze jeden wiersz (zamykający ten tomik), który mnie uwiódł. Jego tytuł: Pięknie jest tam. Oto on: Pięknie jest tam, / gdzie nie można żyć: // na skałach przygaszonych / stuletnim śniegiem, / o które zahaczają ogony chmur, // nad fiordem zimnym i głębokim, / ze skałą zamiast plaży, / z kamieniami broniącymi wejścia, // na fieldzie z mchem po reniferach, / karłowatymi brzozami i kłosami wełnianki, / z której trolle tkają swoje koszule. // Pięknie jest tylko tam, / gdzie nie możesz żyć.
Podczas lektury szeroko otwierałem oczy, ponieważ Muszer zaczął od tej swojej diaspory, a potem przeszedł do czystej liryki. Znakomitej. Wiersze „poniemieckie” okazały się nie jedyną jego „rozprawą”.

Dariusz Muszer jest młodszy ode mnie o 10 lat (rocznik 1959). Zdumiewa mnie, że ten „młokos” tak umiał wejść w nieznany sobie świat i opowiedzieć go w sposób i przejmujący, i liryczny.

Dariusz Muszer „Wiersze poniemieckie”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin-Bezrzecze 2019, str. 92

 


Przeczytaj też fragment jednej z powieści D. Muszera w dziale „proza” naszego portalu, a także w „porcie literackim” recenzje jego książek – Niebieski (2006) pióra Stanisława Chyczyńskiego, Wolność pachnie wanilią (2008) autorstwa Haliny Szczepańskiej , Homepage Boga (2013) autorstwa Wandy Skalskiej, Pole czaszek (2017)oraz Baśnie norweskie (2018) pióra Wojciecha Czaplewskiego