„JESTEM i” Andrzeja Wasilewskiego

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: wtorek, 07 maj 2019

Anna Krasuska

JESTEM TAJEMNICĄ

jestem prawdą
nieznaną
gdyż prawda o człowieku
jest prawdą o świecie
(z poematu Jestem i)

Podmiot przedstawia się już w tytule tomu: Jestem i. Tylko tyle czy aż tyle? Jestem i, czyli kim? czym? Na to pytanie Andrzej Wasilewski daje odpowiedź w 70 częściach (od kilku do kilkunastu wersów) poematu połączonych spójnikiem „i”. Każda z tych części stwarza złudzenie zbliżania się do „prawdy” o „jestem”, gdyż po to daje taką nadzieję czytającemu, by za każdym razem zaświadczyć, że to zadanie niemożliwe do wykonania. Potwierdzić, iż tak „naprawdę” jestem tajemnicą.
Incipit poematu stanowi część dotyczącą określenia „ja” w czasie i przestrzeni. W związku z tym należałoby oczekiwać, że Podmiot, z którym wyruszymy w podróż przez kilkanaście części utworu, zostanie w miarę dokładnie usytuowany w czasoprzestrzeni. Jednak nie. Autor co prawda zapowiada: jestem tak długo jak jestem (…) gdyż gdy jestem wtedy jestem – sugerując, że czas teraźniejszy jest czasem jedynym. Ale w kontekście całej pierwszej części poematu czas teraźniejszy staje się określeniem bezczasu, jest czasem poza czasem. Nie inaczej rzecz ma się z lokalizacją: jestem tutaj / jestem tam / jestem wszędzie / tam gdzie trwam. Czyli gdzie? A czy to ważne? Ta nieprecyzyjna, nieostra w tym zakresie odpowiedź zwraca uwagę, że nie czasoprzestrzeń jest ważna, a istota bycia „ja”, istota tego, czym się jest:

     zatem jestem skoro jestem
     ponieważ jestem jaki jestem
     a więc jestem jestem jestem (…)
     skoro jestem muszę być
     gdyż gdy jestem wtedy jestem
     a jak jestem no to jestem
Ważne okazuje się jestestwo jako takie. Pojawia się więc pytanie: czy można je opisać? Czy można sprecyzować jego istotę? Czy można bodaj zbliżyć się do odpowiedzi?

Znacząca w tych rozważaniach staje się kompozycja poematu. Poszczególne strofoidy zostały w nim połączone spójnikiem „i”, co z jednej strony podkreśla ich paralelny charakter, z drugiej – sugeruje rozwijanie tekstu w nieskończoność. W każdej z tak spiętych koniunkcją części dominuje opis jednej z cech Podmiotu, razem – tworzą dość obszerną jego charakterystykę. Czy wyczerpuje ona możliwości opisu „ja”? Nie i nie. To chyba jedyny pewnik. Alain Badiou w posłowiu napisał: „Już samym tytułem tego poetyckiego tekstu, Jestem i, [Andrzej Wasilewski] zaznacza, że definicja Descartesa [Myślę, więc jestem] jedynie wydaje się charakterystyką Podmiotu unikalnego (pojedynczej rzeczy myślącej), ponieważ to, co odkrywa każde indywidualne myślenie – to ja myślę – jest nieskończonym zbiorem różnorodności, nieokreśloności, mnogości, co podsumowuje tytułowe <i>: gdy tylko myślę, jestem <i> tym, <i> tamtym, <i> tak bez końca. Jestem ciągiem <i>.” Mamy więc sytuację paradoksalną: każda część wprowadzona przez „i” zdaje się zbliżać do Podmiotu przez uszczegółowienie jego bycia w myśleniu, ale jednocześnie oddala od niego, bo zwiększa perspektywę, uświadamiając, że to tylko ułamek jego poznania w danym kształcie, chwilowość, mglistość.
     jestem
     plamami momentów wyimaginowanych
     zarówno przeżytych co ufundowanych
     ja istota kreująca
lub też
     jestem osobliwy
     jedyny w swoim rodzaju
     wyjątkowy i niepowtarzalny
     składam się z tych samych elementów co inni
     jednakże złożonych niespotykanie
Myślenie „ja” można byłoby tu porównać do linii papilarnych – każdy ma swoje – z tą jednakże różnicą, że bycie dokonuje się w ruchu, jest ciągłą kreacją, tworzeniem. Dochodzimy więc do niemożliwego, do granicy? A może nie do granicy, bo nie ma granicy? W jaki sposób fakt, że jestem, mógłby sam z siebie wytyczyć jakąś granicę? – pyta Alain Badiou.
Same pytania, na które – tym razem – w odpowiedzi zacytuję Leonarda Neugera:
     Jest granica. A za tą granicą
     bezgranicznie się roi od granic,
     jakby każda granica
     miała inną granicę
     za igraszkę, zabawkę lub za nic.

     Dotrzeć do niej się nie da,
     i w tym cała jest bieda,
     bo gdy tylko poczujesz,
     że na nią następujesz
     stopami obiema –
     to tam granicy nie ma.
     Bezgraniczny. Bez miary.
     Zdany na zamiary.

Konkluzja nasuwa się sama: nie będzie łatwo z poszczególnych strofoid ułożyć choćby nieostry, impresjonistyczny obraz Podmiotu (nawet „tylko” rozmazany). Czy czytelnikowi pomoże w tym kompozycja poszczególnych części poematu? Każda z nich kładzie nacisk na inną cechę bycia „ja”. To bycie zostaje przez Autora stanowczo, kategorycznie nazywane, ba, jest uzasadniane przez wskazanie dookreślających cech, przyczyn, celów, korelacji, też związków otwierających kolejną przestrzeń znaczeń, w tym przeciwstawnych, paradoksalnych itp. Kluczową rolę pełnią w takim opisie spójniki. I tak dla przykładu przytoczę jedną ze strofoid. Otwiera ją stwierdzenie: jestem rozumem, dookreślone: nieczystym i niezrozumiałym (aluzja do koncepcji czystego rozumu Immanuela Kanta), po czym następuje wyliczenie zależności (celowo podkreślam występujące w nagłosie każdego wersu spójniki): gdyż muszę przekroczyć prawa logiki / aby zrozumieć siebie / nawet jeśli czystym rozumem jestem / gdy trzeba podjąć decyzję. Mamy tu do czynienia z zasadą bliską aforyzmom: minimum słów, maksimum treści – a tejże kondensacji dokonuje pisarz, filozof, literaturoznawca (w tym Teoria literatury Stanisława Lema), tłumacz (w tym manifesty Alaina Badiou). Dlaczego ta informacja biograficzna wydaje mi się ważna? Bo czytam Jestem i jak poemat filozoficzny, zawierający wykład światopoglądowej, filozoficznej doktryny Autora. Poemat, w którym (jak zaznacza Alain Badiou w posłowiu) przeplatają się rygorystyczny materializm, idealistyczny mistycyzm, tajemnice fizyki kwantowej, siła moralna praw i inne. Nie wspominając o porządkującej wiele wywodów logice matematycznej, nie tylko z jej koniunkcją, implikacją, ale też wynikaniem analitycznym, wynikaniem logicznym i innymi. Czy ze świadomością bariery, jaką stwarza brak sprawnego posługiwania się terminologią naukową z zakresu nauk filozoficznych i ścisłych (czy w ogóle ignorancja merytoryczna w wielu przytoczonych powyżej obszarach), można porywać się na interpretację tego poematu bez narażania się na zarzut, że to wyprawa z motyką na słońce? Spróbuję.

Otwarta kompozycja, która składa się z sekwencji niepowiązanych ani chronologią ani logiką przyczynowo–skutkową, przypomina kolaż. Taka poetyka jest zabiegiem celowym, ponieważ podkreśla różnorodność, sprzeczności, brak stabilności w życiu „ja”. Wasilewski przekonuje, że wykreowanego przez niego Podmiotu nie da się sportretować w sposób jednoznaczny, spójny. Wszelkie uporządkowanie byłoby niemożliwe, jako że jestem wszystkim co może się zjawić też jestem śniącą sceną / po której błąkam się rozmnożony. Nicią Ariadny wyprowadzającą z labiryntu znaczeń mogą być zatem cytaty, aluzje, podkreślające intertekstualną warstwę poematu.
I tak Wasilewski wchodzi, między innymi, w dyskurs z przekonaniami Terencjusza, stanowiącymi przewodnią myśl humanistów nie tylko renesansu. Zdaniu Człowiekiem jestem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce przeciwstawia wywód:
     człowiekiem jestem
     i wszystko co ludzkie
     jest dość złożone
     no i nie jestem człowiekiem
     a wszystko co nieludzkie
     mieszka właśnie we mnie
Mamy więc byt wewnętrznie sprzeczny (człowiekiem jestem – no i nie jestem człowiekiem) – zwraca uwagę paralelna budowa tej strofoidy – którego „ludzkość” mieści w sobie „nieludzkość”. Tym samym Autor powtórnie stawia odwieczne pytania: kim jest człowiek? czym jest życie?
Zacznijmy od jego materialnego zaistnienia: jestem klockiem mięsa / siecią żył i strumieniem / wody / dogadałem się z powietrzem / aby móc / żyć / czyli jeść wydalać i pić. Jakże naturalistyczny to obraz, ograniczający organizm do jego biologicznych funkcji utrzymujących życie. Nie inaczej będzie w dalszej części poematu: mam kilka warstw skóry / kości krew i mięśnie / bez których nie mogę istnieć / a więc muszę być materią – tu jednakże Autor zastrzega, że owa materia traci swoją pozorną namacalność / przy bliższym poznaniu. Poznanie „ja” jest więc wyjściem poza jego cielesność, wyróżnieniem spośród żyć innych.
     jestem
     bo żyję
     a skoro żyję to jestem
     przeżyciem
    gdyż bez przeżycia nie ma życia
    ludzkiego
Ta część zwraca szczególną uwagę ascetyczną i niezwykle precyzyjną kompozycją, podkreślającą sensy. Struktura: teza i argument do niej (jestem / bo żyję) zostaje w kolejnych wersach nie tylko odwrócona i tym samym wzmocniona: z argumentu wypływa wniosek (a skoro żyję to jestem), ale przede wszystkim rozbudowana o dodanie – po przerzutni – uzupełnienia (…jestem / przeżyciem). To z kolei określenie, identyfikujące ludzkie życie, zostaje wzmocnione zastosowaniem przez Autora nie tylko paronomazji (przeżyciem / gdyż bez przeżycia nie ma życia), ale i kolejnej przerzutni (życia / ludzkiego). Zaiste mistrzowska to poetyka, kiedy nagromadzenie środków stylistycznych służy… prostocie przekazu treści.
Czy tylko przeżycie wyróżnia człowieka spośród innych istnień? Jeśli ma świadomość, że fascynująco jest być zwierzęciem, które włóczy się przez lata pod dyktatem popędów, nie wiedząc, gdzie są granice jego woli, to i tak dopowiada:
     jestem zwierzęciem
     estetycznym oraz etycznym
     zwierzęciem czysto logicznym
     pożądam miłości
     na skutek surowych kalkulacji
     zgodnie z którymi
     jedynie miłość
     jest pięknym dobrem
I tym sposobem „ja” przechodzi na drabinie ewolucji z czystej zwierzęcości w sferę bardziej ludzką. Miłość, dobro, jej [kobiety] piękno wykapane w niezniszczalnej idei, Platońska idea piękna, ponadto kultura, którą jestem / skoro dzierżę pęk wartości w sobie / zarzuciłem worek norm na grzbiet (…) / aby nie pozwolić ciału / być ciałem … – już czytelnikowi może się wydawać, że zaczyna poruszać się w obszarze znanych sobie toposów. Ale to tylko złudzenie. Motywy są i znane, ale ich wykorzystanie przez Autora pozwala na wiele zagadnień popatrzeć szerzej lub zgoła inaczej, bowiem na funkcjonujące w kulturze, w pewien sposób zakodowane stereotypowe rozumienie pojęć, symboli, Wasilewski nadpisuje nowe, wciąga w grę znaczeń. Ot, choćby taki fragment poematu:
     ignorancja stanowi rację
     mojego istnienia
     ponieważ wiem że nic nie wiem
     i wiem że coś wiem
     mądrością więc jestem
     która wie czego nie wie
     i nie wie tego co wie

Gdyby przyjąć za Autorem, że człowiek jest bezsensem i pozostanie nim, póki nie wypełni znaczeniem manekina, którym jestem, czy mówiąc inaczej, póki nie uporządkuje wszystkiego na szachownicy życiorysu, tak aby każdy pionek miał swoją funkcje i cel, to trzeba się też zgodzić, że dopisując kolejne dni do oddychającej powieści, którą jest, musi rozruszać procesy tworzące sens, musi nadawać znaczenie swojemu istnieniu i swoim relacjom z innym. Będzie musiał się sprawdzać w różnych rolach i różnych sytuacjach.
Będzie każdym.
Jako wizytówkę ról Autor przyjmuje stereotypową charakterystykę postaci. Dlatego będzie mężczyzną, którego instynkty łowcze i testosteron definiują precyzyjnie strefę aktywności. Będzie kobietą, której dreszcze miłości wbijają się w skórę, a łzy emocji spływają po twarzy. Będzie wiecznym dzieckiem, nieustannie zdziwionym. Będzie wiecznym starcem, nieustannie zmęczonym. Ta generalizacja, która schematyzuje, wręcz stygmatyzuje zachowania, daje tym samym przerysowany, groteskowy obraz „ja”.
W tym kontekście bycia w różnych wcieleniach nie brakuje także bezpośrednich odniesień do motywu człowieka – aktora, świata – teatru i życia – gry. Polemizując z nim Wasilewski ustawia Podmiot nie na scenie, a na widowni: jedynie widzem jestem / który aktywnie uczestniczy / czasem / w tym widowisku / zatytułowanym świat. Częściej jest więc nie sprawcą, a obserwatorem, podglądaczem spektaklu. Innym razem – jak w Życiu na poczekaniu Wisławy Szymborskiej – ustawia się bezpośrednio na scenie, choć nie zna roli, która gra, wie tylko, że jest jego, niewymienna. O czym jest sztuka, zgadywać musi wprost na scenie. „Ja” Wasilewskiego mówi o sobie podobnie:
     aktorem jestem
     gram rolę
     życie
     chociaż nikt mi nie pokazał scenariusza.
Różnica tkwi jedynie w rozważaniu, obmyślaniu rezultatów tejże gry. O ile u Szymborskiej brak wartościowania, po prostu cokolwiek uczynię, zamieni się na zawsze w to, co uczyniłam, o tyle improwizator Wasilewskiego wierzy w powodzenie swojej gry:
     mam tylko nadzieję
     że nie zepsuję sztuki
     pod tytułem
     ja
Gdyby z kolei wziąć pod uwagę sposób wyrażania się człowieka w historii i o historii, słowem – manifestowania swojej historyczności, to „role” będziemy mieć podobne. Choć może nie tyle role, co inną dykcję mówienia o byciu w danej sytuacji. Będzie więc człowiek nie aktorem a aktywnym uczestnikiem, nie widzem a obserwatorem. I tak w jednej z części poematu Podmiot zostaje przedstawiony zarówno jako sprawca, homo historicus, jak i jako osoba myśląca o historii, jej interpretator, wizjoner, homo metahistoricus: historią jestem / tą którą tworzę i tą która mnie stworzyła / jak i będę historią / gdy tylko inni będą twórczy.
A homo politicus? Toż polityka (i wiążące się z tym dążenie do pełnienia funkcji politycznych, sprawowania władzy) jest na tyle ważnym obszarem życia społecznego, że trudno byłoby – w tak pomyślanym poemacie – to zagadnienie pominąć bądź zmarginalizować. Pojawia się więc i zwierzę polityczne, które przedstawione jest za pomocą dosyć typowych zachowań: warczy na przeciwników i merda ogonem, gdy tylko dojrzy sojusznika.
Do kolekcji ról (kiedy patrzymy na człowieka przez pryzmat jego społecznego zachowania) brakuje jeszcze jednej, to homo œconomicus. „Człowiek ekonomiczny”, który będzie miał świadomość mechanizmów dokonywania racjonalnych wyborów, osiągania zysków. Z tej przyczyny szelest pieniędzy w kieszeni nie śpi / ten metal i ten papier/ są sztucznym tlenem / bez którego moja naturalna egzystencja / jest nic nie warta. Chęć posiadania i rywalizacji stają się motorem napędowym dla istoty zbieracko-łowieckej, którą człowiek jest cały czas.
     pragnę posiadać przedmioty
     gdyż inni posiadają przedmioty
     pragnę posiadać rzeczy
     mieć
     to czego inni nie mają

Ale…
Wasilewski nie byłby ironistą, gdyby nie dodał: mam swoja cenę (…) / nawet jeśli wydawałoby się / że istnienie jest nieobliczalne.

Nawet jeśli wydawałoby się, że istnienie jest nieobliczalne, to na pewno jest ograniczone. Bo życie jest chorobą przenoszoną drogą płciową i w 100% śmiertelną – gdyby przytoczyć utrwalone w języku potocznym zdanie szkockiego psychiatry, Ronalda Dawida Lainga. Do tego motywu – kresu, zanikania, znikania, śmierci – raz po raz nawiązuje też Autor. Przytoczę tylko niektóre fragmenty:
- jestem stworzeniem śmiertelnym / zarażonym ową niedyspozycją / od początku / otrzymuję codziennie dowody / reprodukcji tego ziarna / które zainfekowało to znikanie / zwane życiem
- znikam / gdyż jestem znikaniem / powolnym stopniowym znikaniem / ze sceny ziemi
- jestem / czymś / jakimś namacalnym stworzeniem / chociaż nieustannie znikam jak dni
- każda chwila jest więc przygodą życia / w oczekiwaniu na przygodę końca
- jestem przypadkiem / jako rezultat zbiegów okoliczności / jestem tam gdzie jestem / jestem tym kim jestem / i będę tam gdzie będę / tak długo jak los mi pozwoli
- a więc zdaniem jestem / zdaniem zapytania póki co (…) / a gdy tylko świat postawi kropkę / będę zdaniem skończonym / ostatecznie

Podmiot ma więc świadomość, że bycie musi wypełnić sensem, chceniem pragnącym więcej niż może, zbiorem nieprzekupnych reguł, zanim kropka zostanie postawiona. Niełatwe to zadanie, wszak cały czas balansuje przed przymusami rzeczywistości, tak często nakazującej mu żyć wedle jej zasad. Wie, że potrzebna mu siła, choć wie też, że jest istotą słabą.
     jestem drobiną
     miałkim pyłem
     lichym punktem
     który może zostać zmieciony przez każdy
     niezdecydowany pomruk kosmosu

Wszystkie zacytowane tu fragmenty poematu nie wyczerpują pełnego obszaru zagadnień związanych z jestem. Wybrałam te, które wydają mi się najważniejsze. Choć czy w ogóle można zastosować w tym przypadku miarę ważności sensów poszczególnych strofoid? Wszystkie wydają się równoważne, bo podporządkowane odwiecznemu toposowi życia błądzenia, życia wędrówki. Kochanowski pisał: błąd wiek człowieczy, a Wasilewski: błądzeniem jestem / rozglądam się naokoło bez przerwy / i nie wiem gdzie jestem / dlaczego i w jakim celu. Podmiot nie ustaje w poszukiwaniach sensu swojego bytu. I choć tyle nie wie, otacza go tak wiele niepewności, na próżno zdałyby się poszukiwania trybu przypuszczającego, który miałby być gramatycznym wyróżnikiem jakichkolwiek wahań, zdań pytających sugerujących dylematy. Nie. Cały poemat składa się ze zdań oznajmujących, a strofoidy najczęściej rozpoczynają się czasownikiem jestem, który miałby zaświadczać o kategoryczności danego stwierdzenia. Dlatego jestem dziełem sztuki; jestem nicością; jestem czystą wolnością; jestem kształtem / formą tylko; jestem sprzecznością; jestem światem; istnieją chwile kiedy jestem / modlitwą czy wreszcie człowiekiem jestem itd.
Z wszystkich jestem poematu za szczególnie znaczący uważam fragment:
     słowami jestem
     i w słowach zamknięty
     tak jak ty
     mam znaczenie dzięki nim
     i nie istnieję bez nich (…)
     człowiek
     słowo w którym mieści się każdy
     życie
     słowo w którym mieści się wszystko
Kiedy przed laty Ludwig Wittgenstein uznał, że granice jego języka oznaczają granice jego świata nie przypuszczał, jak nośna i wielokroć przypominana – w różnym kształcie – będzie ta jego myśl. Przy czym porozumiewanie się za pomocą słów dotyczy nie tylko percepcji tego, co zewnętrze, asymilowania tegoż na własne potrzeby, ale w równym stopniu komunikowania siebie. A cóż dopiero jeśli jest się twórcą pracującym w języku, jak Andrzej Wasilewski.

I język poematu zwraca na siebie uwagę. Swoją ascezą, tendencją do budowania aforystycznych fraz. Umiłowaniem zwięzłości tak bardzo, iż niemożliwym byłoby wykreślenie jakiegokolwiek wersu bez ingerencji w sens. Znalezieniem ciekawego sposobu, jak – w poetyckim języku – stworzyć filozoficzny wykład o filozoficznej kategorii jestem. Uwrażliwieniem na każdy językowy szczegół, chociażby spójnik „i”, pozornie niepozorny, a budujący całą kompozycję poematu (chciałoby się humorystycznie sparafrazować „złoty a skromny”), gdyż podmiot stwarza się w „i”, dzięki „i”, poprzez „i”. I jeszcze, język Wasilewskiego zwraca uwagę wysmakowanym użyciem środków stylistycznych. Raz, kiedy na sensy nadbudowuje humor za pomocą wykorzystania wieloznaczności słów, np. kocham życie / a wiec jestem / zakochany lub też jestem niczym / niczym nic i nikt lub jeszcze tak: od czasu do czasu jestem czasem / a od czasu do czasu nie jestem. Innym razem, kiedy sensy podkreśla paradoksem, jak np. stało się / jestem wszystkim / nawet niczym lub też grą słów, zastosowaniem paronomazji, jak np. jestem systemem / a nawet systemami / wchodzę w relacje i tworzę reakcje. Zręcznie operuje hiperbolą, a więc tropem retorycznym, który nie jest kojarzony ze zwięzłością, jednak – jak we fragmencie: spędziłem większą część życia / jako samotność/ bo życie ludzkie to samotności / zamknięte w wieżach z kości – trafnie i zwięźle określa samotność jako nierozłączny element życia. Mamy tu nie tylko wieże z kości (dopowiadamy: słoniowej) jako wyrażenie określające miejsce izolacji, wyalienowania, ale też liczbę mnogą rzeczownika samotność. Innym środkiem budującym sensy jest także wykorzystanie aluzji kulturowych, np. jestem znakiem pomiędzy znakami. W ostatniej strofoidzie Autor nawiązuje do biblijnej frazy „jestem, który jestem” (z hebrajskiego: ’ehjeh ’ăšer ’ehjeh). Jednakże – jak napisał w posłowiu Alain Badiouw odróżnieniu od Boga, jedynie na sam koniec długiej historii, nieskończonej a jednocześnie skończonej, możemy stwierdzić tak, jestem podmiotem. To podróż, nieustanne „i” jest niezbędnym warunkiem tego, żebyśmy mogli dotrzeć do satysfakcji podmiotu, który jest, ponieważ jest. Ale który jest czym? No właśnie, jest on „i” w samym akcie, który jest jednocześnie dokonany i zatrzymany przez poemat.

Uważny czytelnik dostrzeże w poemacie Jestem i także sposób opisu Podmiotu korespondujący z Tu jestem Bolesława Leśmiana. Autor Dziejby leśnej pisał tak:
     Tu jestem — w mrokach ziemi i jestem — tam jeszcze
     W szumie gwiazd, gdzie niecały w mgle bożej się mieszczę,
     Gdzie powietrze, drżąc ustnie, sny mówi i gra mi,
     I jestem jeszcze dalej poza temi snami.
     Zewsząd idę ku sobie; wszędzie na się czekam,
     Tu się spieszę dośpiewnie, tam — docisznie zwlekam
     I trwam, niby modlitwa, poza swą żałobą,
    Ta, co spełnić się nie chce, bo woli być sobą.

Poemat Andrzeja Wasilewskiego ukazuje Podmiot w różnych wcieleniach jestem, podkreślających różne ludzkie doświadczenia. Czy coś by się zmieniło, gdyby układ strofoid był inny? Nie sądzę. Co prawda pierwszą i ostatnią część można byłoby potraktować jako klamrę, ale kolejność wszystkich pozostałych sugeruje, że nieład, czy silniej – chaos uwikłań, przemyśleń, usytuowania w swoim tu i teraz, przypadkowość są właśnie jedynym porządkiem życia. Ba, mogłabym sobie wyobrazić poemat będący rewersem: jeśli jestem i, to także nie jestem i. Dlatego można przyjąć, że niestabilne „ja” w poetyce formalnej spójności jest tu zabiegiem celowym, trafionym, przekonującym mnie jako czytelnika. Mogłabym uczynić swoją wizytówką taki na przykład fragment:
     jestem wolnością zniewoloną
     jak więzień który swobodnie drepcze
     po swojej obskurnej celi
     delektuje się wolnością
     w strukturze kości i nachalnych konieczności
     w worze ze skóry i z praw rzeczywistości
ponieważ (podobnie jak Autor celowo uzasadnię wybór tej części poematu spójnikiem „ponieważ”)
     ruchem jestem czyli życiem
     które się ze światem procesuje
     o przeżycie.

Na koniec uzupełnienie:
Poemat został wydany przez Wydawnictwo FORMA w serii „szesnaście i pół” pod redakcją Miłosza Waligórskiego. Pierwsze wydanie: je suis et (Paryż, 2017), na język polski przełożył Autor.

Andrzej Wasilewski „JESTEM i”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin 2019, str. 38

Anna Krasuska

 


Przeczytaj też w „porcie literackim” recenzje Teorii literatury Stanisława Lema (2017) A. Wasilewskiego pióra Anny Łozowskiej-Patynowskiej i Magdaleny Kryńskiej, a także omówienie Jednodniowego spaceru po dwudziestu kilku głowach (2016) autorstwa Agnieszki Narloch