„Trójka” Agnieszki Wiktorowskiej-Chmielewskiej

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: sobota, 09 luty 2019 Drukuj E-mail

Leszek Żuliński

SAMOTNOŚĆ INTROWERTYCZNA

Już po raz trzeci trafia do mnie kolejny tomik Pani Agnieszki. I z chęcią wziąłem go w ręce, bowiem te wcześniejsze, które znam, były wielce obiecujące.
I teraz też się tego spodziewałem. Po przeczytaniu kilku pierwszych wierszy, pomyślałem sobie: ech!, gdzie te dawne czasy? Poeci pisali wiersze o Ojczyźnie, o Stalinie, o odbudowie Polski, o sprawach zbiorowych i ważnych. A teraz z wysiłku zbiorowego przeszli do własnego ego, do introwertyzmu.
Poezja stała się językiem duszy. Obnażaniem prywatności, poszukiwaniem sensów i zdarzeń immanentnych, a nawet intymnych; tańcem emocji.

Wczytajcie się w jeden z tych wierszy, pt. Natężenie: Jesteś w pokoju obok. ten dzień zmęczył cię / na tyle, żeby zamilknąć, oddalić się od wspólnego / czekania na cień rzucany przez wierzbę i owady / na słabo oświetlonym przez latarnie murze, / od tamtego życia, planowanego w poprzednim / życiu które nie jest tym życiem, czyli tamtym, / gdyż jest tym, nie tamtym wyczekiwaniem, ale jest. / a ty tkwisz w pokoju obok, nie wiem, co myślisz, / gdzie i z kim jesteś, co tam robisz lub nie. / powiedz: czy to już samotność? czy coś czego / nawet nie potrafię nazwać? myśl – miękkie czesanie / przestrzeni, zahaczenie, próbuję czytać poezję, / próbuję pisać poezję. miłość nie jest taka łatwa, / nic z tym nie zrobisz – głód i jego cienie.

Znana jest sentencja Blaise Pascala: człowiek jest trzciną najsłabszą na wietrze, najwątlejszą w przyrodzie, ale trzciną myślącą. Ta „trzcinowatość” Wiktorowskiej jest tu widoczna, acz – na szczęście – nie udramatyzowana. Raczej bardzo intymna, osobista, czasami – zdawało mi się – śniona. I pełna niepewności, jak w tym oto wierszu: Kruszy się i kruszy. niby nic, a w jednej chwili / przestajesz wierzyć w sens. słowa – tną to coś / w środku, ściągają ból z pogranicza śmierci. / pada deszcz – widoczność mocno ograniczona / – lata lecą. kto powiedział, że na zawsze? tamto / na zawsze już dawno zniknęło, rozpadło się. / deszcz pada, twarz mokra, pozostaje nadzieja / albo samo ja.

Te oniryczne wiersze emanują samotnością. Oraz osobliwymi skojarzeniami i pejzażami; jakaś tu kraina jaśminowców, jakieś iskry i pożogi, confetti i chmury… Wyobraźnia Pani Agnieszki jest osobliwie piękna. No i zupełnie niedopasowana do pragmatycznej, pospolitej rzeczywistości. Owszem, gdzieś tu, za oknem, przemknie czasami realność, ale to nie ona jest bohaterką tych wierszy.

Zatem co? Chyba, jak sądzę, tzw. kosmos wewnętrzny, który – chce czy nie chce – zderza się nieustannie z tzw. kosmosem realnym i behavioralnym. Niełatwa to potyczka. Na ogół real bierze nas w swoje łapy. I temu właśnie Wiktorowska się nie poddaje, manifestując swoje alter-ego. Osobliwe i wsparte na dykcji, jakiej w żadnych innych wierszach nie spotkacie.

To wszystko skojarzyłem sobie z mądrością Freuda, według którego: id jest „prawdziwą rzeczywistością psychiczną”, dlatego reprezentuje wewnętrzny świat subiektywnych doznań i nie posiada żadnej wiedzy o rzeczywistości obiektywnej. Wyobrażenia w tym systemie spełniają pragnienia id, pozostając w oderwaniu od rzeczywistości fizycznej i empirycznej. Systemem który umożliwia konfrontowanie wyobrażeń z przedmiotami pragnień jest ego..

Bardzo mi to do Pani Agnieszki pasuje. Z drugiej strony staruszek Freud już nie nazbyt dzisiaj jest nam potrzebny. Bo te mądre, osobliwe wiersze obrazują to, co w naszym czasie jest opowiadane znakomicie i przejmująco.

Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska: „Trójka”, Fundacja czAR(T) Krzywogońca, Cekcyn 2018, str. 48

Leszek Żuliński

 

Przeczytaj też u nas recenzje wcześniejszych tomików A. Wiktorowskiej-Chmielewskiej : i tu, i tu. poemik (2014) autorstwa Edyty Kulczak oraz Szczęściodoły (2016) i Krąg ochronny (2018) pióra L. Żulińskiego