Błyskawiczny konkurs świąteczny „Latarni Morskiej” i „eleWatora”

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: czwartek, 20 grudzień 2018 Drukuj E-mail

Jak co roku o tej porze ogłaszamy błyskawiczny konkurs świąteczny. Tylko proza i proza – utyskiwali niektórzy z internautów. Zatem tym razem poezja. Cytujemy wiersze siedmiu poetów. Kto rozpozna przynajmniej cztery (podając nazwisko autorów), weźmie udział w rozlosowaniu nagród.
Adres korespondencji: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. Termin nadsyłania odpowiedzi mija 31 grudnia 2018 r. o północy.
Wśród spełniających warunki uczestników konkursu rozlosujemy archiwalne numery „Latarni Morskiej” i „eleWatora”, a także wydane przez „Latarnię Morską” i „eleWator” książki.
Prosimy o podawanie fizycznych adresów przy nadsyłanych odpowiedziach – by nagrody mogły trafić do rąk uczestników konkursu.
Prawidłowe odpowiedzi, a też listę nagrodzonych, podamy 1 stycznia 2019 roku. Nagrody rozesłane zostaną w ciągu tygodnia.

 

1.
Poznawanie świata

Gdy pierwszy raz wśród ziół łagodnych
zielony ogień pokrzyw znajdziesz
cofasz swą rękę
i zdziwienie
poprzedza twój jutrzejszy płacz

i nagle wśród wysokiej trawy
gasną słoneczka kwiatów mleczu
i biegniesz do mnie aby ukryć
dłonie
dwie żabki zatrwożone

 

2.
Jak głupi pies

Szczęśliwa jak pies włóczęga,
co dzień i noc nosi w kudłach
wiatr o mróz.

Jak pies, co się nie da uwiązać
na łańcuchu żadnej miłości.
I z nim są tylko
jego cztery kudłate
łapy.

Szczęśliwa jak pies,
co się nie boi biegać
dalej niż inne. Jak jego
psia bezczelność.

Szczęśliwa jak młody głupi pies.
Jak stary głupi pies.

 

3.
Temat antyczny

Wszystko tu we fiolecie
Nawet morze jak kłębowisko fioletowego kurzu
Wymarła zieleń kołysze się w oku kobiety
Okręt którym płyną jest jak porzucone krzesło w pustyni
bez żadnego uzasadnienia

W słonym kurzu
miejsce po słońcu powolnym jak osioł
świeci szaro

Z lotu śmigłowca widzę:
Homer kłamał

 

4.
Z archetypu

Porzucenie was wszystkich Moje Drogie Twarze
Nie kosztuje tak wiele – jak by wynikało
Przez świetlistość poranku z narzuconych marzeń
Kiedy oczom biało.

Ani mi jesteście tacy Drodzy Ważni
Ani ja się wydam tak duży, że mały
Wszystko wzięło się z wiatru drobne wyobraźni
Który sztormy chciał począć
A obudził szkwały.

I jest niebo lecące nad makówek próchno
Co – mówiło złudzenie – piorunami gruchną
A to tyle waży, ile kląska ptak
„Siała baba mak”
„Dziad nie wiedział jak”

 

5.
Poniedziałek

Bije dwunasta. Zaczyna się dzień
Mego planety księżyca.
Wkoło ta sama co zawsze ulica,
Koło mnie codzienny mój cień.

Do domu idę w księżycowej smudze,
Ale to nie jest mój dom, ja wiem;
Bóg jak do Pawła powie do mnie:
„Twoje życie jest snem,
I ja cię z niego obudzę”.

 

6.
Ręką dali

Ręką dali rzucam ci perłę światła do stóp
Przynoszę ci naręcze pereł
nie jest mi ich żal, tylko nie potępiaj mnie
nie wypędzaj mnie z ruin starożytnych
gdy znam wygnanie z królestwa kwiatów
i nic już nie ma. Zostanę przeklętym Prometeuszem


7.
Chimery kamienne

Kamienie rozpierzone rozjuszone głazy
Grozy ucieleśnione bestie wyobraźni
Zahaczone o chmury które błyszczą światłem –
Drapieżniki chimery stu pogód stu katedr.

Oko słońca wir światła plama cytrynowa
Raz po raz w paszcze smoków soczystość swą chowa –
Głodne niesyte szczęki spazmatyczne sploty
Kamienia który wężem drży o złoty dotyk.