„Indian Summer. Który las” Anny Frajlich

Kategoria: z dnia na dzień Opublikowano: środa, 25 kwiecień 2018 Drukuj E-mail

Leszek Żuliński

CIĄG DALSZY POLSKIEJ EMIGRACJI LITERACKIEJ

Anna Frajlich to „nasza poetka”, chociaż od 1969 roku mieszka, jak wiadomo, w Nowym Jorku. Jej dorobek poetycki i prozatorski jest imponujący, a – co bardziej ważne – znakomity.
Ta książka scala dwa wcześniejsze tomiki wierszy: Indian Summer (1982) i Który las (1986). Myślę, że obie te książki były warte przypomnienia.
Zacznijmy od Indian SummerMaya Peretz pisała o tym tomiku: Wygnanie jest rzeczywistością tej poezji. Emigracja to wyspa. Klon na niej obcy jest, bo tutejszy, nie zakorzeniony „w stałym lądzie” naszego dzieciństwa. Tęsknota za krajem rodzinnym jest jednak tęsknotą za miejscem, którego nie ma na mapie, za czasem i porządkiem świata dzieciństwa i wczesnej młodości.

Pierwszy wiersz, otwierający tę książkę, natychmiast wprowadza nas w klimat i istotę rzeczy. Nosi tytuł Kraj utracony; oto on: 1. Z niejednego wygnani kraju / za Jakuba grzech i Abrahama / prarodzice moi / i rodzice / do dziś dnia się błąkamy / 2. Pierwszy wiersz słyszałam na Uralu / – Powrót taty – / tata mnie uczył / powróciliśmy / odjechali / i nikt już z nas nie powróci / 3. A w snach wraca / słupek i wzgórek / i odwieczne: „Ja do lasu muszę” / dobry zbójco / ja jeszcze teraz / wciąż o twoją modlę się duszę.

Ech, ta nieustanna emigracja… Trwająca od wieków banicja. Do mojej świadomości dotarło to dopiero w roku 1968. Frajlich nie po raz pierwszy wraca do tego wątku, bo przecież na dnie migracji chyba zawsze jest gorycz, jest trauma opuszczonego gniazda. Moje korzenie są Kresowe, choć już dzisiaj nie polskie. Pamiętam nostalgię moich rodziców, która nigdy ich nie opuściła.
Wiersz pt. Pytanie do Kazimierza Brandysa zaczyna się mottem z niego zaczerpniętym: Przeżywając nostalgię za przydrożną wierzbą, tęsknię za sobą sprzed roku 39, bądź 45, lub 68… A potem Frajlich pisze: Nie do brzozy / do siebie tęsknię pod tą brzozą / siebie / która pod żadną brzozą już nie stoi / ale brzoza? / czy do mnie tęskni czy do siebie / z bielszą i gładką korą / z cieńszym wieńcem / słoi? Ech, te post-emigracyjne nostalgie… Ten wierszyk powstał mniej więcej 13 lat po opuszczeniu Polski – źródeł nie zabiera się w walizce, źródła zabiera się w matrycy zinternalizowanych powidoków. I tak przede wszystkim czytałem Indian summer. Jeszcze jedna polska – ale emigracyjna – poezja. Ileż jej mamy w tezaurusie naszej literatury?

Drugi zbiór w tej samej książce – Który las – to nadal nieustannie tocząca się wewnętrzna rozmowa poetki ze swoją przeszłością i teraźniejszością. Stanie nad Rubikonem, który podzielił jej życie na dwie części.
Oto wiersz bez tytułu: Nie mój jest zamek i komnaty / i książę nie jest mój / choć mądry, piękny i bogaty / choć aksamitny na nim strój / nie moje modrzewiowe chaty / i łąk wieczystych szum / nie moje miasto skąd przed laty / odjeżdżał pociąg mój // moja jest wyspa na kwadraty pocięta ulic / tłum / wiejące od zatoki wiatry / od rzek wiatry…
Taki drobiażdżek, co? Z jednej strony powidoki Polski, z drugiej nowojorski las wieżowców. Dwa różne lasy…

Z biegiem lektury tomik się „uniwersalizuje”. Oto wiersz pt. W innym żywiole: Woda Heraklita / woda prabytu / woda bóstwa Nu i Domnu / Heraklit powoli i lękliwie / zanurzał duży palec swej stopy / w nurcie czystym i chłodnym / jak czynią ludzie co chcieliby / po raz wtóry / wejść do tej samej rzeki / woda Styksu / woda Lety / ciemne wody o które wiosło / uderza bez echa / nie zostawiając najlżejszej smugi / nie przegląda się w nich / ani ptak ani skała / i nawet Narcyz nie mógłby / tu utonąć / zwabiony własnym odbiciem / albowiem w krainie cieni / cień nie ma swojego cienia / a kształt nie posiada odbicia / woda oceanu w jednej zawarta kropli / która całe jestestwo / wyraża swym krótkim trwaniem / w kulistej doskonałości / zanim wpadnie na zawsze / do chłodnej i czystej rzeki / z której jeszcze Heraklit / nie zdążył wyciągnąć / palca / woda która początkiem / jest / końcem będąc wszystkiego.

Boże!, jakiż to syntetyczny niemalże poemat! W sumie: filozoficzny. Bowiem w jednej „kropli” tego wiersza poetka zmieściła kwintesencję bytu i losu. Oto opowieść o rudymentach i drogach naszego istnienia. I wciąż ta sama rzeka, płynie i płynie.
Maja Elżbieta Cybulska komentowała: Nie ma na emigracji w jej pokoleniu, na jej poziomie, obecnie, poetki równie harmonijnej, co dramatycznej, kojarzącej wrażliwość emocjonalną, nie tak znowu typową dla naszych czasów, z najbardziej konkretnymi, współczesnymi doświadczeniami. „Który las” jest kolejnym dowodem tej atrakcyjnej i twórczej symbiozy.

Kulturowość i „filozoficzność” tych wierszy są wspaniałe. Z jednej strony ich niewątpliwy intelektualizm, z drugiej poruszająca prywatność, z trzeciej i racjonalizm, i nostalgia, i te – czasami zdarzające się rymowanki – wręcz urzekające.
Szkoda, że Frajlich opuściła Polskę? Jej może tak, mi nie. Bo cały ten galimatias opowiada o wspominanej tu już nostalgii, ale i rozdarciu biograficznym. Bardzo to pouczające, ale też w naszej literaturze nie nowe. Jak długo jeszcze będziemy wyjeżdżać z kraju? Polski „nomadyzm” jest smutny, ale pouczający. Najważniejsze jednak, że wzbogacający naszą poezję.

Anna Frajlich „Indian Summer. Który las”, Fundacja Literatury im. Henryka Berezy, Szczecin 2018, str. 82

Leszek Żuliński


Przeczytaj też w „porcie literackim” naszego portalu recenzje książek A. Frajlich Laboratorium (2010; 2018), Czesław Miłosz. Lekcje (2011), Łodzią jest i jest przystanią (2013) oraz Aby wiatr namalować. Tylko ziemia (2016)